czwartek, 31 grudnia 2015

Córka papieża - Dario Fo

Lukrecja była dzieckiem kardynała Rodrigo de Borgii, późniejszego papieża Aleksandra VI, i jednej z jego luksusowych kurtyzan. Otrzymała staranne wykształcenie, miała być dobrze wychowaną panienką. 
Miała 12 lat, gdy po raz pierwszy posłużyła ojcu do osiągnięcia politycznych celów. Wydał ją za mąż i był świadkiem nocy poślubnej. Z pierwszym mężem sam ją rozwiódł, drugiego zamordował, na trzeciego wybrał kobieciarza i syfilityka. 
Mimo przeciętnej urody stała się symbolem rozbuchanych żądz erotycznych i rozwiązłego stylu życia. Oskarżana o kazirodcze stosunki z ojcem i bratem nazywana była „największą kurtyzaną Rzymu”. 




Dopiero dosyć niedawno dowiedziałam się o rodzinie Borgiów. Ich nazwisko zostało wymienione na zajęciach z historii toksykologii, na które uczęszczałam w zeszłym roku. Gdy zobaczyłam książkę ,,Córka papieża" i wczytałam się w jej opis, stwierdziłam, że z chęcią dowiedziałabym się jeszcze czegoś o Lukrecji. Mimo, że nie za często sięgam po takiego typu książki, to ciekawość bliższego poznania życia córki papieża zwyciężyła i sięgnęłam po pozycję autorstwa Dario Fo. 

Miłym zaskoczeniem dla mnie było to, iż książkę ,,Córka papieża" czyta się dosyć szybko i naprawdę przyjemnie. Poznawanie krok po kroku życia Lukrecji i postaci jej otaczających było dla mnie interesujące i z niemałym zaciekawieniem poznawałam kolejną stronę. Nie raz zastanawiałam się, co teraz spotka moich bohaterów, jakie intrygi wymyślą niektórzy z nich. To wszystko napędzało mnie do czytania i sprawiło, że niewiele czasu musiałam poświęcić by poznać całą historię opisaną na kartach książki. 

Jestem bardzo zadowolona, że sięgnęłam po książkę ,,Córka papieża". Mimo, że nie za często sięgam po lektury, w których wydarzenia rozgrywają się tak dawno. Jednak ta pozycja przekonała mnie, że warto czasem zerwać z przyzwyczajeniami i przeczytać coś, co zazwyczaj się omija. Dzięki temu poznałam ciekawą książkę, która momentami potrafiła wpłynąć na moje emocje. 

Ocena 5/6

środa, 9 grudnia 2015

Paskudna historia - Bernard Minier

Na początku jest strach.
Strach przed zatonięciem.
Strach przed innymi - tymi, którzy mnie nienawidzą, którzy chcą mi się dobrać do skóry.
I jeszcze - strach przed prawdą.
Uprzedzam: to nie jest jakaś banalna historia.
O nie. To paskudna historia. Tak, wyjątkowo paskudna...
Na jednej z wysp archipelagu San Juan, gdzie przez większą część roku pada deszcz, i gdzie trudno coś ukryć, bo wszyscy się znają, dochodzi do makabrycznego morderstwa. W pewien ponury, sztormowy wieczór na ustronnej plaży znalezione zostają zwłoki szesnastolatki, zamordowanej w bestialski sposób. Kto i dlaczego zgotował tej dziewczynie taki los? Rusza policyjne śledztwo...





Pierwszą książkę autorstwa Bernarda Miniera poznałam kilka lat temu. ,,Bielszy odcień śmierci" przypadł mi do gustu. Od tej pory, jak widzę kolejną książkę tego pisarza nie muszę się zastanawiać czy po nią sięgnąć. Po prostu to robię, nie czytając nawet opisu. Tym razem, nadeszła kolej na poznanie ,,Paskudnej historii". Od początku miałam przeczucie, że ta książka mi się spodoba. Ani trochę się nie pomyliłam. 

Książka ,,Paskudna historia" potrafiła namieszać mi w głowie. Gdy już myślałam, że coś wiem i byłam pewna, co się zaraz stanie, to autor mnie zaskakiwał i dużo zmieniał w historii. Rzecz, która przed chwilą była oczywista, już taką przestawała być. To napędzało mnie, aby dalej czytać tę książkę i na własnej skórze się przekonać, co autor potrafi zrobić z czytelnikiem. Lubię pomysły Miniera. Potrafią mnie one zaciekawić, jak i też zaszokować. Przy jego książkach naprawdę rzadko się nudzę i ciężko mi jest się od nich oderwać. Jedynym ratunkiem jest koniec kartek w książce, które mogłabym jeszcze przeczytać.  

,,Paskudna historia" to thriller i czuć już to od pierwszych stron. Od początku książka mnie zaciekawiła i przyciągnęła do siebie. Sprawiła, że chciałam ją przeczytać, więc nie potrafiłam robić czegoś innego. Autor po kawałku ujawnia nam fakty, które potrafią nas zaskoczyć. Jednak robi to tylko po to, by zaraz namieszać nam w głowie, gdyż po kilku kolejnych stronach pojawia się coś, co sprawia, że po naszej głowie pląta się myśl: ,,jak on to ukrył przede mną?". To jest to, co cenię w thrillerach. Absolutnie i nieodwracalnie polubiłam tę książkę i polecam ją przeczytać. 

Ocena 6/6

niedziela, 6 grudnia 2015

Gwiezdne wojny. Jak podbiły wszechświat? - Chris Taylor

Chris Taylor – dziennikarz tygodnika „Time” i redaktor portalu „Mashable” – podąża śladami gwiezdnej sagi: od jej trudnych narodzin, poprzez burzliwe losy marki, aż po kontrowersje wokół najnowszego filmu. Dociera do ludzi, którzy pomogli przekuć pomysł Lucasa w legendę. Spotyka fanów i ludzi od marketingu, dla których Gwiezdne wojny stały się sposobem na życie. Stacza walki ze współczesnymi rycerzami Jedi i majsterkuje z konstruktorami droidów. Taylor szuka odpowiedzi na pytanie, jak Gwiezdne wojny przyciągnęły i zainspirowały miliony i dlaczego będą rozpalać naszą wyobraźnię i zarabiać gigantyczne pieniądze przez kolejne pokolenia.






Nie tak dawno, bo rok temu stwierdziłam, że muszę obejrzeć ,,Gwiezdne wojny''. Do tej pory widziałam tylko jakieś urywki. Nie zdarzyło mi się obejrzeć choćby jednej części w całości. Zaczęłam więc zapoznawać się z dziełami Lucasa. Z każdym kolejnym filmem coraz bardziej lubiłam ten świat i coraz chętniej siadałam przed telewizorem i poznawałam kolejną część. Teraz, gdy lada moment kolejna część pojawi się w kinach, na rynku można znaleźć wile gadżetów nawiązujących do ,,Gwiezdnych wojen". Mnie, jako miłośnika książek, nie mogło zaciekawić nic innego jak książka. Tak, więc ,,Gwiezdne wojny. Jak podbiły wszechświat?" stały się pozycją obowiązkową do przeczytania. 

Pierwszy wniosek, jaki wyciągnęłam po przeczytaniu książki ,,Gwiezdne wojny. Jak podbiły wszechświat?", jest taki, że jestem pewna, iż nie oszalałam na punkcie tej sagi. Owszem lubię ją, wiele rzeczy, jakie przeczytałam w tej pozycji, zaciekawiły mnie. Jednak w książce znalazłam takie fragmenty, które mnie nudziły. Po zapoznaniu się z jakąś mniejszą czy większą częścią książki, w mojej głowie pojawiała się myśl, że wcale nie potrzebuje tego wszystkiego wiedzieć . Pewne momenty po prostu omijałam i czytałam to, co mnie ciekawiło i to, co mam ochotę zapamiętać na dłuższy czas. 

Dzięki przeczytaniu książki ,,Gwiezdne wojny. Jak podbiły wszechświat?" poznałam wiele faktów z życia George'a Lucasa, mnóstwo ciekawych i nieraz zabawnych rzeczy na temat powstawania filmów gwiezdnej sagi. W końcu, moja wiedza poszerzyła się o fakciki, którymi będę się dzielić ze znajomymi, więc nie będą mieć ze mną lekko. Cieszę się, że poznałam tę książkę, mimo, że nie wszystko mi się w niej podobało. Nie jest to zwyczajna książka, w której poznajemy bohaterów i przypatrujemy się ich życiu. Jednak takie pozycje lubię bardziej i są dla mnie ciekawsze. Mimo wszystko, nic nie zmieni faktu, że każdy fan ,Gwiezdnych wojen" na tej ponad 500-stronicowej książce znajdzie coś interesującego dla siebie

Ocena 4,5/6

środa, 18 listopada 2015

Czas pokaże - Anna Ficner - Ogonowska

Wydawać by się mogło, że życie Julki jest poukładane i nie ma w nim miejsca na niespodzianki. W trudnych chwilach zawsze może liczyć na wierną przyjaciółkę Nelę i bliskich, choć jej rodzinie nie brak wad.
Jednak wystarczy jedno uderzenie serca i chwila namiętności, by wszystko się zmieniło. W tej historii nic nie jest takie, jakim wydaje się na pierwszy rzut oka. 

Życie pokazuje, że prawdziwe uczucia wymagają wielkich poświęceń. Czy Julka znajdzie w sobie dosyć siły i odwagi by podążyć za głosem serca? Jakich wyborów dokona? Czy znajdzie szczęście i spełnienie u boku ukochanego?

Czas pokaże…





Zdążyłam już poznać i polubić książki pani Ficner - Ogonowskiej. Jak już zaczynałam czytać którąś z serii o Hani i Mikołaju, to trudno było mi się od nej oderwać. Polubiłam styl, jakim zostały one napisane, a jeszcze bardziej do gustu przypadła mi sama historia. Widząc w zapowiedziach nową książkę autorki, moje myśli krzyczały: ,,Tak, tak, tak, w końcu jest!". Oczekiwałam równie udanej pozycji. Czy tak się stało? A może jednak tym razem się zawiodłam?

Gdy rozpoczęłam czytać książkę ,,Czas pokaże", bardzo szybko wsiąknęłam w ten świat. Nie zorientowałam się nawet, kiedy znalazłam się na sto którejś stronie. Na początku, wszystko toczy się swoim własnych, odrobinę wolnym tempem. Poznajemy główną bohaterkę, Julkę, jej przyjaciół, rodzinę. Dowiadujemy się, co porabia w życiu, jakie aktualnie ma problemy. Gdy już dosyć dużo wiemy o postaciach, pojawia się mężczyzna, który dużo zmienia w życiu naszej bohaterki. I to jest zdecydowanie lepsza, jak i gorsza część książki. Spodobało mi się to, że otrzymałam więcej niespodzianek, więcej emocji, które płynęły od bohaterów do mnie. Jednak nie zawsze potrafiłam zrozumieć zachowania bohaterki. Jedno jej poczynanie doprowadziło do tego, że miałam ochotę porzucić czytanie. Nie stało się tak. Zacisnęłam zęby i czytałam dalej z myślą, iż później na powrót polubię tę historią, bo w końcu to książka Ficner-Ogonowskiej. 

Więc jak to jest, polubiłam czy nie? Trudno mi odpowiedzieć na to pytanie. Z jednej strony, książkę czytało mi się w tempie ekspresowym. Skończyłam ją po trzech dniach, co dla mnie jest zadowalającym wynikiem. Może i w niektórych długich fragmentach nic się wyjątkowego nie dzieje, ale przecież to nie jest thriller. Bohaterowie potrafili mnie rozbawić, wywołać współczucie, a przede wszystkim wywołać moją sympatię do nich. Jednak pojawiły się pewne fragmenty, które wywołały u mnie negatywne emocje, jakie nie potrafią opuścić moich myśli. To sprawia, że ogólne odczucia po lekturze są gorsze niżeli mogłyby być. 

Nie wiem, co autorka ze mną zrobiła. Mimo, że mam kilka zastrzeżeń do tej książki, a raczej do zachowania głównej bohaterki, to i tak, teraz, czyli po kilku dniach od zakończenia czytania, mam ochotę dalej poznawać świat Julki. Mam ogromną nadzieję, że autorka nie poprzestanie na jednej części i stworzy nam kontynuacje książki ,,Czas pokaże". 

Ocena 4,5/6

poniedziałek, 12 października 2015

Studnia Wstąpienia - Brandon Sanderson


Dokonali niemożliwego, obalając niemal boską istotę, której brutalne rządy trwały tysiąc lat. Teraz Vin, wychowanka ulicy, która wyrosła na najpotężniejszą Zrodzoną z Mgły w krainie, i Elend Venture, zakochany w niej szlachetnie urodzony idealista, muszą zbudować nowe społeczeństwo na gruzach imperium. Wtedy atakują ich trzy oddzielne armie. Jedynie starożytna legenda daje cień nadziei. Ale nawet jeśli Studnia Wstąpienia istnieje, nikt nie wie, gdzie jej szukać i jakimi mocami ona obdarza. Być może zabicie Ostatniego Imperatora nie było wcale najtrudniejsze i prawdziwym wyzwaniem okaże się przetrwanie po jego upadku.






Sporo czasu upłynęło zanim skusiłam się na książkę pana Sandersona. Jednak, gdy już to zrobiłam absolutnie pokochałam jego dzieło. W książce,,Z Mgły Zrodzony" spodobało mi się absolutnie wszystko. Po skończeniu jej czytania pragnęłam zapoznać się z kolejną częścią. Po dość nie długim czasie, w moje ręce wpadł drugi tom, czyli ,,Studnia Wstąpienia". Byłam pewna, że ponownie będę zachwycona i to co będę w stanie o niej mówić to same ochy i achy. Czy moje przewidzenia okazały się prawdziwe?

Po raz kolejny, gdy miałam już książkę w rękach, nie potrafiłam sobie odmówić, by pozachwycać się nad wydaniem książki. Okładka, tasiemka, mapki, dodatkowe teksty to jest to, co bardzo mi się spodobało. Jednak na wielkie uznanie zasługuje sam autor, który był w stanie stworzyć takie tomiszcze. Druga część ,,Ostatniego Imperium" ma prawie osiemset stron. Zapowiada to niezwykle długą przygodę, na szczęście bardzo przyjemną. 

Z wielką radością wróciłam do świata Vin i jej przyjaciół oraz wrogów, bo tacy zawsze się pojawią. Niemałą przyjemność przysporzyło mi ponowne przyglądanie się przygodom allomantów. Podczas czytania poprzedniej książki dodatkowe zainteresowanie tworzył fakt, iż poznawałam dopiero świat, w którym istnieje allomancja. Teraz, niestety, już mnie za wiele w tej kwestii nie zaskoczyło, gdyż bardzo dobrze poznałam już bohaterów i ich niezwykłe zdolności w pierwszej części. Jednak autor wie co dobre i  ujawnił nam jeden fakt na temat allomanty, który mnie zaskoczył i między innymi dlatego jestem już ciekawa kolejnej części, gdyż pragnę poznać dalsze szczegóły na ten temat. 

O książkę ,,Studnia Wstąpienia" na pewno nie można powiedzieć, że szybko się ją czyta. Aby poznać całą historię opisaną na stronicach tej pozycji trzeba poświęcić trochę godzin. Jednak ta książka jest absolutnie tego warta, a czytanie jej przyniosło mi samą przyjemność. Pojawiają się w niej ciekawi bohaterowie z niezwykłymi umiejętnościami, a żeby nie było nudno, to muszą oni jakoś korzystać ze swojego daru. A czy może być coś lepszego do popisu swoich umiejętności niż walka, rozlew krwi, intrygi wrogów, próba zapanowania nad wszystkimi przeciwnościami, abyś ty i twój lud mógł przetrwać? Ta książka dowodzi, że nie i robi to w niewiarygodnie dobrym stylu. Po prostu chce się siąść i czytać. 

Ocena 6/6

niedziela, 27 września 2015

Ostatnie dni Królika - Anna McPartlin

Czterdziestoletnia Mia Hayes, zwana w rodzinie Królikiem, trafia do hospicjum – jej kilkuletnia walka z rakiem dobiega końca. Bliscy wciąż poszukują cudownego lekarstwa, powoli jednak godzą się z tym, że Mia wkrótce odejdzie. Każdy z nich na swój sposób radzi sobie z tym, co nieuniknione: buntem, humorem i niekontrolowanymi wybuchami śmiechu. Wojownicza matka nie poddaje się i ciągle wierzy, że lekarze uratują Mię. Starsza siostra co prawda nie ma już złudzeń, ale przekonuje nastoletnią Juliet, że jej mama wyzdrowieje. Brat rockandrollowiec przerywa trasę koncertową i wraca do domu, lecz robi wszystko, żeby nie myśleć o śmierci siostry. Wszyscy spotykają się przy łóżku Mii. Plotkują, kłócą się i wspominają. Otoczona bliskimi Mia myśli o Johnnym, swojej pierwszej miłości. Ma nadzieję, że jeszcze się spotkają. Najbliższe dni staną się dla wszystkich szaloną podróżą przez spełnione i niespełnione marzenia.


Gdy po raz pierwszy zobaczyłam książkę ,,Ostatnie dni Królika" w internecie, to od razu poczułam, że muszę ją przeczytać. Od początku zapowiadała się interesująca. Czułam, że niesie ze sobą fale emocji, jakie można spotkać podczas przypatrywaniu się historii człowieka, który choruje na raka. W ostateczności wyszło tak, że otrzymałam tych emocji jeszcze więcej niż się spodziewałam, gdyż tak jak tytuł mówi były to ostatnie dni naszej bohaterki, czyli Królika. 

Książka ,,Ostatnie dni Królika" potrafi wciągnąć w swój świat. Od pierwszych stron, wraz z bohaterami przeżywałam zarówno te smutne sytuacje, jak i te wesołe. Z wielką chęcią przenosiłam się do przeszłości naszych bohaterów i dowiadywałam się jacy oni kiedyś byli, co porabiali w życiu przed latami. Tam również nie było do końca kolorowo. Jednak na pewno nie można powiedzieć, że mieli nudne życie.  

,,Ostatnie dni Królika" to książką, która nie raz wzruszy czytelnika, a także nie jeden raz wywoła uśmiech na jego twarzy. Nie potrafiłam pozostać obojętna wobec tego, co przeżywali bohaterowie, więc nie raz miałam ochotę wycofać się z tego świata, by nie odczuwać tego smutku, jaki towarzyszy postaciom. Jednak ani razy tego nie zrobiłam, gdyż cały czas pragnęłam poznać całą historię oraz wszystkie emocje, jakie przygotowała nam bohaterka. Po skończeniu czytania tej pozycji miałam wielką ochotę jeszcze raz powrócić do tego świata, do tych bohaterów, których miałam przyjemność poznać. Jednak teraz marzy mi się poznać historię Julii, córki Królika. Jestem ciekawa jak poradziła sobie w dalszym życiu. Mam taką małą nadzieję, że autorka stworzy jeszcze kiedyś taką książkę. 

Ocena 6/6

piątek, 18 września 2015

Ender - Lissa Price

Los Angeles po wojnie bakteriologicznej jest rządzone przez Enderów, ludzi powyżej sześćdziesiątego roku życia, którzy mogą zrobić wszystko, nawet kupić drugą młodość w ciele obcego nastolatka… 

Callie, dawniej bezdomna Starterka, teraz mieszka w okazałej rezydencji zapisanej jej przez bogatą Enderkę, Helenę. Obie doprowadziły do tego, że zburzono i zdelegalizowano bank ciał, ale nosiciele chipów umożliwiających zamianę ciał są wciąż porywani przez nieznanych prześladowców. Niebezpieczeństwo grozi także Callie. Czy Starterce uda się ocalić siebie i innych?






Bardzo pozytywnie wspominam książkę ,,Starter". Polubiłam w niej absolutnie wszystko. Od pięknej okładki aż po ostatnie słowo, jakim autorka zakończyła tę książkę. Gdy tylko w moje ręce dostała się jej kontynuacja, czyli ,,Ender", nie mogłam się doczekać lektury. Po raz kolejny książka pani Price zachwyciła mnie oprawą, która na żywo wygląda naprawdę niesamowicie. Jednak długo na nią nie patrzałam, gdyż nie mogłam się doczekać, kiedy znowu wkroczę do tego świata, który tak bardzo polubiłam w poprzedniej części. 

No i znowu znalazłam się wśród Enderów oraz Starterów, którzy przeżyli wojnę bakteriologiczną. Pojawiły się nowe wątki, nowe postacie, które interesują, jak i też szokują. W tej książce naprawdę sporo się dzieje. Autorka nie pozwala nam odetchnąć. Gdy już czujemy ulgę, że bohaterom, mniej lub bardziej, coś się udało, to za chwilę pojawiają się nowe problemy, które próbujemy, jako czytelnicy, rozwiązać, lecz bywa, że bohaterowie nas zaskakują i wybierają inną ścieżkę. Nowe postacie także potrafią namieszać nam w głowach. 

Muszę przyznać, że książka ,,Ender" mniej mnie wciągnęła niż jej poprzedniczka, czyli ,,Starter". Jednak nadal czytanie jej to przyjemność, potrafi zaskoczyć, nie trzeba poświęcać jej wiele czasu, gdyż pochłania się ją w tempie ekspresowym. Myślę, że na mniejsze moje przywiązanie wpłynęło to, iż znałam już świat, w którym żyją bohaterowie. Odkrywanie go podczas czytania poprzedniego tomu przysporzyło mi wiele frajdy. Jednakże przy książce ,,Ender" nie da się nudzić. Niesie ze sobą wiele ciekawych i zaskakujących wątków dla czytelnika, a nowi bohaterowi potrafili wywołać niedowierzanie na mojej twarzy. Zdecydowanie polecam tę książkę!  

Ocena 5/6

środa, 16 września 2015

Polak potrafi, Polka też... czyli o tym, ile świat nam zawdzięcza - Jan Wróbel, Ewa Wróbel

Pierwsza kamera filmowa, słynne amerykańskie mosty, telewizja, kamizelka kuloodporna, laptop, a nawet kasownik – to wszystko dzieła naszych rodaków. Cóż począć? Wynaleźliśmy prawie wszystko! Tylko czasem sami o tym nie pamiętamy. Spektakularne kariery, niezwykłe dokonania, epokowe odkrycia – gdzie nie spojrzeć… Nasi :)
Gdyby nie my, świat wyglądałby dziś zupełnie inaczej. A więc na bok narodowe kompleksy i skłonność do narzekania. Są powody do dumy! Jeśli nie wierzysz, że jesteśmy najwspanialszym narodem pod słońcem, widocznie nie zajrzałeś do środka! 
Oto zestaw genialnych osiągnięć Polaków podany lekko i mądrze, z przymrużeniem oka i wspaniałym humorem. Drugą książkę z serii Historia Polski 2.0 pochłoniesz jednym tchem. I będziesz chciał więcej.



Gdy po raz pierwszy zajrzałam do książki ,,Polak potrafi, Polka też", na mojej twarzy na pewno było można zauważyć zaskoczenie. Nie spodziewałam się takiej formy wydania książki. Oprócz zwyczajnego teksu, który zawsze można spotkać w książkach, moim oczom ukazały się przeróżne obrazki, mini-komiksy. Nie ukrywam, taka forma, jak najbardziej mnie zaintrygowała. Sprawiła, że czytanie tej książki było jeszcze większą frajdą niż się spodziewałam. 

Uważam, że dzięki niezwykłej formie, tę książkę może przeczytać każdy w rodzinie, nie zależnie od wieku. Młodszy, starszy, każdy powinien znaleźć coś dla siebie. Każdy rozdział to nowa osoba, nowa historia, która w prosty i konkretny sposób przekazuje ważniejsze i ciekawsze fakty na temat jakiegoś Polaka, czy też Polki. Nikt nie jest zobowiązany do czytania tej książki rozdział po rozdziale. Można swobodnie po niej skakać oraz czytać to co zaintryguje nas bardziej i nie poczuje się w żadnej chwili, że coś ważnego się ominęło, gdyż większość postaci nie jest ze sobą w żaden sposób połączona. Jednak ja tego nie zrobiłam, gdyż przeczytałam każdą stronę, po kolei, jaką tylko miałam i ani razu nie poczułam znużenia. 

,,Polak potrafi, Polka też... czyli o tym, ile świat nam zawdzięcza" to ciekawa książka, która posiada dość krótkie rozdziały poświęcone przeróżnym Polaków, którzy żyli wiele lat temu, jak i pojawiają się ludzie z obecnych czasów. Kilka razy poczułam, że niektóre z tych rozdziałów są za krótkie, posiadają za mało informacji, a ja chciałabym dowiedzieć się więcej o danym człowieku. Jednak to zmotywowało mnie do tego by poszperać w innych źródłach i uzupełnić braki własnej wiedzy. Polecam zapoznanie się z tą książką. 

Ocena 5/6

poniedziałek, 14 września 2015

Wybrana - Naomi Novik

Agnieszka kocha swój dom w dolinie, swoją cichą wioskę położoną na peryferiach królestwa Polnii, niedaleko granicy z sąsiednią Rusją. Uwielbia okoliczne lasy i lśniącą błękitną rzekę. Niestety, w pobliżu rozpościera się także złowrogi i tajemniczy Bór, pełen złych mocy i drapieżnych stworów. Mieszkańcy doliny mogą liczyć tylko na to, że żyjący w odosobnieniu czarodziej zwany Smokiem nie dopuści do rozprzestrzeniania się zła. Jego pomoc oparta jest jednak na okropnym warunku - co dziesięć lat zabiera on z doliny jedną siedemnastolatkę, która będzie mu usługiwać w jego wieży.
Zbliża się dzień kolejnego wyboru. Agnieszka jest w grupie kandydatek i martwi się tym, że - zgodnie z przypuszczeniami mieszkańców - Smok zabierze jej przyjaciółkę Kasię, najpiękniejszą i najzdolniejszą z dziewczyn. Czarodziej jednak podejmuje inną decyzję...



W książce ,,Wybrana" jest coś co kusi czytelnika, by ten po nią sięgnął. Ze mną nie mogło być inaczej. Zaciekawiona tą pozycją postanowiłam ją przeczytać. Gdy miałam już ją w rękach, nie potrafiłam długo czekać. Miałam wielką chęć zaczęcia ją już, teraz, by poznać choć kawałek z historii, którą skrywa na swoich stronach. Tak też zrobiłam. Przeczytałam fragment tej książki, po którym postawiłam już swoją pierwszą opinię na jej temat. Przez resztę książki zbytnio się ona nie zmieniła. 

Książkę ,,Wybrana" czyta się niezwykle przyjemnie. Po przeczytaniu jej całej, mam wrażenie jakby autorka posiadała jakieś magiczne moce. Otóż dlaczego? Bo nawet jeśli nie działo się nic nadzwyczajnego, po prostu niezaskakujące wydarzenie zastępowało kolejne, to i tak nie miałam ochoty oderwać się od lektury. A gdy skończyły mi się już kartki do czytania i zaczęłam zapoznawać się z kolejną pozycją,złapałam się kilka razy na tym, że tęskniłam za światem, który poznałam w ,,Wybranej". 

Kilkadziesiąt pierwszych stron nie zaskakuje niczym większym, poznajemy bohaterkę, Smoka, później ich życie w wieży, czyli zostaje nam przybliżone wszystko to, co możemy przeczytać na tylnej okładce lub samemu się domyślić. Wydawałoby się, że nic ciekawego, nuda. Jednak ja nie potrafiłam jej odczuć i nie odczułam jej do ostatniej strony. Tę książkę zarówno chce się czytać, jak i nie. Miałam ochotę poznać całą historie, jednak miałam świadomość, że jak już to zrobię to nie będę mogła już jej czytać, a to mi się zbytnio nie podobało. 

Jest mi teraz odrobinę smutno, gdyż skończyłam czytać książkę ,,Wybrana" i nie będę miała już możliwości doznania pierwszego jej poznania. Gdy się czyta tę pozycję, z niej po prostu musi wylatywać ta magia, którą mają w sobie bohaterowie, bo nie wiem jakie inne może być wytłumaczenie, że ta książka aż tak przypadła mi do gustu. 
 
Ocena 6/6

środa, 26 sierpnia 2015

Wyspa potępionych - Melissa de la Cruz

Przed dwudziestu laty wszyscy złoczyńcy zostali wypędzeni z królestwa Auradonu na Wyspę Potępionych – mroczne, ponure miejsce strzeżone polem energii, które uniemożliwia im ucieczkę. Pozbawieni swych magicznych mocy, żyją teraz w odosobnieniu, zapomniani przez resztę świata. Jednak w Zakazanej Twierdzy ukryte jest Smocze Oko – klucz do prawdziwego mroku i jedyna nadzieja złoczyńców na ucieczkę. Tylko najsprytniejszy, najbardziej nikczemny i najniegodziwszy łotr zdoła je znaleźć… Któż to będzie? Podczas wyprawy po Smocze Oko potomkowie czarnych charakterów udowodnią, że łotrowskie pochodzenie o niczym nie przesądza, a bycie dobrym wcale nie jest takie złe.


PREMIERA: 26.08.2015



Moją decyzję o sięgnięcie po książkę ,,Wyspa potępionych" wywołał fakt, iż Melissę de la Cruz ogromnie polubiłam za cykl ,,Błękitnokrwiści" oraz to, że w dzieciństwie bardzo lubiłam baśnie, a ta książka mogła mnie przenieść do tych bardzo lubianych przeze mnie czasów. Muszę przyznać, że tej książce prawie się to udało. Znowu miałam nieprzyjemność zobaczyć miedzy innymi Diabolinę, Złą Królową, a oprócz nich do tego nieszczęścia dołączyli potomkowie znanych nam już baśniowych złoczyńców.  

Gdy myślę o książce ,,Wyspa potępionych" to kojarzy mi się ona z lekturą dla dziesięcioletnich gothów (czy też innych lubiących bardziej mroczne klimaty), którzy to niedawno wyrośli z przesłodzonych bajek, gdzie dobro zawsze zwycięża nad złem, i chcieliby poczytać coś bardziej w swoim klimacie, lecz są jeszcze za mali, by mogli zaczytywać się w poważniejszych, straszniejszych lekturach, gdyż prawdopodobnie nie mogliby zasnąć w nocy. 

Czytanie książki ,,Wyspa potępionych" przychodziło mi z lekkością. Została ona napisana tak, aby również młodsi czytelnicy mogli zrozumieć ją bez problemu. Historia została naprawdę ciekawie stworzona, a czasami nawet potrafiła mnie rozśmieszyć. Takie baśniowe, na swój sposób specyficzne przedstawienie zła momentami bywało komiczne. Niewiele czasu spędziłam z naszymi bohaterami, gdyż tę książkę czyta się w ekspresowym tempie, mimo tego zdążyłam ich na swój sposób polubić, co wywołało we mnie ciekawość pod tytułem ,,Co dalej z nimi będzie?". Tak, więc z pewnością zapoznam się z kontynuacją, która pojawi się we wrześniu w postaci filmu na Disney Channel. 

Ocena 4,5/6

poniedziałek, 24 sierpnia 2015

Chodząca katastrofa - Jamie McGuire

Historia trudnej miłości i namiętności, pojawiających się na przekór zdrowemu rozsądkowi. Abby marzy o ustabilizowanej przyszłości. Travis uosabia wszystko to, od czego Abby chce uciec. A jednak dziewczyna godzi się na proponowany przez niego zakład. Czego boi się bardziej? Wygranej czy przegranej? I czego tak naprawdę chce on?

Travis Maddox, wytatuowany twardziel, biorący udział w nielegalnych walkach i zmieniający dziewczyny jak rękawiczki. Wychowany przez ojca wdowca, wśród licznych braci, doskonale pamięta czego przed śmiercią starała się go nauczyć matka: kochać mocno i walczyć jeszcze mocniej. 






Muszę przyznać, że historia, którą poznałam w książce ,,Piękna katastrofa'' była szalona, lecz na swój sposób potrafiła mnie zaintrygować. Po kolejnej części, która opisuje te same zdarzenia tylko z perspektywy Travisa, spodziewałam się, że wyjaśni mi kilka spraw, których nie zrozumiałam do końca podczas czytania poprzedniego tomu. Zajrzenie w jego głowę pozwoliło odkryć mi kilka nowych faktów, a to jest wielkim plusem, gdyż właśnie tego szukałam.

Będąc jeszcze świeżo po lekturze pierwszej części dość dokładnie pamiętałam dialogi, jakie towarzyszyły danej sytuacji. Teraz, czytając drugą część, jak już pojawiały się dialogi, bo część ucięto zapewne z myślą, że przeczytaliśmy je w poprzedniej części, były one nieco pozmieniane. Dla przykładu w jednej książce mówią o klinice, a w drugiej o drogerii. Nie ukrywam, że doprowadzało mnie to czasem to irytacji. Może to jest jakiś mały szczegół, jednak wywołał we mnie negatywne uczucia. 

,,Chodząca katastrofa'' mniej mnie wciągnęła niż jej poprzedniczka. Jednak to mogę uzasadnić tym, że mało rzeczy zaskoczyło mnie podczas czytania, gdyż większość była mi już znana z poprzedniej części. Na pewno odrobinę ciekawości wywoływał fakt, że przyglądałam się, teraz, Travisowi i mogłam zobaczyć, co on wyrabia, jak nie ma obok niego Abby. Największe zaskoczenie wzbudził we mnie epilog, gdyż ani trochę nie podejrzewałam, że autorka zabierze nas w takie miejsce z życia Abby i Travisa. 

Książka ,,Chodząca katastrofa" mniej mi przypadła do gustu niż jej poprzedniczka, lecz na pewno utwierdziła mnie w przekonaniu, że lubię świat wykreowany prze McGuire i mam ochotę na przeczytanie innych pozycji, które opisują losy bohaterów poznanych już przeze mnie w tej serii.

Ocena 4,5/6

czwartek, 20 sierpnia 2015

Uroczysko - Magdalena Kordel

Majka od dłuższego czasu ma wrażenie, że przyciąga wszystkie możliwe nieszczęścia.
Zdradzona i porzucona przez męża, sama musi wychowywać nastoletnią córkę. Nie radzi sobie ze spłatą kredytu, przez co komornik chce odebrać im dom. Dosłownie cały świat wali jej się na głowę.Postanawia wyjechać w Sudety do uroczego Malowniczego. Z dala od wszystkiego chce zastanowić się nad przyszłością.

Czy Majka odzyska w Malowniczem upragniony spokój?
Czy jej córka Marysia zaaklimatyzuje się w zupełnie obcym jej miejscu?Czy obie odnajdą upragnione szczęście i MIŁOŚĆ?





Odkąd przeczytałam książkę ,,Wymarzony czas" pani Kordel z wielką chęcią, jak i również z wielkim uśmiechem na twarzy podchodzę do kolejnych dzieł tej autorki. Tak też, niedawno, podeszłam do kolejnej pozycji pod tytułem ,,Uroczysko". Szczerze powiedziawszy nie wiem, co mi uderzyło do głowy, gdy przed rozpoczęciem jej czytania ułożyłam sobie plan by czytać ją przez kilka dni, aby mieć więcej czasu na robienie czegoś innego, a nie tylko lenić się z książką. Ten plan od początku był nierealny, gdyż jak już zaczęłam czytać ,,Uroczysko" tak i w ten sam dzień skończyły mi się kartki do czytania. Nie potrafiłam oderwać się od lektury. 

Muszę przyznać, że spodobały mi się okładki książek pani Kordel, które wydawane są przez Wydawnictwo Znak. Bije od nich swego rodzaju szczęście, promienieją, mimo że nie wszystkie przeżycia naszych bohaterów są wesołe. W końcu każdy z nas ma jakieś smutki, mniejsze czy też większe, jednak też i szczęśliwsze chwile, którym to właśnie z chęcią przyglądamy się w tej książce. Nie ukrywam, że wielką przyjemność sprawiła mi możliwość przypatrywania się, jak Maja, nasza główna bohaterka, radzi ze swoimi problemami, i jak, z każdym dniem, jej skrzydła coraz bardziej się rozwijają. 

,,Uroczysko" to książka, która zapanowała nad moimi uczuciami i od której nie potrafiłam się oderwać póki nie skończyły mi się słowa przed oczami. Majkę poznajemy, jak jej życie wywraca się do góry nogami przez niemiłe doświadczenia, jednak po dole przychodzi górka. Doświadczenia związane z wprowadzaniem zmian w swoim życiu przez tę kobietę nie pozostały nudne dla czytelnika. Gdy wczytywałam się w jej historię pojawiła się u mnie ciekawość, jak i głupawy uśmiech, gdyż przy niektórych wydarzeniach nie potrafiłam zachować powagi. 

Jeśli chcecie przeczytać historię kobiety, która wprowadzi was w szczęśliwy stan (bo w końcu, kto by się nie spodziewał po takiej książce happy endu?) to polecam przeczytać ,,Uroczysko". 

Ocena 5,5/6

poniedziałek, 17 sierpnia 2015

Piękna katastrofa - Jamie McGuire

Dziewiętnastoletnia Abby Abernathy wybiera uniwersytet jak najdalej od domu rodzinnego, żeby zapomnieć o przeszłości u boku matki alkoholiczki i ojca hazardzisty oraz o własnej głęboko skrywanej tajemnicy. Marzy o ustabilizowanej przyszłości.Travis Maddox uosabia wszystko to, od czego Abby chce uciec: brutalną siłę, fantazję i niefrasobliwość w związkach z dziewczynami, które o dziwo nie mają mu za złe, że zalicza jedną po drugiej. Tylko Abby - choć czuje, że jakaś zupełnie dla niej niezrozumiała siła przyciąga ją do tego chłopaka - nie chce mu ulec. A jednak godzi się na proponowany przez niego zakład: jeśli wygra ona, Travis zostawi ją w spokoju; w razie jego wygranej zamieszka z nim na miesiąc.Czego Abby boi się bardziej? Wygranej czy przegranej?





O książce ,,Piękna katastrofa" swego czasu naczytałam się dużo pozytywnego. Wtedy też zapragnęłam przeczytać tę pozycję. Jak można się domyślić, wymagałam od niej pewnych rzeczy. W tym momencie, muszę przyznać, że po przeczytaniu tej książki, mam mieszane uczucie względem jej. Historia opisana w tej książce okazała się trochę inna niż sobie wyobrażałam. Myślę, że powinnam inaczej się na nią przygotować. Spodziewałam się takiego typowego rozwinięcia uczucia między pozornie grzeczną dziewczynką i wydawało by się niegrzecznym chłopczykiem, którzy na początku rozwoju relacji spotykają różne problemy. Po części nawet tak było, jednak historia opisana w tej książce okazała się być po prostu odrobinę szalona. 

To co się dzieje między naszymi głównymi bohaterami, czyli Abby i Travisem, to istny rollercoaster. Nie raz nie miałam bladego pojęcia co się tak naprawdę stało, że relacje miedzy nimi potoczyły się w takim kierunku, a po niewielkim czasie zaczynają podążać już w inną stronę. Po przeczytaniu tej książki w mojej głowie dalej siedzą pytania, dlaczego w pewnym momencie zaistniała dana sytuacja. Mam nadzieję, że druga część odrobinę rozjaśni mi sytuację i podpowie, co się wtedy stało. 


Jednak pomimo tego, że w pewnych momentach naprawdę nie wiedziałam, co myśleć o tym co działo mi się przed oczami, trudno mi było porzucić tę książkę. Chyba nawet w pewnym sensie uzależniłam się od bohaterów, gdyż mam sporą ochotę poznać, jak ich życie się ułożyło dalej. Mój apetyt został tylko podsycony, gdy wyczytałam w internecie, iż powstały już książki, które przybliżają nam życie prawie każdego młodego bohatera, jaki pojawił nam się w ,,Pięknej katastrofie", więc mam nadzieję, że one także zostaną wydane w Polsce. 

Z książką ,,Piękna katastrofa'' naprawdę nie da się spędzić za wiele czasu, gdyż po prostu ją się czyta w ekspresowym tempie. Scena po scenie miga nam przed oczami, a ty chcesz poznać już kolejną. Bohaterowie mają swoje sekrety, które jako czytacz z chęcią odkrywałam. Na pewno nie można nazwać ich pustymi, bez emocji, gdyż z książki płynie na nas sporo uczuć. Historia opisana w tej pozycji jest trochę zwariowana, lecz i tak ją polubiłam. 

Ocena 5/6

piątek, 14 sierpnia 2015

Z Mgły Zrodzony - Brandon Sanderson

Przez tysiąc lat popiół zasypywał kraj, nie kwitły kwiaty. Przez tysiąc lat skaa wiedli niewolnicze życie w nędzy i strachu. Przez tysiąc lat Ostatni Imperator, "Skrawek Nieskończoności”, posiadając władzę absolutną, rządził i stosował terror, niezwyciężony jak bóg. A kiedy nadzieja została porzucona już tak dawno, że nie pozostały z niej nawet wspomnienia, pokryty bliznami pół-skaa ze złamanym sercem odkrywa ją na nowo w piekielnym więzieniu Ostatniego Imperatora. Tam poznaje moce Zrodzonego z Mgły. Znakomity złodziejaszek i urodzony przywódca, wykorzystuje swoje talenty w intrydze, która ma pozbawić tronu i władzy samego Ostatniego Imperatora. 






Do tej pory książki Brandona Sandersona z jednej strony mnie ciekawiły, gdyż naczytałam się o nich dużo pozytywnego, jednak z drugiej strony odrobinę się ich bałam. Obawiam się, że mi nie przypadną do gustu, a nie chciałabym nudzić się przy takich tomiszczach. Teraz, kiedy jestem już po przeczytaniu pierwszej części z serii ,,Z Mgły Zrodzony", wiem, że nie powinnam mieć więcej już żadnych wątpliwości do książek Sandersona. Czytanie jego dzieła było czymś niezwykle przyjemnym, co z wielką chęcią bym powtórzyła. 

Gdy miałam już w rękach książkę ,,Z Mgły Zrodzony" nie potrafiłam sobie odpuścić, by nie pozachwycać się jej wyglądem. Twarda oprawa z cudowną okładką potrafiła wywrzeć na mnie wrażenie. Gdy już miałam zacząć czytać, przed tekstem znalazłam mapki, które także mnie zainteresowały, taki mały wstęp do poznania świata, który głębiej poznałam przy czytaniu historii. W końcu dopadłam pierwszych słów i tak za pierwszym razem nie potrafiłam nie przeczytać kilkudziesięciu stron. Zaintrygował mnie świat przedstawiony przez Sandersona. Ciężko mi było się od niego odkleić. Nie przepadam za upałami, ciężko jest mi wtedy czytać, jednak nie potrafiłam się opanować, by nie poznać nowych szczegółów na temat świata Allomantów. 

Książkę ,,Z Mgły Zrodzony" czytało mi się dosyć długo. Nie da się po niej skakać czy przyśpieszać tempo czytania, po prostu miałam ochotę wolno i dokładnie przyglądać się całej historii. Wydawałoby się, że po przeczytaniu prawie siedmiuset stron ma się ochotę na jakiś czas odpocząć od świata, z którym niedawno miało się styczność, jednak ja mam ochotę jeszcze raz wkroczyć do tego środowiska i poznać dalsze życie Zrodzonej z Mgły. 

Przez prawie cały czas czytania książki ,,Z Mgły Zrodzony" towarzyszyła mi ciekawość, tyle nowego działo mi się przed oczami, jednak to nie jedyne uczucie, jakie potrafi wywołać ta pozycja. Szok, niedowierzanie, współczucie, chęć pokonania niesprawiedliwości i wiele innych, które należy poznać na własnej skórze. ,,Z Mgły Zrodzony" to zdecydowanie jedna z najlepszych książek, które czytałam w ostatnim czasie. 

Ocena 6/6

wtorek, 11 sierpnia 2015

Wirusy - Kathy Reichs, Brendan Reichs


Młodzi ludzie znajdują ludzkie szczątki na małej wysepce w Karolinie Południowej, nieświadomie uruchamiając całą lawinę zdarzeń. W toku podjętego śledztwa odkrywają niewyjaśnioną zbrodnię sprzed lat. Kiedy wspólnie ratują chorego psa z laboratorium mieszczącego się na wyspie, żadne z nich nie ma już wątpliwości, że te dwie sprawy coś ze sobą łączy. Nie wiedzą jednak, że zwierzę jest nosicielem bardzo niebezpiecznego wirusa… Tory mieszka wraz z ojcem w odizolowanym od świata ośrodku badawczym, spędzając czas w towarzystwie dzieci innych naukowców. Dotychczas nie miała zbyt wielu okazji do wykazania się niezwykłą wiedzą, Aż do tej pory. Ona i czwórka jej przyjaciół są w śmiertelnym niebezpieczeństwie!



Nie będę ukrywać, że po książkę ,,Wirusy" sięgnęłam tylko dlatego, że nazwisko Reichs kojarzy mi się z kreatorką postaci Temperance Brennan, którą bardzo lubię. Tak więc nie mogłam odmówić historii, która wyszła spod tego samego pióra. Postać Tory i jej przyjaciół została także wymyślona przez syna wymienionej pisarki, więc zapowiadał się lekki wietrzyk świeżości. Wszystko mi podpowiadało, że to musi być dobra książka, więc nie zostało mi nic innego jak ją przeczytać.

Książka ,,Wirusy" szybko zdążyła mnie zaskoczyć. Byłam ciekawa, co to za tytułowy wirus będzie się panoszył po świecie bohaterów. Miałam już nawet kilka teorii, lecz żadna się nie sprawdziła. Jednak to nie jedyna rzecz, która potrafiła wprowadzić mnie w zdziwienie. Podczas czytania nie dało się nie snuć własnych hipotez na temat dalszego rozwoju wydarzeń. Niestety prawie nic nie udało mi się odgadnąć (a to pisarze-chytrusy). 

Świetnie się bawiłam czytając ,,Wirusy". Historia, jaką stworzyli autorzy, wprowadziła mnie w niezwykły świat pełen przygód młodych, inteligentnych nastolatków, z której mogłam nauczyć się kilku nowych rzeczy. Nie raz mnie zaskoczyła, nie raz mnie zaciekawiła i nie raz na mojej twarzy pojawiał się uśmiech. A po skończeniu czytania tej książki, od razu miałam ochotę zatopić się w kolejnych przygodach naszej czwórki przyjaciół. Na szczęście będę mogła to zrobić, gdyż ,,Wirusy" są pierwszą części serii, która liczy już kilka tomów. 

Ocena 5,5/6

środa, 5 sierpnia 2015

Strażniczka krwi - Tessa Gratton

Dla Mab Prowd praktykowanie magii jest równie naturalne jak oddychanie. To magia pomaga jej zrozumieć świat. Dziewczyna mieszka na odludnej farmie w Kansas, gdzie z zapałem ćwiczy zaklęcia uzdrawiające, unikając nudnych lekcji algebry czy historii. Pewnego dnia Mab popełnia błąd i jedno z zaklęć przeistacza się w uśpioną klątwę, która dosięga Willa Strangera, chłopaka z pobliskiego miasteczka. Will ceni w życiu to, co racjonalne: uwielbia swoje psy, grę w szkolnej drużynie, a nawet własną nieco zwariowaną rodzinkę. Mimo to pociąga go niezwykłość Mab. Stają się sobie coraz bliżsi, ale i klątwa zaczyna mocniej działać. Wokół nich czai się coś, co próbuje omotać Willa i zdobyć moc Mab…






Rok temu udało mi się przeczytać książkę ,,Magia krwi" Tessy Gratton, którą wspominam bardzo mile. Okazała się być inna niż moje wyobrażenia mi podpowiadały, jednak bardzo przyjemnie się ją czytało. ,,Strażniczka krwi" to drugi tom należący do tej samej serii, co książka już przeze mnie wspomniana. Gdy zaczęłam czytać kolejną część byłam trochę zdezorientowana. Nie wiedziałam, co mi się dzieje przed oczami. Dopiero po pewnej chwili zorientowałam się, że teraz przyglądam się przygodom innych bohaterów, którzy poprzednio nie byli wyciągnięci na pierwszy plan. 

Gdy ten pierwszy szok trochę mi minął, mogłam w spokoju przyjrzeć się z kim tym razem mam do czynienia. Muszę przyznać, że początkowo książka nie zachwyciła mnie. Gdy opadła ciekawość, która pojawiła się na pierwszych stronach, przez dość spory czas nic porywającego się nie działo. W końcu moje oczekiwania w kierunku książki, w której część bohaterów posługiwała się magiczny mocami, zaczęły się spełniać. Pojawiła się magia, którą wykorzystywano w różnych celach, oraz to co mnie najbardziej przyciągnęło, czyli klątwy. Cieszy mnie to, że nie zostały one pobieżnie potraktowane, a nawet w miarę stopniowo ukazane, jak się rozwijają. Zastanawiając się teraz muszę stwierdzić, że jakoś nie polubiłam zbytnio żadnego bohatera z tej książki. Może zostali słabo wykreowani, może zbytnio starałam się skupić na magicznych aspektach, tego nie wiem. Wiem jednak, że większość z nich została mi absolutnie obojętna, a niektórych po prostu nie polubiłam. 

Książka ,,Strażniczka krwi" nie jest może jedną z najlepszych pozycji ze swego gatunku, jednak nie przeszkadza to absolutnie w czerpaniu przyjemności z jej czytania. Bywają w niej słabsze momenty, które po prostu się czyta, jednak ma też i te lepsze, które sprawiły, że nie miałam ochoty oderwać oczu od tego co się przed nimi działo. 

Ocena 5/6

poniedziałek, 3 sierpnia 2015

Gniew aniołów - Sidney Sheldon

Jennifer, młoda zdolna prawniczka, marzy o karierze w Nowym Jorku. Jeden błąd sprawia, że jej marzenia legły w gruzach. Udaje jej się co prawda pozostać w zawodzie, ale może zapomnieć o błyskotliwym debiucie. Powoli odzyskuje dobre imię, zaczyna wygrywać coraz więcej głośnych procesów, zostaje ulubienicą mediów. Jednak coraz częściej dokonuje nie tylko niewłaściwych, ale wręcz niebezpiecznych wyborów, balansując na granicy prawa. Igra z ogniem, podejmując się obrony ludzi z mafii. A oni wymagają bezwzględnego posłuszeństwa i stosują tylko jedną karę – śmierć.








Książkę ,,Gniew aniołów" możemy znaleźć w dziale thrillerów. Spojrzawszy, że jest to prawie sześćset stronicowa lektura pomyślałam sobie, iż zapowiada się ciekawy wieczór, gdyż nie ma nic lepszego jak cegiełka, która potrafi wywołać dreszczyk emocji. Jednak początek, czyli w tym przypadku jakieś kilkadziesiąt stron wprowadzenia w życie głównej bohaterki i ukazanie, jak sobie radzi z popełnionym błędem na początku kariery prawniczej, nie wywołuje zbytnio żadnych emocji u czytelnika. Aby nie było nieporozumienia, nie dzieje się tak przez całą książkę. W końcu pojawiają się ciekawe momenty i to one utrzymują czytelnika w zainteresowaniu. 

W książce ,,Gniew aniołów" znajdziemy naprawdę dużo pomieszanych wątków. Niektóre ciekawią mniej, niektóre bardziej, a niektóre wcale. Historia rozpoczyna się dobrze, pojawia się nadzieja u czytelnika, już myśli, że trafił na porządną książkę. Jednak później zaczyna się dość szczegółowy opis życia naszej bohaterki. Szczerze mówiąc nie przypadł mi do gustu, gdyż byłam nastawiona na żwawe tempo akcji, a takie opisy, które pojawiały się co jakiś czas spowalniały ją. Jej przebieg przypomina trochę wykres cosinusa. Najpierw mamy coś interesującego, później nasza ciekawość spada wraz z każdą stroną, która tylko rozwleka akcje, by powtórnie pokazać nam coś, co bardziej przykuje naszą uwagę. 

Życie Jennifer wcale nie jest nudne. Sądzę jednak, że większą chęć miałabym na przypatrywanie się mu z taką szczegółowością gdybym była nastawiona na inny gatunek niż thriller, który kojarzy mi się z szybką akcją, a jak nie tym to kręceniem się scen wokół czegoś ciekawszego niż życie bohaterki, które przechodziło przez różne etapy, romansów, klęsk i sukcesów zawodowych, dramatów małych i większych w życiu osobistym. Uważam, że gdyby trochę mniej poświęcono na życie bohaterki to książka za wiele by nie straciła, a mnie by się ją przyjemniej czytało. A tak miałam czasem jej dosyć. W sumie co się dziwić, od dawna nie miałam okazji czytania takich gabarytów książki, więc przynajmniej mogłam na coś ponarzekać. 

Mimo wszystko ,,Gniew aniołów" nie jest złą książką. Znajdziemy tutaj sporo ze świata prawników. Przyglądanie się rozwojowi kariery młodej pani adwokat może zainteresować czytelnika, a na pewno to, co potrafiła ona zdziałać na sali sądowej. Pojawia się tutaj także mafia, która dodaje trochę ciekawych wątków. Niektóre dramaty przeżywamy wraz z naszą bohaterką, więc książka potrafi wywołać emocje. 

Ocena 4,5/6

środa, 29 lipca 2015

Tak krucho... - Tammara Webber

Będąc dzieckiem, Lucas Maxfield wierzył, że przyszłość jest otwartą księgą pełną cudów i z ufnością czekał na kolejny dzień… Jeden z tych dni okazał się końcem jego życia. Po tragedii, która dotknęła jego rodzinę, Lucas zwątpił we wszystko, w co kiedyś wierzył. Choć ze wszystkich sił starał się zapomnieć o przeszłości, ta nie przestała go prześladować.
Gdy Lucas spotkał na swej drodze Jacqueline, po raz pierwszy od dawna odważył się do kogoś zbliżyć. Ale czy ktoś, kogo dusza rozprysła się w drobny mak i kto wie, że w jednej chwili można stracić wszystko, zdoła znaleźć w sobie dość siły, by raz jeszcze… pokochać?




Gdy dwa lata temu przeczytałam książkę ,,Tak blisko..." byłam zachwycona tą pozycją i miałam ochotę zapoznać się z kolejnymi historiami spod pióra pani Webber. Już po pierwszych recenzjach ,,Tak krucho..." wiedziałam, że nie mam co liczyć na razie na nową historię, lecz będę miała do czynienia z tą samą, tylko tym razem oczami Lucasa. Nie spieszyłam się zbytnio z przeczytaniem tej pozycji, jednak jak już to zrobiłam to i tak się ucieszyłam, że ta książka została wydana.

Tym razem mamy okazję głębiej poznać historię Lucasa/Landona. Jego bojową przeszłość, jak i aktualniejsze przeżycia. O ile teraźniejsze wydarzenia były do przewidzenia, bo to właśnie je poznawaliśmy w poprzedniej części, o tyle wydarzenia z dzieciństwa zaciekawiły mnie bardziej, gdyż to dzięki nim poznałam odrobinę lepiej naszego bohatera. 

,,Tak krucho..." to historia chłopca, który na uporanie się ze stratą matki wybrał dosyć nieciekawą drogę, jednak z pomocą innych, jak i z własnym wielkim wysiłkiem, potrafił zmienić swoje życie i stał się naprawdę porządnym facetem. Ta książka nie zachwyca tak, jak ,,Tak blisko...", jednak nie jest zła, ma swój urok i potrafi wciągnąć czytelnika w swój świat. A jak już wciągnie to dość trudno się od niej czasami oderwać. Przeczytanie jej zajęło mi dwa podejścia, co jest świetnym wynikiem patrząc na to, że ostatnio strasznie długo zajmuje mi zapoznanie się z jedną książką. 

Cieszy mnie fakt, że jest już wydana kolejna część w oryginale, tym razem autorka wzięła pod lupę innych bohaterów, Pearl oraz Boyce'a. Mam nadzieję, że w Polsce za niedługo będziemy mogli zapoznać się z ich historią i będzie równie intrygująca jak Lucasa i Jacqueline. 

Ocena 5/6

piątek, 24 lipca 2015

Otwórz oczy, zaraz świt - Mateusz Czarnecki

Uciekam od tematu, mówiąc, że to inspirująca historia Teo, mieszkańca Warszawy, człowieka sukcesu, który ma wszystko. Wszystko, oprócz miłości, marzeń, poczucia sensu i świadomości, kim naprawdę jest i kim chce być. Wciśnięty w maskę i kostium dusi się w sztucznym świecie. Spętany siecią zależności, odpowiedzialności, tego, co wypada, co jest dobrze widziane. Przypadkowa znajomość z piękną muzułmanką zmienia jego życie. Traci wszystko i ląduje na ulicy, w Indiach. Nie mając nic do stracenia, rusza przed siebie.To powieść o poszukiwaniu samego siebie. Orzeźwia, dodaje odwagi i skłania do refleksji nad własnym życiem. Cytując jednego z jej bohaterów: „nie umierasz przecież za pięć minut, ciągle jest jeszcze o co walczyć”.Tak. Ta historia jest inspirowana czymś, co sam przeżyłem.



Po przeczytaniu opisu książki ,,Otwórz oczy, zaraz świt" pojawiła się myśl w mojej głowie, że powinnam przeczytać tę pozycję. Gdy miałam już ją w swoich rękach, byłam entuzjastycznie nastawiona, lecz nie zaczęłam jej czytać. Gdy już miałam zacząć, pojawiły się jakieś wątpliwości. Książka trochę poleżała, trochę postała u mnie na półce i w końcu doczekała się przeczytania. Muszę przyznać, że trochę inaczej wyobrażałam sobie tę pozycję, ale okazało się to być wielkim plusem. 

Tej książki nie da się długo czytać. Jak już zaczynamy, tak i chcemy ją szybko skończyć. Tak przynajmniej było ze mną. Wciągnęłam się w świat Teo. Z chęcią podróżowałam wraz z bohaterem po różnych miejscach. Przyglądałam się jak zmienia się jego sposób myślenia o życiu, co potrafiło czasem skłonić mnie do własnych lekkich korekt różnych przemyśleń. 

Myślę, że po skończeniu zapoznawania się z tą książką kilka myśli, które pojawiły się w mojej głowie zostanie na dłużej. Na pewno zapamięta mi się hinduska przypowieść o ślepcach, której do tej pory nie znałam, a która dała mi do myślenia. 

Zauważyłam, że w planach wydawniczych jest kolejna książka pana Czarneckiego i już jestem jej ciekawa. Wiem też, że kolejnym razem nie będę zwlekała tyle czasu z przeczytaniem, bo już jestem przekonana, że warto sięgać po książki tego autora od razu. 

Ocena 5/6

poniedziałek, 20 lipca 2015

Zadbam o to, żeby cię nie stracić - Diego Galdino

Lucia opuszcza rodzinną miejscowość, bo dostała się na staż w rzymskim dzienniku i ma szansę zostać prawdziwą dziennikarką. Dziewczyna nie wzięła jednak pod uwagę czegoś fascynującego i nieprzewidzianego: nazywa się Clark Kent, pracuje w dziale kulturalnym dziennika i jest zakochanym w Rzymie Amerykaninem. Między dwojgiem młodych ludzi rodzi się coś bardzo silnego. Szkoda tylko, że los ma własne plany.










Przed sięgnięciem po książkę ,,Pierwsza kawa o poranku" miałam wobec niej wątpliwości, czy aby na pewno jest w moim guście. Okazało się, że jak najbardziej wpasowuje się w moje upodobania. Gdy zobaczyłam drugą książkę pana Galdino wydaną w Polsce nie mogłam przejść koło niej obojętnie. Znów chciałam, dzięki temu autorowi, przenieść się do gorących Włoch, by podziwiać rodzące się między głównymi bohaterami uczucie. Po raz kolejny Diego Galdino udowodnił, że potrafi to robić w ciekawy sposób. 

Historia w książce ,,Zadbam o to, żeby cię nie stracić" nie jest nadzwyczajna. Wiele rzeczy można przewidzieć, mało nas zaskoczy, w końcu tyle romansów zostało już napisanych. Jednak to i tak nie powoduje, że nie chce się czytać tej książki. Przygoda sycylijskiej dziennikarki w Rzymie sprawi, że nie raz na naszej twarzy pojawi się uśmiech. Z chęcią będziemy kibicować szczęśliwego oraz wspólnego życia dla Lucii i Clarka. Będziemy z ochotą podglądać życie bohaterów, by zobaczyć jakie uczucia powstają między nimi. 

,,Zadbam o to, żeby cię nie stracić" okazała się dla mnie idealną pozycją na jeden ciepły, letni wieczór. Dzięki niej przeniosłam się ponownie do Rzymu. Miałam również możliwość poznania Siculiany, którą zapragnęłam, teraz, zobaczyć na własne oczy. Jeśli chcecie na kilka chwil wskoczyć do Włoch i poznać włoską miłosną historię, która płynnie i z lekkością oderwie was od rzeczywistości to polecam przeczytanie tej książki. 

Ocena 5/6