Do książek typu harlequin różni ludzie podchodzą inaczej. Jedni uwielbiają je i pochłaniają jedną po drugiej nie patrząc nawet na nazwisko autora. Inni wyśmiewają się z nich i nie nazywają lekturą wartą czyjekolwiek uwagi i dziwią się, że ktokolwiek może je czytać. Ja plasowałam się gdzieś tak mniej więcej po środku. Przeczytałam jeden harlequin, wypadł strasznie blado i w dużej mierze przyczynił się, że nie miałam ochotę na inne podobne książki. Jednak kiedy przeczytałam o serii Kiss byłam od początku jej strasznie ciekawa. Opisy zapowiadanych książek, które miały należeć do tej serii wydawały się interesujące, lecz pamiętając poprzedni kontakt z harlequinem nadal się wahałam czy sięgnąć po tę serię. Pomyślałam sobie raz kozi śmierć i zdecydowałam się przeczytać dwie pierwsze części, które zaoferowało mi wydawnictwo. Teraz mogę z ręką na sercu powiedzieć, że nie żałuję. Była to dla mnie przyjemna przygoda, która zachęciła mnie by sięgnąć po dalsze książeczki, które będą wydawane w tej serii.
Firth ustawiła sobie wysokie plany zawodowe. Niestety w ich realizacji coś jest przeszkadza, a raczej ktoś. Jej przyrodnia siostra bierze ślub i poprosiła kobietę by została jej druhną. Rodzinie przecież się nie odmawia. Tak też została zmuszona do zorganizowania wieczoru panieńskiego, który szybko przekształcił się w wielkie przyjecie celebrytów. Na domiar złego jej życie pod kontrolą zaczyna zakłócać George. Co z jej planem życia na kolejne pięć lat? Legnie w gruzach? A może Firth będzie go realizować omijając wszelkie przeszkody?
,,Kronikę ślubnych przypadków" czytało mi się bardzo miło. Przyjemnie mi się obserwowało początki relacji, jakie zaczynały się wytwarzać między Firth i George'em. Te ich podchody, wątpliwości, niepewności, pierwsze kroki, śmielsze i mniej śmielsze. Czysta przyjemność dla oczu. Każda kartka książki potrafiła wywołać uśmiech na mojej twarzy, który nierzadko zmieniał się w śmiech. Było się po prostu z czego pośmiać. Bo jakie to początki relacji bez odrobiny zgrzytów, sarkazmu, denerwowania drugiej osoby? Nudne. A te które tworzyły się między Firth i George'em takie nie były. Były miłe dla oka do podglądania.
,,Kronikę ślubnych przypadków" czytało mi się bardzo miło. Przyjemnie mi się obserwowało początki relacji, jakie zaczynały się wytwarzać między Firth i George'em. Te ich podchody, wątpliwości, niepewności, pierwsze kroki, śmielsze i mniej śmielsze. Czysta przyjemność dla oczu. Każda kartka książki potrafiła wywołać uśmiech na mojej twarzy, który nierzadko zmieniał się w śmiech. Było się po prostu z czego pośmiać. Bo jakie to początki relacji bez odrobiny zgrzytów, sarkazmu, denerwowania drugiej osoby? Nudne. A te które tworzyły się między Firth i George'em takie nie były. Były miłe dla oka do podglądania.
Książka ,,Kronika ślubnych wypadków" to idealna pozycja na jeden wieczór. Może i nie będzie jej się za długo pamiętać, lecz dzięki temu będzie można do nie powrócić i kilkakrotnie spędzić przy niej przyjemny wieczór. Ja na pewno tak zrobię. Książka bardzo mi się spodobała, nie zauważyłam w niej jakikolwiek wad, niektórzy by powiedzieli, że nie jest ona ambitna, lecz ja po tej książki niczego wygórowanego nie oczekiwałam. Chciałam spędzić miło wieczór i też to otrzymałam. Polecam!
Ocena 5/6
Ocena 5/6
Miranda nie może zapomnieć o ostatnim wieczorze spędzony w klubie. A raczej zakończenia zabawy, kiedy to tajemniczy i seksowny mężczyzna wyciągnął ją z baru w momencie gdy na niego policjanci robili nalot. Spotyka go ponownie, lecz w miejscu, w którym się nie spodziewała - we własnym domu. Miranda to córka burmistrza i każdy jej krok pilnuje ochroniarz. Tym nowym ochroniarzem okazuje się być Tyler. Kobieta obiecała sobie, że nie będzie miał z nią łatwo.
Odkąd przeczytam opis książki ,,Kto się śmieje ostatni" byłam jej bardzo ciekawa. W tamtym momencie stwierdziła, że będzie to fajna książka. I dziękują wszystkim siłą, a najbardziej autorce, swojej opinii nie zmieniłam po przeczytaniu książki. Okazała się przyjemną lekturą, która umiliła mi drugi wieczór z serią Kiss.
Kartka po karce pochłaniałam tę książkę by jak najszybciej poznać wszystkie szczegóły dotyczące relacji Mirandy i Tylera. Bardzo polubiłam obserwować ich przekomarzania się, pożądanie jakie do siebie czuli, lecz próbowali przed sobą ukrywać. Moje zaciekawienie lekturą podsycał fakt, iż mogłam poznawać historię z dwóch perspektyw. Możliwość zajrzenia w myśli Mirandy, jak i Tylera dodawało smaczku podczas czytania.
,,Kto się śmieje ostatni" to lekka lektura, idealna na jeden letni wieczór, czy też dzień na plaży. Czytało mi się ją bardzo przyjemnie i z chęcią będę powracać do tej historii, jak tylko zapomnę, o czym ona była. Polecam!
Odkąd przeczytam opis książki ,,Kto się śmieje ostatni" byłam jej bardzo ciekawa. W tamtym momencie stwierdziła, że będzie to fajna książka. I dziękują wszystkim siłą, a najbardziej autorce, swojej opinii nie zmieniłam po przeczytaniu książki. Okazała się przyjemną lekturą, która umiliła mi drugi wieczór z serią Kiss.
Kartka po karce pochłaniałam tę książkę by jak najszybciej poznać wszystkie szczegóły dotyczące relacji Mirandy i Tylera. Bardzo polubiłam obserwować ich przekomarzania się, pożądanie jakie do siebie czuli, lecz próbowali przed sobą ukrywać. Moje zaciekawienie lekturą podsycał fakt, iż mogłam poznawać historię z dwóch perspektyw. Możliwość zajrzenia w myśli Mirandy, jak i Tylera dodawało smaczku podczas czytania.
,,Kto się śmieje ostatni" to lekka lektura, idealna na jeden letni wieczór, czy też dzień na plaży. Czytało mi się ją bardzo przyjemnie i z chęcią będę powracać do tej historii, jak tylko zapomnę, o czym ona była. Polecam!
Ocena 5/6
Pierwszą z książek ma za sobą. Druga czeka na swoją kolej.
OdpowiedzUsuńBaardzo bym chciała przeczytać. Zapowiada się naprawdę wspaniale!
OdpowiedzUsuńPierwsza część bardzo mi się podobała, z uwagi właśni na to poczucie humoru. Niestety przy drugiej wcale się nie śmiałam i poczucie humoru nie przykryło faktu, że jest to harlequin bez polotu.
OdpowiedzUsuńBardzo mi się spodobała ta seria i teraz czekam na kolejne jej tomy.
OdpowiedzUsuńChyba jednak nie dla mnie, aczkolwiek możliwe, że jeśli kiedyś tam będę szukała czegoś lekkiego to sięgnę po te książki :)
OdpowiedzUsuńJa tam mam ogromną ochotę na tą powieść :) Według mnie idealnie nadają się na wakacje :)
OdpowiedzUsuńidealna na wakcje
OdpowiedzUsuńja do Harlequinów nie mam cierpliwości. za dużo w nich podobnych motywów i po kilku takich książkach ma się wrażenie, że poznało się już wszystkie możliwe kombinacje.
OdpowiedzUsuńTo ja również podobnie jak Ty plasuję się pośrodku. Seria zapowiada się rzeczywiście ciekawie, ale chyba z braku czasu na razie po nią nie sięgnę:)
OdpowiedzUsuń