piątek, 21 października 2016

Rytuał - Graham Masterton

W ponurym domostwie na odludziu mieszka niesamowite towarzystwo, najwyraźniej związane jakąś tajemnicą. Każdemu z nich czegoś brakuje: a tu ucha, a to palca czy nawet ręki. Co dziwniejsze, goszczą tam światowej sławy kucharze, zdrowi i jak najbardziej kompletni…














Przez długi czas bardzo ciekawiły mnie książki pana Mastertona. W końcu po nie sięgnęłam i udało mi się przeczytać kilka z nich. Z czystym sumieniem mogę stwierdzić, że zakochuję się coraz bardziej w twórczości pana Grahama wraz z kolejną pochłoniętą pozycją. Przekonuje mnie jego wyobraźnia, poczucie humoru, jak i styl pisania oraz odwaga do tworzenia szokujących powieści. Czytanie jego książek ogromnie mnie relaksuje oraz fascynuje. Nie mogłam, więc nie sięgnąć po kolejną. 

Już pierwsze strony ,,Rytuału" wciągnęły mnie do swojego świata. Zaczyna się niepozornie, mamy inspektora restauracyjnego, który podróżuje ze swoim synem. Pewnego dnia dowiaduje się o restauracji, do której wstęp mają nieliczni. Charlie nie potrafi zapomnieć o tym miejscu i szuka sposobu, by się do niej dostać. Nie spodziewał się, co może kryć się za fasadami lokalu ,,Le Reposoir". Z każdą kolejną kartką pojawia się coraz więcej wątków. Powieść zaczyna nas fascynować, jak i przerażać wizją ukazanego świata. 

,,Rytuał" to klimatyczna pozycja, którą czyta się z zaciekawieniem, jak i momentami z obrzydzeniem. Pan Graham ukazuje nam w tej książce brutalny, niebezpieczny świat, który może wywołać zniesmaczenie u czytelnika. Jednak ja należę do tej grupy czytelników, którzy lubią od czasu do czasu przeczytać coś, co poruszy wyobraźnie nie tylko pięknymi obrazkami, ale także trochę makabrycznymi scenami.  

Ocena 5/6

czwartek, 29 września 2016

Naśladowca - Erica Spindler

Pięć lat temu w małym miasteczku w Illinois zostały zamordowane trzy dziewczynki – wszystkie we własnych sypialniach, wszystkie w tym samym wieku. Na miejscu zbrodni nie znaleziono żadnych śladów. Sprawa Mordercy Śpiących Aniołków, jak nazwała go prasa, stała się obsesją detektyw Kitt Lundgren. Dochodzenie zakończyło się klęską, co Kitt przypłaciła zdrowiem i załamaniem kariery zawodowej.
Teraz morderca wraca, by kontynuować makabryczne dzieło. Śledztwo prowadzi ambitna detektyw Riggio, która niechętnie przystaje na pomoc Kitt. Jednak to właśnie Kitt jako pierwsza dostrzega niuanse różniące dzisiejszą zbrodnię od morderstw sprzed lat.






Odkąd przeczytałam pierwszą książkę autorstwa pani Erici Spindler bardzo polubiłam jej styl. Do dziś pamiętam moją wielką ciekawość i wypieki na twarzy jakie towarzyszyły jej czytaniu. Nie wahałam się ani chwili przed sięgnięciem po kolejną książkę spod pióra owej autorki. Tym razem było mi dane przeczytać pozycję ,,Naśladowca". Nie zaskoczyło mnie ani trochę to, że książka bardzo przypadła mi do gustu już od pierwszych stron. 

Pierwszą rzeczą jaką polubiłam w książce ,,Naśladowca" jest temat śledztwa prowadzonego przez policję. Zabójstwa małych dziewczynek porusza wiele osób, tak też działo się w tej książce. Policjanci używali wszystkich środków by dorwać sprawcę, rodzice chodzili przepełnieni strachem o swe pociechy. Mnie to się spodobało i dostarczyło wiele niezapomnianych wrażeń, o których jeszcze nieraz zapewne sobie przypomnę. 

Spodobała mi się także gra zabójcy, jaką prowadził z detektyw Lundgren. Sprawiała ona, że jeszcze bardziej byłam ciekawa kto jest zabójcą i do czego jeszcze może się on posunąć. Dzięki temu lekki dreszczyk był nieodłączny podczas czytania lektury. 

,,Naśladowca" to fantastyczny kryminał, który zainteresował mnie swoją zagadką do tego stopnia, że trudno było mi się od niego odkleić. Ciągła ciekawość i dreszczyk sprawiały, że czytanie tej książki to prawdziwa przyjemność. Polecam! 

Ocena 6/6

niedziela, 15 maja 2016

Służby specjalne. Podwójna przykrywka - Patryk Vega

Jarosław Pieczonka. Wywiadowca. Przykrywkowiec. Najemnik.Były funkcjonariusz kontrwywiadu wojskowego, odpowiedzialny za osłonę kontrwywiadowczą najbogatszych ludzi w Polsce. Brał udział w inwigilacji świata szpiegowskiego i gangsterskiego na Wybrzeżu. W Polsce wypowiedział wojnę szefom CBŚ, CBA oraz ABW i doprowadził do rozpracowania służb specjalnych ściany północnej. Krajowi biznesmeni, celebryci, politycy, a nawet mafijni bossowie obdarzyli go zaufaniem i przyjaźnią. Za granicą, jako najemnik, razem z byłymi komandosami SAS i Royal Marines ochraniał statki przed somalijskimi piratami.Jeden człowiek. Wiele tajemnic służb. Patryk Vega ujawnia je jako pierwszy.





Już od pewnego czasu ciekawiły mnie książki pana Vegi. Gdy przeczytałam opis ,,Służb specjalnych" pomyślałam, że nadszedł w końcu ten moment, aby zapoznać się z twórczością tego autora. Po przeczytaniu tej pozycji jednego jestem pewna, do tej pory nie miałam okazji czytać książki podobnej do ,,Służb specjalnych". Okazała się być bardzo odmienna od tego, co zwykle czytam. 

Początki czytania wspominam jako najlepsze, a to dlatego, że przepełniała mnie ciekawość poznania w końcu książki Vegi. Gdy w mojej głowie pojawiła się myśl, że fajnie byłoby zobaczyć kilka zdjęć do opisywanej historii Pieczonki, to po pewnym czasie, ku mojej uciesze, dostałam je. Jednak im więcej stron było za mną, tym coraz trudniej mi się ją czytało i miałam mniejszą ochotę do niej wracać. Teraz, wiem, że ,,Służby specjalne" to nie jest typ książek, które lubię czytać. Wolę takie historie zostawić dla innych, a sama zająć się czytaniem tego, co mnie bardziej relaksuje i mi się podoba.  

Nie potrafię wskazać jakieś konkretnej wady w tej książce. Po prostu ich chyba nie zauważyłam. Jednak z całą pewnością mogę stwierdzić, że podobne pozycje to nie moja bajka. Mimo, że niektóre fragmenty opowiadanej historii mnie zaciekawiły i z chęcią dowiadywałam się, jak skończyła się dana sprawa, to zdecydowanie nie wrócę do tej książki. Na pewno spróbuję jeszcze podejść do filmów Vegi, gdyż nadal jestem nimi zaintrygowana i nie zraziłam się tą książką. 

,,Służby specjalne. Podwójna przykrywka" nie jest książką dla każdego. Jak widać także zaliczam się do tej grupy. Jednak wierzę, że są ludzie, którym ta pozycja przypadnie do gustu. 

Ocena 3,5/6
 

sobota, 7 maja 2016

Dziewczyna z portretu - David Ebershoff

Greta sama zaproponowała Einarowi, żeby założył pończochy i damskie buty. Chciała dokończyć zamówiony kobiecy portret, a modelka nie mogła przyjść do pracowni. 
Mąż – mężczyzna o subtelnych rysach i drobnej budowie ciała – zdawał się idealny do tego zadania. Ot, niewinna prośba, artystyczny żart…

Greta nie mogła przypuszczać, że ta chwila zmieni całe jej życie: obudzi w nim pragnienie, które trudno będzie zlekceważyć i uciszyć.







O książce ,,Dziewczyna z portretu" dowiedziałam się dopiero po obejrzeniu trailera jej ekranizacji. To właśnie wtedy stwierdziłam, że muszę przeczytać tę książkę zanim zabiorę się za film. Trzymając się tego postanowienia nie obejrzałam filmu, zanim nie skończyłam czytać dzieła pana Ebershoffa. I bardzo dobrze zrobiłam. Nie pierwszy raz, kiedy przekonałam się, że książka bardziej mi się spodobała niż jej wersja filmowa.

Pierwszą rzeczą, jaką da się zauważyć jest to, że książka ma o wiele bogatszą treść niż film i to zdecydowanie przemawia za tym, że jest lepsza od wersji filmowej. Dzięki temu jesteśmy w stanie dokładniej przyjrzeć się zmianom, jakie zachodzą podczas przemiany mężczyzny w kobietę. Możemy je zaobserwować nie tylko w samym Einarze, ale i także w jego otoczeniu. Czytając książkę ,,Dziewczyna z portretu" cały czas fascynowało mnie poznawanie zachowanie Grety. Muszę przyznać, że ciekawiło mnie to bardziej od tego co robi Einar. Myślę, że to dlatego, iż jestem chyba w stanie go zrozumieć. Dosyć oczywistym jest dla mnie, że każdy ma prawo czuć się dobrze w swojej własnej skórze i wprowadzać zmiany, aby poczuć się szczęśliwszym. Natomiast zastanawiało mnie jak z tym może sobie radzić osoba z otoczenia. Żona, która przez lata kochała swego męża i zrobiła wiele by jej ukochany był szczęśliwy mimo, że to wpływało też na jej życie. I temu własnie mogłam się przyjrzeć w książce pana Ebershoffa.

Podczas czytania tak się przyzwyczaiłam do opisów zapachów, zmian w poruszaniu się, że brakowało mi ich podczas oglądania filmu. Oczywiste, że w ekranizacji nie znajdziemy jakichkolwiek opisów, jednak zauważyłam, że czytając książkę tak przywykłam do tych szczegółów, że uznałam je za normę przy przedstawianiu zmiany Einara w Lili i nie potrafiłam się pogodzić, że nie ma ich w filmie. 

,,Dziewczyna z portretu" ma wiele zalet, jednak też znalazłoby się kilka minusów, które sprawiły, że nie zakochałam się w tej książce. Mimo wszystko, z czystym sumieniem polecam przeczytanie tej książki, bo być może i ty znajdziesz w niej coś ciekawego. 

Ocena 4,5/6

środa, 6 kwietnia 2016

Tak słodko... - Tammara Webber

On jest miłością jej życia, chociaż o tym nie wie. Ona jest jego chwilą wytchnienia w tym wymagającym przetrwania życiu. Był zraniony i dziki, ale potrafił się dostosować. Ona zawsze była posłuszna. Teraz jest niespokojna. Pearl Torres Frank spędzając lato w domu nauczyła się dwóch rzeczy: Boyce Winn jest ucieleśnieniem wszystkiego, od czego powinna trzymać się z dala i wszystkim tym, co sprawia, że chce być blisko. Zbuntowany i głośny. Nie dbający o to, co myślą o nim ludzie. Namiętny. Silny. Niebezpieczny. I jest jeszcze jedna cecha, którą chowa przed wszystkimi, ale nie przed nią: Słodki.







Po przeczytaniu pierwszej książki pani Webber, która nosi tytuł ,,Tak blisko..." byłam zachwycona. Opisana tam historia tak bardzo mi się spodobała, że czytanie kolejnego jej dzieła pt. ,,Tak krucho..." wcale mnie nie nudziło. Mimo, że była to ta sama opowieść, tylko ukazana nam oczami naszego męskiego bohatera, Lucasa. Na drugą część musiałam czekać długo. Ku mojemu wielkiemu zadowoleniu, trzecia część ukazała się szybciej. Pełna nadziei, iż znowu otrzymam historię, która wciągnie i zachwyci mnie już od pierwszych stron, zabrałam się za czytanie. Niestety, trochę się zawiodłam.

Do tej pory bardzo lubiłam się przyglądać początkom miłości. Takie lektury bardzo mnie odprężały. Zazwyczaj bardzo szybko zżywałam się z bohaterami i nie lubiłam chwili, gdy okazywało się, że to już koniec. Tym razem nie poczułam takiej więzi. Nie było tak, że mi przeszkadzali, czy też ich znielubiłam. Po prostu byli dla mnie obojętni. A Boyce, niestety nie stał się chłopakiem, którego z chęcią bym stalkowała. Pozostaję jednak wierna Lucasowi. W książkę ,,Tak słodko..." było kilka ciekawych momentów, lecz nie na tyle by z wielkim zapałem czytać kolejne strony. Książka na pewno po ciężkich dniach intensywnej pracy przynosi chwile relaksu. Niestety nie potrafiłam zakochać się w niej tak samo jak w historii Luke'a oraz Jacqueline i to mi chyba najbardziej przeszkadzało. Przyzwyczaiłam się, że Webber przynosi nam niesamowite historie, a tu taka dosyć przeciętna. 

Książkę ,,Tak blisko..." przeczytałam trzy lata temu. Jak dla mnie to dość długi czas, w trakcie którego mogłam się zmienić. Przez trzy lata przeczytałam na pewno kilka książek o podobnej tematyce, więc to co kiedyś mi się podobało, teraz stało się oklepane. Mimo wszystko nie było tak źle, jak można by podejrzewać. Nadal mam ochotę na poznawanie podobnych historii i czekam na kolejną książkę stworzoną przez panią Webber, gdyż jej twórczości zawsze będę ciekawa, a to dlatego, że pokochałam ,,Tak blisko...". 

Ocena 4,5/6

niedziela, 7 lutego 2016

Klejnot - Amy Ewing

Otoczone dzikim oceanem Samotne Miasto podzielone jest na pięć położonych koncentrycznie dzielnic. Najbiedniejszy, zewnętrzny krąg to Bagno. Centralny, zamieszkały przez elitę, nosi dumną nazwę Klejnot.
Mieszkanki Klejnotu, które pragną mieć zdrowego potomka, kupują na dorocznych Aukcjach surogatki – obdarzone nadzwyczajnymi Auguriami dziewczęta, pochodzące z uboższych kręgów miasta.
Violet Lasting jest jedną z nich. Kupiona przez Diuszesę Jeziora dziewczyna trafia do pięknego pałacu i szybko przekonuje się, że za olśniewającą fasadą kryje się świat dalece bardziej okrutny, niż mogłaby sobie wyobrazić. Odziana w piękne suknie lecz pozbawiona wszelkich praw Violet jest tylko zabawką w rękach okrutnej szlachcianki, która nie cofnie się przed niczym, by osiągnąć cel.

Po ciężkim dniu, gdy najdzie wieczór ma się ochotę czytać książki, które nie wymagają od ciebie za dużo. Zazwyczaj szukam wtedy coś lekkiego, ciekawego i odprężającego. Tym razem padło na książkę ,,Klejnot", która przypomniała mi o serii ,,Rywalki", jaka swego czasu bardzo przypadła mi do gustu. Jednak ta pierwsza myśl była złudna, gdyż jak bliżej pozna się książkę pani Ewing można zauważyć, jak bardzo się różni od serii pani Cass. 

Mamy tu kolejną historię umieszczoną w świecie, gdzie widoczny jest podział klasowy. Jednak, gdy seria pani Cass ukazuje bardziej bajkowe klimaty, to książka ,,Klejnot" pokaże nam do czego jest zdolna najbogatsza klasa społeczeństwa, gdy ma problemy z prokreacją. Violet, nasza główna bohaterka, jest surogatką. Została ona nią nie z własnej woli, lecz z potrzeb, jakie ma elita. Jako dziewczyna pochodząca z uboższych kręgów nie może się sprzeciwić. Jednak ta dziewczyna nie zgadza się ze swoim losem i postanawia zawalczyć. 

Książka ,,Klejnot" okazała się idealnym umilaczem czasu, z którą bardzo przyjemnie spędziłam dwa wieczory. Styl pani Ewing ułatwia tylko szybkie czytanie tej pozycji. Początek historii przybliżał nam świat, do którego mieliśmy się za chwilę, na dłuższy moment przenieść, co było idealnym, odrobinę leniwym dla czytelnika czasem. Jednak z każdą kolejną stroną, pojawia się coraz więcej akcji i z przyjemnego rozleniwienia przechodziłam do większego skupienia i zaciekawienia związanego z poczynaniem bohaterów. 

,,Klejnot" nie jest książką, do której miałabym ochotę szybko wrócić, by ponownie zagłębić się w tej historii. Na tyle mnie ona nie zaciekawiła. Jednak sprawiła, że mam ochotę poznać kontynuację tej historii. Interesuje mnie co przytrafi się jeszcze Violet i co ona zrobi w danym momencie. Na pewno sięgnę po kontynuację, tym bardziej, że ,,Biała róża'' jest już dostępna na polskim rynku. 

Ocena 5/6