wtorek, 2 czerwca 2020

Diuna - Frank Herbert

Arrakis, zwana Diuną, to jedyne we wszechświecie źródło melanżu. Z rozkazu Padyszacha Imperatora planetę przejmują Atrydzi, zaciekli wrogowie władających nią dotychczas Harkonnenów. Zwycięstwo księcia Leto Atrydy jest jednak pozorne – przejęcie planety ukartowano. W odpowiedzi na atak Imperium i Harkonnenów dziedzic rodu Atrydów Paul staje na czele rdzennych mieszkańców Diuny i sięga po imperialny tron.










Lubię czytać książki science fiction. Nie robię może tego tak często jak bym chciała i nie znam jeszcze tylu tytułów z tej kategorii, ile bym chciała, ale kilka książek sci-fi czytam rocznie. Wiedziałam, że istnieje taka seria jak „Kroniki Diuny" napisana przez Franka Herberta, ale nie wiedziałam nawet ile części ona liczy. Gdy widziałam gdzieś książkę „Diuna", to miałam ochotę ją przeczytać i sprawdzić, czy mi się spodoba. Jednak zawsze odkładałam tę myśl i postanawiałam, że zrobię to później. Trochę czasu minęło, ale w końcu zabrałam się za pierwszą część cyklu „Kroniki Diuny". Jak przebiegło to spotkanie? 

Byłam świadoma, że „Diuna" to cegiełka. Przed przystąpieniem do czytania musiałam pogodzić się z myślą, że właśnie sięgam po książkę, która ma prawie osiemset stron i każda strona jest dosyć gęsto pokryta tekstem. Nie jestem zbyt dużą fanką tak grubych książek. Wydaje mi się zawsze, że takie książki mogą mnie zmęczyć, zanim skończę je czytać. Poza tym jestem wielką fanką czytania w łóżku, gdzie muszę tę książkę zawsze lekko unosić do góry, a takie cegły powodują, że ręce szybko się męczą. Miałam, więc trochę zabawy z samym wygodnym ułożeniem się podczas czytania książki. Mimo wszelkich niewygodności było warto. 

Gdybym miała opowiedzieć o czym jest książka „Diuna" to byłoby ciężko. Pojawiło się w niej tyle nowych nazw, że nie byłam w stanie ich wszystkich zapamiętać. Mój opis książki nie zawierałby żadnych konkretów, a jedynie tamci stamtąd pojechali tam. Należę do grupy osób, które rzadko kiedy zapamiętują imiona postaci, a jak oprócz tego pojawiają się nowe nieznane słowa to jest trudniej. Czasem przeszkadzało mi to podczas czytania, gdyż musiałam się chwilę zastanowić nad danym słowem i sobie przypomnieć, co oznaczało. Dopiero po skończeniu czytania książki odkryłam, że na końcu znajduje się słowniczek, który zdecydowanie by mi pomógł w trakcie lektury. 

Nic jednak nie zmieni faktu, że „Diuna" to klasyk sci-fi, który warto poznać. Już od pierwszych stron książki przeniosłam się do świata bohaterów i wraz z nimi podążałam wszystkimi ścieżkami. Przez tydzień żyłam w świecie „Diuny". Nawet jak odłożyłam książkę na bok to moje myśli wracały do tej historii. Zastanawiałam się, co się jeszcze przydarzy bohaterem, myślałam także o tym, co już przeczytałam. Z niektórymi wydarzeniami nie mogę się pogodzić do dziś.

Lektura „Diuny" przeniosła mnie do fantastycznie zbudowanego świata. Wywołała we mnie pewne emocje, które sprawiają, że długo nie zapomnę o tej historii. Mam też ochotę poznać kontynuację i to jak najszybciej.

Ocena 5/6

2 komentarze:

  1. Ja też lubię takie klimaty od czasu do czasu. Tej książki jeszcze nie miałam okazji czytać.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję!!