niedziela, 29 grudnia 2019

Dziewczyny sprawiedliwe - Anna Herbich

Łucja wyprowadziła z getta najlepszą przyjaciółkę Belę. Rodzina Ireny pod nosem gestapowców ukrywała na strychu trzyosobową żydowską rodzinę.
Nie musiały się wychylać. Mogły spokojnie przeżyć wojnę w rodzinnych domach. Nie mogły jednak patrzeć na to jak niemieccy okupanci traktują Żydów. Polują na nich, zamykają w gettach, wysyłają do obozów koncentracyjnych na pewną śmierć. Prześladują ich znajomych, sąsiadów, przyjaciół. Niewinnych ludzi, którzy według nazistowskiej ideologii stracili prawo do egzystencji.
Nie pozostały obojętne na ich cierpienie. Nie zawahały się im pomóc, mimo że ryzykowały życiem swoim i swoich najbliższych. Dziewczyny sprawiedliwe, które zrobiły to co uznały za słuszne.



W szkole nigdy nie lubiłam historii. Cały czas mając to w głowie nie chciałam sięgać po książki związane z historią. Jednak któregoś razu przełamałam się i odkryłam, że poznawanie historii może być ciekawe, że to nie tylko wiąże się z suchymi faktami i datami. Dowiedziałam się, że historia łączy się także z ludźmi i ich przeżyciami. I o takich historiach można przeczytać w serii Prawdziwe historie". Cykl ten liczy już kilkadziesiąt pozycji. W każdym roku pojawia się kilka. Tym razem miałam okazję sięgnąć po książkę „Dziewczyny sprawiedliwe".

„Dziewczyny sprawiedliwe" to opowieści siedmiu różnych kobiet. Każdej z nich życie wyglądało inaczej, ale łączy ich jedna rzecz, w takcie II wojny światowej pomagały przeżyć Żydom, każda z nich została odznaczona medalem Sprawiedliwi wśród Narodów Świata. Historie tych kobiet czytałam jednym tchem. Tak mnie fascynowały, że jak najszybciej chciałam poznać je wszystkie. Szybkie tempo czytania jednak nie sprawiło, że tę książkę czyta się bez emocji. Opisywane wydarzenia niosą ze sobą ogrom emocji. W głowie nieustannie pojawiają się różne pytania, które pozostają bez odpowiedzi.

„Dziewczyny sprawiedliwe" to wartościowa pozycja, która niesie wiedzę o prawdziwej, strasznej historii, jak i dodającej otuchy reakcji ludzi. Mimo smutnych wydarzeń wiedziałam, że muszą się one dobrze skończyć. W końcu nasi główni bohaterowie przeżywali. Kobiety, które opowiadały o swoim życiu przeżyły wojnę, a dzięki nim przeżyli też inni. Każda z nich jest dla mnie superbohaterką.

Ocena 5,5/6

piątek, 20 grudnia 2019

Ostatnia wdowa - Karin Slaughter

Rutynę rodzinnych zakupów przerywa uprowadzenie Michelle Spivey, matki opuszczającej sklep z jedenastoletnią córką. Śledztwo trwa, policja szuka porwanej, a partner błaga o jej uwolnienie. Bez powodzenia. Jakby Michelle rozpłynęła się w powietrzu.
Miesiąc później, w senne niedzielne popołudnie lekarka sądowa Sara Linton jest na lunchu ze swoim chłopakiem, Willem Trentem, agentem Georgia Bureau of Investigation. Spokój letniego dnia przerywa gwałtowne wycie syren.
Oboje Sara i Will to profesjonaliści. Ale tego jednego dnia instynkt zawodzi ich oboje. W ciągu kilku godzin sytuacja wymyka się spod kontroli: Sara staje się zakładniczką, a Will musi pracować pod przykrywką. Wydarzenia tego dnia zaprowadzą ich w odległe tereny Appalachów, ku przerażającej prawdzie o tym, co rzeczywiście stało się z Michelle Spivey.


Kiedy zobaczyłam książkę „Ostatnia wdowa" to spojrzałam na nazwisko autorki i stwierdziłam, że skądś je kojarzę. Przypomniało mi się również, że czytałam gdzieś pozytywne opinie jej innych książek, więc stwierdziłam, że warto tę przeczytać. Po przeczytaniu kilku stron postanowiłam wejść na lubimyczytać.pl. Dopiero wtedy się dowiedziałam, że właśnie czytam dziewiątą część cyklu o Willu Trentonie. Trochę się przestraszyłam, że będzie trudniej mi zrozumieć fabułę, bo nie znam poprzednich części. Na szczęście, tak nie było. 

Już od pierwszych rozdziałów historia opisywana w książce „Ostatnia wdowa" przypadła mi do gustu. Bardzo szybko zaczęło się coś dziać i byłam ciekawa jak rozwinie się sprawa, co planują porywacze Sary, czy Willowi uda się uratować Sarę, o co chodzi w tej całej sprawie, co się działo z Michelle. W mojej głowie bez przerwy pojawiały się pytania, które sprawiały, że jak najszybciej chciałam się zapoznać z całą fabułą, która mnie intrygowała. 

Książkę „Ostatnia wdowa" czyta się bardzo szybko. Pióro pani Slaughter sprawia, że historia po prostu płynie przed naszymi oczami. Potrafi utrzymać także zaciekawienie czytelnika, który nie ma ochoty odłożyć książki na bok. Zakończenie także nie zawodzi. Kompletnie się nie spodziewałam takiego końca. Miałam kilka teorii, ale minęły się one z rzeczywistym zakończeniem. To na pewno nie moje ostatnie spotkanie z Willem Trentonem.

Ocena 5/6

niedziela, 15 grudnia 2019

Nieświęty Mikołaj - Magdalena Kordel

Jaśmina całe życie marzyła o własnej pracowni. Na drutach potrafiła wyczarować niemal wszystko. Zakochana i ufna postanowiła odłożyć swoje marzenia na później i zainwestować w firmę narzeczonego. Chociaż przyjaciele i babcia ostrzegali ją przed Radkiem, poszła za głosem serca.
W pewną przedgrudniową noc mały chłopiec z zadartym nosem przekazuje Jaśminie wiadomość, która wywraca jej życie do góry nogami. Gdy dziewczyna już niemal traci resztki nadziei, z pomocą zjawia się tajemniczy Nieświęty Mikołaj.
Czy Jaśmina zdoła jeszcze komuś zaufać? Czy poradzi sobie z problemami, które niejednego przytłoczyłyby na dobre? Czy magia świąt zadziała? I jaką rolę odegra w jej życiu chłopiec z zadartym nosem? Nieświęty Mikołaj i Ciebie obdaruje wiarą w świąteczne cuda.
 

Na moim blogu co jakiś czas pojawiają się recenzje książek pani Kordel. Nie da się ukryć, że uwielbiam wszystko, co wychodzi spod pióra tej pisarki. W ciemno biorę każdą kolejną pozycję i wiem, że mi się spodoba. Jako że niedługo mamy święta, jest grudzień to czas na świąteczną pozycję. W tym roku pojawił się „Nieświęty Mikołaj", a ja z wielką radością zapoznałam się z tą historią.

Książka „Nieświęty Mikołaj" wciągnęła mnie już od pierwszych stron. Już na początku wyczuwałam jak może potoczyć się ta historia i byłam ciekawa rozwiązań problemów, jakie pojawiły się w życiu Jaśminy, czyli naszej głównej bohaterki. Nie tylko ona zmagała się z problemami. Każdy z bohaterów miał jakieś mniejsze albo większe. A najbardziej chyba ciekawiły mnie losy małego chłopca, który pojawił się na początku życiowych zmian Jaśminy. A to wszystko w przedświątecznej atmosferze, która sprawia, że ma się wrażenie, że czyta się historię kogoś z realnego świata.

Jestem zauroczona najnowszą książką pani Kordel, czyli „Nieświętym Mikołaje". Opisywana historia skradła moje serce. Nie potrafiłam się oderwać od tej książki. Pojawiło się kilka mniejszych wątków, które mi nie odpowiadały, ale na szczęście na zaburzyły ogólnego odbioru książki. Zachęcam do sięgnięcia po tę pozycję, a ja czekam już na kolejną książkę pani Kordel.

Ocena 5,5/6

poniedziałek, 9 grudnia 2019

Małe kobietki - Louisa May Alcott

Ameryka, lata sześćdziesiąte XIX wieku. W domostwie zwanym Orchard House od pokoleń mieszka rodzina Marchów. Pod nieobecność ojca walczącego w wojnie secesyjnej, opiekę nad czterema córkami sprawuje samodzielnie ich matka, Marmee.
Córki pani March – stateczna Meg, żywa jak iskra Jo, nieśmiała, uzdolniona muzycznie Beth i nieco przemądrzała Amy – starają się, jak mogą, by urozmaicić swoje naznaczone ciągłym brakiem pieniędzy życie, chociaż boleśnie odczuwają nieobecność ojca. Bez względu na to, czy układają plan zabawy czy zawiązują tajne stowarzyszenie, dosłownie wszystkich zarażają swoim entuzjazmem. Poddaje mu się nawet Laurie, samotny chłopiec z sąsiedniego domu, oraz jego tajemniczy, bogaty dziadek.



O książce „Małe kobietki" pierwszy raz usłyszałam kilka lat temu w jednym z odcinków serialu Przyjaciele". Na jakiś czas zapomniałam o tej pozycji, lecz gdy natrafiłam na jej tytuł w Internecie to od razu przypomniała mi się reakcja Joey'ego na tę historię i postanowiłam ją przeczytać. Przeczytałam ją kilka miesięcy temu, jednak patrząc na nowe, ilustrowane wydanie stworzone przez Wydawnictwo MG zapragnęłam przeczytać jeszcze raz tę książkę i jestem pozytywnie zaskoczona. 

Książka Małe kobietki" zachwyciła mnie już od pierwszych stron. Historia zaczyna się od świątecznego, zimowego czasu, czyli idealnie na czytanie o niej w grudniowe wieczory. Już na samym początku poznajemy wszystkie cztery siostry oraz ich mamę. Od pierwszych stron poznajemy także ich charaktery, zwyczaje i sposób życia. Wszystkie postacie mają głowy pełne niecodziennych pomysłów, o których aż chce się czytać. Do tego wszystkiego niesamowite pióro pani Alcott, które sprawia, że z tej historii bije ciepło i nie chce się od niej odrywać.

Jestem bardzo pozytywnie zaskoczona książką Małe kobietki", gdyż czytanie jej po raz drugi w tym samym roku wcale nie spowodowało, że się przy niej nudziłam. Ponownie z wielkim zainteresowaniem śledziłam losy rodziny Marchów i mimo że wiedziałam co się zaraz stanie to myślałam tylko o tym, że zaraz pojawi się ten fajny moment albo ten smutny i miałam ogromną ochotę przeczytać ten fragment jeszcze raz. Nie mam w zwyczaju wracanie do książek, a na pewno nie po tak krótkim czasie i jestem zafascynowana tym, że Małej kobietki" sprawiły, że wróciłam ponownie do tej historii i mam ochotę jeszcze raz ją przeczytać. No ale poczekam do stycznia, bo Wydawnictwo MG zapowiedziało wznowienie drugiej części, czyli Dobre żony" i jestem ciekawa czy również tak mi przypadnie do gustu.

Ocena 6/6