poniedziałek, 29 września 2014

Dziewczę z sadu - Lucy Maud Montgomery

Eric Marshall, świeżo upieczony absolwent college’u przyjeżdża na Wyspę Księcia Edwarda, by w zastępstwie chorego przyjaciela poprowadzić szkółkę w Charlottetown. Poznaje tam piękną i tajemniczą Kilmeny – niemą dziewczynę obdarzoną słuchem absolutnym, która komunikuje się ze światem poprzez grę na skrzypcach. Eric się w niej zakochuje. Musi jednak zawalczyć o swoją miłość. Czy uda mu się zdobyć serce Kilmeny? Dziewczę z sadu to opowiedziana z punktu widzenia młodego mężczyzny historia prawdziwej i głębokiej miłości, która okazuje się mieć uzdrawiającą moc.








Z serią ,,Romantyczna" miałam okazję się już zapoznać. Książki z tej serii, które przeczytałam idealnie wpasowywały się w mój gust. Nic, więc dziwnego, że jak tylko zobaczyłam kolejną książkę oznakowaną tymże słowem zapragnęłam ją przeczytać. Ogromnie się cieszę, że ,,Dziewczę z sadu" okazała się kolejną pozycją, która umiliła mi czas. 

Patrząc na książkę ,,Dziewczę z sadu" nie da się ominąć okładki, która przykuje wzrok niejednej osoby, dzięki swej delikatności i dziewczęcości. Niewielki format książeczki sprawia, że czyta się ją bardzo szybko. Wystarczy jedna dłuższa kolejka do lekarz i już jest przeczytana. Tylko pamiętajcie, że ta pozycja może sprawić, że pod waszym nosem pojawi się uśmiech. 

Nie będę ukrywać, że sama historia także mnie zauroczyła. Muszę przyznać, że z niemałym zaciekawieniem śledziłam poczynania młodego mężczyzny w zalotach do młodszej, pięknej, niemej dziewczyny. Cała historia została tak napisane, że ciężko było się od niej oderwać. Tak więc pozostawało mi tylko ją czytać i czytać. Jednakże ta czynność była niezwykle przyjemna i to aż na tyle, że teraz mam ochotę polecić wam przeczytanie tej książki. 


,,Zaloty to bardzo przyjemne zajęcie, przy którym wielu ludzi posuwa się za daleko"

Ocena 5/6

wtorek, 23 września 2014

Księżyc nad Soho - Ben Aaronovitch

Nazywam się Peter Grant i jestem detektywem posterunkowym w potężnej armii sprawiedliwości znanej jako policja londyńska (tudzież psiarnia). Szkolę się także na czarodzieja, jestem pierwszym takim uczniem od pięćdziesięciu lat. Oficjalnie pracuję w wydziale do zwalczania przestępstw gospodarczych i innych, w jednostce dziewiątej, znanej też jako Szaleństwo i jako jednostka, o której grzeczni, dobrze wychowani gliniarze nie rozmawiają w kulturalnym towarzystwie.Jako dzieciak zajmowałem się zmienianiem płyt ojca, podczas gdy on wylegiwał się, popijając herbatę – dzięki temu nauczyłem się odróżniać wytwórnie płytowe, choćby Argo od Tempo. I dlatego, kiedy doktor Walid wezwał mnie do kostnicy, żebym posłuchał trupa, rozpoznałem melodię - to było „Body and Soul”. Coś brutalnie nadnaturalnego przydarzyło się ofierze, dostatecznie silnego, żeby zostawić swój odcisk na zwłokach, jakby to był woskowy cylinder fonograficzny.


Kiedy już zorientowałam się, że książka ,,Rzeki Londynu" spodobała mi się to nie miałam wyjścia i musiałam sięgnąć po część drugą. I tak znowu znalazłam się w Londynie wraz z Peterem Grantem, zobaczyłam kolejnego trupa oraz uczestniczyłam w wyjątkowym śledztwie? Czemu ono było wyjątkowe? Gdyż nie brakuje w nim udziału magii. Tak też z powrotem znalazłam się w świecie, w którym śmierć ludzi może mieć związek z czymś magicznym. 

Podczas czytania pierwszej części miałam problem z wciągnięciem się w historie. Przy okazji ,,Księżyca nad Soho" taka przeszkoda się nie pojawiła. Jednak myślę, że jest to już bardziej moja zasługa, gdyż poprzednio zdążyłam się przyzwyczaić do dosyć specyficznego pisania książki przez pana Aaronovitcha i wiedziała co mogę oczekiwać w przypadku tego tomu. W każdym razie, i tak dalej nieco denerwowało mnie gdy zaczynał się jakiś fragment opisujący położenie ulic, czy podobnych, mało ważnych rzeczy. 

Jednak nic nie zmieni faktu, iż książka ,,Księżyc na Soho" mi się spodobała i przyjemnie spędziłam z nią czas. Może akcja nie rwała do przodu jak szalona, lecz jak na połączenie kryminału z fantastyką wyszło dosyć ciekawie, które, jak myślę, spodoba się niejednej osobie. Mimo wszystko ,,Księżyc nad Soho" uważam za książkę odrobinę gorszą od swojej poprzedniczki. Książka ,,Rzeki Londynu" bardziej przypadła mi do gustu, historia w niej opisana bardziej mnie zainteresowała. Mam nadzieję, że kolejna część przebije te dwie. 

Ocena 4,5/6

piątek, 12 września 2014

Elita - Kiera Cass

Do pałacu przybyło trzydzieści pięć dziewcząt. Teraz zostało ich tylko sześć.
Ami książę Maxon stają się sobie coraz bliżsi, jednak dziewczyna wciąż pamięta o Aspenie, chłopaku, którego darzyła szczerą miłością jeszcze zanim trafiła do pałacu. Aspen jest jednym z żołnierzy strzegących bezpieczeństwa kandydatek, a to wcale nie ułatwia Ami zrozumienia własnych pragnień.











,,Rywalki" to książka, która dosyć szybko wciągnęła mnie w swój świat i nie chciała łatwo wypuścić. Prosta, czasem naprawdę mało zaskakująca historia, lecz miała w sobie coś, że nie mogłam się od niej odkleić. Zaczynając czytać ,,Elitę" wiedziałam, że ponownie czeka mnie kilka godzin przyjemnego czytania. Z wielką chęcią przeniosłam się do świata, gdzie każda dziewczyna ma szansę konkurować o względy księcia, choć teraz to już nie takie łatwe, gdy jego serce zaczyna bić mocnej do tej jednej. 

Z wielką radością mogę stwierdzić i ogłosić, iż w książce ,,Elita" jest o wiele więcej zaskakujących momentów niż w jej poprzedniczce. Nadal znajdziemy w niej trochę przewidywalności, więc nie jest to jeszcze pozycja idealna. Jednak niektóre sytuacje sprawiały, że nie pozostawało mi nic innego jak wytrzeszczanie oczu z zaskoczenia. Książkę, dzięki temu, czytało mi się jeszcze z większym zaangażowaniem i poczuciem, że jest to naprawdę dobra książka do spędzania z nią wieczorów. 

I co z tego że domyślasz się zakończenia tej książki zanim zaczniesz ją czytać ? Co za różnica że znajdziesz tu czasami momenty, o których wiesz wcześniej niż sama bohaterka? To i tak nie zmienia faktu, że tę książkę po prostu chce się czytać. Nawet nie zauważysz kiedy przeniesiesz się do ich świata. Szybko stajesz się częścią życia na zamku, gdzie można spotkać rodzinę królewską oraz piękne damy, które podeszły do Eliminacji. Po przeczytaniu będziesz pragnąc, aby poznać jak najszybciej kolejną część. Ja tak miałam i życzę ci aby ta książka również dostarczyła tobie tyle rozrywki ile ja od niej otrzymałam.

Ocena 5,5/6

środa, 10 września 2014

Red rising. Złota krew - Pierce Brown

Darrow jest zwykłym górnikiem w kolonii na Marsie. No, może nie takim zwykłym, bo wykonuje niebezpieczną pracę Helldivera. Jednak należy do najniższej kasty.W dodatku nie ma ambicji, żeby przebić się wyżej, zresztą w jego świecie to zwyczajnie niemożliwe. Człowiek rodzi się i umiera dokładnie w tym samym miejscu, w tym samym układzie. Lecz nagle w życiu Darrowa zdarza się coś, co sprawia, że wszystko staje na głowie, a niemożliwe staje się możliwe. Nieszczęście może człowieka przytłoczyć, ale może też zeń wydobyć niesamowitą energię. Dopiero kiedy chłopak wyrywa się z ciasnych ograniczeń kolonii, zaczyna dostrzegać, jak funkcjonuje świat, w którym przyszło mu żyć. W dodatku może w tym świecie zostać bogiem… a właściwie jednym z bogów. Jednak aby to osiągnąć, musi walczyć, zapomnieć w dużej mierze, kim był przedtem.




Gdy zobaczyłam zapowiedź książki ,,Red rising. Złota krew" zaciekawiła mnie ona. Byłam bardzo ciekawa jaką autor miał wizję życia na Marsie. Miałam ochotę ją poznać. Książka odrobinę czasu przestała na mojej półce, lecz w końcu zabrałam się za jej czytanie. Muszę przyznać, że miałam przeczucie, iż wizja pana Browna przypadnie mi do gustu. Jednak myślałam, iż książka w całości mnie porwie, a tak się niestety nie stało. 

Książka ,,Red rising" została podzielona na cztery części. Pierwsza przypadła mi do gustu. Jej zakończenie zaskoczyło mnie. Po mojej głowie krążyły tylko myśli na temat tego, co autor zaserwuje dalej skoro posunął już się do takich rzeczy. W tamtym momencie odczuwałam wielką chęć natychmiastowego poznania kolejnych rozdziałów. Tak też uczyniłam. Kolejne etapy zmian w życiu Darrowa były ciekawe do odkrywania. Z chęcią podążałam za ich śledzeniem. Jednak gdy się one skończyły książka stała się dla mnie odrobinę nudniejsza i nie miałam już takiego zapału poznawania historii opisanej na jej stronach. Doszło nawet do tego, iż książką przeleżała kilka dni nietknięta przeze mnie. Jednak wróciłam do niej i skończyłam czytać. Nieco z mniejszym entuzjazmem, lecz także bez jakiegoś załamania. 

Historia opisana w książce ,,Red rising. Złota krew" była dla mnie powiewem świeżości, czymś kompletnie nowym i ciekawym do poznania. Wizja autora życia na Marsie bardzo mi się spodobała. Plany bohaterów, które miały namieszać w codziennym życiu obywateli, zaintrygowały mnie. Jednak w pewnym momencie akcja zaczęła krążyć wokół tego samego. Gdy Darrow dostał się do szkoły zaczęły się jakieś ciągłe plany kogo i jak zniszczyć by wygrać. Wiem, że niektórzy lubią walki i z chęcią się przyglądają rozlewie krwi, lecz mnie się to trochę nie spodobało. Było tego, jak dla mnie, za dużo. Jednak przywykłam i dzięki temu poznałam zakończenie, które jak najbardziej zachęciło mnie by sięgnąć po kolejną część. Naprawdę imponujące zakończenie!

Ocena 5/6