czwartek, 17 grudnia 2020

Bo nadal Cię kocham - Magdalena Kordel

Zdarza się, że los nie pozwala zapomnieć o tym, co wydarzyło się przed laty. Dwoje zakochanych młodych ludzi może rozdzielić wojenna zawierucha, ale całe życie pamiętać będą o pierwszej prawdziwej miłości. Ułożą sobie życie, spędzą je w otoczeniu bliskich, ale w sercu wciąż będą nosić puste miejsce. Tak jak Leontyna, która nie otwiera tajemniczych listów, bo nie chce pozwolić, by przeszłość wywróciła jej świat do góry nogami. Pewnego dnia jednak zatrzaśnięta od lat szuflada się otwiera i z dumą prezentuje zawartość, której nie można dłużej ignorować. Zwłaszcza że położone wśród gór miasteczko Malownicze zaczyna otulać przedświąteczna mgła, która niespodziewanie budzi w Leontynie dawno zapomnianą tęsknotę. Po raz pierwszy od bardzo dawna postanawia wrócić do miejsc z czasów młodości. Kogo tam spotka? Z kim spędzi wigilijny wieczór?
 

Swoją przygodę z twórczością pani Magdaleny Kordel zaczęłam od książki „Wymarzony dom”. Ogromnie mi się ona spodobała i sprawiła, że przeczytałam wszystkie książki tej autorki i z wielką chęcią sięgam po każdą kolejną. Co roku wypatruję także świąteczną pozycję. W tym roku, mamy okazję spędzić święta właśnie z bohaterami serii „Malownicze”, czyli mojej pierwszej serii pani Kordel. Z wielką radością zabrałam się za czytanie tej książki.

Wraz z książką „Bo nadal Cię kocham” ponownie przeniosłam się do świata bohaterów zamieszkujących miasteczko o nazwie Malownicze. Znowu spotkałam lubiane przez siebie postacie i dowiedziałam się, co nowego zadziało się w ich życiu. Ta część skupia się przede wszystkim na historii Leontyny, która jest chyba moją ulubioną bohaterką, więc cieszyłam się, że miałam okazję dowiedzieć się czegoś więcej o jej życiu.

Z bohaterami książki „Bo nadal Cię kocham” spędziłam tylko chwilę. Po tym jak wpadłam do tego świata to bardzo szybko z niego wypadłam, gdyż książkę czyta się błyskawicznie. Ta szybka wizyta w Malowniczem była ciekawa i relaksująca. Świąteczny klimat wprowadził mnie w przyjemny nastrój, a szalone pomysły bohaterów powodowały uśmiech na mojej twarzy. Jestem pewna, że to kolejna historia, która spodoba się fanom twórczości pani Kordel.

Ocena 4,5/6 

sobota, 12 grudnia 2020

Dziewczyny na skrzydłach - Anna Rudnicka-Litwinek

Nie tylko chłopcy marzą o lataniu. Poznając historię awiacji okazuje się, że kobiety zdobywały niebo na równi z mężczyznami. Sterowały pierwszymi powietrznymi statkami i konstruowały własne skrzydła z drewna. Jednak zawsze było im nieco trudniej, bo oprócz grawitacji musiały pokonać ludzką niechęć.
Przyszedł czas, by przypomnieć o odważnych, niezależnych, pełnych pasji lotniczkach – pionierkach i tych nam współczesnych. W czasach, gdy większość kobiet nie mogła nosić spodni, one założyły lotniczy kombinezon i zdobyły niebo. Dziś, gdy mundurem lotnika szczycą się głównie mężczyźni, one wbrew stereotypom również po niego sięgają. Oto losy dziewczyn, którym wyrosły skrzydła.

 

 

Nigdy nie interesowałam się lotnictwem. Nigdy nawet nie leciałam samolotem. Lubię jednak czytać książki z serii „Prawdziwe historia”. Sięgam po nie, niezależnie od jej tematyki. Najwięcej przeczytałam tych o wojnie, jednak z chęcią poznaję także inne historie. Byłam ciekawa, co takiego zastanę w książce pod tytułem „Dziewczyny na skrzydłach”. Wiedziałam, że będzie o lotniczkach i byłam ciekawa jakie te kobiety były.

Każdy rozdział w książce „Dziewczyny na skrzydłach” to historia innej kobiety i już pierwsza z nich bardzo mi się spodobała. Czytając o polskich lotniczkach budził się we mnie duży podziw, bo te kobiety musiały dużo znieść, ale się nie poddawały i trwały, aby spełnić swoje marzenie. Do tego były niesamowicie zdolne i wiele osiągnęły w swojej dziedzinie, która była tak nieprzychylna kobietom.

Książka „Dziewczyny na skrzydłach” nie sprawiła, że zainteresowałam się lotnictwem. Pokazała mi jednak historie niesamowitych kobiet, które kilkadziesiąt lat temu, jak i w obecnych latach spełniają swoje marzenia, aby być w powietrzu. Moim zdaniem to książka, która może dodać skrzydła czytelnikom, aby dążyli do wszystkiego, czego chcą. Pokazuje, że ciężka praca się opłaca i nie warto przejmować się tymi, którzy rzucają nam kłody pod nogi.

Ocena 5/6

poniedziałek, 7 grudnia 2020

Złodziejki świąt - Hanna Cygler

Świąteczna komedia obyczajowa o szalonych pisarkach. Nawet nie wiesz, do czego są zdolne! Jak być młodą, piękną i seksowną. A do tego pisać bestsellery. Co robić, gdy konkurencja depcze po piętach i wbija nóż w plecy? Ale jest też oczywiście wielka miłość! Taka, która trafia się tylko raz… może dwa razy w życiu.

 

 

 

 

 

 

 

Kilka lat temu, przeczytałam swoją pierwszą książkę pani Hanny Cygler. Spodobała mi się, ale jakoś nie kusiło mnie, aby sięgnąć po jej kontynuację albo inną książkę tej autorki, do czasu. Niedawno na polskim rynku ukazała się świąteczna komedia napisana przez panią Cygler. Po przeczytaniu opisu stwierdziłam, że muszę ją koniecznie przeczytać. Zapowiadało się, że będzie to zabawna powieść o pisarkach i to przekonało mnie, aby sięgnąć po tę lekturę.

Bardzo lubię czytać świąteczne książki w długie jesienno-zimowe wieczory. Sięgam po te weselsze, jak i po te smutniejsze. Najnowsza książka pani Cygler należy zdecydowanie do tych weselszych. Jest to przyjemna historia o kilku pisarkach, którą czyta się z uśmiechem na ustach. W tej pozycji święta zdecydowanie nie wiodą prymu, a robią to bohaterki, które zostały skłonione do napisania świątecznej powieści i przy okazji, którym przydarzają się różne tarapaty.

Bardzo lubię takie lekkie i zabawne książki jak „Złodziejki świąt”. Bardzo szybko wkręciłam się w fabułę i zyskałam ulubionych bohaterów. Pojawili się też tacy, których od początku nie lubiłam. Jednak wszyscy sprawiali, że miałam ochotę dowiedzieć się, co takiego stanie się jeszcze w ich życiu. Myślę, że „Złodziejki świąt” idealnie sprawdzą się w obecnym czasie. Rozweselą i rozgrzeją nasze długie i zimne wieczory. 

Ocena 5/6