Jest kilku takich autorów, po których książki sięgam w miarę regularnie. Najpierw wypatruje zapowiedzi nowej książki, a później odliczam dni do premiery. Jednym z takich autorów jest Marek Krajewski. Lata temu porwał mnie serią o Popielskim i tak stał się jednym z moich ulubionych autorów. Nie tak dawno miała premierę jego kolejna książka opowiadająca o Popielskim, czyli „Słowo honoru”.
Gdy lata temu przeczytałam swoją pierwszą książkę napisaną przez Marka Krajewskiego, to nie słyszałam o czymś takim jak retrokryminał. Lubiłam czytać kryminały, ale nie podejrzewałam, że spodoba mi się czytanie kryminalnych historii dziejących się kilkadziesiąt lat temu. Jednak autor nie zatrzymał się jedynie na kryminalnych historiach. W końcu to już trzynasta część opowiadająca o Popielskim. Już miałam okazję przeczytać kilka powieści szpiegowskim dokładnie z tego samego świata. „Słowo honoru” także należy do serii szpiegowskiej.
Nie jestem w stanie powiedzieć o książkach pana Marka nic nowego. Od wielu lat je czytam i uwielbiam. Za każdym razem autor zachwyca mnie nową historią. Gdy już zaczynam myśleć, że właśnie sięgam po książkę, która ostatecznie mi się nie spodoba, bo ileż można wymyślić dobrych historii o tym samym bohaterze, to znowu jestem zaskakiwana.
Marek Krajewski to mistrz w swoim fachu. Wie jak zainteresować czytelnika od pierwszej strony i utrzymać to zainteresowanie do ostatniej kartki. Trochę mi brakuje historii o zbrodniach i poszukiwaniu sprawców przez Edwarda. Uważam, że wtedy poznawaliśmy prawdziwy intelekt bohatera. Jednak każda dawka Popielskiego jest przeze mnie z chęcią przyjmowana.