Madryt, XXI wiek. Ana García-Brest, historyczka sztuki, otrzymuje wiadomość od Martina Lohsego, mężczyzny, którego poznała w trakcie poszukiwania obrazu Astrolog przypisywanego Giorgionemu. Zamordowano włoskiego magnata i w niebezpieczeństwie znalazł się skarb o wielkiej mocy: medalion Hirama, magiczna relikwia, która należała do architekta Świątyni Salomona. Nikt nie wie, gdzie się teraz znajduje, i Martin potrzebuje pomocy Any, aby ją odnaleźć. Oboje wyruszają w podróż po Europie. Stawiając czoło wielu niebezpieczeństwom, wkrótce odkrywają, że nie tylko oni chcą odnaleźć tę relikwię. Berlin, 1945. Pod koniec drugiej wojny światowej krzyżują się ścieżki czworga osób: nazisty opętanego obsesją zdobycia medalionu; pochodzącego z Hiszpanii studenta; niemieckiego inżyniera poszukiwanego przez radziecki wywiad oraz snajperki Armii Czerwonej, która strzeże ważnego sekretu. Wszyscy oni związani są w jakiś sposób z medalionem Hirama, a ich spotkanie może mieć niespodziewane konsekwencje.
Około dziesięć lat temu przeczytałam książkę pod tytułem „Szmaragdowa tablica”. Ogromnie mi się wtedy spodobała. Cały czas mając ją w głowie sięgałam po kolejne książki Carli Montero. Po tylu latach niezbyt pamiętam fabułę „Szmaragdowej tablicy”, ale za to pamiętam jak dobrze mi się ją czytało, jak się wciągnęłam, jakie emocje we mnie zostały po skończeniu książki. Nie spodziewałam się, że po dekadzie pojawi się druga część, czyli „Ognisty medalion”. Byłam jej ciekawa, ale też się trochę bałam jej czytania i tego, że nie powtórzy sukcesu pierwszej części.
Historia opisywana przez Montero znowu łączy przeszłość z teraźniejszością. Ana ponownie poszukuje historii przedmiotu, który istniał kilkadziesiąt lat temu i chce go odnaleźć we współczesnym świecie. Praktycznie nic nie pamiętam z czytania „Szmaragdowej tablicy”, a już najmniej z życia prywatnego Any. Trochę się bałam, że będzie to przeszkadzało w czytaniu „Ognistego medalionu”, lecz tak się nie stało. Gdzieś tam najważniejsze fakty z poprzedniej części są wplecione w historię „Ognistego medalionu”, a samą książkę można czytać jako pojedynczą historię. Uważam, że nie trzeba znać pierwszej części, aby przeczytać tę. Jednak myślę, że wiele się też straci nie znając pierwszej części, bo była o wiele lepsza.
Książkę „Ognisty medalion” czytało mi się naprawdę dobrze. Historia mnie ciekawiła. Czasami była dosyć zagadkowa, bo coś się zadziało, a do końca nie było wiadomo dlaczego. Jednak autorka nie zapomniała, aby pozamykać wątki i rozwiązania wcale nie były takie oczywiste. To zdecydowanie podobało mi się w tej książce. Jednak sama historia nie zrobiła na mnie tak ogromnego wrażenia jak poprzednia. Nie podbiła mojego serca, lecz będę dobrze ją wspominać.
Dom Wydawniczy Rebis