Turyści znajdują w potoku u stóp góry zwłoki młodej, pięknej kobiety. W Krempnej, małej wsi w Beskidzie Niskim, zbrodnie rzadko się zdarzają. Były w czasie wojny i tuż po niej, bo to tereny, które historia mocno naznaczyła. Kiedyś tętniło tu życie, teraz trawy zarastają pordzewiałe krzyże i fundamenty domów. Ludzie odeszli, natura przyszła po swoje. Po swoje idzie też morderca – na jednej śmierci się nie kończy. Podkomisarz Piotr Durlik próbuje ustalić, co łączy ofiary. Jakie są motywacje tego, kto pozbawia je życia, i zostawia na ich ciałach swój „podpis”? Czy istnieje związek między tymi śmierciami a nieszczęśliwym wypadkiem, który wydarzył się tu rok wcześniej? A może trzeba szukać dalej, głębiej? Śledztwo na własną rękę prowadzi Marcin Stryjkowski, lokalny dziennikarz, którym kierują pobudki osobiste. Tropy gubią się na zarośniętych ścieżkach, dostępu do prawdy nie ułatwiają mający swoje tajemnice miejscowi. Kto morduje? Kto jeszcze zginie? Jaką prawdę przykrywa cień góry?
Bardzo lubię kryminały. Obiecałam
sobie, że będę czytać więcej książek polskich autorów z tego gatunku. Już
nieraz przekonałam się, że Polacy potrafią stworzyć niespotykane historie. Kiedy
zobaczyłam zapowiedź książki „W cieniu góry”, to bardzo szybko uznałam, że chcę
ją przeczytać. Spodobał mi się opis oraz fakt, że będę mogła poznać twórczości
kolejnej polskiej autorki. W pierwszej chwili myślałam, że to debiut, gdyż nie kojarzyłam
nazwiska. Dopiero jak wygooglowałam sobie panią Agnieszkę Jeż, to zorientowałam
się, że miałam już okazję widzieć jej poprzednie książki, ale jeszcze nic nie
czytałam, więc chyba dlatego nazwisko nie zapadło mi w pamięci. Czas było to
zmienić.
Pierwsze strony książki „W cieniu
góry” okazały się być przyjemne, jeśli można tak w ogóle mówić w przypadku
kryminalnej historii. Pojawił się trup i pojawiła się pierwsza zagadka kryminalna
do rozwiązania. Podobało mi się. Byłam bardzo ciekawa dalszej części. Historia
się rozwijała, poznałam innych bohaterów, a w tym podejrzanych. Śledztwo
trwało. Ale po pewnym czasie poczułam lekki zawód. Miałam nadzieję, że historia
mnie czymś zaskoczyć, że jeszcze zdarzy się coś takiego, co sprawi, że nie
odłożę jej na bok do ostatniej strony. Niestety, tak się nie stało. Po prostu
cała historia płynęła własnym tempem przez kolejne poszlaki, dowody, bohaterów.
Aż w końcu dotarła do rozwiązania, które po prostu było w porządku.
Po książkę „W cieniu góry”
sięgnęłam, gdyż chciałam przeczytać dobry kryminał od polskiej autorki. Taki
też dostałam. Historia była dobrze skonstruowana, książkę czytało mi się
naprawdę przyjemnie i szybko. Jednak gdzieś tam w głębi duszy miałam nadzieję,
że będzie to niespotykana historia, a okazała się być po prostu dobra. Historia
rozwijała się w swoim tempie, czyli nie za wolno, aby nie znudzić czytelnika
ani nie za szybko, aby nie ujawnić czegoś za wcześnie. Zdecydowanie zaciekawiła
mnie i chciałam rozwiązać zagadkę wraz z bohaterami, a nawet wcześniej. Będę
miło wspominać tę książkę i z chęcią sięgnę po inną twórczość autorki.
Wydawnictwo Luna