sobota, 27 lutego 2021

Amerykańska księżniczka. Prawdziwa historia Kopciuszka - Annejet van der Zijl

Wyrwała się z prowincjonalnego miasteczka, zdobyła uznanie amerykańskiej socjety i została księżniczką ratującą holenderską rodzinę królewską przed wyginięciem. Brzmi jak bajka albo scenariusz komedii romantycznej?
A jednak takie było życie Allene Tew.
Kobiety, która mieszkając w Stanach Zjednoczonych, uzyskała książęcy tytuł, a dzięki kolejnym małżeństwom zdobywała niezależność w świecie zdominowanym przez mężczyzn.
Historia o Kopciuszku nie zawsze musi być bajką. Podobnie jak życie u boku księcia. A pieniądze, chociaż szczęścia nie dają, mogą być przepustką do wolności i życia na własnych zasadach.

 

 

Nigdy nie słyszałam o amerykańskiej księżniczce. Nawet nie wiem czy jest to bardziej znana postać. Jednak, gdy zobaczyłam książkę o Allene Tew, to postanowiłam ją poznać. Nie będę udawać, ale to właśnie tytuł książki „Amerykańska księżniczka” sprawił, że zaciekawiłam się nią. Jako mała dziewczynka bardzo lubiłam księżniczki, a najbardziej Kopciuszka i porównanie głównej bohaterki książki pani Annejet van der Zijl do tej bajkowej postaci przekonało mnie na tyle, że zechciałam poznać historię kobiety, która została nazwana imieniem mojej ulubionej postaci z dzieciństwa.

Moje początki z książką „Amerykańska księżniczka” były ciężkie. Nie potrafiłam od początku się skupić i wciągnąć w historię. Musiało minąć trochę kartek, aby historia mnie zainteresowała. Jednak, gdy tak się stało, to już nie mogłam odkleić się od książki. Byłam ciekawa, co jeszcze takiego przeżyła Allene i jak skończyło się jej życie. Zaskoczyło mnie to, że biografia nieznanej mi wcześniej kobiety aż tak mnie wciągnęła. Pochłaniałam każdy szczegół z jej życia i kibicowałam, aby wiodła jak najlepsze życie.

Książka „Amerykańska księżniczka” nie wciągnęła mnie od pierwszej strony. Jednak cieszę się, że nie zraziłam się do niej i czytałam dalej, gdyż otrzymałam niesamowitą historię. Momentami trudno było mi uwierzyć, że jedna kobieta przeżyła tyle w życiu. Mam wrażenie, że biografia Allene wciągnęła mnie tak samo jak dobry kryminał. Przejmowałam się jej losami i byłam ciekawa rozwiązania, czyli tak naprawdę końcówki życia Tew. Nie sięgam zbyt często po biografie, lecz tę na pewno umieszczę na półce z ulubionymi historiami.

Ocena 5/6 

czwartek, 25 lutego 2021

Mordercza Anielka - Mr Tan, Miss Prickly

 Adelka byłaby zwykłą, uroczą dziewczynką z rudymi włosami i wielką głową, gdyby nie fakt, że szkoli się w byciu dyktatorem i świetnie udaje jej się wprowadzać terror w domu i w szkole. Bezskutecznie, ale nie poddając się, próbuje pozbyć się kota, który okazał się nie być lwem (co za rozczarowanie!). Nie interesują jej amory… no chyba że dzięki nim zyska kogoś na kształt niewolnika. Kusząca perspektywa…

Jeśli wydawało wam się, że to dorośli rządzą światem – byliście w błędzie!

Witajcie w świecie Adelki – dziewczynki, której nie da się polubić, ale też nie można jej nie pokochać!

 

 

 Adelka próbuje przejąć kontrolę nad chłopakami! Obrywają tata, wymyślony przyjaciel, a najboleśniej – zakochany w Adelce Gotfryd. Jaki dziewczynka ma plan na ich wytresowanie? Chłopcy są dziwni, ale okazuje się, że bywają też użyteczni!

Na jakie eksperymenty zgodzi się zadurzony w Adelce chłopak? Jak naukowo udowodnić, że dziewczyny są najmądrzejsze? I jak sprawić, aby tata już nigdy, przenigdy nie ośmielił się o nic jej prosić? Spokojnie – nie tylko chłopcy będą pod obstrzałem! Są jeszcze lalki Barbie…

 

 

 

 

Jak przeżyć w świecie, w którym nikt nie traktuje dzieci poważnie? Oto przepis Adelki: weź sporą dawkę czarnego humoru, dodaj szczyptę czułości i chomika grizzly, który pomoże ci podbić świat.

Adelka odkrywa, że aby zarobić duże pieniądze, nie trzeba się wcale napracować. Papier toaletowy sprzedawany na listki za piątaka (taniej nie będzie), napad rabunkowy na tatę (w końcu każda praca zasługuje na szacunek!), a może po prostu uśmiech, który okazuje się twardą walutą i można go wymieniać na spore ilości cukierków? Adelka nie zawaha się nawet zapędzić własnego kota do pracy. Koniecznie pod krawatem.


Już sam tytuł „Mordercza Adelka” sprawia, że chce się poznać Adelkę. Lubię od czasu do czasu przeczytać coś lżejszego, a książki kierowane do dzieci idealnie się do tego nadają. Seria stworzona przez Mr Tan i Miss Prickly od początku zapowiadała się jako coś dobrego i zabawnego. Byłam jej ciekawa, jednak trochę trwało za nim po nią sięgnęłam. Mamy już na polskim rynku trzy części i postanowiłam przeczytać je wszystkie.

Już pierwsze strony książki „Mordercza Adelka” sprawiły, że polubiłam tę serię. Czytając ją nie potrafiłam się nie śmiać. Przedstawione sytuacje były tak komiczne i prawdziwe, że chciałam więcej i więcej Adelki. Książeczek o Adelce nie da się inaczej pochłonąć niż na raz, gdyż wciągają i uzależniają. Cieszę się, że miałam okazję przeczytać tę serię od pierwszej części, gdyż nie straciłam żadnej historii, a kolejne, w których pojawiały się nawiązania do poprzednich, były dla mnie zrozumiałe.

Pokochałam Adelkę całym sercem i jestem pewna, że niejedno małe i duże dziecko też ją pokocha. Seria o Adelce ruszyła już w podróż po moich najbliższych i zbiera same dobre oceny. To mówi samo za siebie. Warto czytać i się śmiać wraz z tym cyklem. Jestem pewna, że każdy czytelnik spędzi z Adelką i jej niesamowitymi pomysłami ciekawy czas i nie będzie żałował. A być może, tak jak ja, będzie chciał więcej i dołączy do grona czekających na kolejną część. Polecam!

Ocena 6/6

wtorek, 23 lutego 2021

Patrz, jak spadam - Mons Kallentoft

Majorka – mekka turystów, raj na ziemi. Miejsce upragnionych wakacji młodzieży z całego świata, która chce zakosztować wolności i szalonych imprez. Tak myślała także szesnastoletnia Emme, córka Tima Blancka. Niestety wymarzona Palma okazała się śmiertelnie niebezpieczna. Po trzech latach od zaginięcia Emme Tim nadal szuka córki. Poprzysiągł, że nigdy nie przestanie. Ta przysięga rozbiła jego małżeństwo i sprowadziła go do Palmy, gdzie mieszka i zarabia na życie jako prywatny detektyw. Kiedy Tim dostaje zlecenie śledzenia żony zamożnego biznesmena, nieoczekiwanie odkrywa drugą twarz Palmy. Okazuje się, że za blichtrem wakacyjnego raju kryje się ciemność, w której Tim dostrzega cień córki. Ryzykując własne życie, rusza na poszukiwanie prawdy o tym, co ją spotkało.

 

Nazwisko Kallentoft kojarzy mi się ze szwedzkim pisarzem, który stworzył cykl pod tytułem „Komisarz Malin Fors”. Od zawsze chciałam poznać ten cykl, ale przez ostatnie lata udało mi się przeczytać tylko jedną część. Nadal mam plany, aby nadrobić tę serię, ale w międzyczasie sięgnęła po inną. Pisarz zaczął tworzyć serię pod tytułem „Palma”, którą rozpoczyna książka „Patrz, jak spadam”.

Miałam swoje pewne oczekiwania od książki „Patrz, jak spadam”, gdyż Mons Kallentoft kojarzy mi się z dobrymi kryminałami. Myślałam, że otrzymam książkę, która mnie zachwyci i wciągnie od pierwszej strony. Niestety, nie stało się tak. Dostałam dosyć ciekawą historię oraz bohatera, którym targają silne emocje, które doprowadzają do tego, że jest w stanie zrobić wiele, aby odnaleźć swoją córkę. Ta część książki jak najbardziej mi się podobała. Jednak nie potrafiłam się maksymalnie wciągnąć w czytanie, gdyż książka jest napisana dosyć chaotycznie. Musiałam się porządnie skupić, aby zrozumieć to, co czytam. Fabuła potrafiła znienacka przenieść się na perspektywę innego bohatera czy też przenieść się o kilka lat, co powodowało moje zagubienie.

Książka „Patrz, jak spadam” spodobała mi się, lecz żałuję, że nie mogę o niej powiedzieć, że jest świetna. Opowiadana przez pisarza historia była na tyle ciekawa, że walczyłam z tym chaosem i moim zagubieniem, które się czasem wkradało, gdyż bardzo chciałam poznać zakończenie. Samo zakończenie wpłynęło na mnie emocjonalnie i była zadowolona, że nie odłożyłam jej na bok.

Ocena 4,5/6 

niedziela, 21 lutego 2021

Stos - Greta Drawska

 Prokurator Wanda z niepokojem przygląda się ciału kobiety na śniegu. Wargi ofiary spina mosiężna kłódka. Szybko się okazuje, że zabita to miejscowa miłośniczka babskich plotek i tarota. Kto chciał zamknąć jej usta?

Zanim Wanda Just i podkomisarz Piotr Dereń zdążą wpaść na jakikolwiek trop, już robi się głośno o nowej zbrodni na Górze Czarownic. Tymczasem zbliża się sylwester, ale żadne z nich nie jest w nastroju do świętowania. Wanda całymi nocami ślęczy nad zdjęciami sprzed lat, próbując dopasować elementy układanki. Rozprasza ją migająca ikonka czatu. Ale chyba nawet pani prokurator może czasem poflirtować, prawda?

 

 

Lubię czytać polskie kryminały. Z wielką chęcią poznaję nowych autorów. W zeszłym roku poznałam Gretę Drawską i jej książkę pod tytułem „Rytuał”. Wspominam ją bardzo dobrze i nie mogłam się doczekać jej kontynuacji. W końcu, w moje ręce trafiła ona, czyli „Stos”. Spodziewałam się, że będzie to kolejny świetny kryminał, który zaskoczy mnie historią i ostatecznym rozwiązaniem zagadki. Czy tak też się stało?

Gdy zaczynałam czytać książkę „Stos”, to w mojej głowie pojawiły się myśli, że spędzę teraz miły czas z zagadkową historią, która pobudzi mój mózg do pracy. Tak też się stało. Opisywana historia bardzo szybko mnie wciągnęła i równie szybko zaczęłam się zastanawiać, jakie będzie rozwiązanie tej sprawy kryminalnej. Oprócz ciekawej zbrodni dostałam też więcej informacji o głównych bohaterach, a bardzo ich polubiłam, więc z chęcią bliżej ich poznałam.

„Stos” to kolejny bardzo dobry kryminał Grety Drawskiej. Czyta się go w ekspresowym tempie i z pełnym zainteresowaniem. Znalazłam w niej kilka szczegółów, które nie za bardzo mi podpasowały, ale nie wpływają one za bardzo na moją ogólną ocenę. Jeśli będę o niej za jakiś czas wspominać to myślę, że będę wspominać tylko o jej plusach i na pewno będę polecać tę serię jako dobrą serią kryminalną. Zdecydowanie polecam!

Ocena 5/6

piątek, 19 lutego 2021

Księga Etty - Meg Elison

Etta pochodzi z Nowhere, osady założonej przez tych, którzy przeżyli plagę, w tym przez Bezimienną Akuszerkę. Tajemnicza choroba zniszczyła dawny świat i sprawiła, że przy życiu pozostało niewiele kobiet, a porody są bardzo niebezpieczne. Ci, którzy przetrwali, powoli próbują przywrócić porządek i wprowadzić nowe normy społeczne. W Nowhere kobiety i położne traktuje się jak święte i to one dominują w społeczności. Etta wybiera jednak wolność, jaką dają jej łowiectwo i szabrownictwo. Przemierza pustkowia w poszukiwaniu reliktów przeszłości, które mogą się do czegoś przydać. Czasem zmuszona jest też stawiać czoło bezwzględnym handlarzom niewolników, którzy polują na kobiety i dziewczynki. Dlatego w drodze staje się Eddym. Kiedy handlarze napadają na jej osadę, Etta bez namysłu wyrusza, by uwolnić bliskich lub ich pomścić. Ta misja prowadzi ją w paszczę Lwa z Estiel – bezwzględnego i okrutnego przeciwnika.

Pierwsza część serii „Droga donikąd” bardzo mi się spodobała. „Księga bezimiennej akuszerki” miała takie zakończenie, że trudno było się domyślić o czym będzie kolejna część. Zapowiedź książki „Księga Etty” pokazała mi, że będziemy mieć nową bohaterkę. Wracamy do tego samego świata, jaki poznaliśmy, ale przenosimy się trochę w przyszłość. Byłam ciekawa jak bohaterowie sobie radzą po czasach, w których żyła akuszerka.

Książkę „Księga Etty” otworzyłam z zaciekawieniem. Już pierwsze strony przekonały mnie, że będzie to dobra historia. Obserwowanie świata wraz z Ettą było niesamowitą przygodą. Wizja tego jak mogą żyć w przyszłości ludzie wywołuje ciarki na rękach ze strachu i fascynacji. Pojawiają się tutaj nowe problemy, z jakimi bohaterowie muszą sobie poradzić. Akuszerka stworzyła pewne środowisko, które miało okazję żyć inaczej niż ona, ale ludzie zawsze chcą się rozwijać i mieć coś więcej. 

„Księga Etty” to była dla mnie przygoda po nowym świecie. Jeszcze nie skończona, jak w przypadku pierwszej części tej serii. Zakończenie pozostawia po sobie wiele pytań, na które odpowiedzi mam nadzieję znajdę w kolejnym tomie. Pojawia się tutaj także wątek identyfikacji płciowej oraz seksualnej. Jest to dla mnie nowość w tego typu książkach. Z przyjemnością się czyta książkę, gdzie bohaterowie są tak różnorodni i nie są pozbawieni cech identyfikacyjnych.

Ocena 5/6 

środa, 17 lutego 2021

Willa, dziewczyna z lasu - Robert Beatty

Przyszła na świat w Głuchej Jamie, która od zarania była domem Feiran. Dziś już tylko nieliczni członkowie jej klanu umieli rozmawiać z roślinami oraz zwierzętami i wykorzystywać magiczne moce przyrody. Willa potrafiła to dzięki naukom babki, leśnej czarownicy. Była jednym z jutów, małoletnich złodziei. Pod osłoną nocy okradała legowiska białych osadników zwanych światłolubami, żeby zapewnić byt reszcie klanu. Powinna ich nienawidzić! Brutalnie wtargnęli w jej świat. Uzbrojeni w piły i w bum-pałki uśmiercali drzewa i leśnych ludzi, podobno także rodziców Willi oraz jej siostrę bliźniaczkę. Dziewczynka słabo to pamiętała, ale nie mogła zapomnieć pełnego czułości wyrazu twarzy światłoluba, kiedy odkrył, że postrzelony przez niego złodziej, to jeszcze dziecko. Czy osadnicy rzeczywiście są źli do szpiku kości i niewyobrażalnie bogaci? I dlaczego w zapomnianych, trawionych zgnilizną rejonach Głuchej Jamy padaran więzi ich dzieci?
 

Spojrzawszy pierwszy raz na zapowiedź książki „Willa, dziewczyna z lasu” pomyślałam, że to ciekawa książka, ale nie dla mnie. Jednak nie potrafiłam zapomnieć o tej książce. Zaczęłam się zastanawiać, co bym mogła w niej znaleźć. Postanowiłam, że jednak ją przeczytam, aby się przekonać. Gdy miałam już książkę w dłoniach, to byłam już bardzo ciekawa jej zawartości. Zabrałam się więc za czytanie.

Do książki pana Beatty miałam kilka podejść. Nie wynikało to z tego, że książka mi się nie podobała, ale dwa razy przy niej zasnęłam ze zmęczenia po całym dniu. Dopiero za trzecim podejściem z bardziej przytomnym umysłem przebrnęłam przez kilka rozdziałów. Wtedy zaczęłam żałować, że nie udało mi się wcześniej przy niej wytrwać, gdyż bardzo szybko mnie wciągnęła i byłam ciekawa, co stanie się dalej i chciałam jak najszybciej poznać kolejne wydarzenia.

Po skończonej lekturze byłam w szoku. Myślałam, że otrzymam prostą historię, która jest nastawiona na młodszych ode mnie czytelników. Otrzymałam niesamowitą historię z mądrym przesłaniem i bohaterką, której nie da się nie polubić. Byłam pod takim wrażeniem, że jeszcze przez godzinę szukałam dalszych stron książki, bo chciałam więcej. „Willa, dziewczyna z lasu” to zdecydowanie warta przeczytania książka, która może zachwycić czytelnik w każdym wieku. Polecam!

Ocena 6/6 

czwartek, 11 lutego 2021

W jednej chwili - Suzanne Redfearn

To miała być wspaniała weekendowa wyprawa na narty z rodziną i przyjaciółmi. Los jednak zrządził inaczej. W jednej chwili kończy się życie szesnastoletniej Finn, gdy samochód jej rodziców wypada z ośnieżonej drogi i stacza się po zboczu góry. Zawieszona między światami dziewczyna patrzy bezsilnie, jak jej najbliżsi walczą o przetrwanie. Podjęte wtedy decyzje i dokonane wybory będą prześladować wszystkich uczestników wypadku. Nie potrafiąc opuścić bliskich, Finn wciąż czuwa. Tymczasem jej rodzina i przyjaciele zmagają się z rozpaczą i wyrzutami sumienia. Ojciec szuka zemsty na jedynej osobie, którą może obwiniać – poza sobą. Najlepsza przyjaciółka Finn, Mo, odważnie docieka prawdy, kiedy historia ich wypadku zostaje cynicznie przekłamana. Siostra, Chloe, jest gotowa dołączyć do Finn, a matka, która uratowała ich wszystkich, zmaga się z konsekwencjami swoich decyzji. Finn musi odejść, ale jak ma zostawić rodzinę w rozsypce? 
 

Do książki „W jednej chwili” przyciągnęła mnie jej okładka. Zimowy klimat okładki niewiele się różni od tego, co można spotkać teraz za oknem. Stwierdziłam, że będzie przyjemnie czytać o zimnie, kiedy samemu można się schować pod kocykiem. Myślałam, że otrzymam po prostu ciekawą historię, z którą spędza dwa albo trzy wieczory. No i zostałam zaskoczona. Otrzymałam coś innego.

Do książki „W jednej chwili” podeszłam z pozytywnym nastawieniem. Od początku myślałam, że tę książkę będzie się czytało dobrze. Nie spodziewałam się, że wciągnie mnie od pierwszej strony, ale tak się stało. Kiedy zaczęłam czytać, to nie potrafiłam jej odłożyć do ostatniej strony. Byłam ciekawa, co stanie się jeszcze po wypadku, kogo odratują, kto odniesie jakieś obrażenia. Później, zainteresowałam się ich życiem po wypadku, czy coś zostanie rozwiązane, co się stanie z Finn. Taka ilość niewiadomych napędzała tylko moją ciekawość.

Z książką „W jednej chwili” spędziłam niespotykany jeden wieczór. Gdy bohaterowie cierpieli z powodu zimna, to ja się cieszyłam, że mam swój kocyk, ale mimo wszystko odczuwałam ich bolączki. Nie spodziewałam się, że książka mnie tak wciągnie. W pewnym momencie moje zaangażowanie w śledzeniu historii trochę spadło, ale nadal będę wspominać tę historię jako bardzo dobrą na jeden mroźny wieczór.

Ocena 5/6