Riley Janson, na co dzień zatrudniona w biurze Departamentu Innych Ras w Melbourne, skrywa niezwykłą tajemnicę. Jest rzadko spotykanym połączeniem wilkołaka i wampira, ale jej wilcza natura dominuje.
Nie chce być Strażnikiem, jak jej brat bliźniak, Rhoan, który musi zabijać, aby ochraniać ludzi. Jednak nie zawsze okoliczności sprzyjają naszym planom, czasem życie decyduje za nas…
Zbliża się pełnia, która wilczą część Riley bierze w posiadanie i doprowadza do burzy zmysłów. Gdy Rhoan znika w trakcie misji, a tajemniczy, nagi i niezmiernie pociągający wampir staje na progu jej mieszkania, Riley wie, że zbliżają się kłopoty. Aby odszukać brata, angażuje się w sprawę tajemniczej śmierci Strażników Departamentu. Jakby tego było mało, pojawia się niebezpieczny szaleniec ogarnięty obsesyjną myślą stworzenia doskonałej istoty powstałej z połączenia kilku genów nieludzi…
,,Wschodzący księżyc" jest to książka z gatunku romansu paranormalnego. Bohaterowie to wampiry, wilkołaki oraz dhampiry (są to mieszańce). Mimo wielu już książek takiego gatunku znajdujących się na naszym rynku, ta jest na swój sposób inna. Mamy tu ukazane wilkołaki w gorączce przed pełnią księżyca, kiedy są rozpalone w poszukiwaniu zaspokojenia swoich potrzeb seksualnych.
Książka przepełniona erotyzmem, więc nie jest odpowiednia dla młodszych oraz osób szukających kolejnej romantycznej miłości bohaterów.
Moim zdaniem największą zaletą tej książki jest zagadka, którą rozwiązują bohaterowie, która w tej części książki została wyjaśniona do połowy, co zachęca do sięgnięcia kolejnej części by dowiedzieć się dalszego rozwiązania tej sytuacji. Zdradzę, że ta wielka niewiadoma dotyczy przedsiębiorstwa zajmującego się tworzeniem klonów oraz mieszańców różnych ras.
Podczas znajdowania kto za tym stoi w książce przewija się sporo scen walki oraz ciekawych planów na znajdowania kolejnego kroku do rozszyfrowania tajemnicy.
Książka trzyma odbiorcę w wielkiej niepewności i skłania do zadawania sobie pytań: Kto za tym stoi?, Co z tego wyniknie?, A może to ten bohater, a może tamten?. Pomimo zakończenia czytania i dowiedzenia się odpowiedzi na dręczące nas pytania nadal mamy niedosyt w historii zawartej w pierwszej części. Pojawia się kolejna niewiadoma, która dręczy nas po skończeniu czytania. Ciesze się, że cykl ,,Zew nocy" posiada aż 9 tomów, gdyż czytanie tej książki jest czystą przyjemnością. Nie mogę już się doczekać by poznać całą historię Riley Jenson.
,,Wschodzący księżyc" idealnie się dla mnie nadała na chłodny letni dzień, kiedy wygrzewałam się pod kocem. Jest lekką i przyjemną lekturą. Mimo ponad czterystu stron bardzo szybko się ją czyta. Spodobała mi się bardzo grafika książki. Okładka jak najbardziej pasuje to treści co o niektórych książkach nie można powiedzieć.
Ocena 6/6
Za książkę serdecznie dziękuje!!
Wysoko ją oceniłaś:). Ja byłam bardziej czepialska;). Może już jestem za stara na takie książki?? Chociaż chyba nie jest tak najgorzej, bo nawet ciągnie mnie, aby poznać dalsze losy bohaterów:)).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!!
Książa ma na pewno parę wad, ale samo to, że tak wciąga zastępuje wszystkie wady.
OdpowiedzUsuńWyszła już druga część, a ja nadal chcę się przekonać jaka jest pierwsza :)
OdpowiedzUsuń@Matt Prawda. Książka jest tego warta i zapewne cała seria. Schemat niby podobny, a jednak coś jest co przyciąga do niej.
OdpowiedzUsuń@Cassin Dla mnie obie części się bardzo spodobały. Myślę, że powinna się spodobać. :)
Ja czytałam już drugą i moim zdaniem ta druga lepsza od pierwszej.
OdpowiedzUsuńI kolejny niespodziewany prezent od wydawnictwa... Tym razem zrezygnowałam ze zrecenzowania tej pozycji- szerokim łukiem omijam wszelkie wampiry, wilkołaki i (o zgrozo!) dhampiry. Czego to ludzki umysł nie wymyśli ;) Mimo Twojej tak pozytywnej opinii sama nie skuszę się na tą książkę... zwyczajnie szkoda mi czasu. Jest tyle wspaniałych książek, tyle klasyki, której jeszcze nie poznałam, a poznać chcę i muszę, że takie historie, nie zmieniające nic a tylko dające nam chwilę odpoczynku i relaksu kompletnie mnie nie pociągają... Nie mówię, że czytanie nie powinno być przyjemnością, a czytać powinniśmy same naukowe wywody czy filozoficzne rozważania, ale tyle jest pozycji wartościowych, które dają mi taką samą radość, które zmieniają coś w moim światopoglądzie, skłaniają do poszukiwań, zagłębiania się w ich treści, analizowania a jednocześnie dają tyle radości, humoru i uśmiechu. Takich książek poszukuję i wciąż martwię się, że którejś z takich pozycji nie odkryję i nie poznam jej uroku...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię ciepło!
Po pierwsze, bardzo dziękuję Ci za tak miłe słowa! Choć sama po opublikowaniu każdej recenzji wytykam sobie tysiące błędów, nie wiem czy kiedykolwiek napiszę coś z czego będę zadowolona. Chociaż może to dobrze?
OdpowiedzUsuńWracając jednak do naszego tematu, mnie również często nachodzi ochota na coś nie z tego świata, na coś zabawnego i odprężającego. Nie sięgam wtedy jednak po nowości, bestsellery, wampiry i wilkołaki a na przykład po Bułhakowa, którego swoją drogą uwielbiam. Ile zabawy zapewnił mi Mistrz i Małgorzata, nie mniej Diaboliada czy Fatalne jaja. I tu, i tu wszystko oderwane od rzeczywistości. I tu, i tu miłosne historie, dramatyczne losy bohaterów, zagadki, multum humoru (zaryzykuję stwierdzenie, że jednak więcej niezwykłego humoru znajdziemy u Bułhakowa). A jednak różnica jest znacząca, bo jednak te książki, klasyki niosę ze sobą jakieś przesłanie, piękne myśli, aforyzmy, zachwycają czytelników od tylu już lat, podczas gdy o tych tysiącach historii o wampirach niedługo nikt nie będzie pamiętał. Nie neguję oczywiście niczyich wyborów i nie staram przeciągnąć Cię na moją stronę, oczywiście! Przepraszam w ogóle, że tak się rozpisuję na ten temat, w końcu każdy ma inne priorytety. Mam nadzieję, że moje pożal się Boże wywody Cię nie zanudziły :)
A co do Twojego pytania- kiedy dostałam kompletnie niespodziewanie książkę, właśnie tą którą tutaj recenzujesz, wiedziałam, że nie chcę jej czytać, że nie zobaczę w niej nic pozytywnego, poza tym, nie chcę robić z mojego bloga śmietnika, gdzie wrzucać będę wszystko, nawet to, czego normalnie sama bym nie przeczytała. Napisałam o tym wszystkim do wydawnictwa i bardzo ucieszyłam się, gdy pani Karolina napisała, że wszystko rozumie, a książkę mam zatrzymać i sama zadecydować o jej losie ;) Cieszę się bardzo, że trafiam na tak wyrozumiałe wydawnictwa.
Pozdrawiam ciepło
Hm, recenzja brzmi zachęcająco. Uwielbiam, gdy autorka posługuje się lekkim stylem, wprowadzając zagadkę, nad jaką czytelnicy mogą się zastanawiać... Hm, kto wie, kto wie, może nawet się na nią skuszę, aczkolwiek trudno mi pozbyć się uprzedzenia, które pojawiło się u mnie pod wpływem okładki, nie wiem czemu, ale ona raczej odstrasza mnie niż przyciąga do przeczytania ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Nadal nie jestem przekonana co do tej książki - i właśnie tutaj widać mój upór. Choćby nie wiem co, nie jestem w stanie po nią sięgnąć. Cóż ;)
OdpowiedzUsuńJestem w trakcie czytania i czytając twoją recenzję, wciąż miałam niedowierzanie na twarzy. No cóż… Może faktycznie w tej drugiej połowie książki, do której jeszcze nie dotarłam, jest coś więcej, coś co może mi się spodobać. Żywię taką nadzieję, bo na razie to ta książka mi się nie podoba. Wcale a wcale!
OdpowiedzUsuńI tak – książka idealnie nadaje się do czytania w chłodne dni. Przy fragmentach z Talonem moja dzika wyobraźnia pracowała nad zwyczaj dobrze (jak na złość -.-‘), przez co tak się rozgrzałam, że aż głupio mi było wychodzić w takim stanie z pokoju >.<