piątek, 30 grudnia 2022

Zagubiony anioł - Magdalena Kordel


 Rok temu Michalina odważyła się wypowiedzieć skryte życzenia, a dziś aż trudno jej uwierzyć we własne szczęście. Mała Klara, zakochany po uszy Konstanty i troskliwa Nela każdego dnia przypominają jej o tym, jak wielką moc mają anioły. Pierwsze święta w ich nowym domu będą dokładnie takie, jak zaplanowała – wypełnione zapachem mandarynek, melodią wspólnie śpiewanych kolęd i magią świętowania tych szczególnych dni w gronie najbliższych. Jednak nie dla wszystkich grudzień jest czasem radosnych przygotowań. Haśka oddałaby wiele, aby zapewnić swojej córeczce ciepło i bezpieczeństwo. Ukrywając się z Tosią przed ludźmi, którym nigdy nie powinna ufać, czuje, że jest sama przeciwko światu. I że jak nigdy dotąd potrzebuje jakiegoś znaku. Czegoś, co dałoby jej choć cień nadziei na to, że ona i jej córeczka mają szansę na chleb, którego nie zabraknie, grube rękawiczki i rozgrzany piec. Na to, żeby kochać. Na zwyczajne życie. Bez fajerwerków. Ot, normalne, codzienne bycie razem.

Kilka lat temu przeczytałam swoją pierwszą książkę autorstwa Magdaleny Kordel. Była to miłość od pierwszego przeczytania. Od tamtej pory czytam każdą książkę wydaną przez tę autorkę. W szczególności nie omijam tych zimowych i okołoświątecznych. Nie wyobrażam sobie tego czasu bez książki Kordel. W tym roku mogłam wrócić do znanych mi już bohaterów. Pisarka wróciła do Michaliny, którą poznałam sześć lat temu w książce „Anioł do wynajęcia”. Po kilku latach w końcu mogłam poznać dalsze losy Michaliny i jej rodziny, a to dzięki książce „Zagubiony Anioł”.

Rzadko się spotykam z tym, aby autor po kilku latach wrócił do jakieś historii, aby napisać jej kontynuację. Nie spodziewałam się już, że autorka wróci do Michaliny z „Anioła do wynajęcia”. Tak więc byłam trochę zaskoczona pojawieniem się kontynuacji. Kiedy zaczynałam czytać książkę „Zagubiony Anioł”, to niewiele pamiętałam z pierwszej części. Jednak z czasem i przeczytaniem kolejnych stron książki „Zagubiony Anioł” przypominało mi się co działo się z Michaliną w książce „Anioł do wynajęcia”. Jestem pewna, że te sześć lat temu byłam bardzo ciekawa dalszych losów Michaliny i jej bliskich, jednak po tych latach moja ciekawość osłabła, ale mimo wszystko miło było poznać kolejne dzieje znanych bohaterów.

Magdalena Kordel po raz kolejny udowodniła mi, że jej książki idealnie wpasowują się w moje gusta czytelnicze. Książkę „Zagubiony Anioł” czytało mi się bardzo przyjemnie i szybko. Autorka stworzyła prawdziwie świąteczny i zimowy klimat, od którego ciężko było mi się oderwać. Mam nadzieję, że będzie mi dane przeczytać jeszcze niejedną książkę napisaną przez panią Kordel.

Wydawnictwo Znak 

wtorek, 20 grudnia 2022

Druga burza - Marcin Mortka

 

Garstka buntowników. Potężna wroga armia. Powstanie przeciwko ciemiężycielowi. Tajemnicza przeszłość jego przywódcy. Krew. Zemsta. Miłość. Marcin Mortka powraca z kontynuacją Martwego Jeziora, kolejnym prequelem cyklu o straceńcach Madsa Voortena – Mroźnego szlaku i Utraconej godziny. Pułkownikowi Madsowi Voortenowi, weteranowi upadłego powstania Burza, udało się przekształcić garstkę walecznych ochotników w małą armię, gotową stanąć w szranki z wyznawcami Smoczycy i ciemiężcami Rozkrzyczanych Krain – potężnymi Tuistanami. Rychło jednak okazuje się, że Smoszczury nie są jedynym ich wrogiem. Z odmętów przeszłości Madsa wyłania się daleko bardziej złowroga postać, gotowa za cenę wielu ofiar zemścić się na tym, który ongiś ją poniżył…
 

Przez długi czas wyłącznie przyglądałam się książkom autorstwa Marcina Mortki i planowałam, aby w końcu po nie sięgnąć. Mój plan udało mi się zrealizować dopiero w tym roku. Za to z niemałym rozmachem, bo niedawno udało mi się skończyć czwartą książkę autorstwa pana Mortki. Co prawda przykleiłam się do jednej serii, czyli „Straceńcy Madsa Voortena” i tylko ją czytałam, ale mogę śmiało stwierdzić, że podobało mi się co w niej otrzymałam i z wielką chęcią sięgałam po kolejne historie z tego świata. Niedawno skończyłam część 0,7, czyli „Druga burza”.

Sięgając po czwartą książkę osadzoną w świecie Madsa Voortena już trochę wiedziałam, co mogę otrzymać. Jednak „Druga burza” to część 0,7, więc wydarzenia działy się przed pierwszym i drugim tomem. Takie skakanie w czasie trochę mi na początku przeszkadzało, bo przypominały mi się wydarzenia, które już poznałam, a czasowo działy się później. Jednak powrót do Madsa, czyli mojego ulubionego bohatera z tej serii wynagrodził mi wszystkie niedogodności.

Bardzo polubiłam głównego bohatera, czyli Madsa. To z nim kojarzy mi się ta seria, z jego humorem i też ciekawymi wydarzeniami, w których uczestniczy. Co prawda książki należące do głównej serii bardziej mi się spodobały niż te części należące do prequelu, ale nie żałuję, że je przeczytałam. Czytanie o Madsie to dla mnie przyjemność, czasem po prostu większa, a czasem mniejsza.

Wydawnictwo SQN 

wtorek, 13 grudnia 2022

Opowieść Północna - Szymon Krug


 Tobi przeprowadza się wraz z rodziną do starego domu za wsią na Północy kraju. Chłopiec nie przepada zarówno za nowym lokum, jak i powodem przeprowadzki - siostrą Sarą. Gdy pewnego wieczoru rodzeństwo zostaje samo w domu, zirytowany nieustannym płaczem Sary Tobi wypowiada słowa: „Czy ktoś mógłby ją w końcu uciszyć”, i nagle w całym domu zapada cisza. Nie zastanawiając się ani chwili, pędzi do pokoju siostry i nad łóżeczkiem dostrzega przedziwną postać… Jeszcze nie przypuszcza, że będzie to tylko początek lawiny wydarzeń i pomieszania światów, które wciągną rodzeństwo w niebezpieczną rozgrywkę z magicznymi siłami. Jaki demoniczny plan rodzi się w czterech ścianach Północnego domostwa? Jakie tajemnice skrywają w sobie mroczni lokatorzy?

Moja miłość do książek zaczęła się od książek fantasy. Minęło trochę czasu, a ja nadal bardzo lubię sięgać po ten gatunek. Szczególnym sentymentem darzę książki fantasy kierowane do trochę młodszych odbiorców, bo to właśnie takie lektury sprawiły, że zaczęłam czytać. Lubię sprawdzać jakie aktualnie tematy są modne i poruszane w książkach dla młodszych czytelników. Książka „Opowieść Północna” zapewne zginęłaby mi w natłoku innych premier, gdybym nie dostała maila z zapowiedzią. Od razu uznałam, że chcę ją przeczytać.

Od początku wiedziałam, że książka „Opowieść Północna” jest adresowana do młodszych czytelników, więc nie miałam względem niej zbyt dużych wymagań. Zostałam miło zaskoczona, gdy po kilku przeczytanych stronach okazało się, że historia jest naprawdę ciekawa. Autor zdecydowanie miał dobry pomysł na historię, która szybko mnie wciągnęła. Wydarzenia mnie zaskoczyły i sprawiły, że nie mogłam doczekać się zakończenia. Miałam swoją teorię, która w ogóle się nie sprawdziła.

„Opowieść Północna” to dosyć krótka historia, więc bez problemu nawet młodszy czytelnik przeczyta ją w jeden wieczór. Moim zdaniem autor miał świetny pomysł na historię i dobrze go wykorzystał. Dzięki temu czytelnik otrzymał zaskakującą historię z ciekawymi postaciami, którą przyjemnie się czyta. Po skończonej książce mam ochotę przekazać ją dalej, aby ktoś jeszcze mógł zapoznać się z tą historią.

Wydawnictwo Nowa Baśń 

poniedziałek, 28 listopada 2022

Lukrecja spełnia marzenia - Anne Goscinny

Dorośli mogą nosić spodnie z dziurami i chodzić do kina, gdy jest już całkiem ciemno. Tylko ja nie! A przecież jestem całkiem duża, a nie mała jak rok temu. Rodzice nic nie rozumieją. Na szczęście mam jeszcze przyjaciółki, żółwia Madonnę i… marzenia! Tych ostatnich mam całe mnóstwo: chciałabym po szkole wpaść przypadkiem na Rubena, dostać najmodniejszą koszulkę, ale przede wszystkim – marzę o tym, by mieć kota! Tylko moja mama absolutnie nie chce się na to zgodzić. Jak ją przekonać? Przecież absolutnie każde marzenie trzeba spełniać!

Mikołajek został stworzony przez Goscinnego kilkadziesiąt lat temu. Przez ten czas zdążył zabawić wiele pokoleń. Ja Mikołajka poznałam dosyć późno, bo już w dorosłym życiu. Jednak i tak go bardzo polubiłam. Niedługo później córka Goscinnego stworzyła Lukrecję. Z tą bohaterką poznałam się od razu i od razu stałam się jej fanką. Z wielką radością podchodzę do każdej kolejnej części opowiadającej o Lukrecji. Z wielką przyjemnością rozpoczęłam siódmy tom, czyli „Lukrecja spełnia marzenia”.

Czytanie książki „Lukrecja spełnia marzenia” to była dla mnie czysta zabawa. Uwielbiam Lukrecję i jej szaloną rodzinkę. Historie opisywane w książce są krótkie i bardzo przyjemne. Napisane z humorem, pełne codziennych i niecodziennych sytuacji wprost z życia nastolatki i jej najbliższych. Bardzo lubię wracać do świata Lukrecji. Bohaterowie tej serii mają naprawdę ciekawe pomysły, z których wynikają zabawne sytuacje, przy których czytelnik dobrze się bawi.

Książka „Lukrecja spełnia marzenia” po raz siódmy pokazała mi, że Anne Goscinny ma niezwykły talent do pisania i poczucie humoru, który trafia w moje gusta. Może się wydawać, że po przeczytaniu siedmiu części ma się dosyć tego świata i bohaterów, że można przeczuć przesyt. Jednak ja tak nie czuję. Mogłabym przeczytać jeszcze wiele historii z Lukrecją i mam nadzieję, że tak się stanie.

Wydawnictwo Znak Emotikon 

czwartek, 24 listopada 2022

Ogród Anastazji - Anna Bichalska

 

Milena próbuje stanąć na nogi po bolesnej stracie i przeprowadza się z córeczką do domu bliskiej jej kiedyś Hortensji. Na jej drodze staje Adam, siostrzeniec Hortensji, z którym los zetknął ją przed laty. Teraz oboje mają za sobą trudne doświadczenia i inaczej patrzą na świat. Stary dom, podobnie jak inne na urokliwej ulicy Jaśminowej, ma swoją historię. Kim była Anastazja, której ślady wciąż można znaleźć w domu Hortensji i w zapomnianym, zdziczałym zakątku ogrodu? Jaką rolę w tej historii odgrywa babcia Mileny, która zmarła wiele lat wcześniej?

Dwa lata temu przeczytałam swoją pierwszą książką twórczości Anny Bichalskiej. Bardzo mi się wtedy spodobała i z wielką chęcią sięgałam po kolejne tej autorki. Do tej pory czytałam książki wchodzące w skład jednej serii pod tytułem „Błękitne Brzegi”. W każdej części należącej do tej serii na główny plan wychodzili inni bohaterowie, ale gdzieś tam oni byli ze sobą powiązani i pojawiali się w później w tle. Czas na zmiany i na nowych bohaterów. A to wszystko w najnowszej książce pani Bichalskiej pod tytułem „Ogród Anastazji”.

Po przeczytaniu kilku rozdziałów książki „Ogród Anastazji” zauważyłam kilka podobieństw tej książki do poprzednio przeze mnie czytanych. Mamy wielki, przytulny dom w wyjątkowych okolicznościach przyrody, dobrotliwą staruszkę, bohaterkę z bagażem doświadczeń oraz zagadkę z przeszłości. Można by pomyśleć, że ile można książek przeczytać na tym samym schemacie. Nie wiem ile można, ale mi się to jeszcze nie znudziło i przeczytałabym ich jeszcze wiele.

Polubiłam bohaterów i z wielką chęcią śledziłam kolejne kroki ku rozwiązaniu zagadki. Jeden wątek był do przewidzenia od początku, ale nie odebrało mi to przyjemności z czytania. Interesujące okazało się też odkrywanie przeszłości bohaterów, dzięki czemu mogłam bardzo dokładnie ich poznać i domyślić się dlaczego zachowują się teraz tak, a nie inaczej.

Czytanie książki „Ogród Anastazji” to było kolejne udane spotkanie z twórczością pani Bichalskiej. Ponownie się wciągnęłam w wymyślony przez nią świat i bardzo ciężko było mi z niego wyjść. Nie chciałam rozstawać się z bohaterami. Niestety, musiałam się z nimi rozstać, ale rozstanie przebiegło w miłej atmosferze, gdyż byłam bardzo zadowolona z tego co dostałam. A dostałam wciągającą i dobrze napisaną historię.

Wydawnictwo HarperCollins 

poniedziałek, 21 listopada 2022

Kraina popiołu - Tasha Suri


 W Cesarstwie Ambhańskim nie ma miejsca dla wdowy. A na pewno nie dla takiej, która jako jedyna przeżyła masakrę, w której życie stracił jej mąż i wszyscy jego ludzie. Jedynym miejscem, w którym pragnie znaleźć się Arwa jest eremitorium wdów w odległym krańcu prowincji Numriha. Tam ma nadzieję ukryć się przed smutkiem, gniewem i hańbą. Przed własną naturą i klątwą płynącą w jej żyłach. Ale przed przeklętą krwią można próbować się schować, lecz nie można od niej uciec. Wiecznie walcząca z własną naturą, spętana tajemnicami i hańbą rodziny młoda Arwa odkrywa, że zamiast pozostawać ofiarą klątwy, jaka spadła na Cesarstwo, może stanowić dla niego lekarstwo.

Bardzo lubię książki fantasy. Tak naprawdę to właśnie ten gatunek sprawił, że pokochałam czytanie. Kiedyś czytałam przeważnie fantastykę. Z czasem mi się to zmieniło, lecz nadal z wielką chęcią sięgam po książkę z tego gatunku. Kilka miesięcy temu zaciekawiła mnie książka pod tytułem „Cesarstwo piasku”. Szybko ją przeczytałam i spodobała mi się. Czekałam na kolejną część i miałam nadzieję, że również mi się spodoba. Teraz, jestem już po lekturze „Krainy popiołu” i czuję się trochę rozczarowana.

Po rozpoczęciu czytania książki „Krainy popiołu” szybko zauważyłam, że oprócz tego, że pojawiła się inna główna bohaterka to będzie to zupełnie inna historia niż w pierwszym tomie. Arwa żyła kompletnie inaczej niż Mehr i miała zupełnie inne problemy. Przyczyniło się do tego, że ta część ma inny klimat niż pierwsza. A pierwszą część polubiłam właśnie za taki spokojny, fantastyczny klimat. Powoli przyglądałam się życiu Mehr i specyfikacji jej świata. W tej części mi tego zabrakło. Miałam wrażenie, że więcej się w niej zadziało, ale też klimat historii bardzo się różni od tego, który polubiłam w pierwszej części.

Książkę „Kraina popiołu” czytało mi się szybko, ale zdecydowanie z mniejszym zainteresowaniem niż poprzedni tom. Pierwsza część oczarowała mnie i miałam nadzieję, że druga zrobi to samo. Jednak to nie znaczy, że ta książka była zła. Była dobra, ale nie zachwyciła mnie. Dobrze mi się ją czytało, historia nawet mnie zainteresowała, ale zabrakło mi tego czegoś co sprawiło, że o pierwszej części ciężko mi zapomnieć nawet kilka tygodni po skończeniu czytania.

Wydawnictwo Fabryka Słów 

niedziela, 20 listopada 2022

Biały żar - Ilona Andrews


 Nevada Baylor – szefowa agencji detektywistycznej i głowa rodziny Baylorów – przez całe życie ukrywała swój magiczny talent. Jest żywym wykrywaczem kłamstw, co więcej – potrafi dosłownie wyrwać prawdę z ludzkiego umysłu, a to talent, który lepiej ukrywać, jeśli nie chce się zwrócić uwagi agencji rządowych. Ale kiedy na szali leży życie dziecka i tylko wyduszenie prawdy z porywacza może je ocalić, Nevada podejmuje decyzję, której przyjdzie jej pożałować. Bo czasami nie ma odwrotu. Huston wciąż nie doszło do ładu po aferze z Adamem Piercem, groźba krwawego przewrotu nie została zażegnana, a nowe zabójstwa zapoczątkują istną lawinę śmiertelnie niebezpiecznych wypadków.

Jak kilka lat temu usłyszałam po raz pierwszy o książkach Ilony Andrews, to pomyślałam, że to może być coś dla mnie. Zaciekawiły mnie opisy, a do tego należą do gatunku, który lubię. Jednak lata mijały, udało mi się przeczytać sporo książek, jednak nic od Ilony Andrews. Aż do tego roku. Pojawiła się nowa seria, czyli „Ukryte dziedzictwo” i uznałam, że to jest sygnał, aby sięgnąć po książki tej autorki, a jak się później dowiedziałam tak naprawdę po książki duetu, który ukrywa się pod pseudonimem Ilona Andrews. Pierwsza część nowej serii bardzo mi się spodobała. Nic więc dziwnego, że z wielką chęcią sięgnęłam po drugą, czyli „Biały żar”.

Musiałam przeczytać kilka stron książki „Biały żar”, aby sobie przypomnieć jak bardzo polubiłam bohaterów podczas czytania poprzedniej części. Polubiłam ich charaktery, spodobały mi się ich relacje i to jak do siebie się odnoszą. Widać, że rodzinie Baylorów zależy na sobie. Z wielką ciekawością przyglądałam się temu co dzieje się między Nevadą, a Roganem. Czytałam kilka opinii, że niepotrzebnie w tej serii pojawiają się wątki erotyczne. Mi one w ogóle nie przeszkadzają, a dzięki nim pojawiają się iskry między bohaterami, którym lubię się przyglądać.

W książce „Biały żar” ponownie spotkałam lubianych bohaterów, ale nie tylko. Wróciłam do świata magicznych talentów oraz niebezpieczeństwa. Coraz więcej dowiedziałam się o magicznych zdolnościach. Pojawiły się nowe postacie, a wraz z nimi nowe, niebezpieczne umiejętności. Nevada zaczęła rozwijać swój talent, więc także mnie zaskoczyła swoimi czynami.

Po przeczytaniu książki „Biały żar” mogę śmiało stwierdzić, że to książka, do której się wskakuje, a zaraz potem wyskakuje. Przeczytałam ją w ekspresowym tempie i z niemałym zainteresowaniem. Każde kolejne wydarzenie śledziłam z żywą ciekawością i nie mogłam się doczekać zakończenia i rozwiązania kolejnej nie do końca bezpiecznej sprawy. Zakończenie mnie nie zawiodło, a do tego sprawiło, że nie mogę się doczekać kolejnej części.

Wydawnictwo Fabryka Słów

czwartek, 17 listopada 2022

Diuna. Księga 2. Muad'dib - Frank Herbert i inni


 Młody Paul Atryda i jego matka, lady Jessika, znaleźli się na głębokiej pustyni Arrakis. Zdradzeni przez zaufanego lekarza, doktora Yuego, i skazani na zgubę przez swych największych wrogów, Harkonnenów, aby przeżyć, muszą odnaleźć tajemniczych Fremenów. W miarę odkrywania pilnie strzeżonych sekretów planety każde z nich staje przed wyborami, które odmienią ich losy – i życie – na zawsze.

Komiks to nie jest forma, po którą sięgam często. Jeżeli mam wybór między pełną powieścią, a historią przedstawioną graficznie, to zawsze wybieram ten pierwszy rodzaj. Jednak jakoś od zeszłego roku zaczęły być wydawane takie komiksy, które mnie zaciekawiły. Poznałam się z kilkoma i stwierdziłam, że mi się podobało. Jakiś czas temu przeczytałam „Diunę” Franka Herberta. Książka mi się spodobała. Kiedy zobaczyłam, że powstała komiksowa wersja „Diuny”, to zaczęłam być jej ciekawa. Książka została podzielona na trzy tomy komiksowe. Niedawno miałam okazję zapoznać się z drugą częścią.

„Diuna. Księga 2. Muad’Dib” to bezpośrednia kontynuacja pierwszego tomu komiksu. Nie pamiętam już dokładnie pierwowzoru, bo od jego czytania minęło kilka lat, lecz na tyle ile byłam w stanie zauważyć to adaptacja nie różni się zbyt dużo od oryginału. Bardzo spodobały mi się ilustracje w tym komiksie. Niektóre z nich lepiej przedstawiały postacie, wydarzenia niż to co sobie wyobrażałam podczas czytania. Pomogły mi w pełni wyobrazić sobie to co Herbert opisywał w swojej książce.

Nie jestem jakąś wielką fanką komiksów, lecz ten adaptujący powieść Heberta przypadł mi do gustu. Nie spędziłam z nim zbyt dużo czasu, lecz zdecydowanie udany czas. Opisywana historia była już mi znana, a przypominanie jej było dosyć przyjemne. Z wielką chęcią sięgnę po kolejną i ostatni tom, ale ten dopiero w 2024 roku.

Dom Wydawniczy Rebis 

środa, 16 listopada 2022

Więcej niż zło - Ewelina Stefańska


 Okaleczony starzec, podający się za wędrownego zielarza. Kaleki żołnierz z gorącym poczuciem misji. Młody syn plemiennego wodza, ciągle żyjący w cieniu zmarłego ojca. Piękna tancerka rzucająca uroki równie łatwo, jak powłóczyste spojrzenia. Ich losy połączą się w zapomnianej przez Bogów i ludzi wiosce na skraju nieprzebytej puszczy. Tajemnica okrutnych zabójstw, widmo wojny, mordercze zapędy okolicznych plemion, wreszcie brudna, śmiercionośna magia - z tym wszystkim przyjdzie się zmierzyć ludziom, którzy ledwie się znają, szczerze się nienawidzą i nie powiedzieli sobie ani słowa prawdy. A jednak będą musieli sobie zaufać.

Lubię czytać książki fantasy. Nie mam też żadnych oporów przed sięganiem po debiuty w tym gatunku. Do książki „Więcej niż zło” przyciągnęła mnie okładka. Nazwisko autorki nic mi nie mówiło, w końcu to debiut. Opis też zbyt dużo mi nie mówił. Te kilka zdań zbyt dużo mi nie powiedziało o czym będzie ta historia. Wyszło więc, że po książkę „Więcej niż zło” sięgnęłam przez okładkę i wydawnictwo. Lubię Fabrykę Słów i dużo książek z ich fantastycznej oferty przypadło mi do gustu. Miałam nadzieję, że tym razem też tak się stanie.

Muszę się przyznać, że odkąd skończyłam czytać książkę „Więcej niż zło” minęło kilka tygodni. Przez ten czas zastanawiałam się co takiego mogę napisać o tej książce i nadal do końca nie wiem. Z jednej strony książkę czytało mi się łatwo. Nie jest ona jakoś szczególnie gruba, więc skończenie jej szybko poszło. Z drugiej strony zostawiła po sobie takie dziwne uczucie. Historia nie do końca mnie porwała. W sumie to była mi dosyć obojętna. Nie byłam ciekawa co się zdarzy. Jednak nie mogę powiedzieć, że coś konkretnego mi się nie spodobało. Nie potrafię wskazać, że ta a ta rzecz mi się nie spodobała, ale nie potrafię wskazać co mi się podobało.

Czytanie książki „Więcej niż zło” zaczęłam z nastawieniem, że będzie to dobra historia. Wydawało mi się, że taka będzie, bo dobrze mi się ją czytało. Niestety, nie zainteresowała mnie na tyle, abym mogła powiedzieć, że mi się podobała.

Wydawnictwo Fabryka Słów 

poniedziałek, 14 listopada 2022

Mikrowyprawy z Warszawy - Monika Masalska, Seweryn Masalski

 

Odkryj miejsca bez tłumu turystów i uratuj swój weekend!- Schron atomowy z czasów PRL zamieszkiwany przez 7 gatunków nietoperzy.- Zaciszna dzika plaża przycupnięta w zakolu Liwca.- Wędrujące Góry Milowe ukryte w warszawskim lesie.- Kojący szum podwodnych gejzerów na Wyspie Kacząt. W tym wyjątkowym przewodniku znajdziesz aż 57 PROPOZYCJI JEDNODNIOWYCH WYCIECZEK NA KAŻDĄ PORĘ ROKU z mapkami przedstawiającymi trasy spacerów, informacjami o czasie dojazdu samochodem i komunikacją zbiorową, a także wskazówkami, dokąd można zabrać psa, a dokąd malucha w wózku. "Mikrowyprawy z Warszawy. 57 nieoczywistych wycieczek, które uratują twój weekend" - książka Masalskich

Od kilku lat mieszkam w Warszawie. Nie jestem typem podróżniczki, ale z czasem zrodziła się we mnie chęć wyjścia z domu i zobaczenia czegoś ciekawego. Jednak szybko skończyły mi się pomysły, gdzie bym mogła jeszcze wyjść na spacer. Tak też bywałam ciągle w tych samych miejscach. Kiedy zobaczyłam zapowiedź książki „Mikrowyprawy z Warszawy”, to od razu pomyślałam, że to idealna pozycja dla mnie. W końcu zobaczę coś nowego i nie będę musiała się wysilać na szukanie ciekawych miejscówek.

Gdy tylko książka „Mikrowyprawy z Warszawy” doszły do mnie, to od razu zaczęłam ją przeglądać. Byłam ciekawa czy znam opisywanie miejsce. Ku mojemu zaskoczeniu niektóre z nich kojarzyłam, ale nigdy nie przyszło mi do głowy, że są to warte zwiedzenia miejsca. Od razu zaczęłam planować swoje wyprawy.

Bardzo spodobało mi się jak ta książka została stworzona. Mamy tutaj posegregowane miejsca według odległości od stolicy, czyli te które znajdziemy w samej Warszawie oraz godzinę albo dwie od niej. Każde miejsce zostało w skrócie opisane, zaopatrzone w zdjęcia i mapki z ciekawymi miejscami do zobaczenia podczas spaceru. Wystarczy zajrzeć do książki i ma się dokładnie zaplanowany spacer na cały dzień albo popołudnie. Idealne dla osób, które lubią wdrożyć gotowy plan do realizacji. Mogą po prostu otworzyć tę książkę na wybranej miejscówce i podążać za wszystkimi wskazówkami.

Dla mnie książka „Mikrowyprawy z Warszawy” jest idealna. Mam gotowe plany na spacery. Wystarczy, że spakuje wodę i mogę ruszać. Jestem pewna, że jeszcze nie raz zajrzę do tej książki, aby przeczytać o jakiejś miejscówce. Nie zwiedziłam jeszcze wszystkim opisanej w niej miejsc, więc jeszcze dużo przygód przede mną.

Wydawnictwo Znak 

środa, 9 listopada 2022

Wieża strachu - Przemysław Borkowski


W centrum Warszawy, na trzydziestym piętrze ekskluzywnego apartamentowca, w jednym z mieszkań policja znajduje zwłoki kobiety i mężczyzny. Początkowo śledczy przyjmują, że mają do czynienia z typową zbrodnią małżeńską, jednak kolejne makabryczne, trudne do wytłumaczenia odkrycia wywracają ich wszystkie hipotezy do góry nogami. Sprawą zajmuje się prokurator Gabriela Seredyńska, znana ze swojej nieustępliwości i bystrego umysłu. Kiedy niespodziewanie pojawia się świadek, który może rzucić nowe światło na szokującą zbrodnię, jest niemal pewna, że śledztwo zmierza ku końcowi. Niestety zarówno jego zeznania, jak i sekcja zwłok ofiar, zamiast odpowiedzi, przynoszą tylko nowe, coraz bardziej niepokojące pytania.

Bardzo lubię poznawać twórczość polskich autorów. Postawiłam sobie za cel, aby poznać ich jak najwięcej, a już w szczególności pisarzy kryminalnych historii. Z tego powodu w zeszłym roku sięgnęłam po swoją pierwszą książkę Przemysława Borkowskiego. Poznanie prokurator Seredyńskiej było bardzo udane. Tak udane, że z wielką chęcią sięgałam po kolejne części i jestem już po przeczytaniu najnowszej, czyli „Wieża strachu”.  

Najnowsza część o prokurator Seredyńskiej różni się od poprzednich. Oprócz tego, że mamy do rozwiązania sprawę kryminalną to do tego pojawiają się rozważania na temat istnienia i świadomości, co ostatecznie też doprowadza czytelnika do ciekawej zagadki. W tej części otrzymałam nietypową i trochę pokręconą historię, ale też wciągającą od pierwszych stron. Polubiłam Seredyńską i jej sposób prowadzenia śledztwa. Byłam ciekawa jej kolejnych kroków, a najbardziej tego co tak naprawdę tam się stało, czyli rozwiązania sprawy.  

Książka „Wieża strachu” to było moje trzecie spotkanie z twórczością pana Borkowskiego i mogę śmiało stwierdzić, że polubiłam styl autora. Nie miałam żadnych problemów ze zrozumieniem historii, która spodobała mi się od początku i utrzymała moje zainteresowanie do samego końca. Dodatkowo krótkie rozdziały sprawiły, że książkę czytało mi się bardzo szybko. Wiem, że autor pisze już kolejną część tej serii i jestem jej już ogromnie ciekawa. Jestem pewna, że będzie to kolejne udane spotkanie z prokurator Seredyńską, jak wszystkie do tej pory. 

Czwarta Strona Kryminału

czwartek, 3 listopada 2022

Wiatrołomy - Robert Małecki

 

Grudziądz. Początek lat dziewięćdziesiątych. W rodzinie Witbergów pojawia się wymarzony syn, ale sielanka trwa krótko. Niebezpieczni i bezkarni gangsterzy porywają z domu dwumiesięcznego Filipa. Zdruzgotani rodzice zrobią wszystko, by odzyskać dziecko. Policja drepcze w miejscu, a tropy prowadzą donikąd. W sprawie pojawiają się kolejni podejrzani, ale śledczym nie udaje się odnaleźć chłopca. Trzy dekady później komisarz Maria Herman przechodzi osobiste piekło, próbując uwolnić się od podstępnego nałogu. Jej zawodowym partnerem zostaje Olgierd Borewicz, który boleśnie mierzy się z konsekwencjami błędnych decyzji z przeszłości. Wspólnie wyruszają do Grudziądza, by rozwikłać tajemnicę porwania dziecka Witbergów. Jeszcze nie wiedzą, że droga do prawdy doprowadzi ich na krawędź otchłani.

Bardzo lubię czytać kryminały, a w szczególności te napisane przez polskich autorów. Kiedy patrzę na półkę z polskimi kryminałami, to mam ochotę przeczytać je wszystkie. Wiem, że wszystkich nie uda mi się przeczytać, ale staram się chociaż po jednej książce danego autora. Jednak z tym też mam niemały problem, bo najczęściej jest tak, że podoba mi się przeczytana książka i muszę sięgnąć po inną tego samego autora, bo jestem pewna, że będzie to kolejna czytelnicza uczta. Tak właśnie było z Robertem Małeckim. Jak już poznałam jedną książkę, tak nabrałam ochoty poznać jego wszystkie. To doprowadziło do tego, że sięgnęłam po jego najnowszą książkę, czyli „Wiatrołomy”.

Nie udało mi się jeszcze przeczytać wszystkich książek Roberta Małeckiego, ale byłam pewna, że książka „Wiatrołomy” przypadnie mi do gustu. No i nie było inaczej. Już pierwsze strony książki mnie zainteresowały, a kolejne jeszcze bardziej wciągnęły mnie do opisywanego świata. Zaciekawiła mnie sprawa z Archiwum X, która przeplatała się z teraźniejszymi wydarzeniami i przestępstwami. Próbowałam wymyślić swoje wersje rozwiązania tych spraw, ale nie udało mi się. Autor oraz bohaterowie zaskoczyli mnie na końcu.

Nie muszę chyba już pisać o tym, że książkę „Wiatrołomy” czytało mi się wyjątkowo przyjemnie i szybko. Wciągnęłam się w prowadzone śledztwo i nie chciałam wyjść z tego świata dopóki nie poznałam zakończenia sprawy. Teraz, po zakończonej książce jestem ogromnie ciekawa kolejnej sprawy bohaterów, jak i też tego co zadzieje się w ich prywatnym życiu, bo muszę przyznać, że zmagają się z nietypowymi problemami.

Wydawnictwo Literackie 

piątek, 28 października 2022

Błaganie o śmierć - Marek Krajewski

 

Ofiara nawet nie zdążyła krzyknąć, kiedy spowiła ją ciemność. Gdy panna Berger, znana jako burdelmama, zastała w mieszkaniu Herty Rossenbach pusty wózek dziecięcy, już wiedziała. Kobieta i jej roczna córeczka Bettina zaginęły. Herta cudem przeżyła śmiertelny cios. Podobnego szczęścia nie miał Georg Mittag, który zginął na ringu pokonany przez Arnolda Berhingera, zawodnika lokalnego klubu. Starcie zapisało się czarnymi zgłoskami w historii niemieckiego boksu. I w karierze Eberharda Mocka, który był jego świadkiem. Śledztwo w sprawie ustawionej walki prowadzi Mocka w coraz mroczniejszy labirynt lokalnych powiązań, splatając się z jego prywatnymi poszukiwaniami małej Bettiny. Byli więźniowie zrzeszeni w Bractwie Pierścieniowców i słabość Mocka do zrozpaczonej matki pchają go do przestępstwa najstraszniejszego z możliwych. Teraz już nic nie będzie takie samo.

Ponad dziesięć lat temu przeczytałam swoją pierwszą książkę Marka Krajewskiego. To były czasy, kiedy jeszcze zbyt często nie sięgałam po kryminały, ale ten ogromnie mi się spodobał. W następnych latach mój gust czytelniczy się trochę zmienił. Zaczęłam zdecydowanie częściej sięgać po kryminały. Retrokryminały innych autorów zaczęłam poznawać dopiero niedawno. Jednak nadal uważam, że te napisane przez pana Krajewskiego są jednymi z lepszych jakie miałam okazję czytać. Co prawda do tej pory lepiej poznałam cykl o Popielskim i to na jego podstawie stworzyłam swoją opinię. Dopiero w zeszłym roku poznałam swoją pierwszą książkę z serii o Mocku. W tym naszedł czas na kolejną i zarazem ostatnią z cyklu, czyli „Błaganie o śmierć”.

Do tej pory nie poznałam jeszcze zbyt dobrze Eberharda Mocka. Tak więc czytanie książki „Błaganie o śmierć”, pomimo, że to dwunasty tom serii, było dla mnie okazją do poznania tego bohatera. 1919 rok to nie był najlepszy czas dla Ebiego. Po latach wojny zmaga się z wieloma osobistymi problemami. Do tego dochodzą śledztwa kryminalne, które stara się rozwiązać.

O ile Popielskiego bardzo szybko polubiłam, to o tyle nie jestem nadal pewna czy lubię Mocka. Chyba po prostu jeszcze niczym mnie nie zachwycił ani nie zaszokował. Książkę „Błaganie o śmierć” czytało mi się dobrze i z niemałym zainteresowaniem. Byłam bardzo ciekawa co się stanie z małą Bettiną. Autor stworzył ciekawe zagadki, a każdy kolejny rozdział dokładał interesujących wydarzeń, jednak czegoś mi w tej książce zabrakło, abym mogła stwierdzić, że jestem zachwycona. Mimo wszystko nie zrażam się do tej serii i na pewno przeczytam poprzednie części. Mam ochotę bardziej poznać Ebiego, bo czuję, że jeszcze mnie ten bohater zaskoczy.

Wydawnictwo Znak 

niedziela, 23 października 2022

Wzgórze Niezapominajek - Anna Bichalska

 

Miał być piękny ślub i szczęśliwe życie we dwoje, ale plany rozwiały się w kilka godzin. Lena wyjeżdża do rodzinnej miejscowości nad jeziorem, by w bezpiecznym domu babci leczyć złamane serce. Tam odkrywa, że przyjaciółka z dawnych lat, Julia, która zmarła przed rokiem, coś jej zostawiła. W szkatułce w niezapominajki czeka list i wskazówki do odkrycia tajemnic, które dotyczą Leny, Julii i paru bliskich osób. Lena postanawia wyjaśnić wszystkie sekrety i poznać prawdę - nie tylko o sobie.

Dwa lata temu sięgnęłam po swoją pierwszą książkę autorstwa Anny Bichalskiej. Lubię czytać obyczajówki polskich autorek i ta także przypadła mi do gustu. Zainteresowała mnie tym, że pojawiła się w niej pewna zagadka. Później się przekonałam, że w pozostałych książkach autorki także się pojawiają różne niewiadome, tajemnice do odkrycia. Przeczytałam drugą i trzecią część serii, więc pora była, aby w końcu poznać się z pierwszą, czyli „Wzgórzem Niezapominajek”.

„Wzgórze Niezapominajek” to był dla mnie taki powrót do znanych już mi trochę bohaterów. Poznałam jednak ich przeszłość. W kolejnych częściach głównymi bohaterami były inne postacie, lecz te z pierwszej części gdzieś tam w tle się pojawiały. Byłam ciekawa jaką tym razem autorka skroi zagadkę i się nie zawiodłam. Tym razem tyczyła się nie tylko przeszłości bohaterki, ale także wraz z nią podążałam za wskazówkami pozostawionymi przez nieżyjącą już przyjaciółkę. Po raz kolejny byłam ciekawa rozwiązania i autorce udało się mnie zaskoczyć. Nie udało mi się rozwiązać i odgadnąć skomplikowanej przeszłości bohaterów.

„Wzgórze Niezapominajek” to było moje trzecie spotkanie z twórczością Anny Bichalskiej i po raz trzeci jestem bardzo zadowolona z tego co dostałam. Polubiłam bohaterów, trzymałam kciuki za Lenę, chciałam, aby jej się wszystko ułożyło. Pojawiła się też dobrze opisana zagadka. Zaintrygowała mnie i z podekscytowaniem śledziłam kolejne kroki do jej rozwiązania. Lubię czytać takie książki jak „Wzgórze Niezapominajek” i jestem już ciekawa kolejnej książki pani Bichalskiej.

Wydawnictwo Harper Collins 

środa, 19 października 2022

Polowanie - Bernard Minier


 Martin Servaz staje do walki o własną skórę... i honor. Departament Ariège, jesienna pełnia księżyca. Z pogrążonego w ciemnościach lasu nagle na szosę wybiega jeleń. Jeleń o ludzkich oczach. Odbywa się polowanie, ale celem nie jest dzikie zwierzę. W czasie skomplikowanego śledztwa Servazowi przyjdzie stawić czoło potwornościom rodem z najgorszych koszmarów. Czy walka o słuszną sprawę może usprawiedliwiać czynienie zła? W najnowszej książce mistrz thrillera Bernard Minier mierzy się z szaleństwem naszych czasów: przemocą, zemstą, manipulacją. Polowanie to niezwykle aktualna powieść o życiu przesiąkniętym strachem.

W momencie, w którym zaczynam myśleć o twórczości Bernarda Miniera przypominają mi się moje z nią początki. Ciężko mi czasem uwierzyć, że po jego pierwszą książkę sięgnęłam dziesięć lat temu. Był to jego debiut, a nazwisko było dziesiątki razy mniej znane niż teraz. Książka zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Tak ogromne, że od tych dziesięciu lat regularnie sięgam po książki autora. Cały czas wyczekuję premier i z wielką chęcią czytam kolejne tytuły. Tym razem nadszedł czas na kolejną książce z cyklu o Servazie, czyli „Polowanie”.

Po tych dziesięciu latach czytania książek Miniera wiem, że jego twórczość to dla mnie pewniak jakości. Wiem, że mi się spodobają i zostanę zaskoczona kolejnym pomysłem autora. Tak też było w przypadku „Polowania”. Historia szybko mnie wciągnęła. Kolejne rozdziały pokazały mi trochę dziwne i przerażające wydarzenia, które mnie tylko przyciągały, a nie odpychały. Byłam ciekawa kto tak naprawdę poluje, a kto jest ofiarą. Wraz z ekipą Servaza nie mogłam się doczekać rozwiązania śledztwa. Rozwiązanie ani trochę mnie nie zawiodło.

Historia opisana w książce „Polowanie” w dużej mierze skupia się na śledztwie. Jednak autor nie zapomniał pokazać co dzieje się w prywatnym życiu komendanta i jakie zmiany w nim zaszły. Przez te lata bardzo polubiłam głównego bohatera i nie wyobrażam sobie, żeby jakiś tom serii nie namieszał w życiu Martina.

Dający lubić się bohaterowie to nie jedyny plus tej książki. Największa jej zaleta to zdecydowanie zagadka. Najpierw zostałam zaciekawiona pierwszymi poszlakami śledztwa. Później wraz z ekipą chciałam dobrać się do gaci złych ludzi. Następnie pojawiły się kolejne dowody, które trochę namieszały i utrudniły rozwiązanie sprawy. Na sam koniec dostałam ciekawe rozwiązanie z małym elementem zaskoczenia, bo nie powiązałam wszystkich faktów przed bohaterami.

Zachęcam po sięgnięcie po książkę „Polowanie”, jak i inne książki spod pióra Miniera. Mi teraz pozostaje czekanie na kolejną premierę.

Dom Wydawniczy Rebis 

czwartek, 13 października 2022

Utracona godzina - Marcin Mortka

 

Wieść niesie, że Mads Voorten – Ostrze Burzy i jeden z najsłynniejszych dowódców powstania przeciwko Tuistanom – zginął podczas szturmu na Brzask. Zakrawa to na ironię losu, bo sami Tuistanie porzucili zagrabione ziemie bez walki. Skoro jednak Voorten zginął, to kto ściga wycofującą się armię wroga? I przed czym cofa się owa armia? Radość ze zwycięstwa podszyta jest niepewnością, tym bardziej że w stronę Brzasku zmierzają delegacje wyzwolonych królestw, by radzić nad przyszłością Rozkrzyczanych Krain. Elinaare, była Smocza Strażniczka, a obecnie namiestniczka zdobytej stolicy, wie, że negocjacje będą równie zaciekłe jak dotychczasowe boje, a jednocześnie dręczy ją przeczucie, że zwycięstwo przyszło zbyt łatwo. Wycie zimowych wichrów to zwiastun nadejścia złych dni.

Przez długi czas przyglądałam się książkom Marcina Mortki. Miałam plany, aby się z nimi zapoznać, ale cały czas te plany odkładałam. Widziałam, że autor wydaje co jakiś czas nową książkę, a te zbierały dobre opinie. W końcu zdecydowałam się na przeczytanie serii „Straceńcy Madsa Voortena”. Pierwsza część, czyli „Mroźny szlak” przypadła mi do gustu. Byłam ciekawa kolejnej. Długo nie musiałam czekać i w moje łapki wpadła druga część, czyli „Utracona godzina”.

Do czytania książki „Utracona godzina” podeszłam z niemałym podekscytowaniem. Chciałam szybko się dowiedzieć co czeka bohaterów w tej części. No i szybko się dowiedziałam, gdyż udało mi się ją przeczytać w jakimś super ekspresowym tempie. Zaczęłam czytać, a po chwili ją kończyłam. Wciągnęłam się i nie zauważyłam kiedy zleciał czas. Przez długi czas zastanawiałam się czym była spowodowana ta tytułowa utracona godzina i do czego doprowadzi.

Książkę „Utracona godzina” czytałam z żywym zainteresowaniem, co spowodowało, że nie zauważyłam, kiedy przebyłam całą podróż z bohaterami. Po raz drugi przekonałam się, że lubię bohaterów, podoba mi się różnorodność postaci oraz styl autora trafia w mój gust czytelniczy. Wciągnęłam się w tę serię Mortki i zamierzam poznać jej wszystkie części. Przede mną powrót do czasu przed pierwszą częścią, bo zamierzam przeczytać ułamkowe części.

Wydawnictwo SQN

niedziela, 2 października 2022

Królestwa i chaos - Kel Kade


W zeszłym roku poznałam Rezkina dzięki przeczytaniu pierwszej części serii pod tytułem „Kroniki mroku”, czyli „Powiernik mieczy”. Bardzo polubiłam tego bohatera i nie mogłam się doczekać jego kolejnych przygód. Na szczęście nie musiałam długo czekać, bo Wydawnictwo Fabryka Słów postanowiła rozpieszczać swoich czytelników i wydawać kolejne części co kilka miesięcy. Rok później, jestem już po lekturze najnowszej części, czyli czwartej pod tytułem „Królestwo i chaos”.

Dzięki książce „Królestwo i chaos” mogłam wrócić do znanego i lubianego świata. Jak tak sobie pomyślę, to wiele zmieniło się od pierwszej części. Udało mi się bardziej poznać bohaterów, a oni sami nadal potrafili mnie zaskoczyć swoim zachowaniem. Zmieniła się też sytuacja w jakiej się znajdują. Jednak nie zmieniło się to, że czytanie książek Kel Kade to czysta przyjemność. Po raz kolejny zostałam wciągnięta do tego świata i znowu przeżywałam wszystkie przygody wraz z bohaterami. No i oczywiście na sam koniec ponownie było mi żal się rozstać z tą historią. Na szczęście nie jest to ostatnia część.

Jeśli lubicie dobre, fantastyczne historie, które rozwijają się wraz z każdą kolejną częścią, to zdecydowanie polecam wam serię „Kroniki mroku”. Ja wciągnęłam się od początków pierwszej części i po zakończeniu czwartej nadal nie mam jej dosyć. Chciałabym tylko więcej i więcej. Już teraz jestem ciekawa co przydarzy się bohaterom w kolejnej części.

Wydawnictwo Fabryka Słów