Agnieszka Kaluga obiecała umierającej córeczce, że sobie poradzi. Teraz pomaga innym. Odnalazła swoje miejsce, choć życie przecina się tam ze śmiercią. Od czterech lat jest wolontariuszką w hospicjum. Spędza czas z tymi, którzy potrzebują kilku słów, uśmiechu, pomocy przy napisaniu ostatniego listu.
„Zorkownia” to zapis najpełniej przeżytych chwil i kilkanaście pięknych zdjęć z życia. To poruszający dziennik odkrywania nadziei i miłości tak wielkiej, że nie da się jej zamknąć w jednym słowie. To wzruszająca opowieść o tym, co najważniejsze.
Piękna zielona okładka, żonkile. Przyznaję, że dałam się nabrać. Oceniając po okładce myślałam, że jest to kolejna książka o wiosennej miłości między dwojgiem ludzi. Moje zaskoczenie, po przeczytaniu opisu na okładce, było niemałe. Na początku zastanawiałam się czy będę dała w ogóle rady przeczytać tę książkę. Hospicjum kojarzy mi się ze śmiercią, smutkiem, bólem, cierpieniem. Spodziewałam się, że to wszystko właśnie będzie opisane w tej książce. Jednak nadszedł ten dzień, w którym sięgnęłam po ,,Zorkownie" i zaczęłam czytać.
Jak już zaczęłam czytać, tak i nie odłożyłam tej książki przez dłuższy czas. Od tej książki leją się emocje prawdziwą porywistą rzeką. Wraz z Agnieszką i pacjentami przeżywa się wszystkie historie, sytuacje. Te smutne potrafią zasmucić. Łezka w oku, gula w gardle może się pojawić. Te przepełnione nadzieją, wesołością, śmiechem potrafią podnieść na duchu, przepełnić czytelnika nadzieją na przyszłość.
,,Zorkownia" nie posiada podpisanych stron. Myślę, że to i lepiej. Czytając tę książkę nie należy liczyć stron, mierzyć sobie czasu, gdyż każdy człowiek zna swoją granicę pobierania emocji z zewnątrz i poczuje kiedy musi odłożyć książkę na bok, kiedy musi odpocząć od hospicyjnego świata, tak jak wie o tym Agnieszka. Mnie się zdarzyło raz odłożyć tę książkę na bok na dłużej. Musiałam przez ten czas zająć się nawet najgłupszymi rzeczami, tylko aby nie myśleć o tym, co przeczytałam. Jednakże, po pewnym czasie, nie potrafiłam nie powrócić do tej książki.
,,Zorkownia" nie posiada podpisanych stron. Myślę, że to i lepiej. Czytając tę książkę nie należy liczyć stron, mierzyć sobie czasu, gdyż każdy człowiek zna swoją granicę pobierania emocji z zewnątrz i poczuje kiedy musi odłożyć książkę na bok, kiedy musi odpocząć od hospicyjnego świata, tak jak wie o tym Agnieszka. Mnie się zdarzyło raz odłożyć tę książkę na bok na dłużej. Musiałam przez ten czas zająć się nawet najgłupszymi rzeczami, tylko aby nie myśleć o tym, co przeczytałam. Jednakże, po pewnym czasie, nie potrafiłam nie powrócić do tej książki.
Ocena 6/6
Mam mieszane uczucia w sumie... Nie wiem czy dam sobie radę z nawałem emocji :)
OdpowiedzUsuńnaczytane.blog.pl
Przed chwilą listonosz przyniósł mi tę książkę, więc ogromnie się cieszę, że tak pozytywnie ją oceniasz.
OdpowiedzUsuńKsiążka wydaje się byc interesującą pozycją, ponieważ w swojej treści niesie określone przesłanie, a nie jest takim byle czym. Z chęcią przeczytam, gdy nadarzy się okazja.
OdpowiedzUsuńZaciekawiłaś mnie! :)
OdpowiedzUsuńPo twojej ocenie stwierdzam, że musi być bardzo dobra! Trzeba zerknąć :) pozdrawiam! ksiazkowa-przystan.blogspot.com
OdpowiedzUsuńRozejrzę się za nią, choć przedtem mam jeszcze górę książek do przeczytania ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Niby fajnie, ale i tak mnie to hospicjum przeraża...
OdpowiedzUsuńNiedługo będę ją czytać. I nie powiem: boję się tej książki...
OdpowiedzUsuńZa bardzo emocjonalna jak dla mnie...
OdpowiedzUsuńPiękna się wydaje, z chęcią ją poznam!
OdpowiedzUsuńMam tę książkę od dawna ale boję się zaryzykować lektury.
OdpowiedzUsuń