Do czego może doprowadzić na pozór niewinny spór profesorów? Co pewien filozof z roku 2012 ma wspólnego ze zbrodniami z 1946? Wrocław 1946. Zło zatacza coraz szersze kręgi.
Tropią dziewczęta. Gwałcą je i zabijają. Trzech żołnierzy Armii Czerwonej spędza sen z powiek Popielskiemu, UB, NKWD i pewnemu szalonemu Rosjaninowi. Każdy z nich ma inne powody.
Dawny komisarz dostaje zlecenie od profesora filozofii. Wśród uczniów podziemnego gimnazjum jest agent UB. Trzeba go znaleźć i odseparować. Nic trudnego. Jednak ku zaskoczeniu Popielskiego każdy kolejny krok w śledztwie to niespodzianka, za którą kryją się mroczne tajemnice. Zło i sprawiedliwość przestają być tylko tematem debaty filozoficznej – zaczynają decydować o życiu i śmierci.
Kiedy ostatnio czytałam książkę o Edwardzie Popielskim byłam przekonana, że jest to już ostatnia część. Było to ponad rok temu. Aż tu nagle we wrześniu 2013 roku pojawia się kolejna część, ku wielkiemu mojemu zaskoczeniu. Poprzednie części, które przeczytałam, bardzo mi się spodobały. Byłam tym faktem na początku zaskoczona, gdyż nie za często sięgam po kryminały w podobnych klimatach, lecz się przyzwyczaiłam i bez większego już zastanowienia sięgnęłam po książkę ,,W otchłani mroku''. Ale czy i tym razem byłam zachwycona?
Pierwszą rzeczą jaka wpadła mi w oczy było to, że akcja dzieje się w różnych latach. Bardzo spodobało mi się to już w ,,Liczbach Charona". Kiedy zobaczyłam górkę z datami od razu pojawił się uśmiech na mej twarzy, gdyż tym razem mamy cztery różne daty. Uwielbiam odkrywać połączenia między wydarzeniami z różnych lat, a tym razem autor to rozbudował, a ja tym samym miałam większą frajdę oraz ogromnie byłam ciekawa powrotu do roku, od którego zaczynamy czytać książkę, aby dowiedzieć się wszystkiego, co było można.
Najwięcej czasu czytelnik spędza jednak w 1946 roku. Jest to niedługi czas po II wojnie światowej, więc domyślić się można, że niemało tu historycznych szczególików. Osobiście za historią nie przepadam i tym samym za wielkiej wiedzy w tym zakresie nie posiadam, więc na początku za wiele w tej kwestii nie rozumiałam, lecz z czasem pojęłam. Nie mogę jednak tego samego powiedzieć na temat filozofii. Z tych wywodów mało sensu uchwyciłam. Nie będę udawać, że wszystko z nich zrozumiałam, po prostu nie jest to moja dziedzina. Jednak nie sprawiły one, że mój zapał do czytania książki osłabł. ,,W otchłani mroku" to świetna książka, która zaciekawiła mnie od pierwszych stron i nie pozwoliła ulecieć mojej ciekawości do ostatniej strony. Gorąco polecam!!
Ocena 6/6
Nie myślałam, że to tak dobra książka. Raczej nie miałam zamiaru jej kupować, ale teraz dzięki twojej recenzji chyba zmienię zdanie.
OdpowiedzUsuńmoja przygoda z Markiem Krajewskim dopiero się rozpocznie, ale mam na autora wielką chrapkę.
OdpowiedzUsuńSłyszałam o tej książce, ale mam mieszane odczucia...
OdpowiedzUsuńJa jestem za słaba psychicznie, na twórczość Pana Marka, ale mój mąż raczej nie odpuści tej lektury
OdpowiedzUsuńZapowiada się dosyć... mocna lektura. Nie wiem, czy wytrzymałabym tak potężną dawkę emocji. :)
OdpowiedzUsuńTa okładka jest naprawdę obiecująca. Cieszę się, że wnętrze książki dorównuje pięknej oprawie :)
OdpowiedzUsuńJa już raz Krajewskiego próbowałem. Niestety, kompletnie mi nie podszedł. Pisarz dobry, ale nie dla mnie. Główny bohater kompletnie antypatyczny, masa wątków, wymęczyłem się jak diabli ;-)
OdpowiedzUsuńWysoka ocena, jednak mimo to jakoś do Krajewskiego przekonać się nie mogę.
OdpowiedzUsuńMam ochotę na twórczość tego pisarza ogromną. Wzrosła szczególnie po przeczytaniu wywiadu z nim, w którym pokazał, że jest prawdziwym intelektualistą.
OdpowiedzUsuńksiążka już czeka na półce
OdpowiedzUsuń