Lubię sięgać od czasu do czasu po powieści obyczajowe. Mam swoich ulubionych autorów, do których często wracam. Są to najczęściej historie, które podobają mi się w trakcie czytania, lecz nie zostają w mojej pamięci na długo. Jednak nie z każdą tak jest. Kilka lat temu przeczytałam książkę Anny Szczypczyńskiej pod tytułem „Gdzieś pomiędzy wierszami”. Nie spodziewałam się, że zrobi tak duże na mnie wrażenie, że będę o niej pamiętać kilka lat później. Przyczyniła się również do tego, że wracam do kolejnych historii napisanych przez Annę Szczypczyńską. Ostatnio zapoznałam się z książką pod tytułem „Glass Hills”.
Historia opisywana w książce „Glass Hills” zaczęła się bez większych zaskoczeń. Poznaliśmy naszych głównych bohaterów, czyli Milę i Alexa, którzy znaczącą się od siebie różnili i można by się spodziewać, że nic ich nie ma prawa połączyć. Jednak Alex ma w planach naruszyć architekturę w Szklarskiej Porębie, którą tak kocha Mila. Kobieta nie może pozwolić na zmiany w Szklarskiej i postanawia działać na własną rękę.
Najnowsza książka Ani Szczypczyńskiej czaruje czytelnika górskim i ciepłym klimatem. Tuż po zakończeniu miałam ochotę przenieść się do Szklarskiej Poręby i żyć wśród poznanych bohaterów. Można by pomyśleć, że opisana historia to nic nowego, więc nic ciekawego się tam nie znajdzie. Jednak zdecydowanie tak nie jest. Autorka potrafi odpowiednio zaczarować słowem, aby czytelnik poczuł się wyjątkowo w trakcie czytania.
Nie da się oszukać, sama historia nie zaskoczy niczym nowym, lecz po książkę „Glass Hills” warto sięgnąć dla klimatu, emocji oraz bohaterów. Polubiłam Milę i jej najbliższych. Potrafią wpaść na niezwykle pomysły, które wywoływały uśmiech na mojej twarzy. Zdecydowanie zostałabym z nimi na dłużej, gdybym tylko mogła.