niedziela, 31 lipca 2022

Decimus Fate i Talizman Marzeń - Peter A. Flannery

 

Decimus Fate - potężny mag, który wyrzekł się magii, by odpokutować dawne grzechy. Opiekun - łowca demonów, który już na nie nie poluje. Obaj niosą na barkach brzemię popełnionych uczynków, niewyobrażalnej straty i wzajemnej nienawiści. W każdym tli się nadal płomyk dobra i chęć zapłacenia światu za dawne uczynki. Tajemnicza zaraza w klasztorze Tan Jit Su staje się do tego znakomitą okazją. Jednak śmiercionośna choroba, choć przerażająca, zdaje się tylko początkiem problemów, jakie spadną na obu mężczyzn w chwili ich pierwszego spotkania. Niestety, sumienia nie da się oczyścić równie łatwo, co miecza z krwi a skrzywdzeni ludzie nie zapominają tylko dlatego, że ktoś poprosił o wybaczenie.

W ostatnim czasie z wielką chęcią sięgam po książki wydane przez Fabrykę Słów. Nawet jeżeli opis książki nie do końca do mnie przemawia, to ufam pracownikom tego wydawnictwa, że wybrali kolejny dobry tytuł do wydania. Tak też było z książką „Decimus Fate i Talizman Marzeń”. Opis historii napisanej przez Petera V. Flannery’ego nie przekonał mnie do siebie. Jednak zdecydowałam się zapoznać się z tą książką. Czy dobrze zrobiłam, że zaufałam wydawnictwu?

Już po kilku przeczytanych stronach książki „Decimus Fate i Talizman Marzeń” pomyślałam, że będzie ona dobra. Taka myśl pozostała ze mną do końca. Historia mi się spodobała, ale nie zaskoczyła mnie niczym. Miło się ją czytało i bardzo szybko. Myślę, że będzie to dla wielu czytelników książka na jeden wieczór. W moim przypadku pozostawiła po sobie odczucie, że było to ciekawa historia, ale czegoś w niej zabrakło. Bohaterowie nie przywiązali mnie jakoś szczególnie do tej historii. Mam wrażenie, że autor po prostu w pełni nie wykorzystał swojego pomysłu.

Książkę „Decimus Fate i Talizman Marzeń” przeczytałam w błyskawicznym tempie. Nic w tym dziwnego, bo sama historia zmieściła się na trochę ponad trzystu stronach. Trochę się w niej dzieje, co sprzyja płynności czytania. Jednak czegoś mi w niej zabrakło. Nie przywiązałam się do historii tak jak bym oczekiwała. Mam wrażenie, że niedługo zapomnę o tej historii. A szkoda, bo to pierwsza część serii i może być ciężko czytać kolejne bez pamiętania, co stało się wcześniej.

Wydawnictwo Fabryka Słów 

środa, 27 lipca 2022

Manitou - Graham Mastertona

 

Na karku Karen Tandy pojawia się nietypowy guz. Zabieg jego usunięcia zapoczątkowuje jednak serię przerażających, kompletnie niezwiązanych z medycyną zdarzeń. W ciele dziewczyny odrodził się bowiem siedemnastowieczny indiański czarownik, który pała żądzą zemsty na białych ludziach. W nowojorskim szpitalu rozpętuje się piekielna bitwa, która może pochłonąć całą ludzkość…

Kilka lat temu poznałam swoją pierwszą książkę autorstwa Grahama Mastertona. Pamiętam, że bardzo mi się spodobała. Spowodowała, że po raz pierwszy w życiu pojawiłam się na targach książki, gdyż chciałam spotkać się z autorem i uzyskać jego autograf. Przez te lata mój gust czytelniczy trochę się zmienił. Jednak te zmiany nie wpłynęły na to, że od czasu do czasu sięgam po książkę pana Mastertona. Realizuję swój plan poznania jak największej ilości książek tego autora. Ostatnio miałam okazję, aby przeczytać chyba jedną z bardziej znanych książek Grahama, czyli „Manitou”.

Odkąd poznałam twórczość Grahama Mastertona, to chciałam przeczytać książkę „Manitou”. Byłam jej bardzo ciekawa. Zaczęłam więc ją czytać z pewnymi oczekiwaniami i na szczęście zostały one spełnione. Opisywana historia zainteresowała mnie już od pierwszych stron. Wiedziałam, że ma się tutaj pojawić duch indiańskiego szamana, ale nie wiedziałam dokładnie w jakiej postaci, więc zostałam czymś pozytywnie zaskoczona.

Książka „Manitou” jest naprawdę niewielkich rozmiarów. Mimo że ma ponad dwieście stron to w ogóle tego nie czuć. Przez tę historię naprawdę szybko się przechodzi, ale to nie znaczy, że nic się tutaj nie dzieje, a nawet przeciwnie. Dzieje się tutaj niemało. Bohaterowie zaskakują, pojawiają się moce, które wydają się być nie do pokonania. Praktycznie każda strona wprowadzała coś nowego do tej historii.

„Manitou” to książką, która miała swój debiut w latach siedemdziesiątych. To niezwykłe, że historia, która ma kilkadziesiąt lat nadal zaskakuje czytelników i wyróżnia się pośród tylu już napisanych historii przez przeróżnych autorów. „Manitou” nie jest to książka, która kogoś przerazi czy wystraszy, ale ja nie potrafiłam jej nie polubić i z wielką chęcią poznam dalsze części tej historii.

Dom Wydawniczy Rebis 

poniedziałek, 25 lipca 2022

Pustynna włócznia. Księga II - Peter V. Brett

 

Arlen nie żyje... Tamtej nocy zginął bym ja mógł żyć dalej. Czasami Posłaniec musi powiedzieć ludziom to, czego nie chcieliby usłyszeć. Czasami śmierć jest lepsza od prawdy. Tak jak lepsze od niej jest kłamstwo. Okaleczyłem się by przeżyć. Zrobiłem to, ponieważ uznałem, że nie zasługuję na nic, poza włóczęgą przez noc. Nikt nigdy nie będzie mi już bliski. Ale chadzam pod nocnym niebem i nie lękam się demonów. Nie uciekam przed nimi, to one uciekają przede mną! Przede mną!...jestem potworem. Jestem darem dla świata. Ale podaruję mu tylko zniszczenie.

Przez długi czas wyłącznie planowałam sięgnąć po twórczość Petera V. Bretta. Kilka lat temu nawet zaczęłam czytać „Cykl Demoniczny”, ale wzięłam się za trzeci tom i to był błąd. Mimo, że mi się spodobała to nie poczułam takiego przywiązania do serii jakbym zaczęła od pierwszej. Dlatego postanowiłam zapoznać się z tą serią od początku. Minęło kilka lat, a Fabryka Słów postanowiła wznowić ten cykl. Przy okazji zmieniła też oprawę, która ogromnie mi się spodobała i dała mi dodatkowego kopa, aby w końcu sięgnąć po książki Bretta. Niedawno dotarłam do drugiej części drugiego tomu, czyli „Pustynnej Włóczni”.

Zaraz po skończeniu pierwszej części „Pustynnej Włóczni” rozpoczęłam czytanie drugiej części. Mimo, że opowiadana historia różniła się od poprzedniej to na nowo zostałam wciągnięta do stworzonego przez Bretta świata. Z wielkim zaciekawieniem przypatrywałam się jak łączą się losy poznanych przeze mnie bohaterów oraz jak walczą z alagai. Mam wrażenie, że przez tę książkę przemknęłam. Tak dobrze mi się ją czytało, że z wielkim smutkiem odłożyłam książkę na półkę, gdy się już skończyła.

Peter V. Brett po raz kolejny mnie zachwycił. Książka „Pustynna Włócznia. Księga II” wciągnęła mnie od pierwszej strony i nie chciała mnie wypuszczać. Polubiłam bohaterów i spodobały mi się snute przez autora wątki. W książce dzieje się niemało, a dzięki temu czytelnik nawet nie zauważa, kiedy przeczyta kilkaset stron. Jestem zadowolona, że w końcu sięgnęłam po „Cykl Demoniczny” i nie mogę się już doczekać czytania trzeciego tomu.

Wydawnictwo Fabryka Słów 

sobota, 23 lipca 2022

Pustynna włócznia. Księga I - Peter V. Brett

 

Sto tysięcy ludzi walczących ramię w ramię liczy się o wiele więcej niż sto milionów kulących się ze strachu. Dlaczego cierpimy? Przez alagai! Dlaczego Hannu Pash jest konieczna? Przez alagai! Bez alagai cały ten świat byłby niebiańskim rajem, spoczywającym w objęciach Everama... Jaki masz cel w życiu? Chcę zabijać alagai! A jak umrzesz? W szponach alagai! Dal’Sharum nie umierają w łóżkach ze starości! Nie padają ofiarą słabości bądź głodu! Dal’Sharum giną w bitwie, walczą, póki nie zasłużą na raj. Śmierć alagai! Chwała Everamowi!

Przez wiele lat przyglądałam się twórczości Petera V. Bretta. Byłam świadoma kolejnych polskich premier i napływających nowych, pozytywnych recenzji o jego książkach. Obiecywałam sobie, że w końcu po nie sięgnę. Jednak mijał czas, a mój plan pozostawał planem. W końcu nadszedł czas, kiedy zaczęłam się poznawać z twórczością tego autora i po skończeniu kilku jego książek w ogóle nie mam dosyć świata wymyślonego przez niego. Mam ochotę wyłącznie na więcej.

Z „Cyklem demonicznym” zaczęłam się zapoznawać dopiero wraz ze wznowieniami książek należącego do tego cyklu. Niedawno Fabryka Słów odświeżyła drugi tom cyklu, czyli ,,Pustynną Włócznię” i to właśnie pierwszą część drugiego tomu niedawno przeczytałam. Uwielbiam wracać do tego świata i przyglądać się demonom oraz ludziom, którzy próbują z nimi walczyć. Z chęcią przyglądam się ukazanym różnym ludom i ich sposobom na przetrwanie, bo mimo że między nimi samymi bywają różne niezgody to wszyscy cierpią przez alagai.

Po raz kolejny Peter V. Brett wciągnął mnie do swojego świata od pierwszej strony. Nie pozwolił mi się nudzić. Poznałam nowe losy znanych już mi bohaterów, poznałam też nowe postacie, a do tego jeszcze więcej demonów. Mam wrażenie, że książki Bretta czyta się błyskawicznie i mam nadzieję, że zostanie tak do końca serii. Po skończeniu pierwszego tomu ,,Pustynnej Włóczni” nie pozostało mi nic innego jak przeczytać od razu tom drugi.

Wydawnictwo Fabryka Słów 

czwartek, 21 lipca 2022

Potyczki w raju - Angie Hockman

 

Dwoje wrogów. Jeden awans. Czy będą zdolni oprzeć się miłości w raju? Henley Evans, kierowniczka działu marketingu, rzadko ma czas dla siebie, o rodzinie, przyjaciołach czy facetach nie wspominając. Jednak poświęcenie wydaje się tego warte, kiedy pojawia się możliwość awansu. Szkoda tylko, że Graeme Crawford-Collins, pracujący zdalnie kierownik działu social mediów (a zarazem zmora jej życia), również interesuje się tym stanowiskiem. Choć nie poznali się osobiście, ich potyczki na maile są znane w całym biurze. Zadanie #1: Zaproponować projekt zwiększenia sprzedaży rejsów na Galapagos. Haczyk? Wspólna delegacja… Gdy spotykają się na pokładzie statku, Henley odkrywa, że Graeme jest inny, niż zakładała. A granica między niechęcią a sympatią wydaje się cieńsza niż pocztówka. W obliczu zawodowych marzeń i nowych uczuć dla rywala Henley zaczyna kwestionować swoje życiowe decyzje. Bo czy nieustanna praca ma sens, jeśli nie masz czasu na radość?

Bardzo lubię czasem sięgnąć po lżejsze historie. Podczas wybierania kolejnej książki do czytania staram się przeplatać gatunki jakie czytam, aby nie poczuć przesycenia jakimś rodzajem historii. I tak od czasu do czasu sięgam po jakąś lżejszą obyczajówkę albo romans. Ostatnio zdecydowałam, że będzie to książka o tytule „Potyczki w raju”. Kiedy zobaczyłam po raz pierwszy jej zapowiedź, to w oczy rzuciła mi się jej wakacyjna okładka, która sprawiła, że postanowiłam zapoznać się z treścią.

Wystarczyło mi kilka stron książki „Potyczki w raju”, abym polubiłam główną bohaterkę, czyli Henley. Spodobała mi się jej pracowitość oraz zaangażowanie w powierzone jej zadanie. Dopiero później zaczęłam zauważać ile przy tym traci. No ale w końcu pracuje w firmie sprzedającej rejsy, co przyczynia się do tego, że została oddelegowana na jeden z rejsów. Razem z nią trafia tam inny pracownik, z którym konkuruje o awans.

Sięgając po książkę „Potyczki w raju” miałam wrażenie, że dostanę lekki romans i nic więcej. Jednak autorka z wprawą przemyciła w tej lekkiej historii kilka prawd życiowych. Nasza główna bohaterka wraz ze zdobytym doświadczeniem zaczyna zauważać, że w życiu nie powinno się skupiać wyłącznie na pracy. Henley rozwija się na naszych oczach.

„Potyczki w raju” okazały się być zaskakującym oraz lekkim romansem. Spodziewałam się prostej historii, ale autorka ewidentnie nie chciała, aby czytelnik szybko zapomniał o jej książce. Myślę, że jej się udało i z chęcią będę polecać jej książkę wszystkim tym którzy szukają ciekawej, lekkiej, wakacyjnej, z odrobiną pieprzu historii.

Wydawnictwo Luna 

wtorek, 19 lipca 2022

Sekretne życie zwierząt - Andrzej G. Kruszewicz

 

W życiu codziennym bardzo często posługujemy się epitetami odwołującymi się do nazw zwierząt. Czasem używamy ich niestety w kontekście obraźliwym. Osłem lub baranem nazywamy kogoś upartego. Określenia małpa, suka czy hiena też nie zaliczają się do komplementów. Skojarzenia zwierzęce pojawiają się jednak także w znaczeniu pieszczotliwym. Mamy więc wśród bliskich kotki, pieski, misie, żabki i myszki. Czy takie porównania są zgodne z charakterem zwierząt? Na ile zwyczaje panujące wśród zwierząt możemy odnosić do naszego życia, a zwłaszcza do relacji w rodzinie?

Bardzo lubię zwierzęta. Lubię im się przyglądać. Potrafię godzinami oglądać filmiki ze zwierzętami w roli głównej. Na telefonie posiadam kolekcję zdjęć zwierząt na wypadek gorszego dnia, aby móc go trochę polepszyć. Z chęcią też poznaję różne fakty o zwierzętach i ich świecie. Nic więc dziwnego, że w momencie, gdy zobaczyłam książkę „Sekretne życie zwierząt”, uznałam że to idealna pozycja dla mnie. Zapowiadało się, że dowiem się wielu ciekawostek o zwierzętach.

Już kilka pierwszych stron książki „Sekretne życie zwierząt” pokazało mi, że ona jest dla mnie. Okazała się być pełna ciekawostek o przeróżnych gatunkach. Autor postawił na bardzo prosty język, który powinny zrozumieć nawet dzieci. Z tej książki bardzo dużo dowiedziałam się o godach, o tym jak to różne gatunki łączą się w pary, o tym które zwierzaki są wierne jednemu partnerowi do końca życia, a także o tym które gatunki potrafią wykorzystać seks dla swoich korzyści. Książka jest wprost naładowana ciekawostkami o życiu seksualnym zwierząt aż ciekawi mnie czy w innej książce tego autora, czyli „Sekrety życia seksualnego zwierząt” znajdę jeszcze coś nowego.

„Sekretne życie zwierząt” to książka, w której znalazłam ogromną ilość ciekawostek o różnych gatunkach zwierząt. Lekki styl autora i prostota użytego języka sprawiły, że połknęłam książkę w jeden wieczór. Po jej zakończeniu miałam ochotę dzielić się nowo zdobytą wiedzą. Z wielką radością przyglądałam się wyrazom zdziwienia, które były reakcją na opowiedziane przeze mnie historie. Polecam tę książkę wszystkim fanom zwierząt, a ja na pewno niedługo sięgnę po kolejną książkę autora. 

Dom Wydawniczy Rebis 

czwartek, 14 lipca 2022

W cieniu góry - Agnieszka Jeż

 

Turyści znajdują w potoku u stóp góry zwłoki młodej, pięknej kobiety. W Krempnej, małej wsi w Beskidzie Niskim, zbrodnie rzadko się zdarzają. Były w czasie wojny i tuż po niej, bo to tereny, które historia mocno naznaczyła. Kiedyś tętniło tu życie, teraz trawy zarastają pordzewiałe krzyże i fundamenty domów. Ludzie odeszli, natura przyszła po swoje. Po swoje idzie też morderca – na jednej śmierci się nie kończy. Podkomisarz Piotr Durlik próbuje ustalić, co łączy ofiary. Jakie są motywacje tego, kto pozbawia je życia, i zostawia na ich ciałach swój „podpis”? Czy istnieje związek między tymi śmierciami a nieszczęśliwym wypadkiem, który wydarzył się tu rok wcześniej? A może trzeba szukać dalej, głębiej? Śledztwo na własną rękę prowadzi Marcin Stryjkowski, lokalny dziennikarz, którym kierują pobudki osobiste. Tropy gubią się na zarośniętych ścieżkach, dostępu do prawdy nie ułatwiają mający swoje tajemnice miejscowi. Kto morduje? Kto jeszcze zginie? Jaką prawdę przykrywa cień góry?

Bardzo lubię kryminały. Obiecałam sobie, że będę czytać więcej książek polskich autorów z tego gatunku. Już nieraz przekonałam się, że Polacy potrafią stworzyć niespotykane historie. Kiedy zobaczyłam zapowiedź książki „W cieniu góry”, to bardzo szybko uznałam, że chcę ją przeczytać. Spodobał mi się opis oraz fakt, że będę mogła poznać twórczości kolejnej polskiej autorki. W pierwszej chwili myślałam, że to debiut, gdyż nie kojarzyłam nazwiska. Dopiero jak wygooglowałam sobie panią Agnieszkę Jeż, to zorientowałam się, że miałam już okazję widzieć jej poprzednie książki, ale jeszcze nic nie czytałam, więc chyba dlatego nazwisko nie zapadło mi w pamięci. Czas było to zmienić.

Pierwsze strony książki „W cieniu góry” okazały się być przyjemne, jeśli można tak w ogóle mówić w przypadku kryminalnej historii. Pojawił się trup i pojawiła się pierwsza zagadka kryminalna do rozwiązania. Podobało mi się. Byłam bardzo ciekawa dalszej części. Historia się rozwijała, poznałam innych bohaterów, a w tym podejrzanych. Śledztwo trwało. Ale po pewnym czasie poczułam lekki zawód. Miałam nadzieję, że historia mnie czymś zaskoczyć, że jeszcze zdarzy się coś takiego, co sprawi, że nie odłożę jej na bok do ostatniej strony. Niestety, tak się nie stało. Po prostu cała historia płynęła własnym tempem przez kolejne poszlaki, dowody, bohaterów. Aż w końcu dotarła do rozwiązania, które po prostu było w porządku.

Po książkę „W cieniu góry” sięgnęłam, gdyż chciałam przeczytać dobry kryminał od polskiej autorki. Taki też dostałam. Historia była dobrze skonstruowana, książkę czytało mi się naprawdę przyjemnie i szybko. Jednak gdzieś tam w głębi duszy miałam nadzieję, że będzie to niespotykana historia, a okazała się być po prostu dobra. Historia rozwijała się w swoim tempie, czyli nie za wolno, aby nie znudzić czytelnika ani nie za szybko, aby nie ujawnić czegoś za wcześnie. Zdecydowanie zaciekawiła mnie i chciałam rozwiązać zagadkę wraz z bohaterami, a nawet wcześniej. Będę miło wspominać tę książkę i z chęcią sięgnę po inną twórczość autorki.

Wydawnictwo Luna 

niedziela, 10 lipca 2022

Cesarstwo piasku - Tasha Suri

 

Mehr jest półsierotą, nieślubną córką cesarskiego urzędnika. Jest cicha, na pozór pokorna i ma macochę, która robi co może, by zamienić jej życie w piekło. Ale, wbrew pozorom, to nie jest kolejna wersja baśni o Kopciuszku. Bo Mehr ma też moc, którą odziedziczyła po wygnanej matce. W jej żyłach płynie pradawna magia, przekazywana z pokolenia na pokolenie od czasów, gdy bogowie stąpali po ziemi między ludźmi. I wcale nie jest pokorna. Kiedy historia zatoczy koło a ludzka nienawiść sięgnie po krew Mehr, dziewczyna będzie musiała wykorzystać wszystkie swe zdolności, siłę woli i błyskotliwy umysł, by ratować swoje życie i przyszłość ukochanej, młodszej siostry.

Już od dłuższego czasu nie mam problemu z wybieraniem książek do czytania. Wiem co lubię czytać i sięgam po takie książki, które wiem, że mi się spodobają. Zazwyczaj się nie zawodzę. Jednak po niektóre książki sięgam, gdyż moją uwagę przyciągnęła ich okładka. Tak też było z książką „Cesarstwo piasku”. Gdybym brała pod uwagę wyłącznie inne kryteria, to raczej nie zainteresowałabym się tą pozycją. A tak, okładka sprawiła, że przeczytałam tę książkę i nie żałuję.

Po tym jak książka „Cesarstwo piasku” dotarła już do mnie, to nie musiała zbyt długo czekać na swoją kolej. Przeskoczyła wiele pozycji w kolejce książek do czytania i ani razu nie żałowałam swojej decyzji. Przedstawiona historia spodobała mi się od pierwszego rozdziału. Od początku wydawała mi się inna niż do tej pory, które miałam okazję przeczytać. Dwie rasy, które nie żyją w przyjaznych stosunkach, magia krwi, potyczki o władzę, a to wszystko otulone niezwykłym klimatem. Akcja toczy się raczej leniwie, więc wiem, że przez to wiele osób nie polubi się z tą książką.

Czas spędzony z Mehr był zdecydowanie dobrze spędzony. Polubiłam tę bohaterkę i od początku byłam ciekawa jak potoczy się jej życie. Nie miała ona łatwego życia i łatwych wyborów. Za to okazała się być człowiekiem, który troszczy się o innych. Jak tylko trochę bardziej ją poznałam, to od razu zaczęłam jej kibicować i miałam nadzieję, że przydarzy się w jej życiu coś dobrego.

Ogromnie się cieszę, że „Cesarstwo Piasku” to pierwszy tom serii napisanej przez Tasha Suri. Z wielką chęcią wrócę do tego świata. Jestem ciekawa co takiego jeszcze może spotkać bohaterów.

Wydawnictwo Fabryka Słów 

środa, 6 lipca 2022

Młodość. Wyznania nastolatków - Linn Skaner, Lisa Aisato

 


Wyrazisty, przejmujący i prawdziwy głos nastolatków spisany przez Linn Skåber, z niezwykłymi ilustracjami Lisy Aisato. Nie sposób przejść obok niego obojętnie, bez względu na to, czy mieszkasz w Oslo, czy w Rzeszowie. To głośne YA, które pomoże ci być sobą. A jeśli jesteś już za stary, sprawi, że lepiej zrozumiesz swoje nastoletnie dziecko, sąsiada, ucznia. Młodość. Wyznania nastolatków to opowieści o małych i dużych rozterkach. O zmaganiach w okresie dojrzewania z wyolbrzymionymi drobnostkami i całkiem realnymi problemami, zmianami wymaganiami oraz oczekiwaniami, z którymi młodzież styka się na co dzień. To wołanie, które przypomni dorosłemu czytelnikowi, że to, co dziś zdaje mu się łatwe, bywa cholernie trudne.

W ilustracjach stworzonych przez Lisę Aisato zakochałam się podczas czytania książki „Śnieżna siostra”. Zrobiły na mnie ogromne wrażenie. Kiedy zobaczyłam, że w Polsce ma ukazać się kolejna książka z ilustracjami od tej artystki, to od razu się nią zainteresowałam. Dopiero później sprawdziłam o czym jest ta książka. Nastolatką już od jakiegoś czasu nie jestem, ale zaciekawiło mnie, co mogą powiedzieć aktualni nastolatkowie w książce „Młodość. Wyznania nastolatków”.

Książkę „Młodość. Wyznania nastolatków” zaczęłam z dobrym nastawieniem i bardzo szybko ją skończyłam. Tekstu jest w niej nie za wiele, ale zdecydowanie potrafi on skłonić do przemyśleń. Może nie jakiś głębokich, ale bywało tak, że zatrzymywałam się na chwilę i zastanawiałam się nad tym co przed chwilą przeczytałam. W wielu kwestiach rozumiałam wypowiadających się nastolatków.

Po książkę „Młodość. Wyznania nastolatków” sięgnęłam dla ilustracji. Po raz kolejny zostałam oczarowana. Zdecydowanie polubiłam styl artystki i z chęcią będę wracać po tę książkę, aby ponownie zachwycić się zdolnościami pani Aisato.

Jestem zadowolona z książki „Młodość. Wyznania nastolatków”. Okazała się być ciekawa pod względem treści. Mimo, że rozdziały są krótkie to potrafiły poruszyć moje myśli i emocje. Do tego przepiękne ilustracje. Zdecydowanie warto sięgnąć po tę pozycję.

Wydawnictwo Literackie 

piątek, 1 lipca 2022

Pan Lodowego Ogrodu. Księga 4 - Jarosław Grzedowicz

 


Pan Lodowego Ogrodu – finałowy, czwarty tom cyklu, ozdobionego kompletem nagród przyznawanych w polskiej fantastyce. Sztandarowe dzieło pisarza z legendarnego „Klubu tfurcuff”, grupy której prace złożyły fundament pod współczesną polską fantastykę. Kontynuacja historii uznanej przez portal Onet za „fantastyczną powieścią dziesięciolecia 2000-2010”. Ten cykl to właściwie jeden wielki, literacki popis możliwości kreacji współczesnego pisarza popkulturowego. Faszerowany efektami blockbuster z przesłaniem sprowadzony do postaci książki. Perspektywa opisu zmieniająca się w zależności od tempa akcji, wielotorowa fabuła, słowa kreślące dziwaczny, szalony wręcz obraz rodem z sennych widziadeł Hieronima Boscha. Supertechnologia w bezpardonowym pojedynku z magią. Akcja gna przez świat, który nie jest jedynie płaską dekoracją służącą za tło zmagań herosów. Odkrywamy skomplikowany mechanizm z barierami kulturowymi, obsesjami i pragnieniami, który zachowuje prawo do istnienia i funkcjonowania nawet bez galerii pierwszoplanowych postaci.

Przez długi czas byłam ciekawa twórczości Jarosława Grzędowicza. W końcu udało mi się po nią sięgnąć. Zaczęłam od jego chyba najpopularniejszych książek, czyli serii „Pan Lodowego Ogrodu”. I to był dobry wybór. Pierwsza część bardzo mi się podobała i z wielką chęcią sięgnęłam po kolejne. Dotarłam do ostatniej części, czyli czwartej, która na pierwszy rzut oka trochę mnie przestraszyła, bo była najgrubszym tomem, ale w końcu nie wytrzymałam i ją przeczytałam.

„Pan Lodowego Ogrodu. Księga 4” to dobry powrót do znanego mi już świata z poprzednich części. Po raz kolejny zostałam wciągnięta i tak łatwo ta historia mnie nie wypuściła. Kiedy książka ma prawie dziewięćset stron, to nie ma możliwości o mówieniu, że szybko się ją przeczytało. To musiało trochę potrwać. Ale zdecydowanie był do przyjemnie spędzony czas. Polubiłam bohaterów już w pierwszej części i z niemałą chęcią przyglądałam się ich przygodom. Zakończenie okazało się być dosyć łaskawe. Po skończeniu czytania tej książki czułam, że dostałam już wszystko co chciałam od tej serii i nie potrzebuję dalszej historii.

Seria „Pan Lodowego Ogrodu” jest zdecydowanie warta zapoznania. Zostałam oczarowana pierwszą częścią i z wielką chęcią podążałam kolejnymi ścieżkami wraz z bohaterami. Ostatnia część momentami mi się dłużyła, ale jestem bardzo zadowolona, że ją przeczytałam i znam historię w całości. To na pewno nie było moje ostatnie spotkanie z twórczością Grzędowicza. Polecam wszystkim tym co jeszcze nie mieli okazji poznać twórczości autora.