poniedziałek, 31 sierpnia 2020

Seryjni mordercy II RP - Kamil Janicki

Wampir z Łowicza, fabrykantka aniołków, wampir z Łodzi…

Potwór, diabeł wcielony – seryjni mordercy budzą przerażenie, ale i działają na zbiorową wyobraźnię. Kto nie czytał z wypiekami na twarzy Pachnidła Süskinda? Kto nie oglądał Milczenia owiec?

Na kartach Seryjnych morderców… autor koncentruje się na kilku wybranych postaciach i historiach, ale zarysowuje też szersze tło, pokazując narodziny fascynacji historiami mrożącymi krew w żyłach. Książka przedstawia również sposób funkcjonowania ówczesnej prasy (niszczenie ludzi bez dowodów, nakręcanie spirali strachu, brak szacunku dla ofiar), policji oraz społeczeństwa z jego chorobliwym zainteresowaniem skandalami i zbrodnią, a także głęboko zakorzenioną mizoginią.

Do sięgnięcia po książkę „Seryjni mordercy II RP” skłoniły mnie rzeczy. Pierwszą z nich był autor tej książki. Miałam już okazję przeczytać kilka jego dzieł i czytało się je przyjemnie. Nie miałam więc wątpliwości, że kolejna książka także mnie nie rozczaruje pod względem językowym. Drugi powód, który skusił mnie, abym sięgnęła po najnowszą książkę pana Janickiego to jej temat. Nie czytałam zbyt dużo o mordercach międzywojnia, a zapragnęłam się dowiedzieć czegoś więcej o nich i sprawdzić do jakich zbrodni byli wtedy zdolni ludzie.

W książce „Seryjni mordercy II RP” znalazłam opis czterech spraw. Każda z nich dotyczyła innych przestępstw, które były popełniane w różnych latach i przez różne osoby. W każdej z nich znalazłam coś co mnie zaciekawiło, ale też przeraziło do czego ludzie są zdolni. Lubię czytać o różnych przestępcach, więc opis każdej sprawy śledziłam z wielkim zainteresowaniem. Ciekawe było też przyglądanie się ludziom z tamtych lat i widzenie w jaki sposób żyli. Zaskoczyło mnie też kilka szczegółów dotyczących samego dwudziestolecia międzywojennego.

Książka „Seryjni mordercy II RP” zapoznała mnie z głośnymi przestępstwami z międzywojnia, ale pokazała także jak wyglądał świat sprzed prawie dwustu lat. Jestem zadowolona, że miałam już okazję przeczytać tę książkę i z chęcią zapoznałabym się z innymi historiami opisanymi w taki sposób w jaki zrobił to Kamil Janicki. To na pewno nie było moje ostatnie spotkanie z tym autorem i będę wypatrywać za jaki temat jeszcze się zabierze.

Ocena 5/6

Wydawnictwo Literackie

czwartek, 27 sierpnia 2020

Catherine - Nora Roberts

Na skalistym urwisku nad zatoką w stanie Maine stoi Towers, wspaniała rodzinna rezydencja, w której żyje legenda o niespełnionej miłości i ukrytych szmaragdach. Mieszkankami Towers są cztery siostry, gotowe bronić swojej posiadłości wbrew wszelkim przeciwnościom losu.

Catherine najbardziej ze wszystkich sióstr sprzeciwia się sprzedaży Towers, choć koszty utrzymania rezydencji znacznie przekraczają możliwości panien Calhoun. A już za nic nie może dopuścić, by nabył ją magnat hotelowy Trenton St. James, który ich ukochany dom potraktowałby jako kolejny interes. Trenton to jednak nie tylko biznesmen, lecz także mężczyzna o romantycznej duszy…

  

 

 

Dosyć niedawno sięgnęłam po pierwszą książkę Nory Roberts po kilkuletniej przerwie. Tak spodobały mi się jej książki, że zaczęłam regularnie po nie sięgać co kilka tygodni. Teraz, zabrałam się za swoją piątą książkę Roberts w tym roku, a była to pierwsza część cyklu o siostrach Calhoun po tytułem „Catherine”. Spodziewałam się lekkiej i fajnej historii. Niczego więcej od niej nie wymagałam.

Catherine to jedna z czterech sióstr Calhoun, więc spodziewam się, że kolejne części będą opowiadać o kolejnych siostrach. Jak na razie wypadła pierwsza część? Całkiem dobrze. Czyta się ją bezproblemowo i szybko. Oczywiście znajdziemy tu romans między tytułową Catherine i pewnym, przystojnym mężczyzną. Tego drugiego bohatera niezbyt polubiłam. Dosyć często irytował mnie swoim zachowaniem. Natomiast Catherine jak i reszta rodziny Calhoun przypadli mi do gustu i z chęcią się dowiem, co u nich się jeszcze zadzieje.

„Catherine” to lekka i przyjemna historia do przeczytania na raz. Idealna na coraz dłuższe, chłodniejsze wieczory. Można się przy niej zrelaksować. Sama historia nie wciągnęła mnie jakoś specjalnie, ale nie oczekiwałam, że wywrze na mnie jakieś większe wrażenie. Jednakże z chęcią przypatrywałam się losom rodziny Calhoun i z przyjemnością będę śledzić ich dalsze losy w kolejnych częściach.

Ocena 4/6 

Wydawnictwo HarperCollins

wtorek, 25 sierpnia 2020

Geneza - Robin Cook

Kiedy na stół sekcyjny w nowojorskim Inspektoracie Medycyny Sądowej trafia ciało dwudziestoośmioletniej kobiety, Kery Jacobsen, wiele wskazuje na to, że doszło do przedawkowania narkotyków. Podczas sekcji okazuje się, że kobieta była w ciąży. Nikt nie wie, kto był ojcem dziecka. Czyżby jego tożsamość była kluczem do wyjaśnienia zagadki ostatnich chwil jej życia?

Aria Nichols, rezydentka prowadząca sprawę, postanawia wykorzystać kontrowersyjną metodę badawczą opartą na najnowszych osiągnięciach biotechnologii, by dotrzeć do tajemniczego ojca. Ktoś jednak robi wszystko, by zagadka śmierci Kery nigdy nie została wyjaśniona. Każdy, kto zbliży się do prawdy, może stać się kolejnym celem zabójcy...

  


Długo zwlekałam z sięgnięciem po książki autorstwa Robina Cooka. Jednak, kiedy tylko to zrobiłam to od razu je polubiłam. Cook to autor, który posiada ogromny dorobek literacki, a ja przeczytałam dopiero kilka jego książek, ale mam wrażenie, że po jaką jego książkę bym nie sięgnęła to i tak by mi się spodobała. Uwielbiam medycynę, uwielbiam thrillery i połączenie tych dwóch rzeczy daje coś, co trafia w moje gusta czytelnicze, a Robin Cook jest zdecydowanie mistrzem w swoim gatunku. 

Tym razem miałam okazję przeczytać książkę pod tytułem „Geneza”. Jest to dwunasta część cyklu „Laurie Montgomery/Jack Stapleton”. Do tej pory miałam okazję przeczytać tylko jedną książkę z tej serii, która była jedenastą częścią. Poprzednim razem ani tym razem nie miałam odczucia, że brakuje mi jakiś informacji. Jeśli pojawiają się jakieś nawiązania do przeszłości to autor nam zawsze dokładnie przybliża sytuację. Czytelnik nie ma więc poczucia, że o czymś nie wie, nie gubi się też przez to w fabule.

Do książki „Geneza” podeszłam bardzo pozytywnie. Widziałam, że dostarczy mi rozrywki i relaksu. Tak też się stało. Historia wciągnęła mnie już od pierwszych stron. Zagadka kryminalna była interesująca i zaangażowałam się w znalezienie mordercy. Udało mi się trochę wcześniej przewidzieć kto taki jest tym przestępcom, ale książka w ogóle na tym nie straciła, gdyż od tamtego momentu byłam ciekawa w jaki sposób bohaterowie odkryją kto jest sprawcą morderstwa.

„Geneza” to zdecydowanie świetny thriller medyczny. Oprócz ciekawie rozpisanej zagadki kryminalnej zawiera także nowinki ze świata medycyny, więc można zainteresować się czymś nowym. „Geneza” to kolejna książka, która udowadnia, że zdecydowanie powinnam czytać więcej Cooka.

Ocena 5,5/6

Dom Wydawniczy Rebis

sobota, 22 sierpnia 2020

Mali mężczyźni - Louisa May Alcott

Światowy bestseller amerykańskiej pisarki Louisy May Alcott. Dalsze losy bohaterów Małych kobietek i Dobrych żon (książka jest trzecią częścią tetralogii Małych kobietek). Książka opowiada o życiu Jo Bhaer, jej męża i dzieciaków ze szkoły w Plumfield. Pełno w niej zabaw, figli, ale i ważnych przesłań moralnych, bowiem państwo Bhaer traktują swych wychowanków z miłością, przepełnieni pragnieniem wykształcenia z nich dobrych i mądrych ludzi. Bezpośrednią inspiracją tej historii była śmierć szwagra Alcott, który pojawia się w jednym z ostatnich rozdziałów. Wszystkie książki cyklu, choć tak uroczo bajkowe, były jednak w dużej mierze oparte o prawdziwe wydarzenia z życia autorki, co dodaje im większego znaczenia i kolorytu.



Twórczość pani Alcott poznałam przy okazji pierwszego czytania książki pod tytułem „Małe kobietki”. Ta powieść skradła moje serce i zajęła w nim wyjątkowe miejsce. Rzadko sięgam po raz drugi po tę samą książkę, ale dla niej zrobiłam wyjątek i przeczytałam ją ponownie jeszcze w tym samym roku. Bardzo się ucieszyłam, gdy zobaczyłam, że Wydawnictwo MG wydało kontynuację tej historii. Z wielkim zaciekawieniem przypatrywałam się już starszym bohaterkom. Teraz, nadszedł czas na trzecią część, czyli książkę o tytule „Mali mężczyźni”.

Fabuła książki „Mali mężczyźni” skupia się na Jo, a tak naprawdę na chłopcach, których wzięła pod opiekę. Znajdziemy tu dużo historii psot, dziecięcych pomysłów i sposobów wychowania i wyuczenia takiej gromadki dzieci. W tej książce ponownie się spotkałam z klimatem, jaki poznałam w poprzednich częściach. Czuć, że mamy styczność z kolejną książką tej samej autorki. Czyta się ją równie dobrze i szybko. Wydanie ponownie zachwyca ilustracjami. Jednak czegoś mi w niej zabrakło i nie bawiłam się przy niej tak dobrze jak przy „Małych kobietkach”.

Najbardziej w tej książce zabrakło mi bohaterek z pierwszej części. To właśnie bohaterki „Małych kobietek” skradły moje serce i kontynuuje czytanie tej serii tylko dla nich, aby się dowiedzieć, co się u nich dzieje. W tej części jest o nich mało, a ja za nimi tęsknię. Będę musiała ponownie sięgnąć po pierwszą część, aby znowu trochę z nimi pobyć. Jednocześnie jestem też ciekawa, co jeszcze spotka je w życiu, więc nie mogę się doczekać czwartej części, która będzie ostatnią, a w której mam nadzieję, że znajdę jeszcze jakieś o nich informacje.  

Ocena 4,5/6