poniedziałek, 31 maja 2021

Spells trouble. Wiedźmi czar

 Mercy i Hunter Good, szesnastoletnie bliźniaczki, oprócz tego, że są wiedźmami, są też najnormalniejszymi pod słońcem nastolatkami. Chodzą do liceum, jedna zakochuje się w zabójczo przystojnym rozgrywającym licealnej drużyny futbolowej, druga wciąż marzy o spotkaniu miłości swojego życia, najlepiej żeńskiej. Niespecjalnie ujawniają przed rówieśnikami swe magiczne umiejętności, ale kiedy w Goodeville zaczynają dziać się złe, a nawet bardzo rzeczy, siostry muszą nie tylko posiąść nową wiedzę, ale też poprosić o pomoc w walce z mrokiem swych szkolnych przyjaciół. Zwłaszcza że prastare drzewa strzegące świat przed demonami zaczynają gnić oraz pachnieć siarkowodorem, a w spokojnym dotąd miasteczku w ciągu kilku dni zostają zamordowane trzy osoby…

 

 

Duet córki Kristin Cast z matką Phyllis Cast poznałam kilkanaście lat temu. Kiedy byłam nastolatką, to popularna była seria książek pod tytułem „Dom Nocy”. Tak jak wiele nastolatków w tamtych czasach, tak też i ja sięgnęłam po tę popularną serię. Nie została moją ulubioną, nie udało mi się także jej skończyć, gdyż powstało kilkanaście części, lecz w momencie, gdy zobaczyłam nową serię tego duetu, to zechciałam ją przeczytać. Duet Cast tym razem zabrał się za wiedźmy.

Książka „Spells Trouble. Wiedźmi czar” zainteresowała mnie już od pierwszych stron. Spodobały mi się wiedźmy, w jaki sposób zostały tutaj przedstawione. Miałam już okazję przeczytać trochę książek z wiedźmami w roli głównej i poczułam, że autorki dodały coś nowego od siebie w tym temacie. Opisywana historia mnie zainteresowała, lecz miałam wrażenie, że jest trochę za łagodna jak dla mnie. W książkach z tego gatunku szukam już raczej cięższych historii, gdzie więcej się dzieje, jest więcej zła. Mam wrażenie, że jest to początek kolejnej serii, która przypadnie do gustu nastolatkom.

„Spells Trouble. Wiedźmi czar” to bardzo dobry początek nowej serii o wiedźmach. Historia rodu Good mnie zainteresowała, a samą książkę czytało mi się bardzo szybko. Byłam zaskoczona, jak w krótkim czasie udało mi się ją skończyć. Jednak czegoś mi w niej brakowało, abym z niecierpliwością wyczekiwała kolejnej części. Uważam, że to dobra książka fantasy na spędzenie miłego jednego wieczoru.  

Ocena 4,5/6 

sobota, 29 maja 2021

Nie zapomnę o tobie - Monika Michalik

Emilia nie wierzy w miłość. Po tym jak ojciec odszedł do innej, mama wychowała ją sama. To ona nauczyła dziewczynę, że zawsze, niezależnie od sytuacji, trzeba walczyć o swoje i podążać za marzeniami. Gdy więc pojawia się szansa na pracę w magicznym greckim miasteczku, Emilia nie waha się ani chwili. Już w samolocie okazuje się jednak, że coś poszło nie tak. Do Grecji nie leci sama, a z Mateuszem, który twierdzi, że to on otrzymał tę pracę. Na miejscu zaś, po serii zupełnie nieprzewidzianych zdarzeń, na jej drodze staje tajemniczy Nikias, który otwiera przed nią zupełnie nowy, gorący od greckiego słońca świat.
Tymczasem w Polsce jej mama, Danka, spotyka miłość sprzed lat. I choć rozsądek podpowiada zupełnie co innego, serce nie daje za wygraną. Dawno zapomniane marzenia zaczynają tlić się na nowo, zmieniając życie nie tylko Dance, ale i nieświadomej niczego Emilii.
Czy wielkie uczucie może się zdarzyć tylko raz? 

Twórczość Moniki Michalik znam od jej debiutu, który został wydany dwa lata temu. Już wtedy polubiłam jej sposób tworzenia i z wielkim zadowoleniem przyjęłam jej kolejne książki. Niedawno, wydawała swoją trzecią powieść, która nosi tytuł „Nie zapomnę o tobie”. Kiedy tylko po raz pierwszy zobaczyłam jej zapowiedź, to od razu wiedziałam, że ją przeczytam. Spodziewałam się kolejnej książki, którą dobrze się czyta i przeniesie mnie do letnich dni.

Monika Michalik po raz kolejny przeniosła mnie do wakacyjnej krainy. Tym razem dostałam Grecję, słońce, przystojnych mężczyzn i oczywiście wakacyjne romanse. Od pierwszej strony bardzo dobrze czytało mi się tę książkę. Pani Michalik ma bardzo przyjemny i lekki styl pisania, co sprawia, że jej najnowsza powieść pod tytułem „Nie zapomnę o tobie” idealnie się sprawdzi jako wakacyjne czytadło.

Z książką „Nie zapomnę o tobie” spędziłam idealny jeden wieczór. W moim przypadku bardzo dobrze sprawdziła się jako relaksująca lektura. Co prawda nie można od niej zbyt dużo oczekiwać i można się domyślić jak zakończy się większość poruszonych przez autorkę wątków. To jednak jestem zadowolona z tego co otrzymałam i z przyjemnością sięgnę po kolejne powieści pani Michalak. „Nie zapomnę o tobie” jest to książka, którą po prostu dobrze się czyta i aż chce się spędzać wieczory z takimi lekturami.

Ocena 5/6 

czwartek, 27 maja 2021

Wieczna wolność - Joe Haldeman

Weteran William Mandella osiadł na pokrytej śniegiem planecie wydzielonej dla takich jak on. Ożenił się, ma dwoje dzieci i pracuje. Jednakże jego styl życia uważany jest za archaiczny. W wyniku ewolucji mieszkańcy Ziemi wytworzyli zbiorową świadomość nazywaną Człowiekiem i przejęli kontrolę nad nową ojczyzną Mandelli. Jej mieszkańcy uważani są za niebezpiecznych ze względu na swą niezależność, jednakże toleruje się ich w celu zachowania zróżnicowanej puli genów. Taka egzystencja nie odpowiada Williamowi i jego kolegom-żołnierzom. Porywają kosmolot i ruszają w próżnię, by dać początek nowej ludzkiej rasie. 

 

 
 
 
 

Książkę „Wieczną wojnę”, czyli pierwszą część cyklu o tym samym tytule napisaną przez Joego Haldemana, poznałam dzięki nowemu wydaniu. Dom Wydawniczy Rebis zaczął wydawać serię pod tytułem „Wehikuł czasu”. To właśnie ona sprawiła, że zaczęłam poznawać więcej książek science fiction i to dzięki niej poznałam serię stworzoną przez Haldemana. Miło wspominam pierwszą część, więc bez zastanowienia sięgnęłam po kontynuację.

Zaczynając czytać książkę „Wieczna wolność” wiedziałam z czym mogę mieć do czynienia. Napotkałam bohaterów, których poznałam w poprzedniej części. Poznałam także nowe postacie, gdyż minęło trochę czasu od poznanych wydarzeń. Na początku, historia wydała mi się ciekawsza niż poprzednia. Byłam ciekawa co się stanie, do czego doprowadzą działania bohaterów. Jednak w pewnym momencie moje zainteresowanie historią spadło i dokończyłam ją czytać tylko dlatego, że spodziewałam się, że czymś mnie jeszcze może zaskoczy.

Moim zdaniem „Wieczna wolność” jest gorsza od swojej poprzedniczki. Jednak mimo wszystko nie żałuję, że się skusiłam na jej przeczytanie. Nadal uważam, że autor miał niesamowitą wyobraźnię i jego wizja przyszłego świata potrafi zaskoczyć. W pewnym momencie zabrakło mi wydarzeń, które by mnie zaskoczyły. W drugiej połowie książki znalazłam przede wszystkim opis tej wizji pisarza, który był ciekawy, ale nie na tyle, aby utrzymać moje zainteresowanie na wysokim poziomie. 

Ocena 4,5/6 

wtorek, 25 maja 2021

Miasto szpiegów - Marek Krajewski

W wolnym mieście Gdańsk wszystkie chwyty są dozwolone
1933. Edward „Łyssy” Popielski na zlecenie swych mocodawców trafia z Ritą i Leokadią ze Lwowa do targanego wojną wywiadów Gdańska. Szybko odkrywa ciemną stronę miasta — jak najdalszą od wyobrażeń o gotyckiej Perle Bałtyku. Portowe zaułki są pełne nędzy i przemocy, a wzburzone fale zimowego morza często zamykają się nad głowami kolejnych ofiar, które wiedziały zbyt dużo. Popielskiego czeka pierwsze, niemal śmiertelne starcie z Abwehrą.
Kiedy na drodze Łyssego staje platynowowłosa piękność, wdowa Irena Arendarska, wszystko wydaje się jasne – ta cyniczna uwodzicielka zastawia nań sidła. Czy Popielski się z nich wyplącze?
Czy łatwiej mu będzie zaufać najzacieklejszemu wrogowi, czy najbliższej osobie?

Dziesięć lat temu przeczytałam swoją pierwszą książkę autorstwa Marka Krajewskiego. Tak bardzo przypadła mi do gustu, że od tej pory z chęcią sięgałam po jego inne książki i mówiłam, że lubię czytać twórczość Krajewskiego. Mimo, że minęło dziesięć lat, a mi nie udało się przeczytać jeszcze wszystkich lektur od tego pisarza, to i tak uważam, że to jeden z moich ulubionych autorów. Swoją przygodę z Krajewskim zaczęłam od serii o Edwardzie Popielskim, która przez te dziesięć lat się rozszerzała i trochę zmieniała. Ostatnio, zaczęły się pojawiać powieści szpiegowskie z Popielskim w roli głównej. Na rynku właśnie ukazała się trzecia taka powieść, która nosi tytuł „Miasto szpiegów”.

Bardzo lubię Edwarda Popielskiego. To dzięki niemu polubiłam twórczość pana Krajewskiego i z taką chęcią sięgam po kolejne części jego przygód. Nie miałam okazji jeszcze czytać powieści szpiegowskiej z Łyssym w roli głównej, a ukazało się już takie trzy. Mimo wszystko miałam nadzieję, że polubię je tak samo jak poprzednie książki mojego ulubionego pisarza. Szybko się przekonałam, że tak się stało. Książka od razu mnie wciągnęła. Nie potrafiłam się od niej odkleić. Opisywana historia bardzo mi się spodobała. Znowu poczułam ten specyficzny klimat, który odnajduję wyłącznie w książkach Krajewskiego, a który tak bardzo uwielbiam.

Mam wrażenie, że książkę „Miasto szpiegów” czytało mi się o wiele łatwiej niż poprzednie książki o Popielskim. Lubiłam je czytać, ale zawsze musiałam się trochę bardziej skupić podczas czytania. Teraz, miałam wrażenie, że pióro pana Krajewskiego stało się lżejsze, mimo że czasami opisuje makabryczne wydarzenia. 

„Miasto szpiegów” utwierdziło mnie w przekonaniu, że uwielbiam twórczość pana Krajewskiego. Wszystko, co wyjdzie spod jego pióra ma unikalny klimat, który mnie przyciąga. Już teraz nie mogę się doczekać czytania kolejnej książki i kolejnej przygody Edwarda Popielskiego.

Ocena 5,5/6

niedziela, 23 maja 2021

Żelazny wilk - Siri Petterson

Juva nienawidzi czytających z krwi. Są one otaczane czcią, lecz tak naprawdę to tylko pławiące się w ludzkim strachu oszustki. Juva doskonale o tym wie, bo sama pochodzi z rodu czytających z krwi, i przysięgła, że nigdy nie stanie się jedną z nich.

Gdy jednak rodzinie zaczynają zagrażać vardari, budzący grozę wieczni, zostaje bezlitośnie wciągnięta w pogoń za dziedzictwem czytających z krwi: mroczną tajemnicą, która kiedyś zmieniła 

świat i może uczynić to ponownie.

Aby przeżyć, musi stawić czoło wspomnieniu, o którym ze wszystkich sił starała się zapomnieć: wspomnieniu dnia, gdy ujrzała diabła.

 

Siri Petterson kilka lat temu zasłynęła w Polsce, dzięki swojej serii fantasy „Krucze pierścienie”. Seria zbierała dużo pozytywnych opinii, co spowodowało, że długo się zastanawiałam czy ją przeczytać. W końcu trafiła na moją niekończącą się listę książek do przeczytania i czeka aż w końcu po nią sięgnę. W międzyczasie na polskim rynku ukazała się pierwsza część nowej serii autorki. Tym razem się nie zastanawiałam i od razu sięgnęłam po „Żelaznego wilka”.

Po pierwszą część serii „Vardari”, czyli „Żelaznego wilka” sięgnęłam z wielką ciekawością. Miałam nadzieję otrzymać dobrą historię. Dosyć szybko się przekonałam, że to co czytam jest interesujące. Zaczęłam się zastanawiać, co się zaraz stanie. W momencie, gdy już bardziej poznałam bohaterów i dowiedziałam się o co mniej więcej chodzi w tym świecie, to jeszcze bardziej przywiązałam się do czytanej historii i jeszcze bardziej byłam ciekawa, co stanie się dalej.

Książkę „Żelazny wilk” czytałam z pełnym zaangażowaniem. Opisywany świat okazał się intrygujący i wciągający. Czytanie tej pozycji było tak przyjemne, że od razu zaczęłam poszukiwać w księgarniach poprzednie książki Petterson. Jestem pewna, że sięgnę także po kolejne części serii „Vardari”, gdyż jestem ciekawa, jak dalej potoczy się życie czytającej z krwi. Zapowiada się kolejna bardzo dobra seria fantasy.

Ocena 5/6

piątek, 21 maja 2021

Niebiańskie osiedle - Ryszard Ćwirlej

Chcesz znaleźć spokój i ciszę? Chcesz w tym zwariowanym świecie trafić do wymarzonego miejsca, w którym otoczą cię życzliwość, miłość i ciepło płynące wprost z serca? Każdy ma prawo do zasłużonego odpoczynku po ciężkiej pracy. Ty również możesz mieć to wszystko na wyciągnięcie ręki. Niebiańskie Osiedle czeka na ciebie.

Czy można sprzedawać miejsca w niebie? Czy ktoś skorzysta z takiej oferty? Ile to kosztuje? Czy to uczciwe? Moralne?

 
 
  
 
 
 

Twórczość Ryszarda Ćwirleja poznałam dzięki serii z Antonim Fisherem. Te retrokryminały podbiły moje serce i znalazły się wysoko na liście moich ulubionych lektur. Do tej pory nie miałam okazji, aby sięgnąć po jakąś inną książkę, spoza tej serii. Ostatnio to się zmieniło. Pisarz wydał kryminał, który jest osadzony we współczesnych latach. Byłam bardzo ciekawa czy ta książka będzie równie dobra jak te, które do tej pory czytałam.

Już pierwsza strona książki „Niebiańskie osiedle” udowodniła mi, że czytam historię napisaną przez Ćwirleja, a to od razu przypomniało mi pozytywne odczucia, jakie towarzyszyły mi podczas czytania jego innych kryminałów. Na początku, dostałam kilka różnych wątków, które na pierwszy rzut oka nie łączyły się ze sobą. To od razu wywołało u mnie kaskadę myśli. Zaczęłam się zastanawiać jaka historia z tego wyniknie. Kiedy pomału wszystko zaczęło się ze sobą łączyć, to na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Pomyślałam, że jest to dobra historia.

Książkę „Niebiańskie osiedle” czyta się naprawdę dobrze i szybko. Udało mi się ją przeczytać w jeden wieczór. Ciekawie było poznać inną stronę Ćwirleja, czyli wymyśloną przez niego historię, która nie rozgrywa się w latach dwudziestych, a w teraźniejszości. Bardzo doceniam polskich pisarzy, kiedy starają się w kryminałach ukazać procedury policyjne w taki sposób jak wyglądają w rzeczywistości. Pan Ćwirlej też tak zrobił. Przyjemniej się czyta książkę, kiedy na usta nie cisną się niecenzuralne słowa, bo ktoś napisał straszną głupotę. Doceniam autora za dobre przygotowanie do napisania książki. Chociaż sprawę, jak pisarz nazywa specjalizacje lekarzy, wolę przemilczeć.

„Niebiańskie osiedle” zapowiada nową serię porządnych kryminałów, którą na pewno będę czytać.

 Ocena 5/6