czwartek, 30 marca 2023

Babel, czyli o konieczności przemocy - R.F. Kuang


 Robin, osierocony pół-chińczyk, trafia do Anglii, gdzie ma tylko jedno zadanie: uczyć się. Zdobywać wiedzę, poznawać nowe języki a potem odpracować dług wobec Imperium w oksfordzkim instytucie Babel. Wszystko zmienia się w dniu, a właściwie w nocy, gdy Robin poznaje pewnego człowieka. Bliźniaczo podobnego fizycznie, ale żyjącego według całkowicie innych zasad. To spotkanie zrujnuje misternie budowany świat Robina. Obróci w niwecz jego poczucie sprawiedliwości, wypali złudne poczucie bezpieczeństwa i zmusi do zadania sobie pytania: komu należy się moja wierność?

Rebecca F. Kuang zdobyła popularność w naszym kraju dzięki trylogii pod tytułem „Wojna makowa”. Patrzyłam jak kolejne jej książki zdobywają pozytywne opinie i obiecywałam sobie, że je przeczytam. Jednak do tej pory to mi się nie udało. Gdy zobaczyłam zapowiedź jej kolejnej książki, czyli „Babel, czyli o konieczności przemocy”, to postanowiłam, że przeczytam ją od razu. Trochę mi to zajęło, ale jestem już po lekturze.

Książka „Babel” zdecydowanie cieszy oczy czytelnika. Sprejowane, czarne brzegi to jest coś co mnie cały czas zachwyca. Aż chce się ją bez przerwy dotykać, a nie czytać. Jednak w końcu zabrałam się za jej treść. Bardzo szybko polubiłam czytaną historię. Akcja nie pędzi zbyt szybko, lecz dzięki temu miałam okazję bardzo dokładnie poznać świat opisany przez autorkę. Podczas czytania czułam, że zostałam otoczona chmurą klimatycznej powieści, z której nie miałam ochoty wychodzić.

Nie mogę powiedzieć, że książkę „Babel” czytało mi się szybko. Na zapoznanie się z całą treścią poświęciłam półtora tygodnia. Jednak do tej książki chciało mi się wracać codziennie i poznawać kolejny jej fragment. Nie jest to byle jaka książka fantasy. Porusza wiele różnych problemów, pokazuje przyjaźń, naukę, rolę języka i wiele innych ciekawych elementów świata. Jestem zachwycona tym co dostałam i zdecydowanie muszę sięgnąć po inne książki spod pióra Kuang.

Wydawnictwo Fabryka Słów

czwartek, 23 marca 2023

Pod krzewami bzu - Louisa May Alcott


 Urocza opowieść autorstwa ukochanej amerykańskiej pisarki Louisy May Alcott, twórczyni niezapomnianych Małych kobietek. Tym razem snuta przez nią historia opowiada o przygodach sióstr Bab i Betty Moss, ich nowego przyjaciela Bena, który uciekł z cyrku, jego niezwykłego psa Sancho i ich sąsiadki, panny Celii. Ben powoli odnajduje swoje miejsce w życiu dzięki nowym przyjaciołom, ale także wiernemu psu i cudownej klaczy Licie. Świat, w który wchodzimy razem z bohaterami kreowanymi przez Alcott, ma swoje wzloty i upadki, ale życzliwość i serdeczność najczęściej potrafią rozwiać czarne chmury, które niekiedy zbierają się przecież nad każdym z nas.

Moja przygoda z twórczością Louisy May Alcott rozpoczęła się od przeczytania książki „Małe kobietki”, która bardzo przypadła mi do gustu. Następnie, zapoznałam się z resztą serii oraz inną pod tytułem „Ośmioro kuzynów”. Polubiłam wszystkie przeczytane książki i z wielką radością sięgnęłam po kolejną od tej autorki. Tym razem przeczytałam „Pod krzewami bzu”. Opierając się na swoim doświadczeniu, wiedziałam, że książka przypadnie mi do gustu i się nie pomyliłam.

Już pierwsze strony książki „Pod krzewami bzu” pokazały mi, że będzie to ciekawa historia. Od początku zaobserwowałam też, że jest ona pełna ludzkiego ciepła, czasem trochę słodka, a przede wszystkim wciągająca. Opowiada głównie o dzieciach i ich przygodach, pomysłach. Jednak nasi bohaterowie nie mają cukierkowego dzieciństwa, ale mimo wszystko potrafią sobie poradzić ze swoimi problemami i okazywać swoją dobroć innym.

„Pod krzewami bzu” to rozgrzewająca czytelnicze uczucia opowieść o siostrach Moss oraz Benie, którego życie doświadczyło od młodych lat. Książkę czytało mi się naprawdę szybko i dobrze. Wiele scen spowodowało uśmiech na mojej twarzy. Historia pokazuje piękną przyjaźń i bezinteresowną pomoc. Można się wiele nauczyć od naszych małych bohaterów. Książka „Pod krzewami bzu” potwierdziła, że twórczość Alcott trafia w moje gusta czytelnicze i warto spędzać z nią czas.

Wydawnictwo MG

niedziela, 19 marca 2023

Bez wyboru - Agnieszka Płoszaj


W trakcie Festiwalu Światła w Łodzi dochodzi do makabrycznego odkrycia. W jednej z instalacji świetnych znalezione zostają zwłoki znanej dziennikarki. Na ciele kobiety zabójca wyciął nazwisko młodej śledczej Zoi Sterlak, która rok wcześniej odeszła ze służby w atmosferze skandalu i zaszyła się w rodzinnym Rovinj na wybrzeżu Chorwacji. Zoja wraca do Polski, aby uporządkować swoje sprawy, a jej dawni policyjni partnerzy – w tym Kardas, z którym w przeszłości łączył dziewczynę płomienny romans – przekonują ją, by pomogła im w śledztwie. Nieczyste interesy, duże pieniądze i namiętności ściągają na Zoję prawdziwe niebezpieczeństwo. Bezkompromisowa policjantka na przekór wszystkiemu angażuje się w rozgrywkę z zabójcą.

Lubię czytać kryminały i długo nie wytrzymuję bez poznania jakieś kryminalnej historii. Jak się dowiedziałam, że Wydawnictwo Znak wypuszcza nową serię pod tytułem Znak Crime, to się ogromnie ucieszyłam. Lubię książki tego wydawnictwa, a zawsze wydawali też ciekawe kryminały. Postanowiłam, że przeczytam wszystkie książki wydane w ramach Znak Crime. I tak doszłam do ich czwartej książki, czyli „Bez wyboru”.

Do tej pory nie miałam okazji czytać nic napisanego przez Agnieszkę Płoszaj, więc nie wiedziałam czego się spodziewać po jej książce pod tytułem „Bez wyboru”. Pierwsza rzecz, jaka mnie zaskoczyła to były opisy Łodzi. Akcja książki rozgrywa się głównie w tym mieście i autorka nie szczędziła czytelnikom opisu swego miasta. W pewnym momencie aż poczułam, że mam ochotę ponownie odwiedzić Łódź.

Sama historia na początku bardzo mi się spodobała. A to dzięki zabójstwu, które w nietypowy sposób zostaje powiązane z byłą policjantką. Pojawia się tu trochę niebezpiecznej zabawy mordercy z Zoją, która nie boi się w nią wejść. Do tego mamy rozbudowany opis życia prywatnego naszych bohaterów, w którym nie jest różowo i dochodzi do różnego rodzaju spięć.

Początkowo książka bardzo mi się podobała. Niestety z czasem mój zapał do jej czytania spadł. Historia nadal była dobra i przyjemnie mi się czytało. Byłam ciekawa w jaki sposób zostanie rozwiązana sprawa morderstwa i dlaczego nazwisko Zoi pojawiło się na ciele ofiary. Jednak zabrakło mi czegoś w tej historii, co by spowodowało, że ciężko byłoby mi się od niej oderwać.

Uważam, że książka „Bez wybory” to dobry kryminał. Mamy przedstawioną ciekawą zagadkę, możemy bliżej poznać bohaterów jak i historię Łodzi. Rozwiązanie kryminalnej łamigłówki było w porządku. Nie znalazłam tu żadnych nielogiczności. Jednak w tym wszystkim zabrakło mi tego czegoś, co na początku wodziło moją ciekawość za nos. Później historia po prostu stała się ciekawa, a nie wyjątkowa.

Znak Crime 

poniedziałek, 6 marca 2023

Sam Sylvester i wiele na wpół przeżytych żyć - Maya MacGregor

Sam Sylvester ma osiemnaście lat, jest niebinarne i używa zaimków ono/jeno. Wraz ze swoim ojcem przeprowadziło się właśnie do nowego domu. Wśród przedmiotów, które zabrało, najcenniejsza jest Księga na wpół przeżytych żyć, pełna historii osób, które zmarły przed swoimi dziewiętnastymi urodzinami. Niewiele brakowało, a Sam podzieliłoby ich los. Na szczęście po przeprowadzce jeno życie rozpoczyna się na nowo. Już na pierwszym spotkaniu szkolnej społeczności LGBT+ Sam znajduje zrozumienie i zaprzyjaźnia się z uroczą Shep. To z nią postanawia rozwikłać zagadkę śmierci chłopca, który trzydzieści lat temu zmarł w jeno domu w niejasnych okolicznościach. Z czasem Sam dostaje liściki z pogróżkami, a w chwili, gdy rozwiązanie zagadki jest już blisko, ktoś zdradza prawdę o jeno przeszłości. Wtedy wszystkie bolesne, tłumione wspomnienia wracają ze zdwojoną siłą.

Są takie książka, na które patrzę i po prostu chcę je przeczytać. Tak właśnie było z książką „Sam Sylvester i wiele na wpół przeżytych żyć”, mimo że ostatnio dosyć rzadko sięgam po literaturę młodzieżową. Po zastanowieniu się to nawet nie wiem, kiedy ostatnio czytałam coś dla starszej młodzieży. Przychodzą mi do głowy książki dla młodszej młodzieży czy też dzieci. Jednak kiedyś zaczytywałam się w literaturze młodzieżowej i z ciekawością do niej wróciłam. Chciałam zobaczyć co się w niej zmieniło.

Czytając książkę „Sam Sylvester i wiele na wpół przeżytych żyć” zastanawiałam się nad książkami, które czytałam będąc w wieku nastoletnim. Doszłam do wniosku, że nie było wtedy literatury tak otwartej na różnorodność ani mówiącej o tak wielu rodzajach przemocy jak właśnie w książce MacGregor. To było dla mnie swego rodzaju ciekawym doświadczeniem i nauką, gdyż nie spotkałam się do tej pory z osobą, której zaimki to ono/jeno i nie znałam jeno problemów.

Jeśli ktoś pomyślał, że ta książka skupia się wyłącznie na nastolatkach i ich problemach to tak nie jest. W książce znalazłam też dobrze rozpisany wątek kryminalny. Sam wraz z przyjaciółmi próbują rozwikłać sprawę śmierci Billy’ego, który zmarł trzydzieści lat wcześniej w domu, w którym mieszka Sam wraz z ojcem. Wszyscy z otoczenia twierdzą, że był to nieszczęśliwy wypadek, lecz nasi bohaterowie mają o tym inne zdanie. Gdy Sam dostało pogróżki to nie wiadomo czy jednak ktoś próbuje ukryć prawdę o Billym czy jednak ponownie ujawnia się niezbyt przyjazne środowisko wobec społeczności LGBT+.

Wciągnęłam się w czytanie książki „Sam Sylvester i wiele na wpół przeżytych żyć” praktycznie od początku. Znalazłam w niej wiele ciekawych wątków, ale także dobrze nakreślonych bohaterów, którzy mnie zainteresowali i chciałam bardziej ich poznać. Spodobało mi się także rozwiązanie wątku kryminalnego, który nie był tak oczywisty jak na początku mi się zdawało. Skończyłam czytanie z uczuciem, że właśnie skończyłam czytać intrygującą książkę.

Wydawnictwo Znak