środa, 31 lipca 2013

Bo we mnie jest ex - Iwona Skrzypczak

Główna bohaterka jest stylistką i redaktorem mody w renomowanym wydawnictwie. Moda, show-biznes, plotki, gwiazdy, znane marki - to jej codzienność. Po rozstaniu z londyńskim specem od IT zakochuje się w pięknym i charyzmatycznym muzyku, który ma tylko jedną maleńką wadę - wierność nie jest jego najmocniejszą stroną. Okazuje się jednak, że nie tylko faceci potrafią być bezwzględni i egoistyczni. Dziewczyna rozpoczyna podwójną grę, zakończoną przeprowadzką do Londynu. Czy czeka ją tam happy end?








Opis książki ,,Bo we mnie jest ex" czytałam kilkakrotnie w zapowiedziach. Co róż zmieniałam zdanie czy tę książkę przeczytać, czy też nie. Jednak w końcu zdecydowałam się za nią zabrać. Raz kozi śmierć. I jak przebiegła moja podróż czytelnicza z tą książką? Muszę przyznać, że się nie spodziewałam, że mnie aż tak wciągnie, a zrobiła to już od pierwszych stron. No tak było przynajmniej na początku, później z tym zaangażowaniem w czytaniu bywało różnie. 

Naszą główną bohaterką jest kobieta, która pracuje jako dziennikarka w modowym magazynie. Imienia jej nie poznajemy, za to mamy przyjemność poznać dokładnie jej życie, jej wybory, porażki, skryte myśli. Na początku fabuła właśnie dzięki niej bardzo mi się spodobała. Jednak wraz z ilością stron coraz częściej mnie ona irytowała. Jak dla mnie autora za bardzo wyidealizowała jej życie, zrobiła bohaterkę-ideał. Ale mniejsze z tym, do tego jakoś się przyzwyczaiłam. Rzeczą z jaką nie umiałam się pogodzić to ilość opisów, w których co drugie słowo to była jakaś marka, czytanie ich było dla mnie męką. 

,,Bo we mnie jest ex" to ciekawa książka, która potrafiła mnie zainteresować, jak i też zirytować. Na szczęście częściej mnie intrygowała. Byłam przez prawie cały czas bardzo ciekawa jak potoczy się los tego trójkącika miłosnego i muszę przyznać, że mnie zaskoczył tym jak się zakończył. Mimo, że miałam niektórych fragmentów dosyć to nie żałuję, że przeczytałam tę książkę. Czytało mi się ją szybko i bez większego wysilenia mózgu. Książka idealna na jednej lekki i przyjemny wieczór. 

Ocena 5/6

poniedziałek, 29 lipca 2013

Misiek i fałszerze czekolady - Anna Gras, A komu czasem nie odbija? - Bożydar Grzebyk

Misiek uwielbiał jeść, delektować się nowymi smakami. Marzył nawet o tym, żeby zostać słynnym kucharzem lub cukiernikiem. Zamiast ćwiczyć mięśnie, co zwykle chętnie robią jedenastoletni chłopcy, wolał eksperymenty w kuchni. Bardzo to irytowało nauczyciela wuefu pana Bronka, z którym był w ciągłym konflikcie. Pewnego dnia Misiek został reprezentantem szkoły w turnieju międzyszkolnym. Wziął udział w konkursie rozpoznawania potraw. Przegrał, gdyż podsunięto mu sfałszowaną czekoladę. Kiedy zaprotestował, zyskał opinię osoby, która nie umie przegrywać z honorem. To bardzo podrażniło jego ambicję. Postanowił wykryć jak to się stało, że na turniej trafiła podrabiana czekolada. Przeprowadził śledztwo, w którym pomagała mu koleżanka z klasy Elwira. Nim jednak odszukał fałszerzy czekolady musiał rozprawić się ze swoimi prześladowcami – szóstoklasistami Biedronką i Kielczykiem. W końcu trafił do siedziby przestępców, gdzie, jak to zwykle w takich książkach bywa, został uwięziony, a potem uratowany. Stał się bohaterem, a jego sława wykroczyła daleko poza mury szkoły...

Odkąd przeczytałam na blogach pierwsze recenzje książki ,,Misiek i fałszerze czekolady" byłam jej strasznie ciekawa. Zdaje się być dla młodszych czytelników, lecz się tym nie przejęłam i postanowiłam się za nią zabrać. I jak wypadło moje pierwsze spotkanie z Miśkiem? Niezwykle udanie. Tak jak się spodziewałam była to dla mnie przyjemna podróż po świecie Michała, w którym fałszerze czekolady zniszczyli mu honor. 

Misiek to bohater, którego nie da się nie polubić. Mimo młodego wieku jest niezwykle mądry oraz bohaterski. Książka sobie liczy sto dwadzieścia stron, lecz mimo tego wiele razy się śmiałam, a to dzięki naszemu młodemu bohaterowi. Jego zachowanie, sposób interpretacji wydarzeń, jego uwagi względem innych sprawiały, że na mojej twarzy gościł uśmiech. Jedna rzecz mi nie pasowała do tego bohatera, a mianowicie wiek. Gdyby nie był on podany myślałabym, że Misiek ma jakieś 8-9 lat, a nie jedenaście. Patrząc na jedenastolatków w dzisiejszych czasach mam wrażenie, że bym w żadnym nie znalazła cech charakteru Michała. 

Książkę ,,Misiek i fałszerze czekolady" polecam do przeczytania dla wszystkich, tym  młodszym i tym trochę starszym. Mamy tu naprawdę fajnego bohatera, humor, który uprzyjemnia nam czytanie książki oraz zagadkę, z jaką można się spotkać w dobrym kryminale. Czego chcieć więcej? Po prostu trzeba ją przeczytać. 

Ocena 5/6

Zwolnienie z pracy każdemu może się zdarzyć, zdarzyło się również Jurkowi, filarowi firmy produkującej dewocjonalia. Życie jednak nie znosi próżni. Nasz bohater przypadkowo wygłasza mowę pogrzebową i zostaje zatrudniony w firmie zajmującej się pochówkami jako mówca. Jest jednak niedostosowany społecznie i popada w konflikt z kolegami z pracy, policja bierze go za seryjnego mordercę zwanego „Maniusiem Brzytewką” i jeszcze się nieszczęśliwie zakochuje w cudzej żonie, która ma zamiar wyjechać na stałe na Wyspy Kanaryjskie. W sumie, jedna wielka tragedia z wieloznacznym męczeniem kota w tle. Do tego dialogi bez wątpienia pretendujące do miana kultowych i postacie, w których można się od razu zakochać, jak pan Miecio – przedsiębiorca pogrzebowy z doktoratem z filozofii, fałszywy rabin Lejczower czy przestępcy–gawędziarze: Bibuła i Graf.



Przed sięgnięciem po książkę ,,A komu czasem nie odbija?" miałam w stosunku do niej pewne wątpliwości. Bałam się, że mi się nie spodoba. Mając książkę w rękach wahałam się jeszcze czy zacząć ją czytać. Jednak pomyślałam sobie, że ma przecież ona zaledwie sto osiemdziesiąt stron i jak mi się nie spodoba to się przynajmniej szybko skończy. Z taką myślą zaczęłam ją czytać. I jak wypadła?

Książka ,,A komu czasem nie odbija?" wypadła lepiej niż przypuszczałam. Pierwsza połowa książki mignęła mi przed oczami w szybkim tempie. Zaciekawiły mnie wydarzenia i z wielką chęcią przyglądałam się życiowi Jurka. Jednak z czasem niektóre wydarzenia stawały się nudne i monotonne. Na szczęście szybko mijały, tak jak i wszystko inne w tej książce.

Nie żałuję, że sięgnęłam po książkę ,,A komu czasem nie odbija". Niektóre wydarzenia mnie zaciekawiły, niektóre zanudziły. Książkę czyta się w błyskawicznym tempie, więc te dobre jak i te negatywne fragmenty szybko mijały. Sądzę, że tak jak wszystko w tej książce, tak i pamięć o tej książce szybko ucieknie mi z głowy. Jednak czas przy niej nie uważam za zmarnowany. 

Ocena 4/6

sobota, 27 lipca 2013

Ślepy instynkt - Andreas Winkelmann

Mała ośmioletnia niewidoma dziewczynka bawiąca się w ogrodzie zostaje w upalny dzień uprowadzona. W tym czasie jej rodzice – bezrobotny ojciec i matka sprzątaczka – śpią kompletnie pijani, zaś brat, który miał na nią uważać poszedł grać w piłkę z kolegami. Sprawca nie pozostawił po sobie żadnych śladów. Ciała dziewczynki nigdy nie znaleziono. Policja nigdy nie rozwiązała zagadki. Po dziesięciu latach porwana zostaje z zakładu dla upośledzonych dzieci niewidoma ośmioletnia dziewczynka, zadziwiająco podobna do dziecka uprowadzonego przed laty. Sarę porzuciła matka alkoholiczka, zaś ojciec jest nieznany. Prowadząca śledztwo komisarz Franciszka Gottlob łączy ze sobą oba przypadki, podejrzewając, że może chodzić o pedofila, który ujawnił się po latach. Tym razem jednak sprawca pozostawił ślad. Policja znalazła w miejscu, gdzie czatował na dziecko ślady spermy…


Przeczytawszy kilka pierwszych stron książki ,,Ślepy instynkt" byłam pełna nadziei co do treści. Z tych kilku stron popłynęły uczucia: strach, obrzydzenie. Dzięki temu zapowiadało się ciekawie. Jednak kilka kolejnych rozdziałów sprawiło, że byłam zdezorientowana. Nie wiedziałam o co w tej książce chodzi. Każdy rozdział miał innych bohaterów i opisywał inne sytuacje. Na szczęści szybko przechodzi się do drugiej części, która łączy nam te niezrozumiałe do tej pory rozdziały. 

Następne strony książki to rozdziały przeplatane śledztwem prowadzonym przez Franziskę Gottlob oraz wydarzeniami, jakie się dzieją w miejscu przetrzymywania porwanej dziewczynki. Dochodzenie sprawia, że czytelnik jest zaciekawiony tym jak pani komisarz potoczy śledztwo oraz kiedy i czy w ogóle odnajdzie porywacza oraz porwaną dziewczynkę. Te pozostałe wywołują nieraz obrzydzenie zachowaniem porywacza, strachem o małą Sarę oraz także ciekawością do czego porywacz się posunie. 

,,Ślepy instynkt" potrafi utrzymać czytelnika w napięciu, może nie cały czas, lecz końcówka książki była dla mnie niewidomą, którą z wielką radością oraz zaciekawieniem odkrywałam. Książka przypadła mi do gustu ze względu na poruszany temat, czyli porwanie niewidomej dziewczynki. Autor umiejętnie poprowadził nas przez wszystkie etapy śledztwa, tego prowadzonego przez policję i przez cywila. Polecam!

Ocena 5,5/6

piątek, 26 lipca 2013

Single - Meredith Goldstein

Komiczna i przenikliwa powieść obyczajowa o grupie kilku trzydziestolatków, dawnych przyjaciół z nowojorskiego college’u, którzy spotykają się po kilku latach na weselu jednej z przyjaciółek.
Większość singli się zna (a nawet ze sobą romansowało!), ale jest też dwóch obcych – i nie wiadomo, jak się zachowają.
Już przed samym ślubem jest gorąco od emocji, a podczas nocy weselnej dochodzi – jak to często bywa i w życiu – do nieoczekiwanych konfrontacji, które przynoszą w sumie oczyszczające skutki. Każdy z singli odpowiada sobie podczas tej nocy kogo (lub czego) najbardziej potrzebuje w życiu – i próbuje to zrealizować.




O książce ,,Single" zdążyła już dużo przeczytać. Były to pozytywne jak i negatywne opinie. Jednak postanowiłam nie przejmować się wadami książki, o których czytałam, i ją po prostu przeczytać i sama ocenić. Muszę przyznać, że owa pozycja rzeczywiście posiada wady, lecz nie przeszkodziły mnie ona w zapoznaniu się z całą historią. Szybko ją zaczęłam i szybko także skończyłam z nią swą przygodę. Nie sądzę bym ją powtórzyła, lecz na ten jeden raz uważam, że była dobrym wyborem. 

Pani Goldstein w swoim dziele umieściła sporo bohaterów i każdego wysuwa na pierwszy plan. Na szczęście nie ma sposobności by pomylić postacie, gdyż każda historia to nowy rozdział oznaczony imieniem bohatera. Przy takiej ilości bohaterów oraz wydarzeń z teraźniejszości oraz przeszłości można myśleć, że nie ma czasu na nudę, lecz niestety niektóre wydarzenia mnie nudziły i z chęcią przechodziłam dalej by poczytać sobie o kimś innym. Jak dla mnie to największa i najbardziej rzucająca się w oczy wada. 

Książkę ,,Single" czytało mi się bardzo szybko. Posiada ona trochę ponad dwieście trzydzieści stron, więc nie ma sposobu by poświęcić na nią więcej czasu. Dzięki temu staje się też dobrym wyborem na czytelniczy wieczór. Jej historia nie wymaga specjalnego zaangażowania czytelnika, więc wydaje się być lekką pozycją. Nie wymagałam od niej czegoś innego, więc nie zawiodła moje oczekiwania.

Ocena 4/6

środa, 24 lipca 2013

Płomienie śmierci - Alex Kava

W Waszyngtonie płonie kolejny budynek… Tym razem w zgliszczach policja odnajduje ciało młodej kobiety.

Śledztwo prowadzi agentka Maggie O’Dell. Na pozór proste dochodzenie budzi traumatyczne wspomnienia z dzieciństwa. W płomieniach zginął ukochany ojciec Maggie, w płomieniach naraża życie przyrodni brat, który jest strażakiem.
Kolejny pożar i kolejne zwłoki… Czy seryjny podpalacz jest też seryjnym mordercą?
Śledztwo komplikuje się, wiele wątków prowadzi donikąd. A Maggie ma coraz większe powody do zmartwienia. Wyczuwa szóstym zmysłem, że ktoś ją nieustannie obserwuje. Nie wie, że ten człowiek upatrzył ją sobie na kolejną ofiarę. On lubi takie pewne siebie, inteligentne kobiety. Lubi słuchać, jak krzyczą z bólu…





Do tej pory nie miałam jeszcze okazji do zapoznania się z twórczością pani Kavy. Jednak byłam jej ciekawa już od jakiegoś czasu. Mimo, że książka ,,Płomienie śmierci" nie jest pierwszą częścią cyklu czy też pojedynczą książką to postanowiłam ją przeczytać. Należy ona do serii i jest jego dziesiątą częścią, lecz stwierdziłam, że mi to nie przeszkodzi w zapoznaniu się w końcu z warsztatem Kavy. Jak więc wypadł mój pierwszy raz? Naprawdę imponująco. 

Pomimo tego, że ,,Płomienie śmierci" to dziesiąta część cyklu nie czułam ani razu, że jestem o czymś niedoinformowana. Za każdym razem, gdy wydarzenia nawiązywały do przeszłości autorka skrótowo przedstawiała nam o co dokładniej chodzi, dzięki czemu wszystko co czytałam było dla mnie w pełni zrozumiałe. Muszę przyznać, że agentka O'Dell miała ciekawe życie, pełne przygód, z którymi z chęcią choć po skrócie się zapoznawałam. 

Książkę ,,Płomienie śmierci" czytało mi się bardzo szybko. Ciekawa historia wciągnęła mnie już od pierwszych stron. Z wielką chęcią podążałam za krokami śledczych. Spodobało mi się również to, że co jakiś czas pojawiał się rozdział z perspektywy podpalacza, dzięki czemu można poznać bardziej jego psychikę oraz wysnuć wnioski na temat kto to może być. Jednak pomimo tego, że mogła zajrzeć do głowy winnego i oglądać rozwijające się śledztwo to i tak okazało się na koniec, że moje podejrzenia w stosunku do poszukiwanej osoby były dalekie prawdzie. 

,,Płomienie śmierci" to bardzo dobra książka, dzięki której choć przez parę godzin mogłam wczuć się w rolę śledczych poszukujących podpalacza oraz irytować się zachowaniem dziennikarzy. Była to dla mnie świetna przygoda, którą z chęcią powtórzę przy innych książkach pani Kavy. 

Ocena 5,5/6

wtorek, 23 lipca 2013

Kijem i mieczem - Kevin Hearne

Po dwunastu latach nauki Granuaile jest wreszcie gotowa, by podwoić światową populację druidów. Wystarczy tylko, że Atticus splecie ją z ziemią... Tymczasem jednak, choć jedni bogowie już szykują z tej okazji cenne podarunki i uczty, inni nie cofną się przed niczym, by druidzi stali się gatunkiem wymarłym. I tak Atticus, Oberon i Granuaile lądują, chcąc nie chcąc, u podnóża góry Olimp, po czym z przerażeniem stwierdzają, że wrogowie zmienili się nie wiadomo kiedy w wymagających przyjaciół, nie wszystkie psy są kochane, nie wszystkie wiewiórki bezużyteczne, bywają koty współpracujące z psami, krasnoludy lepiej, żeby nie goliły brody, a klauny nie chodziły do sklepów sportowych. Czas na walkę kijem i mieczem.





Przed przeczytaniem książki ,,Na psa urok" nie spodziewałam się, że aż tak polubię ,,Kroniki żelaznego druida". A jednak od tamtej pory z utęsknieniem i niecierpliwością wyczekuję kolejnych części cyklu. Gdy tylko w polskich zapowiedziach pojawiła się książka ,,Kijem i mieczem" zaczęłam odliczać sobie dni do jej premiery. Dzień, w który okazał się czasem na jej przeczytanie był dniem dla mnie dobry. Ta książka sprawiła, że miałam wyśmienity humor. 

Pierwszą rzeczą, jaką polubiłam w ,,Kronikach żelaznego druida" byli bohaterowie. Atticus to idealny bohater do książek, którego nie mogłam nie polubić. Jednak o głowę bije go jego pies Oberon, którego wprost pokochałam. Gdyby w książce występowali tylko ci bohaterowie to byłaby ona już bardzo dobra, lecz autor chcąc podnieść rangę książki daje nam jeszcze inne postacie. Lubię tę niepewność oraz chwilę zastanowienie na temat kogo tym razem autor doda nam do serii. Pan Hearne posiada naprawdę niesamowitą wyobraźnię i tym razem także mnie nie zawiódł. Dodając nowych bohaterów dodał dodatkowe dla mnie atrakcje. 


Książkę ,,Kijem i mieczem" pokochałam tak samo jak poprzednie części. Czytanie tej książki to prawdziwa przyjemność. Wyobraźnia autora wraz z ilością książek nie zmalała. Co nowa część to kolejna niespotykana i niesamowita podróż po druidowskim i innych stworów świecie. Dzięki czemu książkę czyta się w ekspresowym tempie. Po zakończeniu jej czytania wydawało mi się, że niedawno do niej co usiadłam by zacząć czytać. Czas i strony szybko uciekły. Teraz pozostaje mi czekać na kolejną część. 


,,Kijem i mieczem" to niesamowita książka z niesamowitymi bohaterami, która wprowadza swego czytacza w wyśmienity nastrój. Polecam!


Ocena 6/6

poniedziałek, 22 lipca 2013

Przygody Alexa w krainie liczb - Alex Bellos

W Przygodach Alexa w krainie liczb omówiono różne gałęzie matematyki, w kolejności odpowiadającej mniej więcej chronologii ich rozwoju w historii matematyki. Zagadnienia teoretyczne omawiane są na przykładzie analizy konkretnych problemów i ilustrowane anegdotami oraz sylwetkami postaci historycznych i żyjących. Autor przedstawia historię dociekań matematycznych w zakresie wybranych problemów oraz przedstawia (często zaskakujące) zastosowania wiedzy matematycznej. W każdym rozdziale znajdują się wywiady z wybitnymi matematykami oraz najróżniejszej maści pasjonatami matematyki, np. z kolekcjonerem suwaków logarytmicznych, znawcą numerologii czy zwycięzcą zawodów w liczeniu w pamięci na czas. Autor relacjonuje również swoje matematyczne podróże, np. do Japonii, gdzie odwiedził klubu sorobanu i poznał szympansa umiejącego liczyć, czy do Indii, gdzie spotkał się z guru matematyki wedyjskiej. Autor pokazuje obecność matematyki w życiu codziennym oraz jej związki z przemysłem, rolnictwem, architekturą, kulturą (również popularną), religią, filozofią czy rozrywką.



Jedni ludzie wolą język polski inni matematykę. Według swoich upodobań wybierają sobie drogi uczenia się. Ja od zawsze wolałam matematykę. Była dla mnie ona łatwa i bywała nieraz ciekawa. Kiedy nadarzyła się okazja otrzymania książki ,,Przygody Alexa w krainie liczb" nie wahałam się długo. Od razu wiedziałam, że będzie ona dla mnie idealna. Mimo, że mam teraz wakacje i powinnam odpocząć od wszelakiej nauki to i tak nie mogła się odpędzić by nie przeczytać tej książki. Wciągnęła mnie ona tak, że wszystkie te ponad pięćset stron pochłonęłam w jeden dzień.

Spodobały mi się te wszystkie obrazki, ilustracje obrazujące tekst. Dzięki nim mogłam bardziej zrozumieć, co autor chciał nam przekazać w tekście bez robienia samodzielnie schematów. W książce mamy dwanaście rozdziałów. Każdy z nich mówi nam o czymś innym, nie są powiązana ze sobą, więc można czytać je w dowolnej kolejności. Ja czytałam jeden po drugim, by od razu poznać wszystkie informacje, jakie ta książka może nam dostarczyć. Jedne rozdziały podobały mi się mniej inne bardziej, czasami nawet pół rozdziału polubiłam, a drugiego pół nie. Jednak kontakt z tą książkę uważam za udany i pożyteczny dla mej osoby. 

Niejedną informację przeczytaną w książce ,,Przygody Alexa w krainie liczb" przyjęłam z zaskoczeniem, zachwytem. Kto by się spodziewał, że matematyka niesie ze sobą takie emocje? Niektóre fakty były interesujące, inne mnie nudziły, jednak w łatwy sposób można je ominąć. Wiem, że nie jest to książka dla wszystkich, lecz polecam dla wszystkich innych.

Ocena 5/6

sobota, 20 lipca 2013

Adamantowy miecz - Dominik Sokołowski

Isaakios wymyka się siepaczom Skalarosa i niebawem będzie gotowy rzucić otwarte wyzwanie uzurpatorowi, który zajmuje złoty tron Chrysopolis. Wkrótce się rozstrzygnie, czy zdoła odzyskać utracone dziedzictwo.
Piękna Michelle musi oswobodzić czarodzieja Brynacha z rąk członków Ukrytego Bractwa, bo tylko wraz z nim może się przeciwstawić demonicznemu Apolyonowi, który w swoim szaleństwie zamierza wypełnić pradawne proroctwo i zburzyć dotychczasowy porządek rzeczy.
Tymczasem wracający z dzikiej Vindlandii Ilias przywozi ze sobą niezwykły metal zwany czarcim żelazem. Czy zdoła odkryć sekret jego właściwości i wykorzystać go w rozgrywce o przyszłość cesarstwa?




Na początku muszę przyznać, że kompletnie nie pamiętam o co chodziło w pierwszej części ,,Kronik Arkadyjskich". Dlaczego więc zdecydowałam się na przeczytanie drugiego tomu? Otóż byłam oczarowana ,,Kwiatem paproci", tyle pamiętam, przyznałam jej wtedy maksymalną ocenę, więc coś musiało w niej być. Pomyślałam sobie, że jeśli zacznę czytać ,,Adamantowy miecz" to wszystkie pozytywne odczucia oraz najważniejsze fakty powrócą do mnie. Czy tak było? Nie za bardzo. Prawie niczego z pierwszej części nie przypomniałam, lecz była to dość przyjemna przygoda z zapomnianymi przeze mnie bohaterami. 

Nie mam nic do zarzucenia stylowi autora. Dzięki niemu przyjemnie czytało mi się książkę, choć muszę przyznać, że czasami trochę się przy niej nudziłam. Na szczęście było to tylko od czasu do czasu i za dużo tego nie było. Można to wybaczyć za to, że autor nam przedstawił naprawdę dobrze wykreowany świat. Język jakim się posługuje oraz wydarzenia jakie przedstawia nie sprawiają, że czytelnik może mieć wątpliwości co do czasów w jakich akcja się toczy. Ani razu nie miałam wrażenia, że jestem w XXI-wiecznej rzeczywistości, jeśli już czytałam to automatycznie przenosiłam się do świata ,,Kronik Arkadyjskich".

Resumując, ,,Adamantowy miecz" to dobra książki i nie żałuję, że ją przeczytałam, mimo tego, że nic nie pamiętałam z pierwszej części. W ogóle mi to nie przeszkadzało w czytaniu książki, swobodnie mogłam się delektować historią. Od czasu do czasu nużyła mnie, lecz przy takim natłoku bohaterów oraz przeróżnych wydarzeń nudzące fragmenty szybko mijały i przechodziłam do tych ciekawszych. 

Ocena 4,5/6

piątek, 19 lipca 2013

Ostatni smokobójca - Jasper Fforde

W starych dobrych czasach magia była potężna i niezastąpiona: pomagała obronić królestwo przed najeźdźcą i przeczyścić zatkany odpływ. Ale dzisiaj środek do udrażniania rur jest tańszy niż zaklęcie, a na latających dywanach rozwozi się pizzę. Splendor magii zanika, czarowanie powszednieje, bo i moce już nie te same…Zupełnie niespodziewanie czarodziejów nawiedzają prorocze wizje, a wraz z nimi rośnie magiczna energia. Co z tym wszystkim ma wspólnego ostatni smok, którego śmierć przepowiedziano? Odpowiedź na to pytanie znaleźć może jedynie nowo mianowany Smokobójca:  nastoletnia Jennifer, która wkrótce ma się dowiedzieć, że z wielką mocą w parze idzie równie wielka odpowiedzialność. Dziewczyna w towarzystwie ukochanego Kwarkostwora wyrusza na przygodę swojego życia kuloodpornym rolls-royce’em, nie wiedząc, co na nią czeka za granicami Smoczych Ziem. Jedno jest pewne: nadchodzi Stara Magia!
Od pewnego czasu byłam bardzo ciekawa książki ,,Ostatni Smokobójca". Czytałam o niej dużo pozytywnych słów, które sprawiły w końcu, że się zabrałam za jej czytanie. Muszę przyznać, że spodziewałam się, że będzie trochę lepsza. Może nie lepsza, lecz zabawniejsza. Zapowiadano humor à la Pratchett, lecz ja go jakoś nie znalazłam. Nic mnie w niej nie rozśmieszyło. Strasznie tego żałuję, lecz na szczęście cała historia okazała się być dla mnie ciekawą. 

Historia jest ciekawa. Bo jak smoki, magia, smokobójcy, stwory, prastara przepowiednia, pakty, królowie mogą być nieciekawi? A do tego to wszystko znajdziemy obok telewizji, komputerów,  telefonów, samochodów, czyli XXI wieku. Dla mnie ten pomysł bardzo przypadł do gustu i z wielką chęcią zaznajamiałam się z każdym szczegółem dotyczącym owego świata. Trochę pokręconego, lecz magicznego i na pewno wciągającego czytelnika w swą rzeczywistość. Nie mogłabym też nie wspomnieć o grafice książki, która jest cudowna. Bardzo spodobały mi się rysunki odzwierciedlające niektóre sceny, polubiłam się zatrzymywać na nich i dokładniej się im przyglądać. 

Książka ,,Ostatni Smokobójca" zawiera naprawdę ciekawą historię, która żywo mnie zainteresowała. Czyta ją się bardzo szybko, a to dzięki lekkiemu stylowi i łatwemu do odbioru językowi, który bez problemu zrozumiałby młodszy czytacz. W tej pozycji zdziwiła mnie tylko jedna rzecz, a mianowicie to, że należy ona do serii ,,Kroniki Jennifer Strange". Czytając jej zakończenie miałam wrażenie jakby był to koniec przygód Smokobójczyni. Z tego powodu jestem ciekawa co też autor wymyślił na pozostałe części cyklu. 

Ocena 5/6

czwartek, 18 lipca 2013

Sekret Julii - Tahereh Mafi

Julia z Adamem uciekają z kwatery Komitetu Odnowy i trafiają do Punktu Omega, przystani dla dzieci o szczególnych zdolnościach. Wreszcie są bezpieczni. Sielanka zakochanych trwa jednak krótko. Julia poznaje sekret, który może przekreślić ich wspólne marzenia o szczęściu…












Kiedy przeczytałam ,,Dotyk Julii" byłam bardzo zadowolona z tego, że to zrobiłam. Książka bardzo mi się spodobała i nie żałowałam żadnej minuty spędzonej przy niej. Wtedy marzyłam by jak najszybciej sięgnąć po część kolejną. Wiedziałam jednak, że będę musiała trochę poczekać. Minął prawie rok, w końcu mogła zaznajomić się z ,,Sekretem Julii". Byłam bardzo podekscytowana sytuacją, mam w rękach książkę i mogę ją czytać. Nie wiem czy to fenomen książki, czy też moja ekscytacja, lecz książka bardzo, bardzo mi się spodobała. 

Świat Julii podziwiamy oczami samej bohaterki. Od zawsze bardzo lubiłam, kiedy autorzy używali w swojej książce narrację pierwszoosobową, więc za to pani Mafi otrzymała ode mnie pierwszy plus. Lubię się zagłębiać w psychikę bohatera, poznawać jego ukryte marzenia i sekrety, jego myśli, które są niedostępne dla innych osób. Autora właśnie na te kwestie poświęciła dużo czasu, więc miałam z czym się zaznajamiać. Bardzo polubiłam również te wszystkie pokreślone słowa, zdania. Taki zabieg uwidaczniał uczucia bohaterki, wszystkie jej wahania, sarkastyczne wypowiedzi, sytuacje i myśli, które chciałaby wymazać ze swej pamięci.

Dla mnie książka ,,Sekret Julii" to była niezapomniana i niezwykła przygoda. Bardzo polubiłam pochłaniać jej strony i dowiadywać się o nowych przygodach bohaterki oraz poznawać świat i ludzi, jacy ją otaczają. Moim zdaniem autorka stworzyła niesamowity, niespotykany świat, który przypadnie do gustu niejednej osobie. Mnie się ona bardzo spodobał i nie mogę się doczekać już dziś kolejnej części. Jak najbardziej polecam!! 

Ocena 5,5/6
PS: Z chęcią bym przejęła dar Julii.

środa, 17 lipca 2013

Ostre przedmioty - Gillian Flynn

Camille Preaker po krótkim pobycie w klinice psychiatrycznej wraca do pracy reporterki. Pierwsze zlecenie to artykuł o tajemniczych zabójstwach dwóch małych dziewczynek w jej rodzinnym miasteczku. 
Przez ostatnie dwanaście lat, odkąd opuściła dom, rzadko rozmawiała ze swoją neurotyczną matką i przyrodnią siostrą, której właściwie nie zna – śliczną trzynastolatką trzymającą w garści całe miasteczko. Z niechęcią wraca do rodzinnej wiktoriańskiej rezydencji, gdzie zaczyna ją prześladować wspomnienie tragedii z dzieciństwa. 

Stara się odkryć prawdę o brutalnych zbrodniach. Zaczyna mocno identyfikować się z małymi ofiarami. Wszystkie tropy prowadzą jednak w ślepą uliczkę i zmuszają Camille do rozwikłania zagadki własnej przeszłości, której musi stawić czoło.


Byłam ciekawa książki ,,Ostre przedmioty". Gdy poczytałam pochwały, jakie znajdują się na okładce, mój apetyt na nią wzrósł. Byłam przekonana, że książka mi się spodoba. Czy tak było? Po części tak. Historia spodobała mi się od początku. Dziennikarka po przeżyciach wraca do swego miasta rodzinnego by odnaleźć mordercę dwóch dziewczynek. Coś w tym było, że mnie zainteresowało. Portret głównej bohaterki to moim zdaniem jedna z najlepszych rzeczy z jaką się spotkałam w tej książce. Dzięki niemu z zaciekawieniem wertowałam kolejne książki by poznać przeszłość, jak i teraźniejszość życia Camille. 

Tak jak polubiłam Camille, tak i nie polubiłam jej rodziny. Od pierwszych momentów narastała we mnie wściekłość, kiedy pojawiali się w książce. Nie lubiłam o nich czytać. Ich zachowanie było dla mnie irytujące. Współczułam dla głównej bohaterki, że ma taką rodzinę. Jednak to dzięki niej stała się taką osobą jaką się stała, a to z kolei bardzo mi się podobało. 

Jednak jak było z samym śledztwem i mordercą? Miałam pewne przypuszczenia, co do sprawcy zabójstw, pojawiły się już one na mniej więcej czterdziestej stronie i wtedy miałam pewność, że to na pewno ta osoba. Lecz całe te śledztwo oraz poczynania bohaterów sprawiło, iż moje przekonanie zbladło, zaczęłam podejrzewać inne osoby. Takie zawirowanie bardzo mi się podobało. Zakończenie okazało się trochę inne niż bym mogła przypuszczać. Niestety nie zaskoczyło mnie. Przyjęłam je dość obojętnie. Spodziewałam się, że wywoła jakieś emocje, jednak okazało się po prostu zakończeniem potwierdzającym niektóre z moich hipotez.

,,Ostre przedmioty" to bardzo dobra książka, która umiliła mi dwa wieczory, jednak spodziewałam się, że będzie nieco lepsza i bardziej mną wstrząśnie. 

Ocena 5/6

poniedziałek, 15 lipca 2013

Dwa groby - Preston, Child

Agent Pendergast podąża śladem Przymierza, tajnej organizacji, która uprowadziła jego żonę, tuż po ich ponownym spotkaniu po latach. Kierowany żądzą zemsty agent specjalny FBI nie zawaha się przed niczym, by poznać prawdę o kobiecie, którą kochał – i utracił – oraz zemścić się na ludziach, którzy odebrali mu wszystko. 

W tym celu musi wybrać się do Brazylii, w ostępy niebezpiecznej puszczy i odnaleźć tajemnicze miasteczko zamieszkałe przez potomków nazistów – i ofiary sekretnych, mrożących krew w żyłach eksperymentów prowadzonych po II wojnie światowej przez dawnych hitlerowskich oprawców, w tym także doktora Mengele. Od powodzenia samotnej misji Pendergasta zależy nie tylko los jego samego, lecz przyszłego porządku całego świata.



Bardzo dobrze wspominam swój pierwszy kontakt z Cyklem z agentem Pendergastem. Była to dla mnie niezwykła, szybka przygoda, o której nie potrafiłam długo zapomnieć. Mimo, że była to któraś z kolei część to i tak spędziłam przy niej świetnie czas. Nie miałam żadnych problemów w zrozumieniu historii. Z niecierpliwością czekałam od tamtej pory na następną część. W końcu dorwałam książkę ,,Dwa groby". Pierwszą rzeczą jaka mnie ucieszyła przy kontakcie z nią to ilość jej stron, gdyż posiada ich ponad sześćset. Wszystko wskazywało na świetną, pełną napięcia zabawę. Czy tak też było? Nie mogło być inaczej.

Akcja rozpoczyna się bardzo szybko. W równie szybkim tempie wciągnęłam się w bieg wydarzeń, które od pierwszych stron mnie zaciekawiły. Trupy, pościgi, strzelaniny, rany postrzałowe, ucieczki i tak na okrągło przez całą książkę. Jak tego można nie polubić? Nie potrafiłam robić nic innego jak czytać i się cieszyć, że trafiłam na tak dobra książkę. Bardzo polubiłam też głównego bohatera. Chytry, szalony agent FBI, który zrobi wszystko by odzyskać swą ukochaną, a gdy ją stracił chce poznać prawdę, dlaczego przez dwanaście ostatnich lat nie mogli być razem, czemu oficjalnie jest martwa. Jest to przyjemna podróż dla czytelnika.

Książkę ,,Dwa groby" nie czytało mi się tak szybko jak ,,Bez litości", lecz teraz chciałam jeszcze bardziej poznać wszystkie szczegóły historii i specjalnie siebie spowalniałam by nic nie umknęło mojej uwadze. A było ich naprawdę dużo. Przy tej książce nie można się nudzić, gdyż autorzy ciągle dodają jakieś wątki do historii by czytelnik mógł zwrócić na nie uwagę, a tym samym bardziej przywiązać się do historii. Mnie się to bardzo spodobało. 

Ocena 5,5/6

sobota, 13 lipca 2013

Wakacyjny dyżur - Ben MacFarlane

Po kogo zadzwonicie, jeśli przydarzy wam się wypadek na wakacjach? Oto Dr Ben MacFarlane. Jego zadanie to przetransportować do ojczystego kraju ludzi unieruchomionych za granicą.  Kim są jego pacjenci? Ofiary wakacyjnych wypadków, wstydliwych incydentów podczas służbowych delegacji oraz wszelkich zdarzeń na wyjeździe, kiedy coś poszło nie tak, jak powinno. Starsza pani, która pomyliła ecstasy z aspiryną. Nastolatek, który spadł z balkonu podglądając barmanki w ich sypialni. Modelka, u której nastąpiły komplikacje po operacji piersi w Brazylii. Lista jest długa...To JEGO historia. Szalony rok z życia latającego, brytyjskiego doktora. Dramatyczna, czasem groteskowo zabawna medycyna nagłych wypadków nie ogranicza się tylko do oddziałów szpitalnych. TO może zdarzyć się na siedzeniu tuż obok nas już podczas kolejnego wakacyjnego lotu.


Bardzo lubię oglądać seriale o lekarzach. Uwielbiam przyglądać się ludzkim chorobom oraz sposobom ich leczenia. Pochłaniam takie seriale jeden po drugim, poświęciłam już na nie niejeden dzień. Z wielką przyjemnością także sięgnęłam po książkę ,,Wakacyjny dyżur". Przygody z życia lekarza od nagłych wypadków? To brzmiało jak coś dla mnie i musiało być koniecznie ciekawe. Postawiłam, więc wobec niej pewne oczekiwania. Sprostała? Po części na pewno tak. Spodziewałam się odrobinę czegoś innego, lecz to co dostałam w pełni mnie zadowoliło. 

Podczas czytania książki ,,Wakacyjny dyżur" czytelnik nie raz może przeczyć chwile grozy, niepewności związane ze stanem zdrowia pacjenta. Bezproblemowo związałam się z każdą osobą i z wielkim zaciekawieniem czytałam, co z nim się dzieje, jakiemu wypadkowi uległ, jak wygląda jego podróż do kraju. Jednak oprócz strasznych momentów, czy też takich, które po prostu potrafią zainteresować dolegliwościami pacjentów, możemy się w tej książce spotkać ze śmiesznymi scenami. Bo kto powiedział, że ludzie chorzy nie mogą tryskać humorem? 

Czas, który spędziłam przy książce ,,Wakacyjny dyżur" będzie dla mnie niezapomniany. Była to świetna podróż po krajach, miastach, jak i też chorobach, które przytrafiają się ludziom na wakacjach. Żałuję trochę, że była taka krótka, gdyż szybko się dla mnie skończyła, a ja bym jeszcze o nich poczytała. Nie polecam tej książki dla osób, które wybierają się na wakacje i lubią myśleć, że to o czym właśnie przeczytali na pewno im się zdarzy, bo mogą się nieźle wystraszyć. Jednak pozostałych zachęcam do przeczytania. 

Ocena 5/6

piątek, 12 lipca 2013

W ofierze Molochowi - Asa Larsson

Pewnej niedzieli we własnym domu zostaje bestialsko zamordowana starsza kobieta. Siedmioletni wnuk zmarłej, Marcus, zostaje odnaleziony w pobliskim lesie. Zszokowany, nie potrafi wyjaśnić, co się stało.
 Wkrótce okazuje się, że nad rodziną chłopca ciąży fatum. W dziwnych okolicznościach zmarli prawie wszyscy jego krewni. Pradziadek został rozszarpany przez niedźwiedzia, a ojciec śmiertelnie potrącony przez nieznanego kierowcę.

 To nie może być zwykły przypadek.
Rusza śledztwo, którym kieruje prokuratorka Rebeka Martinsson. Podstępem dochodzenie odbiera jej jednak cyniczny karierowicz, prokurator Carl von Post, który robi wszystko, by pojawić się na pierwszych stronach gazet. Rebeka, wściekła, sama udziela sobie urlopu i… zaczyna szukać mordercy na własną rękę. Tymczasem chłopiec też jest w niebezpieczeństwie. Fatum z przeszłości odżywa.


Bardzo lubię czytać kryminały. Z wielką chęcią sięgam po kolejne. Z radością również zaczęłam czytać książkę pani Larsson, gdyż do tej pory nie miałam okazji, by zapoznać się z jej twórczością, a po przeczytaniu kilku pozytywnych recenzji na temat jej dzieł byłam bardzo ich ciekawa. Jak więc poszło moje pierwsze spotkanie z tą autorką? Początek był trochę ciężki. Spodziewałam się, że szybciej wszystko będzie się toczyć, a otrzymałam historię o jakimś niedźwiedziu, która nie pasowała mi do dalszej części książki. Jednak po dość niepewnych trzydziestu stronach, podczas których bałam się, że książka będzie nudna, pojawił się trup. Ależ się ucieszyłam. Uwielbiam trupy. Wiadomo, że gdzie trup to tam zagadka, a ta potrafi być niezwykle ciekawa. 

Gdy pojawił się trup zaczęło się też śledztwo. Wszystko więc zaczęło układać się w całość. Fragmenty, które na początku mnie irytowały, gdyż nie wiedziałam po co one są, wtopiły się w ogół. Jednak i tak nie polubiłam tych fragmentów, gdyż spowalniały całą akcje. W jednej chwili mamy pięknie rozwijające się wydarzenia, a w następnej opis sytuacji z przeszłości, co mnie trochę dekoncentrowało i denerwowało. Mimo tego nie można zapomnieć, że historia jest ciekawa. Byłam żywo zainteresowana zagadką postawioną przez autorkę, dzięki czemu książkę czyta się szybko i z lekkością. 

Książka ,,W ofierze Molochowi" spodobała mi się. Zawiera ciekawą historię, którą czyta się łatwo i przyjemnie. Nie żałuję czasu poświęconego na jej poznanie. Oczekiwałam, że akcja będzie trochę szybsza, lecz ta wolniejsza nie przeszkadzała mi w przyjemnym odbiorze historii. Pierwsze spotkanie z panią Larsson uznaję za udane i z chęcią sięgnę po inne jej dzieła. 

Ocena 5/6

środa, 10 lipca 2013

Pan - Emma Becker

Ellie, dwudziestolatka, studiuje i mieszka z rodzicami w Paryżu, wiodąc  beztroskie życie do dnia, kiedy spotyka Pana, dwukrotnie od niej starszego żonatego chirurga.Ich związek, początkowo rozwijający się tylko za pośrednictwem Facebooka i SMS-ów, bazujący na zamiłowaniu obojga do libertyńskiej literatury erotycznej, przenosi się do obskurnego pokoju w hotelu przy placu Pigalle. Tam bez żadnych ograniczeń kochankowie zgłębiają rozkosze seksualnej namiętności. Po serii potajemnych wtorkowych spotkań w hotelu i przelotnych rozmów telefonicznych Ellie przeżywa miesiące gorączkowego oczekiwania na Pana, namiętne zniewolenie, z którego bezskutecznie będzie się starała wyzwolić.





Za sprawą sławnego ,,Grey'a" na rynek wpłynęło wiele powieści erotycznych. Ludzi spostrzegli, że to lubią, więc autorzy zakasali rękawy i zaczęli takie pozycje pisać, a wydawcy wydawać. Światło dzienne ujrzały również stare książki, o których dawno zapomnieli, myśląc sobie, że przecież to erotyk, więc muszę to przeczytać. Książka ,,Pan" Emmy Becker została wydana dwa lata temu, jednak na polskim rynku wydawniczym pojawiło się dopiero w tym roku. Moim zdaniem był to wielki błąd. Ta książka jest niesamowita i niezmiernie się cieszę, że mogłam ją poznać. Szkoda, że dopiero teraz, a nie dwa lata temu, lecz lepiej późno niż wcale. 

Pierwszą rzeczą jaką polubiłam w tej książce jest sama historia. Zachwyciła mnie ona już od pierwszych stron. Zaczęło się niepozornie, od sytuacji, która miała miejsce pół roku po przygodzie Ellie z Panem. Następnie przenosimy się do samego początku ich znajomości. Jest ona przedstawiona czytelnikowi z perspektywy czasu i za pomocą narracji pierwszoosobowej, co przyczyniło się do tego, że w bieg wydarzeń mamy włączone także przemyślenia z teraźniejszości, które niekoniecznie w pełni muszą wiązać się z opisywaną sytuacją. Jednak ani razu nie odniosłam wrażenia zmieszania. Wszystko ze sobą idealnie współgrało. 

Kolejną zaletą tej książki jest jej język. Można by powiedzieć, że autorka używa wyrafinowanego języka. W momentach, gdy do tekstu wkradały się wulgarniejsze słowa strasznie mnie one na początku dekoncentrowały, nie wierzyłam, że autorka może wykorzystać takie słownictwo. Jednak wraz z ilością przeczytanych stron mniej mnie to już raziło. Nieraz miałam wrażenie jakby pisarka pisząc tę książkę siedziała z otwartym słownikiem kartkując go by znaleźć pasujące słowa do danej sytuacji. Muszę przyznać, że zdążyłam przeczytać w swym krótkim życiu wiele książek, lecz rzadko miałam okazji spotkać się z takim warsztatem pisarskim. Sądzę, że niejeden autor z listy bestselerów mógł by się uczyć od pani Becker, by móc samymi słowami zaczarować czytelnika. Nie spodziewałam się tego po lekturze erotycznej, a tym bardziej po debiucie. Świadczy to po prostu o niezwykłym talencie!

Nikogo zapewne nie zdziwię tym, że polecam przeczytanie tej książki. Dla mnie była to niesamowita przygoda przez historię Ellie i Pana, która potrafi zaczarować, zaciekawić, przestraszyć, a nawet czasem obrzydzić czytelnika. Z chęcią powrócę do tej książki, by ponownie być zaczarowana słowami jak i przeżyciami, rozterkami Ellie. To niesamowite jak ta książka potrafiła mnie wciągnąć. Nieraz przez to, że dochodziła do linii absurdu, nieraz przez ciekawość dotyczącą "związku" Ellie z Panem. Niektórych emocji, jakie ze mnie wychodziły podczas czytania, nie da się opisać słowami, ani w pełni mego zachwytu, po prostu trzeba przeczytać tę książkę. 

Ocena 6/6

PS:Szok wyłaził mi oczami, kiedy spostrzegłam, że byłam pierwszą osobę na Lubimy Czytać, która przeczytała tę książkę, a od premiery minęło już trzy tygodnie.
PSS: Dajcie mi sygnał boży, że ktoś czytał tę książkę i tak samo mu się spodobała 
PSSS: Czy tylko ja mam wrażenie, że pomimo dużej ilości wersów, jak na mnie, są one puste?
PSSSS: Po prostu nie umiem opisać wyjątkowości tej książki.
PSSSSS: Coś mi się zdaje, że zwracanie się do kogoś na pan dziwnie będzie mi się teraz kojarzyć. 

poniedziałek, 8 lipca 2013

Częściowcy - Dan Wells

Rasa ludzka wymiera. Po wojnie z Partialsami, wyhodowanymi w laboratoriach, zmodyfikowanymi genetycznie żołnierzami, pozostała ledwie garstka ocalałych. Ale to nie krwawe walki zdziesiątkowały ludzkość. Partialsi, niewdzięczne dzieci naukowców, wypuścili śmiercionośny wirus, RM, który wybił ponad 99% ludności. Od ponad dekady na świat nie przyszło ani jedno zdrowe dziecko…











Kira nie ma bajecznego życia. W jej świecie wielu ludzi zginęło w wojnie z Częściowcami. Zostało ich niewielu, a nie mogą nic zrobić by powiększyć swą liczebność. Każde nowo narodzone dziecko umiera. Przyczyną śmierci jest wirus RM. Naukowcy próbuję odkryć sposób by zakończyć problem z umieralnością noworodków, lecz nawet zniżanie wieku rozrodczego i tym samym większa ilość dzieci nie pomaga odkryć im metody. Kira nie zamierza się poddać. Postanawia podjąć badania naukowe. Ma pomysł, zamierza w tym celu wykorzystać Częściowca. Sądzi, że on pomoże uratować ludzkość przed wirusem. Czy jej się uda?

Bardzo lubię poznawać książki, w których jest ukazany świat po jakiejś zagładzie. Wizje przyszłości świata od  zawsze mnie ciekawiły. Cieszę się za każdym razem, kiedy mogę sięgnąć po pozycję, z której mogę wynieść nową wizję przyszłości ludzkości. Tak też było z książką ,,Częściowcy". Wirus, który spowodował śmierć wielu ludzi oraz nie pozwala na urodzenie się dzieci. Dla mnie brzmiało to niezwykle interesująco. Jednak gdy zaczęłam czytać  miałam pewne opory przed łatwym "wślizgnięciem" się do biegu historii. Coś mi nie pozwalało bym mogła czytać książkę w pełnym zainteresowaniu i skupieniu. Niekiedy zaczynałam się już nudzić. Na szczęście mamy rezolutną bohaterkę, która wpadła na genialny pomysł, którym od razu się zaintrygowałam. Moje dociekliwość poznania wszystkiego związanego z porwaniem i przebadaniem Częściowca sprawiła, że zaczęłam czytać książkę w pełni skupieniu na jej historii i nie mogłam się doczekać zakończenia, które z kolei sprawiło, że chcę więcej szczegółów na temat świata Kiry. Mam nadzieję, że długo nie będę musiała czekać. 


Książka ,,Częściowcy" jest pozycją jak najbardziej godną polecenia. Spędziłam przy niej niesamowite dwa wieczory, które sprawiły, że pragnę takich więcej. Cieszę się, że jest to trylogia, gdyż będę mogła powrócić do tego świata jeszcze dwukrotnie. Polecam!!

Ocena 5,5/6

sobota, 6 lipca 2013

Złoty most - Eva Voller

Współczesna dziewczyna. Przystojny młodzieniec. Pełen przepychu Paryż. Intryga na szczytach władzy. Historia poza czasem. Odkąd Anna dołączyła do tajnego grona podróżników w czasie, przygoda goni przygodę. Jednak w samym środku egzaminów maturalnych do dziewczyny docierają straszne wieści - jej ukochany Sebastiano zaginął w Paryżu w czasach kardynała Richelieu. Anna natychmiast udaje się w pełną niebezpieczeństw podróż i rzeczywiście znajduje Sebastiana w Paryżu. Ale to nie koniec problemów, chłopak bowiem jest muszkieterem kardynała i nie ma pojęcia, kim jest Anna. Czy uda się przywrócić mu pamięć? Złoty most, kolejny po Magicznej gondoli tom przygód Anny i Sebastiana zabiera czytelników w podróż do siedemnastowiecznego Paryża. Miłość i przygoda, intrygi i romanse przykuwają uwagę i sprawiają, że książkę czyta się jednym tchem.


Minął już pewien czas od pierwszej podróży w czasie, w której uczestniczyła Anna. Tę niezwykłą przygodę odbyła dzięki wyjazdowi do Wenecji. Minęły miesiące, a dziewczyna odbyła kilka podróży wraz ze swoim ukochanym Sebastiano. Nie mogąc się doczekać aż na stałe będzie ze swym ukochanym wróciła do Niemiec by napisać egzaminy maturalne. Ledwo udało jej się ukończyć napisanie testu, gdy dostała wiadomość z prośbą o przyjechanie do Paryża. Tam podróżuje do XVII wiecznej Francji, w której znajduje się Sebastiano, jaki nie pamięta nic ze współczesności. Czy Annie uda się uratować lubego? 


Bardzo polubiłam książki należące do serii ,,Poza czasem", co sprowadza się na to, że po kolejne książki sięgam machinalnie, nawet bez przeczytania opisu o czym ona jest. Tak właśnie też było ze ,,Złotym mostem". Zdziwiłam się bardzo, kiedy na jednym z blogów przeczytam, że jest ona kontynuacją ,,Magicznej gondoli". Nie myślałam, że autorka może napisać kontynuacje, lecz z wielką przyjemnością wróciłam do tego świata. Świata podróż w czasie, magii, historycznych miejsc, magicznej gondoli. Od pierwszych stron na nowo się w nim zakochałam. 

Autorka w swej książce posługuje się łatwym językiem do odbioru. Bezproblemowo przyswajałam wszystkie fakty, jakie nam przedstawiała. Mamy pierwszoosobowego narratora, więc można się domyślić, że wszystkie opisy są pisane językiem współczesnym, łatwo przyswajalnym. Lecz mimo, że spora część akcji jest umieszczona w XVII wiecznej Francji to nawet dialogi nie są pisane językiem charakterystycznym dla wieku. Autorka może nie za bardzo potrafi wprowadzić czytelnika w odpowiedni wiek, lecz mi to nie przeszkadzało, gdyż wolę nasz współczesny język, przy którym nie trzeba się zastanawiać czy to właśnie o to chodzi, czy o coś innego. 

,,Złoty most" to lekka książka, będąca idealna na jeden, dwa wieczory dla miłośnika magii, podróży w czasie i tajemnic, które ciągną się przez całą książkę sprawiając, że czytacz nie może oderwać się od stronic lektury. Polecam!! 

Ocena 5,5/6

piątek, 5 lipca 2013

Uratuj mnie - Jennifer Echols

Zoey chciałaby zapomnieć. O tym, że jej ojciec spotyka się z dwudziestoczterolatką. O tym, że jej matka przeżyła załamanie. O tym, że szkolny outsider, Doug, nie daje jej spokoju. Życie Zoey jest kompletnym chaosem i dziewczyna radzi sobie z nim w jedyny sposób, jaki zna – jest idealna. Doskonała córka, doskonała uczennica, doskonała dziewczyna doskonałego Brandona. Do czasu. Pewnej nocy Zoey cudem uchodzi z życiem z wypadku. Kiedy budzi się w szpitalu, nie pamięta niczego z minionego wieczoru – wie tylko, że coś poszło bardzo, bardzo nie tak...








Zoey do tej pory nie miała na co narzekać. Miała przyjaciół, ważna pozycję w drużynie pływackiej, dwójkę rodziców. Lecz jak jej życie zaczęło się sypać to wszystko naraz. Jej tato zaczął romansować z dużo o siebie młodszą kobietą, rozwód rodziców, załamanie nerwowe matki i jej próba samobójcza. Na dodatek tego wszystkiego rozbiła swój samochód i nie pamięta dwunastu godzin ze swego życia. Co takie mogło się w trakcie nich zdarzyć, że Doug, którego uważała za największego wroga, myśli o nich jako o parze, a co ważniejsze dlaczego on pociąga Zoey skoro ma chłopaka, na którym jej zależy? 


Przez dość długi czas nie czytywałam książek typowo młodzieżowych, których to głównym tematem jest młodzieńcza miłość i problemu nastolatków. Jednak moje podejście do nich zmieniło Wydawnictwo Jaguar, które to wydało ostatnim czasu kilka ciekawych pozycji obok których nie mogłam przejść obojętnie. Tak też było z książką ,,Uratuj mnie" Jennifer Echols. Gdy zobaczyłam nazwisko autorki, którą to polubiłam przy okazji książki ,,Dziewczyna, która chciała zbyt wiele", oraz to, że książka należy do serii z kolorowymi grzbietami, którą to także polubiłam, stwierdziłam, że książka mi się na pewno spodoba. I tak też było. Z wielką ciekawością pochłaniałam strony lektury, która się okazała być idealna na jeden wieczór przyjemności.

Książka ,,Uratuj mnie" okazała się być dobrą lekturą. Przyjemnie mi się ją czytało i z wielkim zainteresowaniem poznawałam historię z życia Zoey. Jednak pomimo tego, że ogólnie przypadła mi do gustu nie obeszło się bez małego zgrzytu. A mianowicie strasznie mnie irytowało podejście głównej bohaterki do swego związku partnerskiego z Brandonem. Ciągle ona myślała co to będzie jeśli on się dowie albo że jest dla niej najważniejszy. Po prostu nie dowierzałam, jak ona może tak mówić, a ze swoim chłopakiem podczas tego ,,związku" spotkała się z nim chyba dwa razy. Ogólnie rzecz biorąc polubiłam bohaterkę, lecz od czasu do czasu irytowała mnie swą naiwnością. 

Ocena 5/6

środa, 3 lipca 2013

Pułapka na martwego - Charlaine Harris


Sookie Stackhouse mimowolnie staje się świadkiem tego, jak Eric Northman ssie krew z żyły innej kobiety. Fakt ten, co zrozumiałe, nie poprawia jej humoru, szczególnie, że kobieta jest dużo młodsza od niej. Na domiar złego, do miasta przybył właśnie Felipe de Castro, wampirzy król Luizjany (a także władca Arkansas i Nevady), i na pewno nie jest to najlepsza pora na znalezienie zwłok – zwłaszcza że znajdują się one na frontowym dziedzińcu przed domem Erica i należą do kobiety, której krew Eric niedawno ssał.  

   Tajemnicę morderstwa próbują rozwikłać Sookie i Bill, będący oficjalnym śledczym Piątej Strefy. Sookie sądzi, że przynajmniej tym razem nie musi wiązać losu martwej dziewczyny ze swoją osobą. Niestety, bardzo się myli! Sookie ma wroga - kogoś, kto okaże się znacznie chytrzejszy, niż kiedykolwiek podejrzewała, kogoś, kto postanowił sprawić, by jej świat bezpowrotnie i nieodwracalnie runął.

Uwielbiam powracać do serii o Sookie Stackhouse. Może nie wyczekuję jej już tak niecierpliwie jak kiedyś, lecz zaczynanie każdej kolejnej części wywołuje u mnie szczęście. ,,Pułapka na martwego" jest to już dwunasta część cyklu i nadal trzyma poziom. Ostatnio coraz rzadziej sięgam po książki z wampirami i wilkołakami, więc musiało minąć trochę czasu zanim przyzwyczaiłam się do tego świata. Jednak kiedy już wsiąknęłam trudno było mnie od tej książki oderwać. 

Minęło kilka miesięcy od momentu, kiedy czytałam poprzednią część, więc bardzo polubiłam w autorce to, że najważniejsze fakty przetacza jeszcze raz, by czytelnik mógł bezproblemowo zapoznawać się z dalszymi perypetiami Sookie. Ten fakt również umożliwiłby zapewne nowemu czytelnikowi zorientowanie się o co w tej książce chodzi, lecz osobiście polecałabym zapoznanie się z tą serią od pierwszej części, gdyż wtedy poznaje się wszystkie ciekawe wątki po kolei, niczego nie omijając. 

Czas z książką ,,Pułapka na martwego" minął mi bardzo szybko oraz w fantastycznym towarzystwie wróżek, wampirów, wilkołaków, morderstwa, śledztwa, zaciekawienia. Uwielbiam przygody z Sookie Stackhouse i polecam dla każdego, kto choćby trochę toleruje postacie fantastyczne oraz uwielbia spędzać czas przy książce, która dostarcza odrobinę niebezpieczeństwa oraz niezłą dawkę przygody. 

Ocena 6/6

poniedziałek, 1 lipca 2013

Seria Kiss


harlequin.plDo książek typu harlequin różni ludzie podchodzą inaczej. Jedni uwielbiają je i pochłaniają jedną po drugiej nie patrząc nawet na nazwisko autora. Inni wyśmiewają się z nich i nie nazywają lekturą wartą czyjekolwiek uwagi i dziwią się, że ktokolwiek może je czytać. Ja plasowałam się gdzieś tak mniej więcej po środku. Przeczytałam jeden harlequin, wypadł strasznie blado i w dużej mierze przyczynił się, że nie miałam ochotę na inne podobne książki. Jednak kiedy przeczytałam o serii Kiss byłam od początku jej strasznie ciekawa. Opisy zapowiadanych książek, które miały należeć do tej serii wydawały się interesujące, lecz pamiętając poprzedni kontakt z harlequinem nadal się wahałam czy sięgnąć po tę serię. Pomyślałam sobie raz kozi śmierć i zdecydowałam się przeczytać dwie pierwsze części, które zaoferowało mi wydawnictwo. Teraz mogę z ręką na sercu powiedzieć, że nie żałuję. Była to dla mnie przyjemna przygoda, która zachęciła mnie by sięgnąć po dalsze książeczki, które będą wydawane w tej serii. 


Firth ustawiła sobie wysokie plany zawodowe. Niestety w ich realizacji coś jest przeszkadza, a raczej ktoś. Jej przyrodnia siostra bierze ślub i poprosiła kobietę by została jej druhną. Rodzinie przecież się nie odmawia. Tak też została zmuszona do zorganizowania wieczoru panieńskiego, który szybko przekształcił się w wielkie przyjecie celebrytów. Na domiar złego jej życie pod kontrolą zaczyna zakłócać George. Co z jej planem życia na kolejne pięć lat? Legnie w gruzach? A może Firth będzie go realizować omijając wszelkie przeszkody?

,,Kronikę ślubnych przypadków" czytało mi się bardzo miło. Przyjemnie mi się obserwowało początki relacji, jakie zaczynały się wytwarzać między Firth i George'em. Te ich podchody, wątpliwości, niepewności, pierwsze kroki, śmielsze i mniej śmielsze. Czysta przyjemność dla oczu. Każda kartka książki potrafiła wywołać uśmiech na mojej twarzy, który nierzadko zmieniał się w śmiech. Było się po prostu z czego pośmiać. Bo jakie to początki relacji bez odrobiny zgrzytów, sarkazmu, denerwowania drugiej osoby? Nudne. A te które tworzyły się między Firth i George'em takie nie były. Były miłe dla oka do podglądania. 

Książka ,,Kronika ślubnych wypadków" to idealna pozycja na jeden wieczór. Może i nie będzie jej się za długo pamiętać, lecz dzięki temu będzie można do nie powrócić i kilkakrotnie spędzić przy niej przyjemny wieczór. Ja na pewno tak zrobię. Książka bardzo mi się spodobała, nie zauważyłam w niej jakikolwiek wad, niektórzy by powiedzieli, że nie jest ona ambitna, lecz ja po tej książki niczego wygórowanego nie oczekiwałam. Chciałam spędzić miło wieczór i też to otrzymałam. Polecam!

Ocena 5/6

Miranda nie może zapomnieć o ostatnim wieczorze spędzony w klubie. A raczej zakończenia zabawy, kiedy to tajemniczy i seksowny mężczyzna wyciągnął ją z baru w momencie gdy na niego policjanci robili nalot. Spotyka go ponownie, lecz w miejscu, w którym się nie spodziewała - we własnym domu. Miranda to córka burmistrza i każdy jej krok pilnuje ochroniarz. Tym nowym ochroniarzem okazuje się być Tyler. Kobieta obiecała sobie, że nie będzie miał z nią łatwo.

Odkąd przeczytam opis książki ,,Kto się śmieje ostatni" byłam jej bardzo ciekawa. W tamtym momencie stwierdziła, że będzie to fajna książka. I dziękują wszystkim siłą, a najbardziej autorce, swojej opinii nie zmieniłam po przeczytaniu książki. Okazała się przyjemną lekturą, która umiliła mi drugi wieczór z serią Kiss. 

Kartka po karce pochłaniałam tę książkę by jak najszybciej poznać wszystkie szczegóły dotyczące relacji Mirandy i Tylera. Bardzo polubiłam obserwować ich przekomarzania się, pożądanie jakie do siebie czuli, lecz próbowali przed sobą ukrywać. Moje zaciekawienie lekturą podsycał fakt, iż mogłam poznawać historię z dwóch perspektyw. Możliwość zajrzenia w myśli Mirandy, jak i Tylera dodawało smaczku podczas czytania. 

,,Kto się śmieje ostatni" to lekka lektura, idealna na jeden letni wieczór, czy też dzień na plaży. Czytało mi się ją bardzo przyjemnie i z chęcią będę powracać do tej historii, jak tylko zapomnę, o czym ona była. Polecam! 

Ocena 5/6