Misiek uwielbiał jeść, delektować się nowymi smakami. Marzył nawet o tym, żeby zostać słynnym kucharzem lub cukiernikiem. Zamiast ćwiczyć mięśnie, co zwykle chętnie robią jedenastoletni chłopcy, wolał eksperymenty w kuchni. Bardzo to irytowało nauczyciela wuefu pana Bronka, z którym był w ciągłym konflikcie. Pewnego dnia Misiek został reprezentantem szkoły w turnieju międzyszkolnym. Wziął udział w konkursie rozpoznawania potraw. Przegrał, gdyż podsunięto mu sfałszowaną czekoladę. Kiedy zaprotestował, zyskał opinię osoby, która nie umie przegrywać z honorem. To bardzo podrażniło jego ambicję. Postanowił wykryć jak to się stało, że na turniej trafiła podrabiana czekolada. Przeprowadził śledztwo, w którym pomagała mu koleżanka z klasy Elwira. Nim jednak odszukał fałszerzy czekolady musiał rozprawić się ze swoimi prześladowcami – szóstoklasistami Biedronką i Kielczykiem. W końcu trafił do siedziby przestępców, gdzie, jak to zwykle w takich książkach bywa, został uwięziony, a potem uratowany. Stał się bohaterem, a jego sława wykroczyła daleko poza mury szkoły...
Odkąd przeczytałam na blogach pierwsze recenzje książki ,,Misiek i fałszerze czekolady" byłam jej strasznie ciekawa. Zdaje się być dla młodszych czytelników, lecz się tym nie przejęłam i postanowiłam się za nią zabrać. I jak wypadło moje pierwsze spotkanie z Miśkiem? Niezwykle udanie. Tak jak się spodziewałam była to dla mnie przyjemna podróż po świecie Michała, w którym fałszerze czekolady zniszczyli mu honor.
Misiek to bohater, którego nie da się nie polubić. Mimo młodego wieku jest niezwykle mądry oraz bohaterski. Książka sobie liczy sto dwadzieścia stron, lecz mimo tego wiele razy się śmiałam, a to dzięki naszemu młodemu bohaterowi. Jego zachowanie, sposób interpretacji wydarzeń, jego uwagi względem innych sprawiały, że na mojej twarzy gościł uśmiech. Jedna rzecz mi nie pasowała do tego bohatera, a mianowicie wiek. Gdyby nie był on podany myślałabym, że Misiek ma jakieś 8-9 lat, a nie jedenaście. Patrząc na jedenastolatków w dzisiejszych czasach mam wrażenie, że bym w żadnym nie znalazła cech charakteru Michała.
Książkę ,,Misiek i fałszerze czekolady" polecam do przeczytania dla wszystkich, tym młodszym i tym trochę starszym. Mamy tu naprawdę fajnego bohatera, humor, który uprzyjemnia nam czytanie książki oraz zagadkę, z jaką można się spotkać w dobrym kryminale. Czego chcieć więcej? Po prostu trzeba ją przeczytać.
Ocena 5/6
Zwolnienie z pracy każdemu może się zdarzyć, zdarzyło się również Jurkowi, filarowi firmy produkującej dewocjonalia. Życie jednak nie znosi próżni. Nasz bohater przypadkowo wygłasza mowę pogrzebową i zostaje zatrudniony w firmie zajmującej się pochówkami jako mówca. Jest jednak niedostosowany społecznie i popada w konflikt z kolegami z pracy, policja bierze go za seryjnego mordercę zwanego „Maniusiem Brzytewką” i jeszcze się nieszczęśliwie zakochuje w cudzej żonie, która ma zamiar wyjechać na stałe na Wyspy Kanaryjskie. W sumie, jedna wielka tragedia z wieloznacznym męczeniem kota w tle. Do tego dialogi bez wątpienia pretendujące do miana kultowych i postacie, w których można się od razu zakochać, jak pan Miecio – przedsiębiorca pogrzebowy z doktoratem z filozofii, fałszywy rabin Lejczower czy przestępcy–gawędziarze: Bibuła i Graf.
Przed sięgnięciem po książkę ,,A komu czasem nie odbija?" miałam w stosunku do niej pewne wątpliwości. Bałam się, że mi się nie spodoba. Mając książkę w rękach wahałam się jeszcze czy zacząć ją czytać. Jednak pomyślałam sobie, że ma przecież ona zaledwie sto osiemdziesiąt stron i jak mi się nie spodoba to się przynajmniej szybko skończy. Z taką myślą zaczęłam ją czytać. I jak wypadła?
Książka ,,A komu czasem nie odbija?" wypadła lepiej niż przypuszczałam. Pierwsza połowa książki mignęła mi przed oczami w szybkim tempie. Zaciekawiły mnie wydarzenia i z wielką chęcią przyglądałam się życiowi Jurka. Jednak z czasem niektóre wydarzenia stawały się nudne i monotonne. Na szczęście szybko mijały, tak jak i wszystko inne w tej książce.
Nie żałuję, że sięgnęłam po książkę ,,A komu czasem nie odbija". Niektóre wydarzenia mnie zaciekawiły, niektóre zanudziły. Książkę czyta się w błyskawicznym tempie, więc te dobre jak i te negatywne fragmenty szybko mijały. Sądzę, że tak jak wszystko w tej książce, tak i pamięć o tej książce szybko ucieknie mi z głowy. Jednak czas przy niej nie uważam za zmarnowany.
Ocena 4/6