wtorek, 28 kwietnia 2020

Cieplarnia - Brian Aldiss

Ziemię, tkwiącą nieruchomo pod palącym światłem umierającego powoli Słońca, pokrywa nieprzebyta dżungla rozrośniętego do planetarnych rozmiarów figowca. Bezlitosną walkę z bogactwem agresywnych, zmutowanych roślinnych form życia przeżyły tylko nieliczne zwierzęta i zdegenerowany, coraz rzadziej występujący człowiek. Czy związek z myślącym grzybem pozwoli mu przetrwać?  











Cykl „Wehikuł czasu" sprawił, że poznałam kilka naprawdę ciekawych książek sci-fi. Postanowiłam, że będę zaznajamiać się w ciemno z każdą pozycją wydaną w tym cyklu. Tym razem sięgnęłam po kolejną książkę pana Aldissa. Kilka miesięcy temu przeczytałam jego książkę „Non stop" i byłam bardzo ciekawa tego kolejnego spotkania. Z wielką ciekawością zabrałam się za czytanie. 

Nie mogę napisać, że książka „Cieplarnia" już od pierwszych stron mnie zachwyciła. Nie mogę też napisać, że od początku nie mogłam się oderwać od tej historii, gdyż tak nie było. Mój początek z tą książką był ciężki. Bardzo szybko pogubiłam się w postaciach i wydarzeniach. Nie do końca wiedziałam o czym czytam. Dopiero jak minęło kilkadziesiąt stron książki to zaczęłam rozumieć, co się dzieje i mogłam z pewnym zaciekawieniem śledzić bieg wydarzeń. Muszę też przyznać, że z niechęcią wracałam do tej książki. Nie przeczytałam jej na raz. Robiłam kilka prób i z małą chęcią brałam ją do ręki. Jak się zastanowiłam, dlaczego tak się działo to doszłam do wniosku, że tu nie chodziło o nieciekawą historię, bo w pewnym momencie zaczęła mnie ona nawet interesować. Tylko przyczyną tej niechęci było to, że książka wywarła negatywne pierwsze wrażenie, o którym cały czas pamiętałam. 

Książka „Cieplarnia" to nie jest idealna pozycja. Ma swoje wady i niestety zostawiło po sobie negatywne pierwsze wrażenie, które odbiło się na ogólnej ocenie opisanej historii. Żałuję, że nie spędziłam wraz z tą pozycją tak przyjemnych chwil, jakie spędzałam z innymi z serii „Wehikuł czasu". Myślę, że spróbuję też kiedyś sięgnąć po inną książkę pana Aldissa, żeby sprawdzić, czy ma też inne fajne pomysły na historie, które mają lepsze początki. Teraz jednak, czekam na kolejną książkę należącą do cyklu „Wehikuł czasu".

Ocena 4/6

wtorek, 21 kwietnia 2020

Zrozumieć zbrodnię - Ewa Ornacka

Dlaczego z pozoru normalni ludzie torturują, gwałcą i mordują? Jak to możliwe, że troskliwi rodzice przed odebraniem sobie życia zabijają własne dzieci? Co sprawia, że szefowie o psychopatycznych skłonnościach zamieniają pracownika w niewolnika? I co robić, by nie stać się ofiarą. Czy w ogóle można się przed tym ustrzec?

W książce Zrozumieć zbrodnię Ewa Ornacka oraz biegły sądowy z zakresu psychiatrii dr Jerzy Pobocha prowadzą nas przez mroczne meandry zbrodniczych umysłów.

Podstawowy błąd naszego myślenia polega na tym, że postrzegamy innych tak jak samych siebie. Tracimy czujność, myśląc: „Nigdy nie zrobiłbym czegoś takiego, nikt nie jest do tego zdolny". A to już prosta droga do tego, by wpaść w niebezpieczną pułapkę... 


Dopiero niedawno dowiedziałam się, że istnieje taka książka jak „Zrozumieć zbrodnię". Pozycja ta miałam premierę prawie rok temu, a ja dopiero niedawno na nią natrafiłam w Internecie. Jak już zapoznałam się z jej opisem to uznałam, że chcę ją przeczytać. Niezbyt często zaglądam w umysły przestępców. Uznałam jednak, że książka pani Ornackiej będzie idealna, aby się czegoś dowiedzieć i douczyć. 

Byłam bardzo ciekawa zawartości książki „Zrozumieć zbrodnię", więc dosyć szybko się na nią rzuciłam. Już pierwsze strony wzbudziły moje zainteresowanie i sprawiły, że poczułam, że warto przeczytać tę książkę. Dzięki tej pozycji bardzo dużo dowiedziałam się o ludzkich umysłach. Pozwoliła mi też inaczej spojrzeć na sytuacje, z którymi miałam kontakt w życiu. Po przeczytaniu tej książki, jeszcze raz przemyślałam historie ludzi przez które ich potępiałam i myślę, że teraz lepiej zrozumiałam sytuacje, w których się znaleźli. Najwięcej do przemyślenie dał mi rozdział o automatyzmie. Niby wiedziałam, że coś takiego istnieje, ale nie zdawałam sobie sprawy, że tak łatwo można posądzić kogoś o przestępstwo (co sama zrobiłam), a to może być bardziej skomplikowane. 

Książka „Zrozumieć zbrodnię" dała mi dużo do myślenia. Nie każdy opisywany przypadek był dla mnie ciekawy. Były też przypadki, które wywołały wiele emocji. Najwięcej złości we mnie powodowały opisy zachowań pracodawców. Opisy postępowań niektórych morderców sprawiały, że byłam w szoku. Książka niesie ze sobą wiele emocji, ale także wiedzy o umysłach, jak i też pracy psychiatry sądowego. Zdecydowanie warto przeczytać tę pozycję, jeśli lubi się taką tematykę.

Ocena 5/6

piątek, 17 kwietnia 2020

Drzwi do lata - Robert A. Heinlein

Dan Davis, inżynier i wynalazca, stworzył dzieło swojego życia, rewolucyjnego robota. Zamiast jednak osiągnąć gigantyczny sukces, Dan zostaje oszukany przez chciwego wspólnika i dwulicową narzeczoną, którzy podstępem odbierają mu firmę i prawa do wynalazków. Doprowadzają również do tego, że Dan pogrąża się w Długim Śnie, czyli hibernacji przeprowadzanej pod nadzorem towarzystw ubezpieczeniowych. Gdy budzi się trzydzieści lat później, odkrywa, że świat bardzo się zmienił. Przy błyskawicznych postępach nauki być może nawet uda mu się cofnąć w czasie i uratować sytuację, a ważną rolę odgrywa w tej historii jego kot...






Uwielbiam poznawać klasyki gatunku science fiction wraz z serią „Wehikuł czasu". To właśnie dzięki niej poznałam świetne książki z tego gatunku. Niektóre zostały w mojej pamięci na krócej, niektóre na dłużej. Z wielką ciekawością sięgam po kolejne książki należące do tej serii wydawniczej. Ostatnio, miałam okazję poznać kolejną książkę pana Roberta A. Heinleina. Średnio wspominam jego poprzednią książkę, która także należała do cyklu Wehikuł czasu", jednak byłam ciekawa „Drzwi do lata". Najbardziej zaciekawiło mnie ostatnie zdanie z opisu tej pozycji. Jako fanka kotów byłam zaintrygowana, jaką to rolę odegra wspomniany kot. 

Już pierwsze strony książki „Drzwi do lata" rozbudziły moje zaciekawienie i zainteresowanie fabułą. Bardzo spodobało mi się, że dostałam głównego bohatera, który ma kota. Jak się zastanowię to nie pamiętam, czy czytałam jakąś książkę, gdzie kot odgrywa jakąś ważniejszą rolę niż pojawienie się i mruczenie. Najpierw do tej książki przyciągnął mnie kot, później opisany świat. Spodobała mi się wizja świata, w którym różnego rodzaju roboty pomagają w pracy ludzi. W świecie Dana Davisa istnieje także możliwość hibernacji i obudzenia się kilkadziesiąt lat później, z czego nasz bohater skorzystał i poznał świat starszy o trzydzieści lat niż jak szedł spać.

Książka „Drzwi do lata" nie jest zbyt gruba, ale naprawdę tutaj dużo się dzieje. Są tu roboty, hibernacja, podróż w czasie, nowoczesne ubrania, wizja rozwiniętego technologicznie świata, a do tego intryga i próba wyjścia z tej sytuacji. Tę pozycję czyta się bardzo szybko i z pełnym zainteresowaniem. Postać kota Pete'a mnie rozbawiała i sprawiła, że zapragnęłam mieć takiego kota. „Drzwi do lata" to ciekawa i warta przeczytania książka. Polecam!

Ocena 5/6

wtorek, 14 kwietnia 2020

Sztuka sięgania gwiazd - Chiara Parenti

Rozpaczliwy haust powietrza, Sole traci grunt pod nogami i… leci. Skok ze spadochronem to pierwsza pozycja na jej liście.Delikatna i wrażliwsza od innych Sole unika w życiu wszelkich niebezpieczeństw. Tak bardzo boi się lecieć samolotem, że nie przyjmuje zaproszenia do Paryża od swojej jedynej przyjaciółki Stelli. Nagle przychodzi cios. Stella ginie w dramatycznych okolicznościach, a Sole ze łzami w oczach czyta jej ostatni list: „Musisz wybiec życiu naprzeciw! Zdziwisz się, co jesteś w stanie zrobić! Żyj, dopóki jesteś żywa!”. Postanawia zrobić listę stu rzeczy, których najbardziej się boi, ale których od zawsze pragnie. Czuje, że musi spróbować żyć tak jak Stella – z uśmiechem na ustach i otwartym sercem. Czy Sole będzie umiała żyć pełną piersią? I czy odważy się na miłość, której boi się bardziej niż skoku na bungee?
 

Ostatnio, odkryłam, że lubię literaturę skandynawską. Coś w niej jest takiego, że przez długi czas nie mogę o niej zapomnieć. Myśląc o tym odkryciu postanowiłam, że dam szansę autorom z innych państw, po których książki rzadko sięgam. Gdy myślę o literaturze włoskiej to do głowy przychodzi mi tylko jeden autor, którego książki czytałam. Bardzo podobała mi się jego twórczość, lecz od kilku lat nic nowego spod jego pióra nie ukazało się na polskim rynku. Ciężko mi nawet wymienić innych włoskich autorów. Gdy tylko zobaczyłam książkę Chiary Parenti, to od razu pomyślałam, że to jest książka, z którą muszę się zapoznać. Jaka to była ciekawa podróż. 

Już od pierwszych stron książki „Sztuka sięgania gwiazd" polubiłam styl autorki. Sprawiał, że bez problemu odrywałam się od rzeczywistości i przenosiłam się do świata Sole i nie chciałam z niego wychodzić. Ta książka potrafi sprawić, że zapomina się, że właśnie leżysz pod ciepłym kocykiem, wydaje Ci się, że jesteś we Włoszech obok Sole i obserwujesz jej życie, jak ktoś z otoczenia, kto ją bardzo dobrze zna. Podziwiasz ją za to, jakie postawiła sobie wyzwanie i zaczynasz się zastanawiać nad własnym życiem i czy nie postawić sobie jakiegoś wyzwania, aby poczuć się chociaż trochę jak główna bohaterka książki.

Jestem pewna, że książka „Sztuka sięgania gwiazd" zostanie w mojej pamięci na długo. Mam też wrażenie, że będzie jedną z nielicznych pozycji do których w przyszłości wrócę, aby przypomnieć sobie historię, jak i te wszystkie swoje uczucia, które towarzyszyły mi podczas czytania. Moim zdaniem „Sztuka sięgania gwiazd" to bardzo dobra książka, która niesie przesłanie o pokonywaniu strachu i swoich ograniczeń. Polecam!

Ocena 5,5/6