sobota, 31 sierpnia 2024

Jedna z nas musi umrzeć - Daria Orlicz

 

Opis Wydawcy: W malowniczej Ostródzie przepada bez wieści młoda dziewczyna, której instagramowe konto śledzi kilkanaście tysięcy osób. Lena „Osa” Osowska, młoda youtuberka zafascynowana zbrodniami, postanawia przyjrzeć się sprawie. Być może tajemnicze zniknięcie Jagody ma jakiś związek z brutalnym morderstwem autostopowiczki, której bestialsko okaleczone zwłoki znaleziono na opuszczonym poligonie? Lena jedzie do Ostródy i prowadząc własne prywatne śledztwo, zamierza nakręcić gorący materiał z serii true crime. Nie wie, że ten, którego wszyscy szukają, upatrzył sobie również ją… Kto nim jest? Miejscowy wikary szwendający się nocami po mieście? Zakompleksiony chłopak o ksywce Wierny Piesio, który od lat kochał się w zaginionej Jagodzie? Przystojny instruktor sztuk walki, a może mieszkający w porośniętej winoroślą starej willi lokalny dentysta odludek?

Trzy lata temu przeczytałam swoją pierwszą książkę autorstwa Darii Orlicz. Była to książka od tytułem „Diabelski młyn”. Od tej pory nazwisko tej autorki kojarzy mi się z brutalnością i dobrymi historiami. Nic więc dziwnego, że mam ochotę czytać więcej thrillerów od tej autorki. Nie mogłam, więc ominąć tego o tytule „Jedna z nas musi umrzeć”. Jakie wrażenia odniosłam tym razem? 

Znowu mamy trupy, mamy zaginięcie, więc znowu także mamy zagadkę kryminalną do rozwiązania. Policja podąża za śladami, które próbuje odkryć także pewna youtuberka. Osa na swoim kanale opowiada o zbrodniach i próbuje zdobyć dobry materiał do kolejnego nagrania. W otoczeniu zaginionej dziewczyny wydaje się być sporo potencjalnych sprawców. Pytanie, kto odkryje go jako pierwszy i czy spotka go jakieś niebezpieczeństwo po drodze. 

Podczas czytania z wielką chęcią podążałam za każdą poszlaką, śladem jakie podrzuciła nam autorka. Miałam w głowie swoją wersję wydarzeń, która się trochę zmieniała wraz z przeczytanymi stronami. Doceniam to, że autorka nie boi się przedstawić drastycznych czy też obrzydliwych scen. 

Lubię książki Darii Orlicz i po przeczytaniu książki „Jedna z nas musi umrzeć” to podtrzymuję. Ponownie zostałam zaskoczona, zaintrygowana, czasem zniesmaczona. A to wszystko po to, aby ciężko było mi się oderwać od lektury. Doceniam to i czekam na kolejną historię.

Wydawnictwo Harper Collins 

wtorek, 27 sierpnia 2024

Poczwarki - John Wyndham

 

Opis Wydawcy: Ojciec Davida Strorma nie pochwala niezwykle dużych koni Angusa Mortona, nazywając je bluźnierstwem przeciwko naturze. Nie zdaje sobie sprawy, że jego własny syn, siostrzenica Rosalind i ich przyjaciele mają swoją sekretną aberrację, która określa ich jako mutantów. Jednak w miarę jak David i Rosalind dorastają, coraz trudniej jest ukryć ich odmienność przed starszymi wioski.

Dosyć niedawno miałam okazję przeczytać książkę „Dzień tryfidów” Johna Wyndhama, która mnie jednocześnie zachwyciła i przestraszyła. Gdy zobaczyłam, że Dom Wydawniczy Rebis wydał kolejną książkę tego autora, to wiedziałam że muszę ją przeczytać. W książce „Poczwarki” autor przedstawia kolejną wizję świata po katastrofie. Tym razem na pierwszym planie stawia mutantów. 

Książka „Poczwarki” opowiada historie ludzi po zagładzie zwaną Udręką. W tym świecie nie ma miejsca na inność. Jeżeli jakaś roślina, zwierzę czy człowiek wykazuje odchylenia od normy, o której mówi Biblia, to jest eliminowany ze społeczeństwa. W tym świecie żyje David, który ma pewną mutację, lecz nie jest widoczna na pierwszy rzut oka. Czy uda mu się przeżyć w tym strasznym świecie? A może zostanie zaakceptowany?

Muszę przyznać, że przedstawiona wizja świata w tej książce jest dziwna. Nie rozumiałam tej chęci czystości i poprawności. Jeżeli coś było uznane za odchylenie od normy, to nie mogło istnieć. Coś się nie zgadza z całą uprawą pomidorów? Spalmy to? Urodziło się dziecko z dodatkowym palcem? Wyrzucamy go ze społeczeństwa. Jednak cały czas miałam nadzieję, że w tym społeczeństwie żyją ludzie, którzy są w stanie się zaakceptować inność. 

Polubiłam głównego bohatera, czyli Davida. Chłopak żył w niełatwym świecie. Przez długi czas nie opuszczał go strach przed wygnaniem i wyrzeczeniem się go przez rodzinę. Bałam się o jego los. 

Nie jestem w stanie sobie wyobrazić życia w takim świecie, jaki poznałam w książce „Poczwarki”. Od początku go nie polubiłam, lecz jednocześnie martwiłam się o życie naszych bohaterów. Mam wrażenie, że jest to jedna z tych historii, która zostawia po sobie ślad w pamięci czytelnika. 

Dom Wydawniczy Rebis 

niedziela, 25 sierpnia 2024

Smoki i demony - Kel Kade

 

Opis Wydawcy: Wszędzie, gdzie pojawił się Mroczna Nowina zapanował chaos. Królestwa walą się w gruzy, Ashai tkwi w jadowitym uścisku Caydeana a los milionów leży na szali. A Rezkin...wyrusza by ratować przyjaciela. Tak każą Zasady, a jeśli stoi to w sprzeczności z dobrem Imperium, to tym gorzej dla Imperium. W drodze do zjednoczenia i pokoju padnie jeszcze wiele ofiar. Wiele łez zostanie wylanych i wiele krwi wsiąknie w beznamiętną ziemię. Wzrastająca fala gniewu w końcu zmiecie wszystko, co napotka na swojej drodze i uderzy w ostateczną przyczynę wszystkich nieszczęść - Rezkina. Człowiek nie miałby żadnych szans w tym starciu. Jednak Rezkin nie jest człowiekiem. Jest burzą.

Kiedy kilka lat temu zobaczyłam zapowiedź pierwszej części serii „Kroniki mroku”, to nie byłam pewna czy to książka dla mnie. Lubię książki fantasy, lecz opis nie przekonywał mnie do końca. Jednak zdecydowałam się ją przeczytać. Teraz, wiem, że zrobiłam dobrze. Polubiłam Rezkina i czytanie o jego przygodach. Z każdą częścią coraz bardziej przywiązywałam się do historii i sięgając po piątą część, czyli „Smoki i demony” wiedziałam, że będę zachwycona. 

W końcu mogłam wrócić do Rezkina. Czekałam na to prawie dwa lata, czyli odkąd skoczyłam czytać poprzednią część. Byłam ogromnie ciekawa, co nowego zadzieje się u bohatera i ani trochę się nie zawiodłam. Dostałam kolejne ciekawe przygody, szalone intrygi, brutalne walki i intrygujące nowe postacie. W pewnym momencie zastanawiałam się czy na pewno czytam książkę z serii „Kroniki mroku”. Upewniłam się, że tak i wtedy mogłam w pełni cieszyć się z nowych wątków, które były zaskakujące. 

Tyle czekania na książkę i znowu tak szybko się skończyła. Kiedy już zaczęłam czytać książkę „Smoki i demony”, to ciężko było mi się od niej oderwać. Cały czas coś się tutaj działo i byłam ciekawa co stanie się dalej z bohaterami. Sięgnięcie po serię książek napisaną przez Kel Kade to była jedna z lepszych moich decyzji, gdyż stała się jedną z moich ulubionych. Teraz, nie pozostaje mi nic innego, muszę czekać kolejne lata na następną część.

Wydawnictwo Fabryka Słów 

poniedziałek, 19 sierpnia 2024

Dzień tryfidów - John Wyndham

 

Opis Wydawcy: Billowi Masenowi wydaje się, że ma pecha. Cały świat zachwyca się spektakularnym deszczem meteorów, a on leży w londyńskim szpitalu z porażonym wzrokiem. Gdy jednak zaniepokojony zniknięciem personelu zdejmuje bandaże, okazuje się, że może się uważać za szczęśliwca – tylko on i garstka innych osób wciąż widzą. Ślepcy skaczą z okien, zapijają się na śmierć. Ci, którzy nie popadli w czarną rozpacz, wyłapują widzących. Szerzy się zaraza. Masen ucieka na wieś, tam jednak na ludzi polują nowi drapieżcy…

Zastanawialiście się kiedyś jak to by było gdybyście mieli stracić jakiś zmysł? Ja się kilka razy zastanawiałam. Zawsze wydawało mi się, że jakoś bym dała radę przeżyć bez słuchu albo mowy. Uważam, że najgorzej byłoby stracić wzrok. Najtrudniej byłoby mi się dostosować do nowego życia. A co by się stało, gdyby większość ludzi straciłaby wzrok? Właśnie taka perspektywa została pokazana w książce „Dzień tryfidów”.

Odkąd tylko pojawiła się pierwsza książka w ramach serii „Wehikuł czasu”, to wiem po jakie książki science-fiction sięgać. Książka „Dzień tryfidów” Johna Wyndhama została napisana w latach pięćdziesiątych, więc nie jest najmłodsza, lecz ja wcześniej o niej nie słyszałam. Kiedy zobaczyłam zapowiedź tej książki to od razu zdecydowałam się ją przeczytać i teraz w ogóle tego nie żałuję. Jestem bardzo zadowolona z lektury.

Lubię poznawać różne postapokaliptyczne historie. Tym razem większość ludności straciła wzrok. Tylko garstce udało się go zachować. Między innymi Billowi, który nie mógł obejrzeć spektakularnego deszczu meteorytów, gdyż przebywał w szpitalu. Gdy budzi się w dniu, w którym mają ściągnąć mu bandaże z oczu, to odkrywa chaos. Chaos, który ogrania całe miasto. Ludzie bez wzroku przestają przestrzegać jakichkolwiek zasad, wiele z nich popada w rozpacz.

Wizja świata przedstawiona w książce „Dzień tryfidów” jest przerażająca. Zaskakujące było to, co ludzie potrafią zrobić, kiedy myślą, że ich koniec jest bliski i chcą przetrwać. W tym wszystkim jednak można się doszukać odrobiny normalności. Mimo wielu zagrożeń, które powstały w nowej rzeczywistości, pozostali ludzie którzy potrafią się dostosować do niej bez krzywdzenia innych.

„Dzień tryfidów” zaskakuje przedstawionym światem, ale także sprawia, że chce się o nim czytać jak najwięcej. Interesujące jest jak zachowują się ludzie zaraz po katastrofie, a jak po pewnym czasie, kilku lat po niej. Moim zdaniem całą powieść została dobrze przemyślana i napisana. Ma się wrażenie, że dokładnie tak ludzkość zachowałaby się, gdyby musiała żyć w takim świecie. Jest to zarówno przerażające jak i fascynujące.

Dom Wydawniczy Rebis 

niedziela, 18 sierpnia 2024

Ukryta królowa. Księga 1 - Peter V. Brett

 


Opis Wydawcy: Święte Miasto zostało zniszczone przez demony, kości kolejnych poległych wojowników złożono w Sharik Hora a bohaterowie, którzy już raz ocalili świat...zniknęli. Wśród pożogi, zniszczenia i śmierci nadchodzi czas nowego pokolenia - dzieci dawnych bohaterów muszą stawić czoła demonom i własnemu przeznaczeniu. I wcale nie ma pewności, co okaże się gorsze.

Kilka lat temu zaczęłam swoją przygodę z książkami Petera V. Bretta. Przeczytałam wtedy pierwszą część „Cyklu Zmroku”. Na kolejną musiałam czekać ponad dwa lata, ale w końcu jestem już po lekturze „Ukrytej królowej. Księga 1”. Czekałam na nią niecierpliwie odkąd pojawiła się pierwsza zapowiedź. Moją tęsknotę za tą historią potęgowały publikowane ilustracje, gdyż w tym cyklu jest ich wiele i są obłędne. Czy przeczytana historia wynagrodziła mi czekanie?

„Ukryta królowa” opowiada o dalszych losach Olive i Darina. Olive bardzo polubiłam od pierwszego tomu. Byłam ciekawa jej historii oraz tego jak poradzi sobie z trudnościami, które są przed nią postawione. Muszę przyznać, że o ile Olive bardzo dobrze pamiętam, o tyle Darina ledwo sobie mogłam przypomnieć z poprzedniej części. Postać Olive wydaje mi się być bardziej interesujące.

Pamiętam, że w poprzedniej części sporo się działo. Po przeczytaniu tej, mam wrażenie że było ona o wiele spokojniejsza. Największe niebezpieczeństwa minęły albo mają dopiero się pokazać. Olive wróciła do domu i powoli próbuje przyzwyczaić się do nowej rzeczywistości. Książkę dobrze mi się czytało, ale zdecydowanie bez odczuwania takie napięcia jak poprzednim razem.

Mam wrażenie, że księga 1 książki „Ukryta królowa” to dopiero wstęp do wydarzeń, które potoczą się w księdze 2. Dlatego też nie mogę się jej doczekać. Dobrze, że premiera już niedługo.

Wydawnictwo Fabryka Słów 

piątek, 16 sierpnia 2024

Diuna. Powieść graficzna. Księga 3. Prorok - Frank Herbert i inni

 


Opis Wydawcy: Paul Atryda został przywódcą Fremenów, lecz świadom jest niebezpieczeństwa wielkiego dżihadu. Lady Jessica wspiera syna, a zarazem próbuje spełnić oczekiwania zgromadzenia żeńskiego, tymczasem baron Vladimir Harkonnen robi wszystko, by rękami Feyda-Rauthy podporządkować sobie Arrakis. Szybkimi krokami zbliża się ostateczna bitwa o jedyne źródło melanżu we wszechświecie.

Kilka lat temu przeczytałam po raz pierwszy książkę „Diuna” autorstwa Franka Herberta. Pamiętam, że zaskoczyła mnie swoją objętością, gdyż jest to niezła cegiełka. Gdy już zaczęłam ją czytać, to trochę przytłoczyła mnie dziwnymi nazwami. Jednak po tych kilku latach i kilku przeczytanych książkach przyzwyczaiłam się do słownictwa. Polubiłam też samą historię. Nic więc dziwnego, że gdy pojawiła się ona w formie komiksu, to z wielką chęcią po nią sięgnęłam. Komiksowa wersja składa się z trzech ksiąg i właśnie jestem po przeczytaniu ostatniej. 

„Diuna. Powieść graficzna. Księga 3. Prorok” wraz z poprzednimi częściami to był dla mnie miły powrót do świata Diuny. Niezbyt często sięgam po komiksy. Nie uważam się za fankę tego formatu. Wolę standardowe książki, lecz graficzna postać „Diuny” przypadła mi do gustu. Ciekawym doświadczeniem była możliwość porównania swojego wyobrażenia postaci albo tego jak wyglądały dane wydarzenia z wyobrażaniem tej samej rzeczy przez ilustratorów. Przyjemnie poznawało mi się jeszcze raz tę samą historię tylko trochę innymi oczami. Ogromnie mi się to spodobało. 

Myślę, że komiksowa wersja „Diuny” będzie idealna dla fanów pierwowzoru, jak i dla tych którzy jeszcze nie znają tego uniwersum. Ja odnalazłam tutaj historię, którą polubiłam kilka lat temu. Jednocześnie przypomniałam sobie o kilku szczegółach, o których już nie pamiętałam. Dodatkowo mogłam podziwiać genialne ilustracje. A to wszystko zajęło mi o wiele mniej czasu niż czytanie książki „Diuna” Herberta. 

Dom Wydawniczy Rebis 

wtorek, 13 sierpnia 2024

Oleandrowy miecz - Tasha Suri

 

Opis Wydawcy: Proroctwo bezimiennego boga okazało się jednocześnie błogosławieństwem i przekleństwem. Malini zdecydowała się sięgnąć po władzę. Choć u boku ma armię lojalnych ludzi, to bratobójczą, okrutną walkę będzie musiała stoczyć sama. Prija, dotknięta magią kapłanka, marzy o tym, by uwolnić swój kraj od zarazy. Od śmiercionośnej choroby i równie śmiercionośnych rządów...ukochanej Malini. Obie wybrały ucieczkę od siebie nawzajem, ale ich ścieżki są ze sobą splecione równie mocno, co ich przeznaczenia. Nieuchronne spotkanie zdaje się jedyną metodą, by ratować to, co obie kochają. Bez względu na cenę, jaką przyjdzie im za ten ratunek zapłacić.

Dwa lata temu przeczytałam swoją pierwszą książkę Tashi Suri i od początku mi się ona podobała. Powoli zanurzałam się w przedstawiony świat i rozkoszowałam się otrzymaną historią. Nic dziwnego, że z wielką chęcią sięgnęłam po kolejne książki tej autorki. Tym razem miałam możliwość zapoznać się z drugą części serii „Płonące Królestwa”, czyli „Oleandrowy miecz”. Serii, której pierwszą część bardzo polubiłam. 

Powróciłam do świata Malini i Priji. Ich historia na początku rozwijała się powoli. Jednak to pozwoliło mi na rozkoszowanie się klimatem tej książki. Nasze bohaterki zmagały się z nowymi problemami. Rozwiązanie ich nie będzie łatwe i będą nieść poważne konsekwencje. Byłam ogromnie ciekawa jaką drogę obiorą nasze bohaterki. 

Ogromnie mi się podoba, że w książce „Oleandrowy miecz” główne skrzypce grają kobiety. Polubiłam także czytać o konfliktach między różnymi kulturami. Nie zabrakło tutaj także walki o tron oraz różnego rodzaju poświęcenia. 

Moim zdaniem „Oleandrowy miecz” to udana kontynuacja. Znalazłam tutaj kawał dobrej fantastycznej historii. Została ona osadzona w ciekawym świecie. Poczułam tutaj bardzo wyraźnie indyjski klimat. Do tego magia i niełatwa walka o swoje dobro jak i ludności. Jestem ogromnie ciekawa zamknięcia tej trylogii. Mam nadzieję, że poznam ją już niedługo.

Wydawnictwo Fabryka Słów 

wtorek, 6 sierpnia 2024

Co wiedzą umarli - Barbara Butcher

 


Opis Wydawcy: Nowy Jork oczami medyka sądowego – raj i koszmar jednocześnie. Miliarderzy otoczeni w penthause’ach dziełami sztuki czy bezdomni przemierzający podziemne tunele – ich martwe ciała za każdym razem opowiadają unikatową historię, do której klucz tkwi w szczegółach. Wybroczyny, siniaki, strzępy tkanek, kolejność sztywnienia mięśni czy układ plam opadowych krwi to alfabet dla tych, którzy chcą nauczyć się, jak czytać śmierć. Barbara Butcher dwadzieścia trzy lata pracowała w Biurze Naczelnego Lekarza Sądowego Nowego Jorku, głównie jako medyk sądowy. Ustalała przyczyny zgonu ponad 5500 osób, w tym 650 ofiar morderstw. Uczestniczyła w badaniu największych katastrof, takich jak zamachy z 11 września 2001 roku, kiedy wraz z innymi lekarzami opierała się na opisach członków rodziny, aby zidentyfikować 21 900 ciał ofiar.

Bardzo lubię czytać kryminały. Nie wyobrażam sobie co takiego mogłoby się stać, abym porzuciła ten gatunek. Oprócz tych wymyślonych historii interesuje mnie także naukowy aspekt zbrodni. Gdy zobaczyłam zapowiedź książki „Co wiedzą umarli”, to byłam bardzo podekscytowana możliwością poznania pracy medyków sądowych z Nowego Jorku. Nic więc dziwnego, że dosyć szybko sięgnęłam po te książkę. 

Wyobrażałam sobie, że dzięki książce „Co wiedzą umarli” poznam wiele przypadków, z którymi ma styczność medyk sądowy. Myślałam, że będą to dokładne opisy tych przypadków i dzięki przeczytaniu tej książki nauczę się czegoś nowego. Muszę przyznać, że doznałam małego rozczarowania. Więcej tu było opisu życia autorki niż jej pracy. Jednak wraz z ilością przeczytanych stron moje rozczarowanie malało. Potrafiłam w historii Barbary Butcher znaleźć coś ciekawego. Nie było to czego się spodziewałam, lecz czytanie o pracy medyka sądowego z innej perspektywy niż się spodziewałam też było ciekawe. 

Autorka w książce „Co wiedzą umarli” dużo opowiada o swoim życiu. Między innymi dowiedziałam się jakie uczucia mogą targać człowieka, który wiele lat poświęcił na pracę z trupami. Mniej więcej zobaczyłam jak wygląda praca medyka sądowego w Nowym Jorku. Okres pracy Barbary przypadł także na 2001 rok, więc przeżycia związane z katastrofą nie ominęły naszej autorki. 

„Co wiedzą umarli” to nie jest wesoła książka. Dużo w niej śmierci, smutku i pracy, która nie zwraca uwagi na zdrowie człowieka. Oczekiwałam surowych faktów, lecz otrzymałam bardzo emocjonalną i niełatwą historię medyka sądowego z Nowego Jorku.

Wydawnictwo Literackie