poniedziałek, 16 lutego 2015

Coś do ocalenia - Cora Carmack

Czasami musisz zatracić siebie, aby odkryć, gdzie naprawdę przynależysz…

Wiele dziewczyn byłoby gotowych zabić, aby spędzić miesiące podróżując po Europie po skończeniu college’u… bez odpowiedzialności, bez rodziców, bez limitów na karcie kredytowej. Kelsey Summers nie jest wyjątkiem. Teraz jest jej czas… a przynajmniej tak sobie ciągle powtarza.











Nie da się ukryć, że bardzo polubiłam książki pani Carmack. Każda z nich przynosi mi świetną zabawę, jak i możliwość obserwacji rodzącego się uczucia między głównymi bohaterami. Aby nie było za słodko nasi bohaterowie, tak jak każdy, zwyczajny człowiek, mają swoje problemy. Tym razem na pierwszy plan mamy wysuniętą podróżującą aktorkę pochodzącą z bogatej rodziny, która próbuje poderwać przystojnego żołnierza, jakiego poznała w węgierskim barze. 

Oboje z bohaterów mają swoje problemy, z którymi próbują sobie poradzić, jednak to ani trochę nie przeszkadzało by wprowadzić do ich życia kilka komicznych wydarzeń, które sprawiają, że na ustach czytacza pojawia się uśmiech. 

Kelsey poznaje Hunta na wczesnych stronicach książki. Gdy tylko odrobinę poznałam bohaterów w mojej głowie pojawiła się myśl. Bardzo chciałam, aby okazała się ona nieprawdą, lecz niestety autorka zastosowała to, o czym myślałam. Nie chcę zdradzić tutaj końcówki książki, jednak przez to trochę się zawiodłam. Oczekiwałam ciekawszego zakończenia, a tu dostałam po części takie, jakie domyśliłam się na początku. Jednakże to nie zmienia faktu, że książkę czytało mi się przyjemnie i z zaciekawieniem. 

Książkę ,,Coś do ocalenia" czyta się bardzo szybko. Jej kartki kończą się wraz z pierwszym podejściem. Jest lekka do czytania, zabawna, z ludzkimi problemami do rozwiązania, czego potrzeba więcej? 

Ocena 5/6

niedziela, 8 lutego 2015

Nie gaś światła - Bernard Minier


W wigilijny wieczór Christine Steinmayer, znana dziennikarka radiowa, wybiera się na pierwsze spotkanie z rodzicami narzeczonego. Przed wyjazdem znajduje w swojej skrzynce na listy osobliwą przesyłkę. Jest to anonim, w którym ktoś informuje ją, że zamierza popełnić samobójstwo. Pomyłka? Niewczesny żart? Wokół kobiety zaczynają się dziać dziwne rzeczy. Ktoś próbuje ją zaszczuć, odizolować od otoczenia, doprowadzić do obłędu. W tym samym czasie komendant Martin Servaz, znany nam już doskonale z poprzednich powieści, który po traumatycznych przejściach przebywa w ośrodku dla policjantów w depresji, także otrzymuje niezwykłą przesyłkę: magnetyczny klucz do hotelowego pokoju i bilecik z datą i godziną spotkania. Perspektywa nowego śledztwa wyrywa policjanta z letargu. Czy coś łączy te dwa wątki?




,,Nie gaś światła" to już trzecia książka Bernarda Miniera, którą miałam przyjemność przeczytać. Przyjemność, no właśnie, czytanie książek tego pana to niezwykła frajda, jaką się doznaje po niejednym fragmencie tej książki. Czytając jego twórczość ani przez chwilę nie odczuwam, że jest to człowiek z tak niewielkim dorobkiem pisarskim. Jego publikacje są niezwykle dopracowane. Potrafią dotrzeć do różnych zakamarków ludzkich myśli. 

Czytając ,,Nie gaś światła" nie można być pewnym czegokolwiek. Minier posiada niezwykłą moc wodzenia czytelnika za nos. Gdy byłam już czegoś pewna, wydawało się to dla mnie logicznym następstwem poprzedzających wydarzeń, nagle okazywało się, że prawda jest kompletnie inna. To cecha, która sprawia, że tak bardzo lubię czytać dobre thrillery. 

Nowi bohaterowie, nowe problemy to najlepsza część każdej książki Miniera. Ten człowiek ma niezwykłą wyobraźnie. Na szczęście dla mnie, jak i zapewne wielu innych osób, ten człowiek zaczął dzielić się swoimi pomysłami. Dzięki temu mogę spędzić kilka niezwykłych godzin w innym świecie podążając prawdy nieraz okropnych, krwawych, wpływających na psychikę wydarzeń. 

Dla mnie Bernard Minier i jego książki są genialne. Wraz z każdą kolejną historią, która przybywa do mnie z Francji, coraz bardziej lubię tego autora i jego pomysły. Nie mogę się doczekać, co wymyśli w kolejnej powieści. Mam przeczucie, że mnie nie zawiedzie. 

Ocena 6/6