poniedziałek, 25 listopada 2019

Książę i artystka - Nora Roberts

Aleksander de Cordina i Eve Hamilton nie tylko należą do dwóch różnych światów, mają też całkiem odmienne osobowości. Aleksander, następca tronu, obowiązkowy i zasadniczy, bywa irytująco władczy i apodyktyczny. Pełna uroku Eve, z powodzeniem wystawiająca sztuki teatralne, kocha swobodę. Jest spontaniczna i wrażliwa. Wydawałoby się, że tych dwoje nie może się pokochać, a ich miłość nie ma przyszłości. Tymczasem przeciwieństwa zaczynają się przyciągać.


 






Gdy niedawno przeczytałam pierwszą część cyklu „Księstwo Cordiny" to byłam zaskoczona stylem pani Roberts. Nie spodziewałam się, że zwykły romans może być tak fajnie napisany i mimo że jest trochę trywialny to wciąga. Po skończeniu czytania książki „Księżniczka i tajny agent" miałam ochotę od razu rzucić się na kolejną część tego cyklu czy też po prostu na inną książkę spod pióra Nory Roberts. Na szczęście, nie musiałam długo czekać, gdyż Wydawnictwo HarperCollins wznowiło drugą część cyklu, który niedawno poznałam. Mogłam więc się zabrać za książkę „Książę i artystka".

Historia opisywana w książce „Książę i artystka" dzieje się siedem lat po wydarzeniach opisanych w „Księżniczce i tajnym agencie". Tym razem na główny plan wysuwają nam się postacie drugoplanowe z poprzedniej części, czyli Aleks, następca tronu, oraz Eve, siostra przyjaciółki Gabrielli. Między nimi zaczynają pojawiać się jakieś uczucia, ale najpierw trzeba rozwiązać sprawy z przeszłości, które ponownie zagrażają rodzinie królewskiej. 

Książkę „Książę i artystka" czyta się bardzo szybko. Jest to krótka historia, którą można połknąć na raz. Nie wymaga od czytelnika zbyt dużego zaangażowania. Książkę czytałam mi się równie przyjemnie jak poprzedni tom cyklu, tylko tym razem historia trochę mniej mi przypadła do gustu. Sam główny wątek dotyczący Aleksandra i Eve był fajny, ale nie podobało mi się, że pojawił się zły bohater z poprzedniej części. Poczułam jakby ktoś tu trochę odgrzewał kotlety. Jednak nie zmienia to faktu, że z chęcią przeczytam kolejną część, w końcu został jeszcze wolny jeden książę i jestem ciekawa kto mu skradnie serce.

Ocena 4,5/6

środa, 20 listopada 2019

Na krawędzi otchłani - Bernard Minier

Moira, młoda Francuzka, ekspert w dziedzinie sztucznej inteligencji, podejmuje pracę w Hongkongu. Jej nowa firma to chiński wiodący producent nowych technologii. Praca nad prototypem wirtualnego opiekuna o wiele mówiącej nazwie Deus to dla niej życiowa szansa. Moira dość szybko orientuje się, że firma kryje wiele sekretów, i to nie tylko związanych z ochroną nowych rozwiązań technologicznych .Wśród jej pracowników mnożą się morderstwa, samobójstwa i wypadki. Moira czuje się śledzona i obserwowana. Wkrótce dziewczyna uświadamia sobie, że prawda, która czeka na nią u kresu nocy, jest bardziej przerażająca niż najgorszy z sennych koszmarów. 





W twórczości Miniera zakochałam się kilka lat temu, gdy przeczytałam jego debiut, czyli „Bielszy odcień śmierci". W kolejnych latach z wielką chęcią sięgałam po jego kolejne książki i z zainteresowaniem przyglądałam się jak rozwija historię komendanta Servaza. Niedawno, w moje ręce wpadła najnowsza powieść Miniera, która nie przenosi nas ponownie do świata jednego z moich ulubionych policjantów. Ba, nawet nie wracamy do Francji. Tym razem autor zabrał nas do Hongkongu i przybliżył trochę świat nowych technologii. 

Pierwszą rzeczą jaką rzuciła mi się w oczy po rozpoczęciu czytania książki „Na krawędzi otchłani" to był rodzaj czasowników. Tak przyzwyczaiłam się do męskiego głównego bohatera w książkach Miniera, że doznałam małego szoku, gdy przeczytałam czasowniki rodzaju żeńskiego, ale szybko się do tego przyzwyczaiłam i wyciągnęłam w historię. 

Nie nazwałbym tej książki kryminałem czy też thrillerem. Przez większość książki akcja bardzo powoli się rozwija. Gdzieś w tle jest tajemnica, próba odnalezienia zabójcy. Jednak na pierwszym planie mamy technologie. Autor skupił się na przedstawieniu nam jak wygląda praca nad rozwojem sztucznej inteligencji. Jest to temat, który ostatnio mnie ciekawi, więc taki wolny rozwój fabuły ani trochę mi nie przeszkadzał. Jak już poznaliśmy trochę ten świat to dopiero na pierwszy plan wysunęła się zagadka i szeroko rozwinięte poszukiwania przestępcy.

„Na krawędzi otchłani" to kolejna książka Miniera, która mi się spodobała i mam nadzieję, że autor stworzy więcej książek, gdzie wydarzenia będą związane z AI. Polecam! 

Ocena 5,5/6 
Dom Wydawniczy Rebis

wtorek, 12 listopada 2019

Gorączka świątecznej nocy - Caroline Hulse

Claire i Matt chcą spędzić święta z córką. Tyle że są po rozwodzie i w dodatku każde z nich znalazło nowego partnera. Jadą więc w pełnym składzie. Claire zabiera Patricka – zapalonego sportowca szykującego się do startu w Iron Manie. Matt przyjeżdża ze swoją nową miłością, Alex – inteligentną, zabawną i anielsko cierpliwą. Najważniejsza jest jednak Scarlett – siedmiolatka i jej wymyślony przyjaciel Posey – wielki fioletowy pluszowy królik.
Ośrodek, do którego jadą, nosi nazwę Szczęśliwy Las i oferuje multum atrakcji, na które żadne z nich nie ma ochoty. Próbując przetrwać kilka wspólnych dni, piją trochę za dużo, zdradzają swoje sekrety z przeszłości i starają się nie kłócić. Ale i tak wszystko kończy się pełnym przerażenia i łez telefonem na policję…
Co poszło nie tak? Przecież się umawiali, że będą się zachowywać jak dorośli… 

Pod koniec października nastał wysyp świątecznych książek. Nie sięgnęłam wtedy po żadną, chociaż kusiły mnie z każdej strony. Wszędzie je widziałam, ale nie wiedziałam od jakiej zacząć, tyle ich było. Los trochę mi pomógł i w moje łapki wpadła książka Gorączka świątecznej nocy". Tytuł i okładka jak najbardziej sugerują, że mamy przed sobą książkę, która opisuje czyjeś święta, a opis zachęca, by zapoznać się z tą pozycją. Pełna chęci na świąteczną historię zabrałam się do czytania. 

Zaczynało się dobrze. Mieliśmy przygotowanie do świątecznego wyjazdu. Wszystko szło po mojej myśli, że dostanę świąteczną historię. Niestety, nie do końca tak było. Owszem, wydarzenia dzieją się w okresie okołoświątecznym, jak i w trakcie samych świąt, ale gdyby zmienić czas na letni to fabuła nadal miałaby sens. Nadal byłaby to historia patchworkowej rodziny, która postanowiła wyjechać razem na urlop. To w sumie taki jedyny mój mały zgrzyt z tą książką, gdyż oczekiwałam, że ten świąteczny klimat wysunie się bardziej do przodu, a nie będzie jedynie tłem, które nawet niezbyt często będzie wspomniane. 

Sama historia opisywana w książce „Gorączka świątecznej nocy" przypadła mi do gustu. Mamy tutaj skomplikowane relacje, które dorośli próbują jakoś utrzymać, aby kilkuletnia Scarlett miała udany wyjazd. Można tu znaleźć śmieszne sytuacje, jak i te bardziej poważne. Miałam okazję poznać problemy patchworkowej rodziny, która nie do końca jest ze sobą szczera, ale próbuje utrzymać jakieś pozory, aby święta były udane. Co z tego wyszło? Jeśli jesteście ciekawi to zachęcam do sięgnięcia po książkę pani Hulse. 

Ocena 4,5/6
Wydawnictwo Znak

sobota, 9 listopada 2019

Koderzy - Clive Thompson

Programiści, koderzy, specjaliści IT. Jak ich praca oddziałuje na nasze życie? Czy stereotyp zamkniętego w sobie nerda w grubych okularach jest prawdziwy? Dlaczego tak mało jest w tej grupie kobiet, choć na początku to one zdominowały tę dziedzinę?

Programowanie pozwala wyczarować wszystko. Dzięki niemu można zrobić przelew bankowy w smartfonie, wysłać znajomemu śmiesznego gifa, ale też stworzyć sztuczną inteligencję, która sama podejmuje decyzje, może być narzędziem wojny i zmienić wyniki wyborów.

Czy życie programisty przypomina to z serialu Mr Robot? Czy koder może napisać aplikację, która znajdzie mu idealną partnerkę? Dlaczego twórcy przycisku „lubię to” go nie lubią i unikają Fejsa?


Lubię czytać o różnych zawodach. Z kodowaniem nie mam nic wspólnego, ani trochę się na tym nie znam, ale zaciekawiła mnie książka Clive'a Thompsona. Z niecierpliwością czekałam na premierę Koderów". Nie wiedziałam nic o panu Thompsonie. Myślałam, że jest człowiekiem z branży o której pisze. Nawet nie wpadłam na to by to sprawdzić. Jednak zanim doczekałam się premiery jego książki natrafiłam na wywiad z nim w Internecie. Dowiedziałam się z niego, że to dziennikarz i po sposobie wypowiedzi stwierdziłam, że tę książkę będzie się super czytało i nie będę mieć problemów ze zrozumieniem jej. I tak też było. 

W książce „Koderzy" znalazłam nie tylko opis dzisiejszego świata branży IT, lecz także jej historię. Dzięki niej dowiedziałam się jak rozwijało się kodowanie, od czego się w ogóle zaczęło i jak się zmieniło przez te wszystkie lata. Jestem zachwycona tym ile dowiedziałam się z tej książki i ile ciekawostek z niej wyniosłam, którymi mogę się dzielić. Nadal jestem pod wrażeniem przygotowania autora do tej książki. Moim zdaniem bardzo dokładnie opisał nam dziedzinę IT. Znajdziemy tu przeszłość, teraźniejszość i nawet przypuszczenia tego, w którą stronę może się rozwinąć. Mamy tutaj także fragmenty wywiadów z wieloma osobami specjalizujących się w kodowaniu i znanych na całym świecie. Warto się z nimi zapoznać.

Nie wiem, czy spodoba się ta książka specjalistom (ale już niedługo się dowiem, bo książką do jednego powędrowała), ale mi przypadła do gustu. Świetne historie, niektóre zabawne, a niestety niektóre smutne, lecz warto znać prawdziwe dzieje programowania. Polecam!

Ocena 5/6

sobota, 2 listopada 2019

Tajemnica dorożki - Fergus Hume

Najpoczytniejsza wiktoriańska powieść sensacyjna!
Pierwsze wydanie Tajemnicy dorożki osiągnęło w Australii sprzedaż około 400 000 egzemplarzy. Jej autor był nieznanym dramaturgiem, ale za wszelką cenę pragnął osiągnąć sławę. Jednak nie mógł znaleźć żadnego dyrektora teatru w Melbourne, który zechciałby przyjąć, albo nawet przeczytać, napisaną przez  niego sztukę. W końcu zdał sobie sprawę, że jego prawdziwym celem jest napisanie powieści. 
Postanowił więc napisać książkę opisującą tajemnicę, morderstwo oraz życie niższych sfer Melbourne. Ponieważ i tym razem nie znalazł wydawcy chętnego do ryzyka, wydał ją własnym sumptem i już w pierwszym tygodniu sprzedał ponad 5000 egz. Był rok 1886.
 



Do przeczytania książki „Tajemnica dorożki" skłoniły mnie dwie informacje. Po pierwsze, że jest to wiktoriańska powieść sensacyjna, a po drugie, iż została ona dopiero teraz wydana po raz pierwszy w Polsce, co przyciągnęło moją uwagę, gdyż pierwotnie została wypuszczona na rynek w XIX wieku w Australii. Te dwie informacje sprawiły, że byłam bardzo ciekawa tej pozycji i gdy miałam ją już w łapkach od razu zabrałam się do czytania. 

Moje pierwsze spostrzeżenie o książce „Tajemnica dorożki" dotyczyła jej klimatu. Spotkałam tutaj niesamowity klimat XIX-wiecznej Australii, który jest wyjątkowy i niespotykany w publikacjach z XXI wieku. Do tego klimatu dochodzi jeszcze łatwość czytania tej pozycji. Myślę, że to zasługa tłumacza, który się postarał, abyśmy nie mieli żadnych kłopotów z czytaniem książki napisanej przez pana Hume w 1886 roku. 

Jestem pod ogromnym wrażeniem historii oraz klimatu jaki zastałam w książce „Tajemnica dorożki" i mam nadzieję, że uda mi się coś jeszcze podobnego kiedyś przeczytać. Jeśli jeszcze nie znacie tej książki, a lubicie kryminały to warto zapoznać się z tym. Teraz takich historii się nie wydaje.Polecam!

Ocena 5,5/6