środa, 28 sierpnia 2019

Non stop - Brian Aldiss

 Roy Complain oraz jego plemię żyją w porośniętych dziką roślinnością Kwaterach i walczą o przetrwanie w nieprzyjaznym świecie. Wrogami, oprócz innych plemion i dzikich zwierząt, są też mityczni Ludzie z Dziobu, legendarni Giganci i przerażający Obcy. Jedna z legend głosi, że wszystkie Pokłady są zamknięte w pojemniku zwanym statkiem, który przemierza pustkę od jednego świata do drugiego. Complain nie wie, które opowieści starszyzny są prawdziwe. W trakcie wyczerpującej, pełnej niebezpieczeństw wyprawy przekona się, że mityczny statek skrywa liczne tajemnice, a prawda jest jeszcze bardziej przerażająca.
Czy zastanawialiście się kiedyś, jak mógłby inaczej wyglądać świat? Przyznaję się, że ja się nie zastanawiam. Ja po prostu sięgam po książki, które przedstawiają inną rzeczywistość, tę której nie znam. Tym razem sięgnęłam po książkę pana Aldissa pod tytułem Non stop". Jest to kolejna część należąca do serii Domu Wydawniczego Rebis pt. „Wehikuł czasu". Poprzednie książki należące do cyklu bardzo mi się podobały, więc bez wahania i z wielkim zaciekawieniem sięgnęłam po książkę pana Aldissa.

Tym razem miałam przyjemność przenieść się do świata, gdzie główni bohaterowie żyją na statku. Complain należy do kolejnego pokolenia zamieszkującego statek. Do pokolenia, które nie wyobraża sobie innego świata, jak ten w którym żyje. To pokolenie nie jest już nawet świadome, że znajdują się na statku, który przemierza drogę od planety do planety. Jednak Roy Complain odkrywa prawdę o swoim świecie. 

„Non stop" to książka, która bardzo szybko wciąga. Przedstawia ciekawą wizję życia plemion, którą chce się poznać w najdrobniejszych szczegółach. W samej historii nie znalazłam żadnej luki, wszystkie wątki wydają się być spójne, jednak książka chwilami mnie nudziła. Byłam ciekawa jak rozwinie się ta historia, a już najbardziej jak się skończy, lecz mam wrażenie, że niektóre wątki mogłyby zostać pominięte. Nie zmienia to faktu, że jest to dobra pozycja sci-fi i warto się z nią poznać. 

Ocena 4,5/6

środa, 21 sierpnia 2019

Czarna loteria - Tess Gerritsen

To miał być banalny zabieg chirurgiczny, ale pacjentka, pielęgniarka miejscowego szpitala, umarła niespodziewanie na stole operacyjnym. O błąd w sztuce lekarskiej zostaje oskarżona anestezjolog Kate Chesne. Wynajęty przez rodzinę zmarłej adwokat, David Ransom, jest całkowicie przekonany o winie Kate. Jednak gdy w tajemniczych okolicznościach ginie kolejna pielęgniarka, David zmienia zdanie. Nagle dociera do niego, że morderca wybiera swoje ofiary spośród pracowników szpitala. David zaczyna stawiać te same pytania, na które rozpaczliwie poszukuje odpowiedzi Kate.






Kilka lat temu Tess Gerritsen była jedną z moich ulubionych autorek książek. Jednak tak się stało, że od kilku lat nie sięgnęłam po żadną pozycję z pod jej pióra. Poznałam więcej ciekawych autorów i jakoś nie miałam chęci wracać do jej twórczości. Ostatnio sobie o niej przypomniałam i nabrałam ochoty coś przeczytać. W moje łapki wpadła książka ,,Czarna loteria". Czy nadal mogę nazwać Gerritsen jedną z moich ulubionych? Już raczej nie. 

,,Czarna loteria" to kryminał z szerokim wątkiem romansu. Do tej kategorii dodałabym większość książek Gerritsen, jakie udało mi się przeczytać. Kiedyś ten wątek romansu mi nie przeszkadzał. Teraz, po latach, bardziej kłuje mnie w oczy i przyczynia się do słabszej oceny książki. Sama sprawa kryminalna jest ciekawa i z wielkim zaangażowaniem ją śledziłam. Mimo że udało mi się rozwiązać zagadkę sporo przed bohaterką to historię zaliczam do tych niezłych. 

Książkę ,,Czarna loteria" czyta się błyskawicznie. Przyczynia się do tego niewielka ilość stron, jak i styl autorki, który nie sprawia problemów w odbiorze. Jeśli macie ochotę na niezłą, bo niestety nie świetną, historię kryminalną, nie przeszkadza wam romans między głównymi bohaterami i chcecie połknąć historię na raz to polecam ,,Czarną loterię". 

Ocena 4,5/6

piątek, 16 sierpnia 2019

Vera - Anne Sward

Opowieść o matkach i córkach, miłości i zdradzie, poczuciu winy i woli przetrwania
Jedna z najlepszych szwedzkich powieści ostatnich lat napisana przez członkinię Akademii Szwedzkiej
Kiedy gorset zaciska się na żebrach, ubierana do ślubu Sandrine myśli o dziwnym życiu, jakie czeka ją w arystokratycznej szwedzkiej rodzinie u boku starszego, przystojnego ginekologa, Ivana Cedera. Kiedy nieznacznie się rozluźnia, Sandrine wspomina przeszłość: dzieciństwo na południu Francji, skąd pochodziła jej matka, i wojnę na podhalańskiej wsi, skąd wywodził się jej ojciec marynarz.
Lodołamacz toruje drogę na wyspę. Tam ma odbyć się wesele, rozgrzani alkoholem goście nie zorientują się, że w izbie za ścianą pan młody odbiera poród. W noc poślubną na świat przyjdzie niebieskooka Vera ­– jedna z wielu tajemnic Sandrine.

Od chwili, gdy przeczytałam opis książki „Vera" chciałam ją przeczytać. Zaciekawił mnie sam opis, a także szwedzkie pochodzenie autorki. Do tej pory nie przeczytałam zbyt wielu skandynawskich historii. Jednak każda poznana przeze mnie pozycja miała swój unikatowy klimat, który sprawia, że mam ochotę poznać więcej książek z tego regionu. Gdy chcę już po jakąś sięgnąć to pojawiają się w mojej głowie wątpliwości czy na pewno mi się spodoba i ostatecznie sobie odpuszczam. Pomimo wątpliwości w „Verze" coś mnie przyciągnęło i przeczytałam ją. Czy było warto?

W książce „Vera" tak naprawdę znajdziemy historię Sandrine, czyli matki tytułowej Very. Mamy okazję przyjrzeć się aktualnemu życiu kobiety, jak i poznać jej przeszłość. W jej życiu dużo się działo. Swoje dzieciństwo spędziła najpierw we Francji, gdzie się urodziła. Następnie, przeniosła się do Polski, gdzie spędziła większość II wojny światowej. Gdy weszła do rodziny Cedera skrywała dużo tajemnic, które po kolei poznajemy. Przyglądamy się także życiu bogatej rodziny zaraz po zakończeniu wojny. 

„Vera" wywarła na mnie ogromne wrażenie. Niesamowity klimat i jeszcze bardziej niespotykana historia. Zakochałam się w tej książce i mam ochotę poznać więcej takich powieści. Nie wiem, czy inne dzieła pani Sward są tak równie dobre, ale mam ochotę je poznać. Mam nadzieję, że chociaż po części przeniosą mnie do tak klimatycznej Szwecji z tak emocjonalną i pełną tajemnic historią.  

Ocena 5,5/6

wtorek, 6 sierpnia 2019

Powstańcy - Magda Łucyan

Poszli walczyć uzbrojeni w biało-czerwone opaski

Nie wyskoczyłbyś po ten karabin? Przydałby się nam!” – usłyszał „Julek” od swojego dowódcy. Pod niemieckim ostrzałem zdobył upragnioną broń.

„Dziewczyn do tego nie biorą” – dowiedziała się „Pączek”, gdy oświadczyła, że chce walczyć z bronią w ręku. By móc strzelać, udawała mężczyznę.

„Gdybyś po niego nie przyszedł, toby żył” – oświadczyła „Jurowi” matka kolegi poległego w powstaniu.

Powstanie miało trwać maksymalnie trzy doby. Na tyle mieli być przygotowani. Walczyli 63 dni. Codziennie musieli żegnać przyjaciół, z którymi ramię w ramię brali udział w nierównym boju z Niemcami.

Wydawnictwo Znak od kilku lat wydaje serię Prawdziwe historie". Kilka lat temu miałam okazję poznać kilka pozycji należących do tego cyklu. Mimo że mi się podobały to zaniedbałam śledzenie tej serii i od jakiegoś czasu nie przeczytałam żadnej z Prawdziwych historii". Ostatnio, natknęłam się na zapowiedź książki Powstańcy" i naszło mnie, żeby wrócić do tej serii. To była bardzo dobra decyzja. 

Powstańcy" to zbiór dziesięciu wywiadów, jakie przeprowadziła Magdy Łucyan z powstańcami. To historie, które potrafią wzruszyć, ale także doprowadzić do śmiechu. Mój partner dziwił się, że można zachwycać się książką o powstaniu, a ja co chwilę chciałam mu koniecznie przeczytać jakiś fragment. Po prostu miałam ochotę dzielić się tymi historiami, które przed chwilą przeczytałam. 

Książka Powstańcy" jest niesamowita. Polecam każdemu ją przeczytać. Znajdziemy tu prawdziwe historie, które potrafią wzbudzić przeróżne emocje w czytelniku. Pojawiły się wzruszające historie dotyczące życia uczuciowego bohaterów. Przerażające historie o tym, co się działo w takcie powstania. Także zadziwiające historie o tym, jak wyglądała wtedy Warszawa, jak została zniszczona, a jako mieszkanka stolicy wiem, jak wygląda dzisiaj. Jes to książka zdecydowanie warta przeczytania.

Ocena 5,5/6

piątek, 2 sierpnia 2019

Antolka - Magdalena Kordel

Niektórzy mówią, że gdy życie rzuca ci kłody pod nogi, zawsze możesz otworzyć tartak.

Antolka właśnie tego musiała się nauczyć. Nigdy nie poznała swojego ojca, a kłótnie z despotyczną i nieczułą matką stały się dla niej codziennością. Jako dziecko ciągle czekała na jakieś „jutro”, w którym miały się spełnić jej marzenia. W końcu postanowiła zostawić za sobą dotychczasowe życie i wyjechać na Mazury.

Kiedy w czerwcowy wieczór Antolka pakuje się w kłopoty w portowej knajpie, z opresji ratuje ją Janek – najbardziej wyjątkowy chłopak, jakiego dotąd poznała. Czy kilka mazurskich dni okaże się czymś więcej niż wakacyjną przygodą? Czy Antolce uda się odnaleźć własną drogę? I jakim cudem prosto z Mazur wyląduje u dawno zapomnianej ciotki, w Beskidzie Niskim?

Uwielbiam książki pani Kordel. Sięgam po nie ślepo i wiem, że mi się spodobają. Do tej pory na żadnej się nie zawiodłam i każda umiliła mi wieczory, które poświęciłam na przeczytanie jej. Gdy zobaczyłam zapowiedź „Antolki" to oczywiste, że się ucieszyłam. Zwiastowało to kolejną ciekawą historię, przy której spędzę kilka wieczorów. Czy „Antolka" jest równie dobra jak poprzednie książki tej autorki, czy może moje zdanie na temat jej twórczości się zmieniło?

Gdy miałam już książkę „Antolka" w dłoniach, doznałam małego rozczarowania, gdyż okazało się, że ta pozycja ma niewiele stron i do tego posiada dużą czcionkę oraz spore marginesy. To wszystko sprawiło, że czyta się ją bardzo szybko i jest to książka na raz. Do samej historii podeszłam z bardzo pozytywnym nastawieniem. W końcu powieści pani Kordel zawsze mi się podobały. Oczywiście nie przeczytałam opisu i byłam zaskoczona, że tym razem główna bohaterka ma tylko dziewiętnaście lat. Zwiastowało to coś nowego, innego niż pozostałe historie spod pióra pani Magdy. 

Teraz, gdy jestem po lekturze „Antolki" nie do końca wiem jak ocenić tę pozycję. Z jednej strony czytało mi się ją świetnie. Kolejny raz utwierdziłam się w przekonaniu, że styl pani Kordel mi odpowiada. Jednak sama historia średnio przypadła mi do gustu. Owszem, byłam ciekawa jak potoczą się wydarzenia, jak rozwiążą się problemy Antolki, ale gdy już dostawałam te rozwiązania to niezbyt mi one pasowały. Samą Antolkę, również, średnio polubiłam.

„Antolka" trochę mnie rozczarowała, gdyż spodziewałam się, że ciekawszej historii, a ta niezbyt wpasowała się w mój gust czytelniczy. Nie zmienia to jednak faktu, że po książki pani Kordel nadal będę sięgać i już nie mogę się doczekać kolejnej pozycji.

Ocena 4/6