środa, 27 marca 2019

Szept syberyjskiego wiatru - Dorota Gąsiorowska

Kalina musi zostawić wszystko, co kocha. Oszukana przez wspólniczkę, wraca do Polski po wielu latach nieobecności i zaczyna pracę w fabryce porcelany należącej do jej bogatej babki.

W nowych obowiązkach ma jej pomóc Sergiusz, prawa ręka starszej pani. Mężczyzna jest od początku zaskakująco wrogo nastawiony do Kaliny. Jednak za każdym razem, kiedy dziewczyna patrzy w jego oczy – głębokie niczym jezioro Bajkał – czuje, że skrywa on jakąś tajemnicę.

Pewnego dnia babka prosi Kalinę, by odebrała z Petersburga dziwną przesyłkę. W podróży towarzyszyć ma dziewczynie Sergiusz. Dwie tajemnice – babki i Sergiusza – splecione ze sobą, zawiodą Kalinę aż na Syberię. To tam za przewodnika dziewczyna będzie musiała obrać własne serce.

Od kilku lat przyglądam się książkom pani Gąsiorowskiej. Piękne okładki przykuwają mój wzrok. Jednak cały czas miałam wątpliwości czy po nie sięgnąć. Bałam się, że jest to połączenie ładnej okładki z gorszą treścią. Z każdym rokiem pojawiało się coraz więcej książek tej autorki. Stwierdziłam, że jednak coś musi w nich być i pora się przekonać na własnej skórze czy są ciekawe. Swój eksperyment zaczęłam od książki pod tytułem Szept syberyjskiego wiatru". 

Już pierwsze strony Szeptu syberyjskiego wiatru" mnie zaciekawiły. Niedługo później pojawiły się moje pierwsze domysły na temat rozwoju fabuły. Już po kilku rozdziałach wiedziałam, że polubiłam styl autorki i muszę zapoznać się z jej poprzednimi książkami. Książkę czytało się błyskawicznie i z wielkim zaangażowaniem. Moje zaangażowanie było tak wielkie, że miałam ochotę przywalić jednemu z bohaterów, bo tak mnie denerwował swoim zachowaniem. Innym, z całego serce kibicowałam i życzyłam rozwoju osobistego. 

W Szepcie syberyjskiego wiatru" nie znajdzie się niczego innowacyjnego. Od początku wiadomo, którzy bohaterowie będą ze sobą. Możemy także się domyślić, że mają oni swoje problemy, ale w końcu je pokonują by być razem. Taki schemat powieści znajdziemy w wielu książkach. Jednak w tej jest coś co wyróżnia ją na tle innych. Opisy rosyjskich miejscowości na pewno przyczyniają się do tego. Tę pozycję czyta się bardzo lekko, co przyczyniało się to tego, że miałam ogromną ochotę do niej wracać i przy niej odpoczywać. Szept syberyjskiego wiatru" sprawił, że mam ochotę na więcej książek pani Gąsiorowskiej. Czuję, że będą idealne na odprężenie po ciężkim dniu. Polecam!

PS. Jak myślicie przeżyję kilka tygodni bez jedzenia, abym mogła kupić pozostałe siedem książek pani Gąsiorowskiej?

Ocena 5/6

poniedziałek, 25 marca 2019

Pielęgniarki - Christie Watson

Christie Watson  przepracowała dwadzieścia lat jako pielęgniarka i w tej osobistej, przejmującej książce uchyla drzwi szpitala i zdradza jego tajemnice. Prowadzi szpitalnymi korytarzami na rozmaite oddziały.
Odwiedzimy z nią wcześniaki, które walczą o życie, zawieszone na granicy przetrwania dzięki sieci cewników i opiece pielęgniarek; usiądziemy pośród pacjentów onkologicznych i dowiemy się, jak na nich wpływa chemioterapia, zobaczymy z daleka, jak instrumentariuszka współtworzy łańcuch pomocy podczas operacji na otwartym sercu; staniemy z boku, gdy pielęgniarki z zatłoczonego SOR-u będą zmuszone odpierać fale pacjentów otumanionych alkoholem i narkotykami. Spędzimy trochę czasu w szpitalnej aptece i przez uchylone drzwi zajrzymy do przyszpitalnej kostnicy.



Czytałam już o kardiologach, ginekologach, antropologach, koronerach, policjantach, więc najwyższa już pora, aby zapoznać się z zawodem pielęgniarki. Jako fanka wszelkich medycznych zawodów nie mogłam sobie odpuścić, żeby nie przeczytać o prawdziwym życiu zawodowym kolejnej grupy osób, które na co dzień ratują nam życie. Na pierwszy ogień trafiła angielska pielęgniarka, ale mam nadzieję poznać w przyszłości rzeczywistość polskich pielęgniarek. 

Bardzo szybko wciągnęłam się w książkę Pielęgniarki". Pani Watson ma lekki styl, który nie sprawia żadnych trudności w odbiorze. Jej kariera pielęgniarki obfituje w ciekawe przygody, z którymi po prostu jak najszybciej chce się zapoznać. Z książki możemy się dowiedzieć jak wyglądała droga Christie do bycia pielęgniarką, ale także zapoznać się z przypadkami pacjentów z różnych oddziałów. Znajdziemy także nawiązania do prywatnego życia pielęgniarki oraz dowiemy się jaki wpływ ma ten zawód na życie rodzinne. 

Pielęgniarki" to książka, z którą warto się zapoznać. Obfituje w smaczki na temat zawodu pielęgniarek. Możemy także przekonać się jak pacjenci traktują pielęgniarki i czy to norma, że pielęgniarki są opryskliwe oraz jakiego rodzaju pacjenci wpływają na zmianę zachowania pielęgniarek. Książkę czyta się świetnie, a kończy się ją z nowymi przemyśleniami na temat pracy pielęgniarki.

Ocena 5,5/6

środa, 20 marca 2019

Martwe dziewczyny - Graeme Cameron

Detektyw Alisha Green zostaje poważnie ranna podczas policyjnej obławy na seryjnego mordercę. Po dwóch miesiącach wraca do służby. Jest zdeterminowana, by dopaść psychopatę, który zamierzał ją dołączyć do swojej kolekcji martwych kobiet. Skomplikowane śledztwo dodatkowo utrudnia fakt, że Ali nie odzyskała pełni zdrowia i ma kłopoty z pamięcią. Często nie wie, co wydarzyło się naprawdę, a co jest jedynie wytworem jej wyobraźni. Wydaje się, że nie ma szans w konfrontacji z mordercą, który umiejętnie zaciera ślady i już wybiera kolejną ofiarę. Napędza go przymus zabijania, ale równie silny impuls kieruje Ali. Ona chce nie tylko uratować czyjeś życie, ale też pomścić śmierć wszystkich bestialsko zamordowanych kobiet.



Po ostatnich dosyć poważnych, ale też ciekawych książek, miałam ochotę na coś lekkiego. Coś co mnie wciągnie, ale niczego przy okazji nie nauczy. Coś co mnie pochłonie na kilka godzin. Coś co mnie porwie do swojego wymyślonego świata. Z takimi oczekiwaniami sięgnęłam po książkę Martwe dziewczyny". Opis tej pozycji wydał mi się ciekawy. Detektyw z problemami z pamięcią, ale nadal na służbie i próbuje złapać seryjnego mordercę. W pełni zaintrygowana sięgnęłam po książkę pana Camerona.

Zaczęłam czytać książkę „Martwe dziewczyny" będąc pełna optymizmu i dobrych przeczuć. Bardzo szybko się wciągnęłam w historię i miałam ochotę dowiedzieć się, co takiego autor wymyślił i jak rozwinie wątki. Książkę czytało się błyskawicznie między innymi dzięki dużej czcionce. Bardzo szybko zbliżyłam się do końca czytania i nadal w mojej głowie siedziały pytania dotyczące tego jak autor rozwinie niektóre wątki. Niestety, niektórych w ogóle nie rozwinął i zostałam z niedosytem. 

„Martwe dziewczyny" to dobry kryminał, który czyta się błyskawicznie. Myślę, że będzie odpowiednią lekturą na zajęcie jednego wieczoru. Niestety, nie jest to świetny kryminał, gdyż zabrakło mi rozwinięcia niektórych spraw. Bardzo ciekawiło mnie, jak problemy z pamięcią wpłyną na pracę głównej bohaterki. Miałam kilka teorii i w sumie żadna się nie sprawdziła, a to co dostałam to było dla mnie za mało. Bardzo liczyłam na rozwinięcie tego wątku i chyba dlatego odczułam takie rozczarowanie, gdy tego nie dostałam. Jednak to nie zmienia faktu, że książkę czytało się naprawdę przyjemnie. 

Ocena 4/6

czwartek, 14 marca 2019

Tajemnice wydarte zmarłym - Emily Craig

Jak pachnie katastrofa masowa?
Jak wygląda twarz zamieszkana przez setki larw?
Co czujesz, kiedy dotykasz zwęglonych kości?

W powietrzu unosiła się ledwie wyczuwalna trochę słodkawa, trochę stęchła woń, której nie potrafiłam rozpoznać. Zbliżaliśmy się do słynnej Trupiej Farmy, gdzie Bill Bass szuka odpowiedzi na pytanie: co dzieje się z ludzkim ciałem po śmierci?

Nagle zatrzymaliśmy się, a mój przewodnik wskazał coś wśród traw. Najpierw widziałam tylko błoto, zeschłe liście i brązowe grudy ziemi, ale potem dostrzegłam, że to kości ludzkiego przedramienia. Zwilgotniałe, poszarpane szczątki, które już dawno przybrały barwę gleby, a z ich końców zwisały strzępki szarobrązowych ścięgien. Wyglądały niczym kościotrup z Halloween, który zamarł w środku szalonego tańca.


Odkąd kilka lat temu przeczytałam „Trupią farmę" jestem zakochana w tym miejscu, jak i w antropologii sądowej. Podczas czytania tej książki odkryłam niesamowitą dziedzinę, o której nadal uwielbiam się uczyć. Kiedy odkryłam książkę „Tajemnice wydarte zmarłym" wiedziałam, że muszę ją przeczytać. Fakt, że autorka tej książki była uczennicą Billa Bassa, czyli założyciela Trupiej farmy, jeszcze bardziej mnie zachęcał do sięgnięcia po tę pozycję. Książka zbyt długo nie musiała czekać na mojej półce, abym po nią sięgnęła, gdyż jak tylko się na niej pojawiła to przyciągała mój wzrok i potęgowała chęć jej przeczytania. 

„Tajemnice wydarte zmarłym" wciągnęły mnie już od pierwszych stron. Opisywane historie mną owładnęły i poruszyły moją wyobraźnię. W pewnych momentach aż zazdrościłam autorce jej życia. Tego, że uczyła się na Trupiej farmie, potrafiła w dojrzałym wieku zmienić zawód, no i wykonywać zawód antropologa sądowego w tak ciekawych sprawach. Czytanie tej książki to nie tylko poznawanie pracy antropologa sądowego to także możliwość nauki. Emily Craig starała się zawrzeć jak najwięcej szczegółów z badań szkieletów, aby czytelnik mógł wynieść z jej książki coś więcej. To mnie zachęciło do sięgnięcia po atlas człowieka i dokładnego przyjrzenia się ludzkim kościom. Niestety, mogłam tylko na obrazkach. 

Emily Craig uczestniczyła także w kilku identyfikacjach ofiar katastrof masowych. To są niesamowite historie i z wielkim podziwem przyglądałam się jej pracy. Najbardziej zafascynowała mnie ostatnia sprawa opisana w książce, czyli identyfikacja ofiar zamachu na World Trade Center. Byłam zaskoczona, jak wszystko zostało zorganizowane. Jak ludzie szybko się zorganizowali, aby jak najszybciej ofiary mogły być pochowane przez bliskich. Coś niezwykłego.

Moim zdaniem „Tajemnice wydarte zmarłym" to niesamowita książka. To coś lepszego od kryminałów, bo tu nie ma zmyślania, tu jest sama prawda. Polecam!

Ocena 6/6

czwartek, 7 marca 2019

Sprawy sercowe - Thomas Morris

Serce – najgłębsza tajemnica, dom duszy, esencja życia i źródło sił duchowych. Przez tysiące lat pozostawało niedostępne dla medyków zarówno ze względu na kulturowe i religijne tabu, jak i ze względów praktycznych: skoro pacjent miał pozostać żywy, serce nie mogło przestać bić – a jak operować organ pozostający w ciągłym ruchu?
Thomas Morris, ceniony dziennikarz BBC, relacjonując jedenaście przełomowych operacji, opowiada historię kardiochirurgii – dzieje porażek i triumfów, brawury, zazdrości i rywalizacji.








Od małego lubiłam oglądać seriale o lekarzach. Im byłam starsza tym moja fascynacja się pogłębiała. Polubiłam sięgać po książki opisujące prawdziwe aspekty bycia lekarzem. Gdy zobaczyłam w zapowiedziach książkę ,,Sprawy sercowe", byłam szalenie ciekawa co autor w niej zawarł. Serce, co prawda nie fascynuje mnie tak samo jak mózg, ale z wielkim zainteresowaniem poznawałam historie napraw serca.  

,,Sprawy sercowe" to niesamowicie wciągająca lektura. Już z pierwszego rozdziału dowiedziałam się tyle, że miałam ochotę dzielić się z innymi nową nabytą wiedzą. Kolejne rozdziały przynosiły ze sobą coraz więcej smaczków. Z tej książki nie tylko dowiedziałam się, jak powstawał defibrylator, respirator czy też jak doszło do przeszczepu serca, ale także poznałam kłamstwa, jakimi karmią nas lekarze z medycznych seriali. Ta książka to kopalnia wiedzy o procedurach napraw serca, wynalazkach wspomagających pracę serca oraz naczyń wieńcowych, jak i sławnych kardiologach, kardiochirurgach. Ogarnęło mnie niesamowite uczucie, gdy podczas oglądanie jednego z seriali medycznych pojawiło się nazwisko historycznego lekarza, a ja wiedział o co chodzi, co ten człowiek zrobił, jak przyczynił się do rozwoju chirurgii. 

Jeśli macie ochotę poznać jak wyglądał rozwój operacji serca albo co takiego jeszcze pół wieku wydawało się nierealne do zrobienia, a dzisiaj jest standardową procedurą to serdecznie polecam zapoznanie się z 11 historiami zawartymi w książce pana Morrisa. Dla mnie ,,Sprawy sercowe" okazały się źródłem ciekawej wiedzy, o której mam ochotę opowiadać znajomym. Ale może to ja jestem po prostu dziwna?

Ocena 5,5/6