wtorek, 8 października 2024

Przyczyna zgonu - Robin Cook

 


Opis Wydawcy: Gdy Laurie Montgomery, żona Jacka Stapletona i szefowa Inspektoratu Medycyny Sądowej, namawia doktora Ryana Sullivana ‒ starszego rezydenta patologii ‒ by asystował jej podczas sekcji zwłok ofiary samobójstwa, ma nadzieję, że zdoła przekonać go do swojej profesji. Ryan Sullivan podejmuje się zbadania serii samobójstw, w których pojawiły się wątpliwości co do rzeczywistej przyczyny zgonu. Projekt pochłania rezydenta coraz bardziej, w miarę jak odkrywa podobieństwa badanych spraw. Podążając tym tropem, Sullivan nieoczekiwanie staje się zagrożeniem dla firmy, która wykorzystuje przełomową technologię wykrywania raka w szokująco nieuczciwy sposób. Co gorsza, jego śledztwo sprowadza śmiertelne niebezpieczeństwo także na Laurie…

Bardzo lubię oglądać seriale medyczne. Fascynuje mnie ludzkie ciało i choroby. Od jakiegoś czasu moją ulubioną gałęzią medycyny stała się medycyna sądowa. Kilka lat temu, poszukując porywających historii z tym elementem sięgnęłam po swoją pierwszą książkę Robina Cooka, gdyż dowiedziałam się, że jest to mistrz thrillera medycznego. Trafiłam w dziesiątkę. Teraz, gdy mam ochotę za trochę medycyny, nietypowe przypadki śmierci i groźnych sprawców przestępstw, to sięgam właśnie po książkę tego autora. Ostatnio przeczytałam „Przyczynę zgonu”.

„Przyczyna zgonu” to czternasta część serii o Laurie Montgomery i Jacku Stapeltonie. Nie znam ich wszystkich. Za mną tak naprawdę niewielka część tego cyklu, lecz za każdym razem jestem zaskakiwana. Jestem ciekawa o czym są pierwsze części tego cyklu, jeśli autor bez problemu potrafi utrzymać napięcie i zainteresowanie czytelnika przy czternastej części. A dokładnie tak było podczas czytania książki „Przyczyna zgonu”.

Po raz kolejny zostałam wciągnięta w śledztwo, które okazuje się być bardziej niebezpieczne niż na początku się wydaje. Nasz bohater bada sprawy podejrzanych samobójstw. Odkrywamy wraz z nim, co łączy, a co dzieli te sprawy. O kilku wydarzeniach czytelnik ma okazję dowiedzieć się wcześniej. To właśnie one spowodowały, że w mojej głowie pojawiła się pewna myśl na temat tego co jeszcze może się wydarzyć. Moje przypuszczenia były prawidłowe. Jednak Cook nie byłby sobą, gdyby nie dodał coś od siebie i na koniec mnie zaskoczył. Jeśli jesteście ciekawi czym, to zachęcam do sięgnięcia po książkę „Przyczyna zgonu”.

Uwielbiam wracać do książek Robina Cooka. Za każdym razem świetnie się przy nich bawię. Podążam wraz z bohaterami za wszelkimi wskazówkami i poszlakami, aby odkryć przyczynę ostatnich wydarzeń. Książki Cooka potrafią utrzymać napięcie i dreszczyk niepokoju, czyli znajduję w nich wszystko, czego bym oczekiwała od thrillera.

sobota, 5 października 2024

Glutologia - Adam Mirek


 Opis Wydawcy: Założę się, że wiesz, jak to jest chorować. Z nosa ciągną się gluty, twoje czoło jest gorące jak piekarnik, a ty nie masz siły nawet na ulubiony serial czy ukochaną książkę. Co tu się dzieje?! To twoje ciało broni się przed najazdem szpiegów i wysłanników chorób: wrogich wirusów i bakterii. Ale nic się nie martw! Twój mózg już wysłał na odsiecz armię odważnych superkrwinek. A gdy one same nie dadzą rady, wtedy do walki wkroczą lekarze i farmaceuci.

Czy wiesz skąd bierze się katar i kaszel? A może po prostu masz ochotę wyruszyć w niezwykłą podróż po ludzkich chorobach? Czas na obóz glutologiczny!

Bardzo lubię dowiadywać się jak działa ludzkie ciało. Od lat z chęcią czytam różne ciekawostki na ten temat. Interesują mnie nie tylko książka typowe dla dorosłych, ale z chęcią sięgam także po te dla młodszych czytelników. Pozwalała mi to w nowy sposób spojrzeć na podstawy. Dlatego też zainteresowała mnie książka Adama Mirka pod tytułem „Glutologia”.

Książka „Glutologia” zaskoczyła mnie od pierwszych stron. Nie spodziewałam się, że znajdę tutaj spójną historię. Przyzwyczaiłam się do książek, w których każdy rozdział opowiada o nowym problemie, a same rozdziały między sobą są praktycznie niepowiązane. Podczas czytania „Glutologii” miałam wrażenie, że weszłam do świata, który opowiada o ludzkim ciele, chorobach i leczeniu. Gładko przechodziłam z rozdziału do rozdziału i z wielką lekkością poznawałam kolejne zagadnienia wraz z bohaterami obozu glutologicznego.

W książce „Glutologia” znalazłam wiele podstawowych informacji o chorobach i ludzkim ciele. Nie ma tu jakiejś zaawansowanej wiedzy, ale za to mnóstwo podstawowej. Czytając tę książkę odkryłam jedną rzecz. Jestem pewna, że dzięki przeczytaniu tej książki będę teraz w stanie wytłumaczyć dzieciom wiele zagadnień związanych z ludzkim ciałem. Czasem dostaję od małych ludzi pytania, na które odpowiedzi dla mnie są tak oczywiste, że nie wiem jak wytłumaczyć to prostym językiem. Ta książka zdecydowanie posługuje się łatwym słownictwem, które zrozumie każde dziecko. To powoduje, że książka „Glutologia” jest idealna na czytelnika w każdym wieku.

Wydawnictwo Znak 

wtorek, 17 września 2024

Para idealna - Elin Hilderbrand


 Opis Wydawcy: Szykuje się ślub dekady w jednej z najbogatszych rodzin na Nantucket. Gdy rodzice pana młodego nie szczędzą środków, aby uroczystość była idealna – bo taka właśnie jest para młoda – rankiem w dniu ślubu wypływa w porcie ciało pierwszej druhny… Wszystkie oczy zwracają się ku gościom. Co stało się tamtej nocy? Czy ktoś z zaproszonych miał motyw, by zabić? Czy para idealna była rzeczywiście tak perfekcyjna?

Pamiętam ten moment, kiedy w zeszłym roku skończyłam czytać swoją pierwszą książkę autorstwa Elin Hilderbrand. Byłam zaczarowana. Historia poruszyła moje serce. Kolejna historia od tej autorki była dobra, lecz nie powtórzyła tego, co zrobiła z moimi emocjami ta pierwsza. Jednak postanowiłam sięgnąć po kolejną książkę od Elin. Tym razem zapowiadało się bardziej mrocznie. Byłam ciekawa czym tym razem zaskoczy mnie autorka w książce „Para idealna”. 

Znowu wróciłam na Nantucket. Inni bohaterowie, lecz ta sama miejscowość, która od zeszłego roku kojarzy mi się z twórczością Elin Hilderbrand. Tym razem miałam okazję przyjrzeć się przygotowaniom do luksusowego wesela. Jednak sielanka zostaje przerwana, gdy ginie druhna, a jej ciało odnajduje panna młoda. 

W książce „Para idealna” spodobało mi się, że czytelnik ma okazję poznać wydarzenia z teraźniejszości, jak i przeszłości. Widzimy jak wyglądały relacje bohaterów, a jak wyglądają teraz oraz co takiego zadziało się w ich życiu. Gdy poznawałam szczegóły z przeszłości, to moja teoria na temat tego co się stało cały czas się zmieniała. Do końca nie byłam pewna czy to samobójstwo, czy jednak zabójstwo. Z wielką chęcią śledziłam wszystkie ślady, aby poznać przyczynę tego co się stało. 

W książce „Para idealna” znalazłam bohaterów, których polubiłam i takich których znielubiłam. Panna młoda była jedną z moich ulubionych postaci. Podobała mi się jej relacja z rodzicami. Miałam wrażenie, że rozumiałam jej rozterki. Szkoda mi jej było, gdy zginęła jej przyjaciółka i chciałam się dowiedzieć co z nią się stało. 

„Para idealna” to dobra historia, która pobudziła moją wyobraźnię. Znalazłam w niej wiele międzyludzkich, skomplikowanych relacji, które doprowadziły do tragedii. Byłam ciekawa jak to wszystko się zakończy. Muszę przyznać, że tylko trochę zostałam zaskoczona, a trochę udało mi się odgadnąć, co tak naprawdę wydarzyło się na Nantucket. 

Wydawnictwo Poradnia K 

środa, 4 września 2024

Po tamtej stronie lasu - Anna Bichalska

 

Opis Wydawcy: Porządkując rzeczy po zmarłej matce, Ewa natrafia na starą szkatułkę należącą kiedyś do jej babki. Jest tam kilka pamiątek i stary album, który pamięta z dzieciństwa, a w nim tajemnicze zdjęcia. Przeszłość babki zawsze była niejasna i pełna niedomówień, matka Ewy miała tylko mgliste wspomnienia z wczesnego dzieciństwa.

Bardzo lubię książki Anny Bichalskiej. Odkąd przeczytałam jej pierwsza książkę, to nie wyobrażam sobie, aby nie sięgnąć po kolejną. Ogromnie się cieszę, gdy dostrzegę, że napisała coś nowego. „Po tamtej stronie lasu” nie jest już nowością, ale nadal najnowszą powieścią obyczajową od autorki.

Wiedziałam, że sięgając po książkę Anny Bichalskiej znowu będzie czekało mnie rozwiązanie jakiejś zagadki. Nie pomyliłam się. Ewa, czyli bohaterka książki „Po tamtej stronie lasu” próbuje dowiedzieć się czegoś o przeszłości własnej rodziny. Wyrusza się w podróż za śladami, a my wraz z nią.

Wciągnęłam się w rozwiązanie rodzinnej tajemnicy. Spodobało mi się to, że poznajemy historię z teraźniejszości, jak i z przeszłości. Oba te wątki bardzo zgrabnie są połączone i tylko zwiększały moje zainteresowanie powieścią. Im więcej stron przeczytałam, tym trudniej było mi się od niej oderwać.

Uwielbiam książki Ani Bichalskiej za tajemnice do rozwikłania, za te rodzinne elementy, za klimat i te wątki romantyczne, które przecież pojawiają się w historii każdej rodziny. Po raz kolejny jestem zachwycona i czekam na kolejną książkę.

Wydawnictwo Harper Collins 

sobota, 31 sierpnia 2024

Jedna z nas musi umrzeć - Daria Orlicz

 

Opis Wydawcy: W malowniczej Ostródzie przepada bez wieści młoda dziewczyna, której instagramowe konto śledzi kilkanaście tysięcy osób. Lena „Osa” Osowska, młoda youtuberka zafascynowana zbrodniami, postanawia przyjrzeć się sprawie. Być może tajemnicze zniknięcie Jagody ma jakiś związek z brutalnym morderstwem autostopowiczki, której bestialsko okaleczone zwłoki znaleziono na opuszczonym poligonie? Lena jedzie do Ostródy i prowadząc własne prywatne śledztwo, zamierza nakręcić gorący materiał z serii true crime. Nie wie, że ten, którego wszyscy szukają, upatrzył sobie również ją… Kto nim jest? Miejscowy wikary szwendający się nocami po mieście? Zakompleksiony chłopak o ksywce Wierny Piesio, który od lat kochał się w zaginionej Jagodzie? Przystojny instruktor sztuk walki, a może mieszkający w porośniętej winoroślą starej willi lokalny dentysta odludek?

Trzy lata temu przeczytałam swoją pierwszą książkę autorstwa Darii Orlicz. Była to książka od tytułem „Diabelski młyn”. Od tej pory nazwisko tej autorki kojarzy mi się z brutalnością i dobrymi historiami. Nic więc dziwnego, że mam ochotę czytać więcej thrillerów od tej autorki. Nie mogłam, więc ominąć tego o tytule „Jedna z nas musi umrzeć”. Jakie wrażenia odniosłam tym razem? 

Znowu mamy trupy, mamy zaginięcie, więc znowu także mamy zagadkę kryminalną do rozwiązania. Policja podąża za śladami, które próbuje odkryć także pewna youtuberka. Osa na swoim kanale opowiada o zbrodniach i próbuje zdobyć dobry materiał do kolejnego nagrania. W otoczeniu zaginionej dziewczyny wydaje się być sporo potencjalnych sprawców. Pytanie, kto odkryje go jako pierwszy i czy spotka go jakieś niebezpieczeństwo po drodze. 

Podczas czytania z wielką chęcią podążałam za każdą poszlaką, śladem jakie podrzuciła nam autorka. Miałam w głowie swoją wersję wydarzeń, która się trochę zmieniała wraz z przeczytanymi stronami. Doceniam to, że autorka nie boi się przedstawić drastycznych czy też obrzydliwych scen. 

Lubię książki Darii Orlicz i po przeczytaniu książki „Jedna z nas musi umrzeć” to podtrzymuję. Ponownie zostałam zaskoczona, zaintrygowana, czasem zniesmaczona. A to wszystko po to, aby ciężko było mi się oderwać od lektury. Doceniam to i czekam na kolejną historię.

Wydawnictwo Harper Collins 

wtorek, 27 sierpnia 2024

Poczwarki - John Wyndham

 

Opis Wydawcy: Ojciec Davida Strorma nie pochwala niezwykle dużych koni Angusa Mortona, nazywając je bluźnierstwem przeciwko naturze. Nie zdaje sobie sprawy, że jego własny syn, siostrzenica Rosalind i ich przyjaciele mają swoją sekretną aberrację, która określa ich jako mutantów. Jednak w miarę jak David i Rosalind dorastają, coraz trudniej jest ukryć ich odmienność przed starszymi wioski.

Dosyć niedawno miałam okazję przeczytać książkę „Dzień tryfidów” Johna Wyndhama, która mnie jednocześnie zachwyciła i przestraszyła. Gdy zobaczyłam, że Dom Wydawniczy Rebis wydał kolejną książkę tego autora, to wiedziałam że muszę ją przeczytać. W książce „Poczwarki” autor przedstawia kolejną wizję świata po katastrofie. Tym razem na pierwszym planie stawia mutantów. 

Książka „Poczwarki” opowiada historie ludzi po zagładzie zwaną Udręką. W tym świecie nie ma miejsca na inność. Jeżeli jakaś roślina, zwierzę czy człowiek wykazuje odchylenia od normy, o której mówi Biblia, to jest eliminowany ze społeczeństwa. W tym świecie żyje David, który ma pewną mutację, lecz nie jest widoczna na pierwszy rzut oka. Czy uda mu się przeżyć w tym strasznym świecie? A może zostanie zaakceptowany?

Muszę przyznać, że przedstawiona wizja świata w tej książce jest dziwna. Nie rozumiałam tej chęci czystości i poprawności. Jeżeli coś było uznane za odchylenie od normy, to nie mogło istnieć. Coś się nie zgadza z całą uprawą pomidorów? Spalmy to? Urodziło się dziecko z dodatkowym palcem? Wyrzucamy go ze społeczeństwa. Jednak cały czas miałam nadzieję, że w tym społeczeństwie żyją ludzie, którzy są w stanie się zaakceptować inność. 

Polubiłam głównego bohatera, czyli Davida. Chłopak żył w niełatwym świecie. Przez długi czas nie opuszczał go strach przed wygnaniem i wyrzeczeniem się go przez rodzinę. Bałam się o jego los. 

Nie jestem w stanie sobie wyobrazić życia w takim świecie, jaki poznałam w książce „Poczwarki”. Od początku go nie polubiłam, lecz jednocześnie martwiłam się o życie naszych bohaterów. Mam wrażenie, że jest to jedna z tych historii, która zostawia po sobie ślad w pamięci czytelnika. 

Dom Wydawniczy Rebis 

niedziela, 25 sierpnia 2024

Smoki i demony - Kel Kade

 

Opis Wydawcy: Wszędzie, gdzie pojawił się Mroczna Nowina zapanował chaos. Królestwa walą się w gruzy, Ashai tkwi w jadowitym uścisku Caydeana a los milionów leży na szali. A Rezkin...wyrusza by ratować przyjaciela. Tak każą Zasady, a jeśli stoi to w sprzeczności z dobrem Imperium, to tym gorzej dla Imperium. W drodze do zjednoczenia i pokoju padnie jeszcze wiele ofiar. Wiele łez zostanie wylanych i wiele krwi wsiąknie w beznamiętną ziemię. Wzrastająca fala gniewu w końcu zmiecie wszystko, co napotka na swojej drodze i uderzy w ostateczną przyczynę wszystkich nieszczęść - Rezkina. Człowiek nie miałby żadnych szans w tym starciu. Jednak Rezkin nie jest człowiekiem. Jest burzą.

Kiedy kilka lat temu zobaczyłam zapowiedź pierwszej części serii „Kroniki mroku”, to nie byłam pewna czy to książka dla mnie. Lubię książki fantasy, lecz opis nie przekonywał mnie do końca. Jednak zdecydowałam się ją przeczytać. Teraz, wiem, że zrobiłam dobrze. Polubiłam Rezkina i czytanie o jego przygodach. Z każdą częścią coraz bardziej przywiązywałam się do historii i sięgając po piątą część, czyli „Smoki i demony” wiedziałam, że będę zachwycona. 

W końcu mogłam wrócić do Rezkina. Czekałam na to prawie dwa lata, czyli odkąd skoczyłam czytać poprzednią część. Byłam ogromnie ciekawa, co nowego zadzieje się u bohatera i ani trochę się nie zawiodłam. Dostałam kolejne ciekawe przygody, szalone intrygi, brutalne walki i intrygujące nowe postacie. W pewnym momencie zastanawiałam się czy na pewno czytam książkę z serii „Kroniki mroku”. Upewniłam się, że tak i wtedy mogłam w pełni cieszyć się z nowych wątków, które były zaskakujące. 

Tyle czekania na książkę i znowu tak szybko się skończyła. Kiedy już zaczęłam czytać książkę „Smoki i demony”, to ciężko było mi się od niej oderwać. Cały czas coś się tutaj działo i byłam ciekawa co stanie się dalej z bohaterami. Sięgnięcie po serię książek napisaną przez Kel Kade to była jedna z lepszych moich decyzji, gdyż stała się jedną z moich ulubionych. Teraz, nie pozostaje mi nic innego, muszę czekać kolejne lata na następną część.

Wydawnictwo Fabryka Słów 

poniedziałek, 19 sierpnia 2024

Dzień tryfidów - John Wyndham

 

Opis Wydawcy: Billowi Masenowi wydaje się, że ma pecha. Cały świat zachwyca się spektakularnym deszczem meteorów, a on leży w londyńskim szpitalu z porażonym wzrokiem. Gdy jednak zaniepokojony zniknięciem personelu zdejmuje bandaże, okazuje się, że może się uważać za szczęśliwca – tylko on i garstka innych osób wciąż widzą. Ślepcy skaczą z okien, zapijają się na śmierć. Ci, którzy nie popadli w czarną rozpacz, wyłapują widzących. Szerzy się zaraza. Masen ucieka na wieś, tam jednak na ludzi polują nowi drapieżcy…

Zastanawialiście się kiedyś jak to by było gdybyście mieli stracić jakiś zmysł? Ja się kilka razy zastanawiałam. Zawsze wydawało mi się, że jakoś bym dała radę przeżyć bez słuchu albo mowy. Uważam, że najgorzej byłoby stracić wzrok. Najtrudniej byłoby mi się dostosować do nowego życia. A co by się stało, gdyby większość ludzi straciłaby wzrok? Właśnie taka perspektywa została pokazana w książce „Dzień tryfidów”.

Odkąd tylko pojawiła się pierwsza książka w ramach serii „Wehikuł czasu”, to wiem po jakie książki science-fiction sięgać. Książka „Dzień tryfidów” Johna Wyndhama została napisana w latach pięćdziesiątych, więc nie jest najmłodsza, lecz ja wcześniej o niej nie słyszałam. Kiedy zobaczyłam zapowiedź tej książki to od razu zdecydowałam się ją przeczytać i teraz w ogóle tego nie żałuję. Jestem bardzo zadowolona z lektury.

Lubię poznawać różne postapokaliptyczne historie. Tym razem większość ludności straciła wzrok. Tylko garstce udało się go zachować. Między innymi Billowi, który nie mógł obejrzeć spektakularnego deszczu meteorytów, gdyż przebywał w szpitalu. Gdy budzi się w dniu, w którym mają ściągnąć mu bandaże z oczu, to odkrywa chaos. Chaos, który ogrania całe miasto. Ludzie bez wzroku przestają przestrzegać jakichkolwiek zasad, wiele z nich popada w rozpacz.

Wizja świata przedstawiona w książce „Dzień tryfidów” jest przerażająca. Zaskakujące było to, co ludzie potrafią zrobić, kiedy myślą, że ich koniec jest bliski i chcą przetrwać. W tym wszystkim jednak można się doszukać odrobiny normalności. Mimo wielu zagrożeń, które powstały w nowej rzeczywistości, pozostali ludzie którzy potrafią się dostosować do niej bez krzywdzenia innych.

„Dzień tryfidów” zaskakuje przedstawionym światem, ale także sprawia, że chce się o nim czytać jak najwięcej. Interesujące jest jak zachowują się ludzie zaraz po katastrofie, a jak po pewnym czasie, kilku lat po niej. Moim zdaniem całą powieść została dobrze przemyślana i napisana. Ma się wrażenie, że dokładnie tak ludzkość zachowałaby się, gdyby musiała żyć w takim świecie. Jest to zarówno przerażające jak i fascynujące.

Dom Wydawniczy Rebis 

niedziela, 18 sierpnia 2024

Ukryta królowa. Księga 1 - Peter V. Brett

 


Opis Wydawcy: Święte Miasto zostało zniszczone przez demony, kości kolejnych poległych wojowników złożono w Sharik Hora a bohaterowie, którzy już raz ocalili świat...zniknęli. Wśród pożogi, zniszczenia i śmierci nadchodzi czas nowego pokolenia - dzieci dawnych bohaterów muszą stawić czoła demonom i własnemu przeznaczeniu. I wcale nie ma pewności, co okaże się gorsze.

Kilka lat temu zaczęłam swoją przygodę z książkami Petera V. Bretta. Przeczytałam wtedy pierwszą część „Cyklu Zmroku”. Na kolejną musiałam czekać ponad dwa lata, ale w końcu jestem już po lekturze „Ukrytej królowej. Księga 1”. Czekałam na nią niecierpliwie odkąd pojawiła się pierwsza zapowiedź. Moją tęsknotę za tą historią potęgowały publikowane ilustracje, gdyż w tym cyklu jest ich wiele i są obłędne. Czy przeczytana historia wynagrodziła mi czekanie?

„Ukryta królowa” opowiada o dalszych losach Olive i Darina. Olive bardzo polubiłam od pierwszego tomu. Byłam ciekawa jej historii oraz tego jak poradzi sobie z trudnościami, które są przed nią postawione. Muszę przyznać, że o ile Olive bardzo dobrze pamiętam, o tyle Darina ledwo sobie mogłam przypomnieć z poprzedniej części. Postać Olive wydaje mi się być bardziej interesujące.

Pamiętam, że w poprzedniej części sporo się działo. Po przeczytaniu tej, mam wrażenie że było ona o wiele spokojniejsza. Największe niebezpieczeństwa minęły albo mają dopiero się pokazać. Olive wróciła do domu i powoli próbuje przyzwyczaić się do nowej rzeczywistości. Książkę dobrze mi się czytało, ale zdecydowanie bez odczuwania takie napięcia jak poprzednim razem.

Mam wrażenie, że księga 1 książki „Ukryta królowa” to dopiero wstęp do wydarzeń, które potoczą się w księdze 2. Dlatego też nie mogę się jej doczekać. Dobrze, że premiera już niedługo.

Wydawnictwo Fabryka Słów 

piątek, 16 sierpnia 2024

Diuna. Powieść graficzna. Księga 3. Prorok - Frank Herbert i inni

 


Opis Wydawcy: Paul Atryda został przywódcą Fremenów, lecz świadom jest niebezpieczeństwa wielkiego dżihadu. Lady Jessica wspiera syna, a zarazem próbuje spełnić oczekiwania zgromadzenia żeńskiego, tymczasem baron Vladimir Harkonnen robi wszystko, by rękami Feyda-Rauthy podporządkować sobie Arrakis. Szybkimi krokami zbliża się ostateczna bitwa o jedyne źródło melanżu we wszechświecie.

Kilka lat temu przeczytałam po raz pierwszy książkę „Diuna” autorstwa Franka Herberta. Pamiętam, że zaskoczyła mnie swoją objętością, gdyż jest to niezła cegiełka. Gdy już zaczęłam ją czytać, to trochę przytłoczyła mnie dziwnymi nazwami. Jednak po tych kilku latach i kilku przeczytanych książkach przyzwyczaiłam się do słownictwa. Polubiłam też samą historię. Nic więc dziwnego, że gdy pojawiła się ona w formie komiksu, to z wielką chęcią po nią sięgnęłam. Komiksowa wersja składa się z trzech ksiąg i właśnie jestem po przeczytaniu ostatniej. 

„Diuna. Powieść graficzna. Księga 3. Prorok” wraz z poprzednimi częściami to był dla mnie miły powrót do świata Diuny. Niezbyt często sięgam po komiksy. Nie uważam się za fankę tego formatu. Wolę standardowe książki, lecz graficzna postać „Diuny” przypadła mi do gustu. Ciekawym doświadczeniem była możliwość porównania swojego wyobrażenia postaci albo tego jak wyglądały dane wydarzenia z wyobrażaniem tej samej rzeczy przez ilustratorów. Przyjemnie poznawało mi się jeszcze raz tę samą historię tylko trochę innymi oczami. Ogromnie mi się to spodobało. 

Myślę, że komiksowa wersja „Diuny” będzie idealna dla fanów pierwowzoru, jak i dla tych którzy jeszcze nie znają tego uniwersum. Ja odnalazłam tutaj historię, którą polubiłam kilka lat temu. Jednocześnie przypomniałam sobie o kilku szczegółach, o których już nie pamiętałam. Dodatkowo mogłam podziwiać genialne ilustracje. A to wszystko zajęło mi o wiele mniej czasu niż czytanie książki „Diuna” Herberta. 

Dom Wydawniczy Rebis 

wtorek, 13 sierpnia 2024

Oleandrowy miecz - Tasha Suri

 

Opis Wydawcy: Proroctwo bezimiennego boga okazało się jednocześnie błogosławieństwem i przekleństwem. Malini zdecydowała się sięgnąć po władzę. Choć u boku ma armię lojalnych ludzi, to bratobójczą, okrutną walkę będzie musiała stoczyć sama. Prija, dotknięta magią kapłanka, marzy o tym, by uwolnić swój kraj od zarazy. Od śmiercionośnej choroby i równie śmiercionośnych rządów...ukochanej Malini. Obie wybrały ucieczkę od siebie nawzajem, ale ich ścieżki są ze sobą splecione równie mocno, co ich przeznaczenia. Nieuchronne spotkanie zdaje się jedyną metodą, by ratować to, co obie kochają. Bez względu na cenę, jaką przyjdzie im za ten ratunek zapłacić.

Dwa lata temu przeczytałam swoją pierwszą książkę Tashi Suri i od początku mi się ona podobała. Powoli zanurzałam się w przedstawiony świat i rozkoszowałam się otrzymaną historią. Nic dziwnego, że z wielką chęcią sięgnęłam po kolejne książki tej autorki. Tym razem miałam możliwość zapoznać się z drugą części serii „Płonące Królestwa”, czyli „Oleandrowy miecz”. Serii, której pierwszą część bardzo polubiłam. 

Powróciłam do świata Malini i Priji. Ich historia na początku rozwijała się powoli. Jednak to pozwoliło mi na rozkoszowanie się klimatem tej książki. Nasze bohaterki zmagały się z nowymi problemami. Rozwiązanie ich nie będzie łatwe i będą nieść poważne konsekwencje. Byłam ogromnie ciekawa jaką drogę obiorą nasze bohaterki. 

Ogromnie mi się podoba, że w książce „Oleandrowy miecz” główne skrzypce grają kobiety. Polubiłam także czytać o konfliktach między różnymi kulturami. Nie zabrakło tutaj także walki o tron oraz różnego rodzaju poświęcenia. 

Moim zdaniem „Oleandrowy miecz” to udana kontynuacja. Znalazłam tutaj kawał dobrej fantastycznej historii. Została ona osadzona w ciekawym świecie. Poczułam tutaj bardzo wyraźnie indyjski klimat. Do tego magia i niełatwa walka o swoje dobro jak i ludności. Jestem ogromnie ciekawa zamknięcia tej trylogii. Mam nadzieję, że poznam ją już niedługo.

Wydawnictwo Fabryka Słów 

wtorek, 6 sierpnia 2024

Co wiedzą umarli - Barbara Butcher

 


Opis Wydawcy: Nowy Jork oczami medyka sądowego – raj i koszmar jednocześnie. Miliarderzy otoczeni w penthause’ach dziełami sztuki czy bezdomni przemierzający podziemne tunele – ich martwe ciała za każdym razem opowiadają unikatową historię, do której klucz tkwi w szczegółach. Wybroczyny, siniaki, strzępy tkanek, kolejność sztywnienia mięśni czy układ plam opadowych krwi to alfabet dla tych, którzy chcą nauczyć się, jak czytać śmierć. Barbara Butcher dwadzieścia trzy lata pracowała w Biurze Naczelnego Lekarza Sądowego Nowego Jorku, głównie jako medyk sądowy. Ustalała przyczyny zgonu ponad 5500 osób, w tym 650 ofiar morderstw. Uczestniczyła w badaniu największych katastrof, takich jak zamachy z 11 września 2001 roku, kiedy wraz z innymi lekarzami opierała się na opisach członków rodziny, aby zidentyfikować 21 900 ciał ofiar.

Bardzo lubię czytać kryminały. Nie wyobrażam sobie co takiego mogłoby się stać, abym porzuciła ten gatunek. Oprócz tych wymyślonych historii interesuje mnie także naukowy aspekt zbrodni. Gdy zobaczyłam zapowiedź książki „Co wiedzą umarli”, to byłam bardzo podekscytowana możliwością poznania pracy medyków sądowych z Nowego Jorku. Nic więc dziwnego, że dosyć szybko sięgnęłam po te książkę. 

Wyobrażałam sobie, że dzięki książce „Co wiedzą umarli” poznam wiele przypadków, z którymi ma styczność medyk sądowy. Myślałam, że będą to dokładne opisy tych przypadków i dzięki przeczytaniu tej książki nauczę się czegoś nowego. Muszę przyznać, że doznałam małego rozczarowania. Więcej tu było opisu życia autorki niż jej pracy. Jednak wraz z ilością przeczytanych stron moje rozczarowanie malało. Potrafiłam w historii Barbary Butcher znaleźć coś ciekawego. Nie było to czego się spodziewałam, lecz czytanie o pracy medyka sądowego z innej perspektywy niż się spodziewałam też było ciekawe. 

Autorka w książce „Co wiedzą umarli” dużo opowiada o swoim życiu. Między innymi dowiedziałam się jakie uczucia mogą targać człowieka, który wiele lat poświęcił na pracę z trupami. Mniej więcej zobaczyłam jak wygląda praca medyka sądowego w Nowym Jorku. Okres pracy Barbary przypadł także na 2001 rok, więc przeżycia związane z katastrofą nie ominęły naszej autorki. 

„Co wiedzą umarli” to nie jest wesoła książka. Dużo w niej śmierci, smutku i pracy, która nie zwraca uwagi na zdrowie człowieka. Oczekiwałam surowych faktów, lecz otrzymałam bardzo emocjonalną i niełatwą historię medyka sądowego z Nowego Jorku.

Wydawnictwo Literackie 

środa, 31 lipca 2024

Mag bez reputacji - Kel Kade

 


Pewnego pięknego, słonecznego dnia w młodym chłopcu przebudziła się moc. Zginęli wówczas ludzie, a życie chłopca, do tej pory bezpieczne i stabilne, rozpadło się w jednej chwili. Zmuszony do ucieczki, zaszczuty i przerażony, ruszył w nieznane w poszukiwaniu zrozumienia i ratunku. Jeśli nie zdoła zapanować nad przepełniającą go mocą, zostanie przez nią pochłonięty. Droga do wiedzy będzie jednak niewyobrażalnie bolesna, niebezpieczna i… pełna kolejnych ofiar. Ofiar, które obciążą sumienie chłopca niczym kamienie, a oczy mężczyzny wypełnią wyrazem goryczy. Tak narodzi się Wesson, który kiedyś uczyni Rezkina wielkim.

Po przeczytaniu pierwszej części „Kronik mroku” Kel Kade, wiedziałam że natrafiłam na super serię. Polubiłam Reza i jego historię. Odkąd przeczytałam czwartą część, czyli września 2022 roku, wypatrywałam z utęsknieniem kolejnej części. Premiera piątej części została trochę przesunięta, gdyż czekaliśmy na historię z tego samego świata. W końcu się doczekałam i jestem już po przeczytaniu książki „Mag bez reputacji”. 

Co prawda czekałam na historię Reza, ale przygody Wesson okazały się być naprawdę ciekawe. „Mag bez reputacji” opowiada o magu, który byłby doskonałym magiem bojowym, gdyby chciał, no ale właśnie nie chce. Wesson postanowił nie używać swojej mocy w pełni, gdyż uważał je za zbyt niszczycielską. Czy to mu się uda? Tego możecie się dowiedzieć czytając książkę. 

Nie spodziewałam się, że historia Wessona mi się spodoba. Co prawda jeszcze żadna książka Kel Kade mnie nie zawiodła, lecz „Maga bez reputacji” traktowałam jako przerywnik w historii Reza. Jednak dostałam wciągającą historię. Spodobało mi się, że poznałam całą historię Wessona. Poznałam go w dzieciństwie, przeszłam z nim przez wiele lat nauki i ćwiczeń. Przyglądałam się wielu sytuacjom z jego życia i czasami czułam, że rozumiem tego bohatera, mimo że żyje w fantastycznym świecie, tak różnym od rzeczywistego. 

Jeśli szukasz przyjemnej i magicznej historii, która opisuje walkę bohatera z własną naturą, to polecam zapoznać się z książką „Mag bez reputacji”.

Wydawnictwo Fabryka Słów 

środa, 24 lipca 2024

Noc poślubna - Przemysław Borkowski

 


Z godziny na godzinę ślub Justyny i Kamila przeradza się w coraz większy koszmar. Nic nie przebiega zgodnie z planem. Napięcie rośnie, rodzą się konflikty. Nim zacznie świtać, wszystko wymyka się spod kontroli. Gęstwina otaczająca weselny pałac skrywa mroczne tajemnice. Nazwa „las wisielców” przylgnęła do niej nie bez powodu. Nie każdy, kto się do niego zapuści, wróci o zdrowych zmysłach. Niektórzy nie wrócą wcale.

Lubię czytać kryminały. Z wielką chęcią sięgam po te napisane przez polskich pisarzy. Trzy lata temu po raz pierwszy przeczytałam książkę Przemysława Borkowskiego. Rozpoczęłam wtedy cykl z prokurator Gabrielą Seredyńską, który bardzo polubiłam. Ochoczo wracałam do tej serii i poznawałam kolejne części. W planach miałam poznać twórczość Borkowskiego z innej strony. Idealnie się złożyło, bo niedawno wyszła książka „Noc poślubna”, która nie należy do wspomnianej serii. 

Zaczynając czytanie książki „Noc poślubna” nie wiedziałam czego do końca się spodziewać. Podeszłam do niej dosyć niepewnie. Tytuł książki zaczął pobudzać moją wyobraźnię, a pierwsze przeczytane strony tylko podsyciły mój apetyt na tę powieść. Zaczęło się niewinnie, autor rzucił trochę poszlak zachęcających do dalszego czytania. Jednak nie spodziewałam się, że historia rozwinie się w takim kierunku. Jestem totalnie zaskoczona i zadowolona takim przebiegiem spraw. 

Znając już kilka książek Przemysława Borkowskiego spodziewałam się, że „Noc poślubna” to będzie dobry thriller z trupem, który pojawi się podczas wesela albo w tytułową noc poślubną. Następnie będziemy szukać mordercy i rozwiązywać zagadkę kryminalną. Nie spodziewałam się, że oprócz zbrodni dostanę także intrygę, która zaczęła się kilkadziesiąt lat wcześniej, bohaterów z różnymi tajemnicami oraz legendy i wierzenia miejscowej ludności, które wprowadziły do historii element grozy. To wszystko dało naprawdę wciągającą lekturę, od której nie chciałam się oderwać. 

Jestem zaskoczona nowa książką Borkowskiego. Sprawiła, że mój apetyt na twórczość tego autora wzrósł i czekam już na kolejną historię. 

sobota, 20 lipca 2024

Światełko w oknie - Magdalena Kordel

 


Basia bardzo potrzebuje cudu. Od kiedy jej tata, Michał, zginął w wypadku samochodowym, dziewczyna z beztroskiej nastolatki musiała stać się mamą nie tylko dla swoich siostrzyczek Emilki i Amelki, ale i dla Kornelii, bo dla niej odejście Michała to cios, strata, z którą nie może się pogodzić. Żyje z duchem męża, zapominając o tym, że właśnie teraz córki najbardziej potrzebują jej miłości. Klementynę opuściła magia. Pierniki, które co roku piekła, kierowana jakby nadprzyrodzoną mocą, zupełnie jej nie wychodzą. Nie rozumie, co się wydarzyło, i nie wie, jak temu zaradzić. Martwi się, że w tegoroczne święta zawiedzie wszystkich – swoich najbliższych i tych, którzy bez jej wypieków nie wyobrażają sobie Bożego Narodzenia. Na szczęście są Imka i Miłka, przyjaciółki, które nie dopuszczą do tego, by tegoroczna Gwiazdka okazała się katastrofą.

Kilka lat temu przeczytałam swoją pierwszą książkę Magdaleny Kordel. Na początku bałam się, że książka będzie nudna. Zakończyłam ją w jeden dzień i jako fanka autorki. Od tego czasu przeczytałam wszystkie książki jakie pani Magda napisała i sięgam po każdą kolejną, którą napisze. Jestem także wielką fanką jej książek świątecznych. Dzisiaj właśnie postanowiłam napisać o takiej, czyli „Światełku w oknie”.

Nie będę udawać, że książkę „Światełko w oknie” przeczytałam niedawno. Mamy już lato, a ja takie historie czytam zimą. Tak też zrobiłam z tą. Muszę przyznać, że mimo iż minęło kilka miesięcy to nadal pamiętam tę historię. Pamiętam te uczucia jakie towarzyszyły mi podczas powrotu do znanego świata i bohaterów, gdyż „Światełko w oknie” to już czwarta część opowiadająca o mieszkańcach Miasteczka. Uwielbiam tutaj wracać. Bohaterowie zawsze mnie bardzo ciepło witają.

Życie bohaterów książki „Światełko w oknie” nie jest kolorowe. Każdy zmaga się z jakimiś problemami. Raz większymi, a raz mniejszymi. Dzięki temu stają się bardziej realni i z większą chęcią o nich czytam. Z chęcią przyglądam się ich metodom rozwiązywania problemów.

„Światełko w oknie” to kolejna książka pani Kordel, która zostanie w moim sercu na dłużej. Warta przeczytania jak każda inna. Już nie mogę się doczekać kolejnej historii. Czytanie książek pani Kordel kojarzy mi się zawsze z wyjątkowymi chwilami, do których zawsze chce się wracać.

Wydawnictwo Znak 

wtorek, 16 lipca 2024

Dni śmiertelnego strachu - Graham Masterton

 

Angielski malarz romansuje w snach z piękną Polką brutalnie traktowaną przez męża. Pewna kobieta postanawia się okaleczyć, żeby upodobnić się do zmasakrowanego w wypadku samochodowym kochanka. Amerykański reżyser horrorów, który kręci film we Wrocławiu, odkrywa, że jego córkę porwał legendarny Czerwony Rzeźnik. W tych mrożących krew w żyłach opowiadaniach autorzy ukazują ciemną stronę natury ludzkiej – od przemocy i wyuzdanego seksu, poprzez kanibalizm i pedofilię, do przerażających zjawisk nadprzyrodzonych.

Swoją pierwszą książkę Grahama Mastertona przeczytałam kilkanaście lat temu. Od tego czasu zapoznałam się z najwyżej kilkunastoma książkami tego autora. Mimo tego nie potrafię powiedzieć, abym znała twórczość tego autora. Każda jego książka różniła się od poprzedniej. Każda z przeczytanych historii zaskoczyła mnie czymś nowym. Mam w planach poznać jak najwięcej książek spod pióra Mastertona. Może kiedyś się uda przeczytać znaczną część dorobku autora. A tymczasem sięgnęłam po nowość od mistrza, czyli „Dni śmiertelnego strachu”.

„Dni śmiertelnego strachu” to zbiór opowiadań. Dwa z nich zostały napisane wraz z Dawn G. Harris. Nie znałam wcześniej tej autorki, więc trudno było mi wyczuć ile jej udziału w opowiadaniach. Mogę na pewno stwierdzić, że każde kolejne opowiadanie w tym zbiorze było jeszcze bardziej dziwaczne od poprzedniego. Na początku wydawało mi się, że będą to zwyczajne historie. Tak się rozpoczynały, lecz każda czymś zaskakiwała. Każde opowiadanie pobudzało moją wyobraźnię i ciekawość. Niejedno z nich wzbudziło we mnie obrzydzenie i niepokój. Może dziwnie to zabrzmi, ale jestem zachwycona.

Niezbyt często sięgam po opowiadania. Zazwyczaj wolę dłuższą formę. Jednak mogę stwierdzić, że jestem fanką twórczości Mastertona, gdyż jeszcze nie natrafiłam na złą historię. Jestem zaskoczona, że autorom zbioru „Dni śmiertelnego strachu” udało się utrzymać taki równy poziom w każdym opowiadaniu. Niektórych bohaterów polubiłam, a innych znienawidziłam. Zaskoczyło mnie niejedno postępowanie bohaterów, a jeszcze bardziej skutek ich działań. Było mroczno, duszno i wciągająco aż do ostatniej strony.

Dom Wydawniczy Rebis 

czwartek, 4 lipca 2024

Splątanie - Igor Brejdygant

 

Telefon dzwoni. Długa cisza. Wreszcie głos. Nie znasz mnie, ale ja znam ciebie. Twoją przeszłość i każdy lęk. Kolejny dzień. Anonim w skrzynce. Dotychczas nie spotkało mnie w życiu nic, co byłoby wystarczającym wyzwaniem. Ale teraz mam ciebie. Zdobędę cię i nie oddam już nikomu. Karolina Milewska każdego dnia boi się o swoje życie. Nawet cichy szmer za drzwiami przywołuje najstraszniejsze wizje. Porwana. Uwięziona. Martwa. Człowiek, który ją prześladuje, czekał na tę chwilę bardzo długo. Przygotował pułapkę i zaplanował każdą minutę jej cierpienia. Zbliżał się krok po kroku, aby uderzyć, gdy będzie całkowicie bezbronna. Kiedy wreszcie ją dopadnie, będzie należała tylko do niego. To on da jej nowe życie. Albo je odbierze.

W zeszłym roku przeczytałam swoją pierwszą książkę Igora Brejdyganta. Pozostawiła ona po sobie dobre wspomniana. Teraz, wiedząc czego mogę się spodziewać, z jeszcze większą chęcią sięgnęłam po kolejną historię stworzoną przez tego autora. Tym razem przeczytałam książkę „Splątanie”. Od razu mogę zdradzić, że po raz kolejny zostałam zaskoczona.

Bardzo szybko przekonałam się, że historia opisana w książce „Splątanie” mnie wciągnęła. Obserwowanie naszej głównej bohaterki Karoliny, która z każdym dniem wpada w coraz większą pułapkę swojego prześladowcy jest zdecydowanie ciekawe. Dodatkowych emocji dostarcza czytelnikowi możliwość poznania naszego prześladowcy. Poznajemy jego plany zanim wcieli je w życie. Wydawało mi się, że nic mnie w tej książce nie zaskoczy. Historia była ciekawa, ale poznawaliśmy ją z obu perspektyw, czyli ofiary jak i sprawcy, więc wszystkie karty były odkryte. Zostałam więc zaskoczona, gdy okazało się, że historia jest bardziej rozbudowana i poplątana. 

Uwielbiam historie, które w pewnym momencie odkrywają przed czytelnikiem coś niespodziewanego. „Splątanie” dokładnie jest taką książką. Od początku czytało mi się ją dobrze, a gdy już myślałam, że na spokojnie rozstanę się z bohaterami, to autor postanowił pokazać nam jak ludzkie życie potrafi być skomplikowane i każdy ma jakąś przeszłość, która przypomina o sobie w najmniej spodziewanym momencie. Jestem zachwycona i mam ochotę na więcej podobnych historii. Muszę koniecznie sprawdzić kolejne książki Brejdyganta.

Wydawnictwo Znak 

poniedziałek, 1 lipca 2024

Niewypowiedziane - Jess Lourney


Opis Wydawcy: Życie Cassie wydaje się beztroskie: mieszka na farmie w Lilydale, uwielbia się uczyć i podkochuje się w najfajniejszym chłopaku w szkole. Wprawdzie w jej domu organizowane są dziwne przyjęcia, o których wiedzą tylko wtajemniczeni, ale tata zabrania jej o tym opowiadać. Wszystko to się zmienia, gdy do Lilydale przybywa łowca. Miejscowi chłopcy zaczynają znikać jeden po drugim. Po pewnym czasie wracają, ale żaden z nich nie przypomina dawnego siebie: są bardziej brutalni i zamknięci w sobie. Mieszkańcy miasteczka przerzucają się oskarżeniami i wyciągają na światło dziennie groźne tajemnice. Aby przetrwać, Cassie musi się odnaleźć w świecie dorosłych, gdzie każdy grzech uchodzi na sucho i tylko prawda jest niewybaczalna.

Muszę się do czegoś przyznać. Gdy po raz pierwszy zobaczyłam okładkę książki „Niewypowiedziane”, to pomyślałam, że będzie to jakaś paranormalna historia. Ta myśl nie pasowała mi do tego, że książka została wydana przez Znak Crime. Jednak później stwierdziłam, że nikt nie zabrania łączenia kryminału z duchami czy innymi nawiedzeniami. Po przeczytaniu pierwszych opinii tej książki, nie zauważyłam, aby ktoś wspominał o jakimś paranormalnym wątku. Wszyscy raczej skupiali się na wielu plusach tej historii. Postanowiłam, że muszę to sprawdzić i sama przeczytałam książkę „Niewypowiedziane”. 

Książka „Niewypowiedziane” zaczęła się naprawdę zagadkowo. Poznałam bohaterów i nie do końca wiedziałam, co dzieje się w ich rodzinie. Czułam niepokój. Im przeczytałam więcej oraz dowiedziałam się więcej o przedstawionej rodzinie, tym bardziej czułam, że coś jest tam nie tak. Wiem, że autorka stworzyła swoją książkę na podstawie prawdziwej historii, lecz ja wcześniej o niej nie słyszałam. Nie wiem co się stało w tej rodzinie tak prawdę, więc każda kolejna strona była dla mnie zagadką dopiero do odkrycia. 

Ciężko mi powiedzieć, że ta książka mi się podobała. Bo absolutnie nie podoba mi się przeczytana historia. Były tu porwania chłopców oraz przedstawienie życia dysfunkcyjnej rodziny. To są tematy, które zdecydowanie nie są ciekawe, lecz mocno wciągające. Chciałam się dowiedzieć jak wygląda prawdziwe życie Cassie. Miałam też pragnienie, aby coś się w jej życiu zmieniło na lepsze. Polubiłam dziewczynę od pierwszego spotkania i współczułam jej każdego nieszczęścia, które ją spotkało.  

„Niewypowiedziane” to nie jest książka dla fanów wartej akcji. Mamy tu małe miasteczko, porwania chłopców i historię rodziny Cassie, która potrafi wywołać nieprzyjemne odczucia. Jest to na pewno nietypowy thriller, który na długo zostanie w mojej pamięci.

Wydawnictwo Znak 

czwartek, 27 czerwca 2024

Słowo honoru - Marek Krajewski


Opis Wydawcy: Brutalna gra o wszystko. Honor albo śmierć! Lwów 1938. Europa na krawędzi wojny. W Rzeczypospolitej trwa bezlitosna walka o wpływy. Czy możliwy jest sojusz z Niemcami? Edward „Łyssy” Popielski podejmuje decyzję, która na zawsze zaważy na losach jego, jego najbliższych i Rzeczypospolitej. Kraków 1942. W więzieniu na Montelupich o życie walczy dwóch polskich oficerów. Łączy ich dane przed wojną słowo honoru. Czy opuszczą mury hitlerowskiej katowni? Wrocław 1956. Do władzy dochodzi Gomułka. W szeregach funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa poruszenie: na jaw wychodzą zadawnione tajemnice i układy. Jaki wpływ na nową rzeczywistość ma starzejący się oficer przedwojennego polskiego wywiadu i decyzja, którą podjął przed laty?

Jest kilku takich autorów, po których książki sięgam w miarę regularnie. Najpierw wypatruje zapowiedzi nowej książki, a później odliczam dni do premiery. Jednym z takich autorów jest Marek Krajewski. Lata temu porwał mnie serią o Popielskim i tak stał się jednym z moich ulubionych autorów. Nie tak dawno miała premierę jego kolejna książka opowiadająca o Popielskim, czyli „Słowo honoru”. 

Gdy lata temu przeczytałam swoją pierwszą książkę napisaną przez Marka Krajewskiego, to nie słyszałam o czymś takim jak retrokryminał. Lubiłam czytać kryminały, ale nie podejrzewałam, że spodoba mi się czytanie kryminalnych historii dziejących się kilkadziesiąt lat temu. Jednak autor nie zatrzymał się jedynie na kryminalnych historiach. W końcu to już trzynasta część opowiadająca o Popielskim. Już miałam okazję przeczytać kilka powieści szpiegowskim dokładnie z tego samego świata. „Słowo honoru” także należy do serii szpiegowskiej. 

Nie jestem w stanie powiedzieć o książkach pana Marka nic nowego. Od wielu lat je czytam i uwielbiam. Za każdym razem autor zachwyca mnie nową historią. Gdy już zaczynam myśleć, że właśnie sięgam po książkę,  która ostatecznie mi się nie spodoba, bo ileż można wymyślić dobrych historii o tym samym bohaterze, to znowu jestem zaskakiwana. 

Marek Krajewski to mistrz w swoim fachu. Wie jak zainteresować czytelnika od pierwszej strony i utrzymać to zainteresowanie do ostatniej kartki. Trochę mi brakuje historii o zbrodniach i poszukiwaniu sprawców przez Edwarda. Uważam, że wtedy poznawaliśmy prawdziwy intelekt bohatera. Jednak każda dawka Popielskiego jest przeze mnie z chęcią przyjmowana.

Wydawnictwo Znak

wtorek, 25 czerwca 2024

Sądny dzień - Jaga Moder


 Opis Wydawcy: Blanka do niedawna prowadziła całkiem normalne życie: dysfunkcyjna rodzina, studia, próby wchodzenia w dorosłość na własnych zasadach. Wszystko zmienia zaginięcie jej młodszego brata. Pchana desperacką potrzebą działania, dziewczyna zawiera bardzo ryzykowny pakt i wkracza do świata, którego istnienia nigdy nie podejrzewała. Ramię w ramię z człowiekiem, od którego powinna uciekać jak najdalej, twarzą w twarz z ożywionymi legendami, pozna najgorsze bestie o wyglądzie aniołów i dobre dusze o potwornych obliczach. I choćby z całych sił chciała zapomnieć o tym, co widziała, jest już za późno. Nie ma odwrotu.

Nigdy jakoś specjalnie nie interesowałam się mitologią. Nie pamiętam, abym kiedykolwiek przeczytała coś o mitach słowiańskich. Kiedyś przez przypadek dowiedziałam się, że na Instagramie istnieje profil Legendystki, która zapoznaje swoich odbiorców z różnymi mitami. Bardzo lubię czytać niecodzienne, współczesne historie. Gdy dowiedziałam się o planach wydania książki „Sądny dzień” napisanej przez Jagę Moder, to wiedziałam, że ją przeczytam.

„Sądny dzień” opisuje świat, w którym stworzenia z legend żyją tuż obok ludzi. Blanka się o tym dowiaduje, gdy chce odnaleźć zaginionego brata. Chcąc się dowiedzieć czegoś o chłopaku zagląda do Internetu i prosi o pomoc. W ten sposób poznaje Sambora, czyli Legendystę. Dziwny facet, ale postanawia pomóc Blance. Jednocześnie pokazuje świat, którego Blanka do tej pory nie znała.

W książce „Sądny dzień” ludzie i stwory żyją w jednym świecie. Gdy czytałam tę książkę, to miałam wrażenie, że wystarczy, że sama pójdę w rzeczywistym świecie w odpowiednie miejsce, a spotkam istotę, którą do tej pory kojarzyłam jedynie z legend. Jednak wtedy by to znaczyło, że muszę oderwać się od książki, a tego robić nie chciałam. Wciągnęłam się od pierwszych stron i nie miałam ochoty przerywać chociaż na chwilę.

„Sądny dzień” to przede wszystkim historia Blanki i Sambora. Na początku nie wiedziałam, co myśleć o tej dwójce bohaterów. Jednak im więcej o nich czytałam, tym bardziej ich lubiłam. Kibicowałam im w ich działaniach. Mam wrażenie, że im więcej stron książki było za mną, to coraz bardziej przywiązywałam się do opowiadanej historii i dlatego trudno było mi zakończyć tę książkę. Na szczęście tworzy się już druga część.

Wydawnictwo Fabryka Słów 

sobota, 22 czerwca 2024

Czarna chmura - Fred Hoyle

 

Opis Wydawcy: Astronomowie w Wielkiej Brytanii i USA dokonują przerażającego odkrycia – do Układu Słonecznego zmierza gigantyczny obłok międzygwiazdowy. Według obliczeń owa Czarna Chmura przejdzie między Ziemią i Słońcem, co wywoła niewyobrażalne zmiany na naszej planecie. W obliczu nadchodzącej katastrofy rząd brytyjski w porozumieniu z innymi krajami gromadzi w Nortonstowe międzynarodową społeczność wybitnych naukowców pod wodzą niekonwencjonalnego astronoma Christophera Kingsleya. Ich zadaniem jest zdobycie informacji o zbliżającym się obiekcie i zminimalizowanie szkód. Kiedy naukowcy odkrywają prawdę o pochodzeniu i naturze Czarnej Chmury, zmuszeni są zrewidować obowiązujące dotąd poglądy o życiu i wszechświecie…

Lubię czytać książki fantasy i science fiction. Jednak nie wiem, które z nich to klasyka i należałoby je poznać. Z pomocą przyszła mi seria od Domu Wydawniczego Rebis pod tytułem „Wehikuł czasu”. Dzięki niej poznałam już wiele historii, które zostały napisane kilkadziesiąt lat temu i od tego czasu zdążyły zachwycić już nie jednego czytelnika. Tym razem przeczytam książkę „Czarna chmura” od Freda Hoyla.

Po przeczytaniu opisu książki „Czarna chmura” uznałam, że zapowiada się historia pełna nauki i fikcji. Nie przeraża mnie ani jedno, ani drugie, więc oczekiwałam dobrej rozrywki. Według naukowców do Układu Słonecznego zmierza Czarna Chmura, która dokona wiele zmian na Ziemi. Jak się do tego przygotować? Eksperci próbują dowiedzieć się jak najwięcej o zbliżającej się katastrofie.

Po skończonej lekturze mogę śmiało powiedzieć, że zawierała ona naprawdę dużo nauki. Pojawiło się tu wiele bardziej i mniej zrozumiałych pojęć. Można nawet natknąć się na obliczenia naukowców. Czasami miałam wrażenie, że czytam mało zrozumiały podręcznik, a nie książkę, która miała zaciekawić mnie zawartością.

Na szczęście pojawiły się też elementy fikcji. To one napędzały moją wyobraźnię i ciekawość. No bo w końcu do Ziemi podąża gigantyczny obłok międzygwiazdowy. Dlaczego tak się dzieje? Co stanie się z ludźmi? Takie pytania cały czas krążyły po mojej głowie.

„Czarna chmura” to książka science fiction z mocno rozbudowanych pierwszym członem ten nazwy. Nie każdemu będzie to odpowiadało. We mnie wywołało to momentami lekki dyskomfort. Na szczęście reszta część historii w pewnej części to rekompensuje i to ona sprawiła, że poczułam zainteresowanie tym co czytam.

Dom Wydawniczy Rebis 

czwartek, 20 czerwca 2024

Nieobliczalna - Magda Stachula

 

Opis Wydawcy: Kim jest kobieta, której ciało znaleziono przed blokiem? Czy ktoś ją zabił? A może to samobójstwo albo nieszczęśliwy wypadek? Wśród mieszkańców osiedla jest ktoś, kto zna prawdę. Prawdę, która okazuje się bardziej przerażająca niż się początkowo wydaje. Alicja i Martyna to przyjaciółki z lat młodzieńczych. Jedna jest samotną matką już dorosłego syna, druga trwa w nieszczęśliwym związku z zaborczym mężem, z którym ma kilkuletnią córkę. Obie nawzajem zazdroszczą sobie życia, nie wiedząc, jak naprawdę wygląda ich codzienność. Daniel to syn Alicji, dwudziestodwuletni student. Niebawem wyjeżdża na stypendium do Włoch. Adelina, jego dziewczyna, nie ma łatwego życia. Mieszka z matką od lat pogrążoną w depresji, ojca nigdy nie poznała. Może liczyć tylko na siebie. Z pozoru udane relacje między bohaterami zaczynają się nagle komplikować, gdy do głosu dochodzą zakłamanie, zdrada, zemsta i zazdrość.

Zawsze ciekawią mnie ekranizacje polskich książek. Trzymam się zasady, że najpierw książka, a później film. Tak więc, gdy zaciekawiła mnie ekranizacja książki pani Magdy Stachuli, to wiedziałam, że najpierw muszę przeczytać oryginał. Miałam już kilka razy styczność z twórczością tej autorki i pozostawiła ona po sobie dobre wrażenie. Sięgając po książkę „Nieobliczalna” miałam wrażenie, że to będzie to dobra lektura i się nie pomyliłam.

Już na pierwszych stronach książki dostajemy trupa. Nic o nim nie wiemy. Następnie cofamy się w czasie i poznajemy bohaterów. Alicja i Martyna przyjaźnią się od dzieciństwa, lecz wydaje się, że wiele przed sobą skrywają. Ich życie tylko na zewnątrz wydaje się być idealne, lecz w środku jest pełne problemów. Poznajmy także Adelinę, która pojawia się w życiu syna Alicji. Ona także nie ma łatwo w życiu, gdyż mieszka z chorą matką, a ojca nigdy nie poznała.

Poznajemy bohaterów, którzy są dosyć dokładnie opisani. Dowiadujemy się jakie prowadzą życie. Zaczynałam niektórych z nich nawet lubić, lecz z tyłu głowy pozostało pytanie o to które z nich stanie się trupem. Pytanie utrzymało się prawie do końca. Miałam swoje podejrzenia, lecz pewną odpowiedź dostałam, jak znowu pojawił się trup. Myślałam, że na tym będzie koniec. Jednak się pomyliłam. Intryga trwała dalej.

Wciągnęłam się w czytaną historię od pierwszych stron. Byłam ciekawa kto zostanie martwy. Miałam swoje typy i wiedziałam kogo nie chcę widzieć jako trupa. Przywiązałam się do niektórych bohaterów i planowałam rozwiązanie ich problemów. Jednak oni postanowili mnie zaskoczyć i własne problemy rozwiązać po swojemu. Dzięki temu na pewno nie nudziłam się podczas czytania.

„Nieobliczalna” to zaskakująca, pełna emocji oraz trzymająca w napięciu do ostatniej strony książka. Ciężko było mi się od niej oderwać. Smutno mi się zrobiło, gdy musiałam rozstać się z bohaterami. Na szczęście miałam jeszcze film i mogłam wrócić do tego świata. Jednak film wywołał we mnie kompletnie inne odczucia.

Wydawnictwo Luna 

poniedziałek, 10 czerwca 2024

Staroświecka dziewczyna - Louisa May Alcott

 


Opis Wydawcy: Polly Milton, dziewczyna z angielskiej prowincji, odwiedza w mieście zamożną rodzinę swojej przyjaciółki Fanny Shaw. Biedna Polly jest przytłoczona otaczającym ją tam przepychem, modnym stylem życia, drogimi ubraniami i zwyczajami, z którymi nigdy wcześniej się nie stykała. Przyjaciele Fanny ignorują ją ze względu na odmienne zachowanie i prosty ubiór, nawet sama Fanny nie może powstrzymać się od uważania jej czasami za dziwaczną. W końcu jednak serdeczność i życzliwość Polly podbijają serca wszystkich członków rodziny, a jej staroświecki sposób bycia daje im lekcję, której nigdy nie zapomną. Sześć lat później, już jako dorosła dziewczyna, Polly wraca do miasta, aby zostać nauczycielką muzyki…

W ciągu kilku ostatnich lat przeczytałam kilka książek napisanych przez Louisę May Alcott. Myślę, że już na zawsze w moim sercu pozostaną „Małe kobietki”, jak i pozostałe części z tej serii. Pani Alcott napisała też kilka innych historii. Niedawno miałam okazję poznać jedną z nich. Kolejny raz wkroczyłam do świata niezwykłych dziewczyn w książce „Staroświecka dziewczyna”. 

Kiedy myślę o książce „Staroświecka dziewczyna”, to od razu w mojej głowie pojawia się myśl o tym, jaka było to przyjemna historia. Cudownie obserwowało się Polly i jej reakcje na zderzenie z trochę innym światem niż do tej pory znała. Sama została wychowana na wsi w taki sposób, aby jak najdłużej mogła cieszyć się dzieciństwem. Pobyt u koleżanki, która mieszka w mieście i zachowuje się już jak mała dorosła, wpływa na pewność Polly. Czuję się obca w tym świecie. Na szczęście dziewczynę otacza pewna magia i potrafi sobie poradzić w przeróżnych warunkach.

Książkę „Staroświecka dziewczyna” od początku czytało mi się naprawdę dobrze. Szybko polubiłam Polly, czego nie mogę powiedzieć o wszystkich bohaterach tej książki. Trzymałam za nią kciuki, aby miasto i miastowi nie wpłynęli za bardzo na nią, żeby się nie zmieniała. Polly to naprawdę wyjątkowa dziewczyna. Wszystkich potrafiła oczarować swoim urokiem i empatią. Ta postać to zdecydowanie jedna z większych zalet tej książki. 

„Staroświecka dziewczyna” to piękna i mądra historia, która trafi do czytelników w różnym wieku. Myślę, że niejedna osoba uśmieje się podczas czytania, jak i wyciągnie pewne refleksje po lekturze tej książki. Zachęcam do sprawdzenia tego samemu.

Wydawnictwo MG

piątek, 7 czerwca 2024

Dobra dziewczyna, zła dziewczyna - Michael Robotham




Opis Wydawcy: Zmarznięta, głodna i brudna. Nie wiadomo, kim jest, ani kto ją skrzywdził. Wiadomo, że nikt jej nie szukał. Po sześciu latach od odnalezienia Evie jej tożsamość pozostaje tajemnicą. Nikomu nie udało się do dziewczyny zbliżyć na tyle, aby zrozumieć, co skrywa pod maską agresywnej i nieprzewidywalnej outsiderki. Jedyną pewną rzeczą jest to, że bezbłędnie rozpoznaje, gdy ktoś kłamie. Dwadzieścia lat temu Cyrus Haven wrócił po szkole do domu. Od wejścia czuł, że wydarzyło się coś bardzo złego. Kiedy odkrył, że jego starszy brat zamordował oboje rodziców i dwie siostrzyczki, cały świat chłopaka legł w gruzach. Dziś Haven pracuje jako policyjny psycholog. Gdy spotyka na swojej drodze intrygującą Evie Cormac, postanawia wspólnie z nią odkryć potworną prawdę kryjącą się za morderstwem młodej mistrzyni łyżwiarstwa.
Czy niezwykły dar Evie wystarczy, aby rozwiązać sprawę, w której wszyscy kłamią? I czy Cyrus uratuje Evie przed nią samą?

O jakiej mocy nadprzyrodzonej marzysz? Telekineza, teleportacja, a może czytania w myślach? Ja bym czasem chciała móc się teleportować. Ile by to czasu zaoszczędziło. Evie, bohaterka książki „Dobra dziewczyna, zła dziewczyna”, wie kiedy ktoś z jej otoczenia kłamie. Myślę, że jest to idealna umiejętność do użycia podczas poszukiwania mordercy. Tak też Evie czyni. Czy jej się uda i nie zostanie oszukania?

Evie to dosyć tajemnicza bohaterka książki „Dobra dziewczyna, zła dziewczyna”. Przed laty doświadczyła tragedii i do dzisiaj nie wiadomo skąd się wzięła. Jej agresywną i nieprzewidywalną stroną zainteresował się psycholog. Cyrus postanawia pomóc Evie w powrocie do normalnego życia. Jednocześnie próbuje rozwiązać sprawę śmierci nastoletniej łyżwiarki.

Połączenie dwóch bohaterów, czyli Evie i Cyrusa było dosyć ciekawe. Z jednej strony czytaliśmy o policyjnym psychologu i jego pracy. Małymi krokami poznawaliśmy ofiarę i dochodziliśmy do rozwiązania kryminalnej zagadki. Każdy etap sprawy pobudzał coraz bardziej moją ciekawość, a rozwiązanie sprawy ani trochę mnie nie zawiodło. Z drugiej strony mamy nastoletnią dziewczynę, której zachowanie nie do końca było dla mnie zrozumiałe. Długo musiałam z nią spędzić, żeby zacząć chociaż trochę ją zrozumieć. Nasi oboje bohaterowie dużo przeżyli w przeszłości, jednak ich traumy zdecydowanie inaczej wpłynęły na ich obecne życie.

Uwielbiam sięgać po thrillery, a książka „Dobra dziewczyna, zła dziewczyna” okazała się być dobrym przedstawicielem tego gatunku. Zainteresowała mnie od pierwszych stron. Znalazłam tutaj złożone postacie, które z chęcią poznawałam oraz dobrze rozpisaną i zaplanowaną zagadkę kryminalną. Każda strona książki odkrywała przede mną nowe cechy bohaterów oraz nowe ślady w sprawie morderstwa. Wszystko zostało logicznie połączone w całość. Jestem zadowolona ze swojego pierwszego spotkania z twórczością pana Robothama i mam nadzieję, że nie będzie to ostatnie.

wtorek, 4 czerwca 2024

Funny story - Emily Henry

 

Opis Wydawcy: Były chłopak nowej dziewczyny byłego narzeczonego… Czy to może być zabawna historia? Daphne uwielbiała, gdy Peter opowiadał ich historię – jak się poznali, zakochali w sobie i zamieszkali w jego rodzinnym mieście nad jeziorem, aby rozpocząć wspólne życie. Do czasu, aż się okazało, że owa opowieść to prolog zgoła innej historii miłosnej – z Petrą, przyjaciółką z dzieciństwa, w roli głównej. Porzucona tuż przed ślubem, zdana na siebie i skromną pensję bibliotekarki z działu dziecięcego, Daphne ląduje w wynajmowanym mieszkaniu ze swoim kompletnym przeciwieństwem, ale i jedyną osobą, która może zrozumieć, w jakich tarapatach się znalazła: z Milesem, byłym chłopakiem Petry. Współlokatorzy z musu: trochę niechlujny, chaotyczny Miles i pragmatyczna, nieco sztywna Daphne na co dzień mijają się w mieszkaniu. Aż pewnego wieczoru, po licznych szotach i dwóch butelkach wina wpadają na pewien pomysł. Może nie jest niewinny ani rozsądny, ale kto miałby pretensje do dwóch tak bardzo zranionych serc?

O książkach autorstwa Emily Henry czytałam bardzo dużo dobrego. Nie wiem dlaczego, ale do niedawno nie znałam żadnej z nich. Lubię lekkie czytadła, a na takie zapowiadały się te historie. W końcu nadszedł czas na moją pierwszą powieść spod pióra Emily Henry. Przeczytałam „Funny story”.

Czytanie książki „Funny story” zaczęłam z nadzieją na lekką i przyjemna historię. Poznałam Daphne i jej historię. Polubiłam ją już na samym początku za to, że jest bibliotekarką i lubi czytać książki. Współczułam jej tego co ostatnio przeszła. Narzeczony porzucił ją tuż przed ślubem, a jej nie pozostało nic innego jak zamieszkać z byłym chłopakiem nowej narzeczonej jej byłego narzeczonego. Miles na początku wydawał mi się dziwny i na prawdę miałam nadzieję, że tych dwoje nie zostaną parą. Chciałam, aby Daphne ułożyła sobie życie na nowe, ale bardzo nie chciałam, aby w jej życiu Miles pełnił jakąś rolę. Takie były moje pierwsze myśli podczas czytania książki. Jednak z czasem się one zmieniły.

Im więcej czytałam o naszych bohaterach, tym bardziej zaczynałam ich lubić. Główni bohaterowie wiele zyskali w moich oczach jak ich bardziej poznałam. Z czasem ujawniło się dużo ich dobrych cech. Na wspomnienie zasługują także drugoplanowe postacie takie jak Julie, siostra Milesa, oraz Ashleigh, nowa przyjaciółka Daphne. Polubiłam czytanie o nich i z chęcią bym wyskoczyła z nimi wszystkimi na wino albo pokera. Każdy z nich ma swoje problemy, w końcu każdy człowiek jakieś ma, lecz przemówiło do mnie ich serdeczne i życzliwe podejście do drugiego człowieka.

Historia opisana w książce „Funny story” okazała się być przyjemna w odbiorze, mimo że poszła w stronę, w którą początkowo nie chciałam. Autorka jednak przekonała mnie do swojej wizji życia bohaterów i już chwilę po skończeniu czytania tęskniłam za nimi wszystkimi. Z chęcią bym przeczytała kontynuujące, w której na główny plan wysunąłby się któryś z drugoplanowych bohaterów. Jeśli powstanie taka książka to na pewno po nią sięgnę z uśmiechem na twarzy, który wywołają wspomnienia o dobrej lekturze.

Wydawnictwo Poradnia K 

niedziela, 2 czerwca 2024

Los pokonanych - Kel Kade

 

Opis Wydawcy: Każda dobra opowieść zaczyna się w chwili, gdy Wybraniec, dotychczas nieświadomy ciążącej na nim odpowiedzialności, odkrywa swoje przeznaczenie. Nasz wybraniec, zwany w przepowiedniach Zgubą Światłości, przeżył 26 lat w zapadłej wiosce na krańcu świata, czujnie strzeżony przez arcyczarodziejkę. Przepowiednie zostały odczytane, a jego los przypieczętowany - oto wyruszy w drogę, by uratować świat przed nadciągającą Zagładą, stawi czoła magom, potworom z innych światów a nawet bogom. I zwycięży.bAle co się stanie, jeśli nasz dzielny bohater padnie martwy w pierwszej zasadzce, pierwszego dnia swojej wędrówki? Co z losami świata i zagładą całej ludzkości? O tym, niestety, przepowiednie milczą.

Uwielbiam czytać książki fantasy. Regularnie wracam do tego gatunku. Kiedy kilka lat temu sięgnęłam po swoją pierwszą książkę Kel Kade, to nie byłam pewna czy to na pewno coś dla mnie. Jednak bardzo szybko polubiłam Rezkina i z wielkim zadowoleniem czytałam kolejne części z serii. Czekając na kolejne przygody Reza, miałam okazję poznać się z innym bohaterem. Niedawno pojawiła się pierwsza część z nowego cyklu. Przeczytałam książkę pod tytułem „Los pokonanych”. 

Bardzo często można spotkać się z powieścią opowiadającą o tym jedynym wybrańcu, który ma uratować świat przez wszelkim złem. Przyglądamy się wtedy jego podróży oraz sukcesom i porażkom, jakie ponosi podczas drogi, która kończy się uratowaniem księżniczki, świata, rodziny i czym tylko mógł uratować po drodze. „Los pokonanych” zaczął się bardzo podobnie. Poznaliśmy wybrańca, ruszył aby uratować to co miał uratować, lecz jego przygoda szybko się skończyła. Nasz bohater zginął zanim zaczął ratować świat. Jego przyjaciel rusza do króla, aby powiadomić go o tym nieszczęściu.

Historia opisana w książce „Los pokonanych” okazała się być zaskakująca, gdyż otrzymałam kompletnie inną niż się spodziewałam po przeczytaniu kilku pierwszych stron. Przyglądałam się podróży leśnika zamiast wybrańca, który miał uratować świat. Wyszła z tego ciekawa przygoda. Trochę zabawna dla czytelnika, ale nadal czasami niebezpieczna dla bohatera. Takie połączenie sprawiło, że przyjemnie czytało mi się tę książkę. Polubiłam Aaslo, ale chyba dlatego, że po chwili zastanowienia mógł być uznany za niebezpiecznego psychopatę w normalnym świecie, a w książce dużo osób go jednak polubiło. 

Teraz, czekam na kolejną przygodę z Rezem, ale zaraz potem poproszę o wydanie nowych przygód leśnika. 

Wydawnictwo Fabryka Słów 

poniedziałek, 20 maja 2024

Glass Hills - Anna Szczypczyńska


Opis Wydawcy: Mila uwielbia kilka rzeczy: zapach olejnych farb, niekończące się rozmowy z przyjaciółką, pracę w księgarni, smak słodko-kwaśnych żelków oraz ciepły brzuch beagle’a Zakładki. Nie wspomnieliśmy o zamiłowaniu Mili do sudeckiej tradycji i kultury? To dlatego, że Mila ich nie uwielbia, Mila KOCHA wszystko to, co znalazła w Karkonoszach. No prawie wszystko, bo nie znosi nowoczesnych apartamentowców, które rosną w Szklarskiej Porębie jak grzyby po deszczu. Alex, rodowity warszawiak, lubi migdałowe croissanty, francuskie wino, treningi w domowej siłowni, ale najbardziej pracę w firmie ojca Millefiori Development. Problem w tym, że praca ta spędza mu sen z powiek. Niestety dosłownie. Kiedy przed Alexem pojawia się szansa poprowadzenia samodzielnego projektu, nie może powiedzieć nie. Rusza więc do Szklarskiej Poręby, by wybadać nastroje panujące wśród lokalnej społeczności i poznaje Milę. Wspominaliśmy już, że Alex lubi piękne kobiety? Nie? To dlatego, że Alex je UBÓSTWIA! A Mila jest wyjątkowa! Mówi, co myśli, robi to, na co ma ochotę i jest obojętna na jego urok osobisty. Obojętna? Nie! Mila nie znosi tego „Buca z Warszawy” i jak już ustaliliśmy, nie znosi apartamentowców, które Alex właśnie zaczyna budować…

Lubię sięgać od czasu do czasu po powieści obyczajowe. Mam swoich ulubionych autorów, do których często wracam. Są to najczęściej historie, które podobają mi się w trakcie czytania, lecz nie zostają w mojej pamięci na długo. Jednak nie z każdą tak jest. Kilka lat temu przeczytałam książkę Anny Szczypczyńskiej pod tytułem „Gdzieś pomiędzy wierszami”. Nie spodziewałam się, że zrobi tak duże na mnie wrażenie, że będę o niej pamiętać kilka lat później. Przyczyniła się również do tego, że wracam do kolejnych historii napisanych przez Annę Szczypczyńską. Ostatnio zapoznałam się z książką pod tytułem „Glass Hills”.

Historia opisywana w książce „Glass Hills” zaczęła się bez większych zaskoczeń. Poznaliśmy naszych głównych bohaterów, czyli Milę i Alexa, którzy znaczącą się od siebie różnili i można by się spodziewać, że nic ich nie ma prawa połączyć. Jednak Alex ma w planach naruszyć architekturę w Szklarskiej Porębie, którą tak kocha Mila. Kobieta nie może pozwolić na zmiany w Szklarskiej i postanawia działać na własną rękę.

Najnowsza książka Ani Szczypczyńskiej czaruje czytelnika górskim i ciepłym klimatem. Tuż po zakończeniu miałam ochotę przenieść się do Szklarskiej Poręby i żyć wśród poznanych bohaterów. Można by pomyśleć, że opisana historia to nic nowego, więc nic ciekawego się tam nie znajdzie. Jednak zdecydowanie tak nie jest. Autorka potrafi odpowiednio zaczarować słowem, aby czytelnik poczuł się wyjątkowo w trakcie czytania.

Nie da się oszukać, sama historia nie zaskoczy niczym nowym, lecz po książkę „Glass Hills” warto sięgnąć dla klimatu, emocji oraz bohaterów. Polubiłam Milę i jej najbliższych. Potrafią wpaść na niezwykle pomysły, które wywoływały uśmiech na mojej twarzy. Zdecydowanie zostałabym z nimi na dłużej, gdybym tylko mogła.