poniedziałek, 30 maja 2022

Legendy Ahn - Kel Kade

 

Życie Rezkina po dramatycznych wydarzeniach na królewskim turnieju zaczyna przypominać koszmarny sen. Dowodzi statkiem pełnym przerażonych ludzi, dotychczasowi wrogowie uważają go za prawowitego władcę a dotychczasowi przyjaciele za bezdusznego mordercę. Gdzieś tam, na lądzie, czeka na niego obłąkany król-mag, który posunie się do każdego okrucieństwa, byle pokonać konkurenta do tronu. Na razie Rezkin skupia się na pierwszym i podstawowym zadaniu - zapewnieniu bezpieczeństwa ludziom, za których jest odpowiedzialny. Wie jednak, że to dopiero początek wyzwań. Jeśli zawiedzie, pozostałe królestwa rozszarpią Ashai w mgnieniu oka a ludzie, których stara się chronić zostaną wiecznymi tułaczami - bez domów, rodzin i bezpiecznej przystani.

Sięgając po pierwszą część serii „Kroniki mroku” nie byłam pewna czy mi się spodoba. Coś mnie do niej ciągnęło, lecz nie byłam przekonana czy na pewno przypasuje do mojego gustu. Kiedy zaczęłam już ją czytać, to bardzo szybko się przekonałam, że to historia idealna dla mnie. Szybko i gładko się ją czytało. Z wielką chęcią sięgnęłam po kontynuację. Jestem po trzeciej części i nie czuję znudzenia historią Reza. Mam ochotę tylko na więcej.

W trzecią część przygód Reza bardzo łatwo mi się weszło. Dosyć niedawno czytałam drugą, więc pamiętałam, co się wydarzyło. Nowe przygody Rezkina i jego kompanów zaciekawiły mnie i sprawiły, że książkę „Legendy Ahn” czytało mi się bardzo szybko i z wielką chęcią wyczekiwałam kolejnych wydarzeń. Podczas czytania już trzeciej części nie zaskoczyło mnie to, że tak szybko i przyjemnie mijały mi godziny z tą historią. Po zakończeniu chciałam wyłącznie więcej tego świata. Miałam wrażenie, że najlepiej by było, aby ta historia nigdy się nie skończyła. Nic więc dziwnego, że ogromnie się cieszę, że już niedługo pojawi się kolejna część.

Książka „Legendy Ahn” nie wywarła na mnie jakiegoś ogromnego wrażenia. Nic nie wydarzyło się takiego, co by mnie zaskoczyło. Jednak tę książkę bardzo przyjemnie mi się czytało. Wciągnęła mnie praktycznie od pierwszych stron. Na swój sposób zaczarowała mnie i sprawiła, że nie miałam ochoty jej kończyć. Kel Kade posiada niesamowite zdolności, które sprawiają, że nie chce się rozstawać z książką.

Wydawnictwo Fabryka Słów

poniedziałek, 23 maja 2022

Szpieg. Jak diler narkotyków został agentem w Korei Północnej - Rasmus Elmelund, Jim Latrache-Qvortrup

 

Jim prowadzi burzliwe życie. Jako niepokorny nastolatek z postępującym ADHD zaciąga się do Legii Cudzoziemskiej i zostaje spadochroniarzem. Po powrocie do kraju zostaje dilerem narkotykowym kopenhaskich elit. W końcu wpada w ręce policji z kilogramową paczką kokainy. Wyrok: osiem lat. Poznaje miłość swojego życia, porzuca przestępczą przeszłość, a jego firma odnosi sukces. Gdy pewnego dnia dzwoni jego telefon, jest pewny, że nic go już w życiu nie zaskoczy. „Chciałbym cię prosić o pomoc w infiltracji reżimu północnokoreańskiego” – brzmi głos w słuchawce. Jim nie waha się ani chwili. Wciela się w rolę Mr Jamesa, obrzydliwie bogatego nafciarza, który chce pomnożyć swoje miliardy dzięki handlowi bronią z Koreą Północną. Rozpoczyna się surrealistyczna, ale śmiertelnie niebezpieczna „ekstremalna maskarada”.

Kryminały to jeden z moich ulubionych gatunków. Z wielką chęcią sięgam po papierowe wersje jak i filmowe. Później zaczęłam interesować się kryminalistyką. To zainteresowanie przyniosło mi dużo wiedzy. Jednak znam niewiele historii przestępców. Potrafię wymienić tylko kilka nazwisk z tych bardziej znanych przestępców. Ta moja niewiedza skłoniła mnie do poszerzenia swojej wiedzy z tego zakresu. Postanowiłam, że od czasu do czasu sięgnę po książkę opisującą jakiegoś kryminalistę. Nic, więc dziwnego, że skorzystałam z okazji przeczytania książki „Szpieg. Jak diler narkotyków został agentem w Korei Północnej”, gdy taka tylko się nadarzyła.

Nie przepadam za czytaniem biografii. Większość biografii mnie nudzi. Jednak zdarzają się takie, które mnie wciągają. Do niedawno w ogóle nie wiedziałam, kto to taki Jim Latrache-Qvortrup, ale tytuł książki „Szpieg. Jak diler narkotyków został agentem w Korei Północnej” mnie zaintrygował. Pierwsze rozdziały książki bardzo mi się spodobały. Ciekawie było przyglądać się życiu Jima i szukać cech, które mogły doprowadzić do życia, jakie później prowadził. Byłam zadowolona z czytanej lektury. Nie mogłam się doczekać, aby przeczytać o tym jak Jim stał się agentem. Chyba za dużo sobie wyobrażałam. Część książki, która opowiadała o jego pobycie w Korei nie podobała mi się już jak początek. Książka trochę straciła w moich oczach.

Mimo że nie przepadam za czytaniem biografii to książkę „Szpieg. Jak diler narkotyków został agentem w Korei Północnej” będę wspominać dobrze. Według mnie najciekawszą częścią tej książki była ta opowiadająca o życiu Jima przed dilerką. W dalszej kolejności jego kryminalna działalność, a na samym końcu podróż do Korei. Książkę przez większą część czytało mi się szybko i z zaciekawieniem. Jeżeli lubicie czasem sięgnąć po biografię jakiegoś przestępcy, to myślę, że warto rozważyć tę książkę. 

 Wydawnictwo Wielka Litera 

czwartek, 19 maja 2022

Piękno i bestie. Niebezpieczne historie - Soman Chainani

 

Dwanaście niebezpiecznych historii o tajemnicach, magii i zbuntowanych sercach. Ale też o rasizmie i wykluczeniu, o seksizmie i o pięknie, które może być… piętnem!

Kopciuszek. Królewna Śnieżka. Jaś i Małgosia. Wydaje ci się, że znasz te baśnie? Nawet nie wiesz, jak bardzo się mylisz! Soman Chainani, autor bestsellerowego cyklu Akademia Dobra i Zła, postanowił napisać je całkiem na nowo. Niektóre to tylko kwestia zmiany perspektywy. Inne to całkowicie nowe opowieści na znanych motywach, za każdym razem okrutnie przewrotne.

Dwanaście baśni to dwanaście niebezpiecznych, drapieżnych opowieści o magii, tajemnicach i bohaterach, którzy nie obawiają się buntować przeciwko światu. Komu się powiedzie, a kto poniesie klęskę? Kto ulegnie konwenansom baśni, a kto uwolni się od nich raz na zawsze? Czy księżniczka musi czekać na swojego księcia? Czy piękna ma prawo walczyć jak bestia? Czy zagubioną drogę do szczęścia da się odnaleźć ponownie?

W dzieciństwie miałam swoją ulubioną bajkę. Była nią Kopciuszek. Uwielbiałam główną bohaterkę i z wielką chęcią oglądałam każdą wersję. Lata mi przybywały, ale sentyment do Kopciuszka pozostał i nadal lubię oglądać nowe ekranizacje i wersje tej historii. W momencie, gdy zobaczyłam zapowiedź książki „Piękno i bestie. Niebezpieczne baśnie”, to od razu pomyślałam o Kopciuszku i zalały mnie pozytywne wspomnienia z tą postacią. Musiałam sprawdzić czy pośród tych niebezpiecznych baśni jest ta moja ulubiona.

Z wielkim zaciekawieniem zaczęłam czytać książkę „Piękno i bestie. Niebezpieczne baśnie”. Od razu zatonęłam w historiach. Poczułam się trochę jak w dzieciństwie, gdyż znowu przeżywałam przygody z bohaterami poznanymi w dzieciństwie. Jednak czytane historie się różniły od tych znanych i to sprawiało, że byłam ciekawa jak dokładnie się potoczą. Niektóre były naprawdę niebezpieczne, mroczne i klimatyczne. Pokazały jak mogłyby zakończyć się znane historie, gdyby nie miały szczęśliwego zakończenia. Ach, aż dreszcze mnie przychodzą na samo wspomnienie.

„Piękno i bestie. Niebezpieczne baśnie” to po części powrót do dzieciństwa, ale bez mydlenia oczu, że każda historia kończy się dobrze. Ta książka pokazuje jakby wyglądały znane baśnie, gdyby od początku byłyby pisane dla dorosłych. Jestem usatysfakcjonowana lekturą i mam ochotę na więcej takich lektur. Jestem wielką fanką Kopciuszka, jednak w tej książce zdecydowanie moje serce skradła nowa wersja Pięknej i Bestii. Zaskoczyła mnie, rozśmieszyła, aby na końcu sprawić, że uznałam, że to jest najbardziej logiczne zakończenie. 

Wydawnictwo Jaguar

wtorek, 17 maja 2022

Echo przyszłych wypadków - James Islington


 Mniejsze zło i większe dobro. Dwie najbardziej niebezpiecznie rzeczy na świecie. Bitwy o Ilin Illan i Tol Shen uświadomiły ludziom, że Bariera nieuchronnie słabnie. Jeśli padnie, nastanie świat "bez" - bez radości, bez życia, bez światła i nadziei a istnienie tych, którzy przetrwają stanie się pasmem nieskończonych cierpień. Przeciwnik wciąż kryje się w Talan Gol i czeka na właściwy moment, by uderzyć z całą mocą. Zamiast działać, Rady Starszych prowadzą wewnętrzne rozgrywki. Davian musi stawić czoła ich krótkowzroczności, co samo w sobie jest już zadaniem trudnym. Jeszcze trudniejsze wydaje się stawienie czoła własnej przeszłości - pełnej krwi, śmierci i kłamstw. Na ołtarzu tej powinności złożył już przyjaciół, teraz przyjdzie mu, być może, złożyć własne szaleństwo. Nie jest to jednak cena, której nie zapłaci w chwili ostatecznej próby. Gdy powstaną Cienie i przebudzi się Ciemność.

Moja przygoda z czytelnictwem zaczęła się od pokochania fantastyki. Będąc nastolatką to właśnie książki z tego gatunku pochłaniałam nałogowo. Nic więc dziwnego, że sięgnęłam po „Trylogię Licaniusa”. Wszystko mi podpowiadało, że to kawał dobrej historii. Nie pomyliłam się. Przez pierwszą część przepłynęłam i od razu miałam ochotę sięgnąć po kolejną. Jednak minął prawie rok, a ja dopiero przeczytałam „Echo przyszłych wypadków”, czyli drugą część trylogii.

Po tylu miesiącach od przeczytania pierwszej części trylogii musiałam chwilę poświęcić, aby przypomnieć o czym dokładnie ona była. Na szczęście „Echo przyszłych wypadków” zaczyna się od krótkiego przypomnienia co działo się wcześniej. Podczas czytania już właściwej historii przypomniała mi się reszta ważnych szczegółów, więc nie miałam żadnych problemów ze zrozumieniem treści. Ponownie mogłam czerpać przyjemność z czytania. Autor po raz kolejny zaskoczył mnie, że tak wielostronicową książkę (ponad osiemset stron) da się tak szybko przeczytać. Jak już zaczynałam czytać, to na raz potrafiłam przeczytać kilkadziesiąt stron, a miałam wrażenie, że minęło dopiero kilka minut.

„Echo przyszłych wypadków” to godna kontynuacja „Cienia utraconego świata”. Czyta się równie bezproblemowo, z zaciekawieniem oraz w ekspresowym tempie. Po zakończeniu jestem niezmiernie ciekawa ostatniej części, ale trochę też się jej obawiam, bo może mnie rozczarować, ale także fantastycznie zakończyć bardzo dobrą trylogię. „Blask ostatecznego kresu” jest już na mojej półce i mam nadzieję, że jednak pokonam swoje obawy i szybko ją przeczytam.

Wydawnictwo Fabryka Słów

czwartek, 12 maja 2022

Nowy księżyc na wodzie - Mort Castle

 

Zadymiony klub, ulubione miejsce spotkań nieumarłych, ranczo po sąsiedzku, którego właścicielem jest potwór, czy wreszcie tajemniczy człowiek budzący swoją obecnością nieznane demony – te znakomite opowiadania odkryją na nowo świat, który myślicie, że znacie, i odsłonią ten mroczny, o którego istnieniu trudno wam będzie zapomnieć. Mort Castle, nazywany Charlesem Dickensem horroru, zabiera czytelnika w podróż, w której zło zdaje się czaić tuż za rogiem, by wyciągnąć na światło dzienne najciemniejsze skrywane pragnienia.

Opowiadania to nie jest coś, co szczególnie lubię. Przez wiele lat w ogóle nie sięgałam po nie. Uważałam, że nie ma po co marnować czasu skoro i tak mi się nie spodobają. Jednak zaczęłam natrafiać na takie opowiadania, których opisy mnie zaciekawiły. Na początku się opierałam, lecz po pewnym czasie skusiłam się na przeczytanie. W końcu opowiadania nie są za długie, więc zbyt dużo czasu nie zajmują. Spodobało mi się to, co przeczytałam. Tak zaczęłam sięgać po nie częściej. Nadal wolę powieść od opowiadań, lecz już nie rezygnuję z przeczytania książki tylko, dlatego, że jest zbiorem opowiadań. „Nowy księżyc na wodzie” trafił do mnie w idealnym czasie. Zapowiedź tej książki mi się spodobała, a opowiadania już mnie tak nie odrzucały.

Od początku spodziewałam się, że opowiadania ze zbioru „Nowy księżyc na wodzie” będą specyficzne, inne niż to, co zazwyczaj czytam. Wiele się nie pomyliłam. Już pierwsze opowiadanie pokazało mi, że autor potrafi stworzyć klimatyczną historię. Niejedno z późniejszych opowiadań mnie zaskoczyło. Mam wrażenie, że kończyłam czytanie z wielkim zaskoczeniem na twarzy. Nie spodziewałam się, że niektóre historie mogą się skończyć w taki sposób. Jednocześnie bardzo mi się one podobały. Wiadomo, nie każde w równym stopniu, ale większość z nich z chęcią przeczytałabym drugi raz.

Opowiadania nie są moją ulubioną formą. Zdecydowanie wolę powieści. Jednak tacy autorzy jak Mort Castle udowadnia mi, że warto czasem sięgnąć po tego rodzaju utwory literackie. Opowiadania w książce „Nowy księżyc na wodzie” mimo niewielkich rozmiarów potrafią zainteresować czytelnika. Pokazują historie, którym niczego nie brakuje, są klimatyczne i nieraz zaskoczyły mnie swoim zakończeniem. To było moje pierwsze spotkanie z Mortem Castle, ale na pewno nie ostatnie.

Wydawnictwo Videograf

wtorek, 10 maja 2022

Gdzie w Polsce do miasta - Katarzyna Węgrzyn

 

Przez lata podróżując po Polsce, odwiedzałam nie tylko kopalnie, góry, zamki czy parki narodowe, ale i nasze największe miasta. Zawsze fascynowała mnie ich historia, nierzadko obejmująca przecież setki lat bardzo skomplikowanych dziejów.

Mam wrażenie, że niewiele wiemy o polskich metropoliach. Na weekendowe wypady do miasta, tzw. city breaki, wolimy wybierać europejskie stolice, zapominając, że Kraków, Gdańsk czy Poznań mają do zaoferowania co najmniej tyle samo.

Ta książka zawiera ciekawostki i pomysły na wycieczki po największych miastach Polski. Znajdziecie w niej plany z atrakcjami zaznaczonymi tak, by przypadkiem nie przegapić wartych zobaczenia, a leżących koło siebie miejsc. Opisuję nietuzinkowe muzea, parki, punkty widokowe i atrakcje, które warto odwiedzić z dziećmi. Wypisałam w niej też najlepsze restauracje i miejsca noclegowe oraz instaspoty – miejsca, w których naprawdę warto zrobić sobie zdjęcie, jeśli chcecie udostępniać je w mediach społecznościowych. Liczę na to, że to wszystko nie pozwoli wam się nudzić!


Przez długi okres swojego życia nie lubiłam nigdzie wyjeżdżać. Najlepiej było mi w domu. Nie ciągnęło mnie do poznawania nowych miejsc. Wypoczynek tylko w domu z książką albo serialem. Jednak to mi się trochę zmieniło. Nadal bardzo lubię przebywać w domu, ale zrodziła się we mnie chęć poznania innych miast. Nie chcąc stracić najciekawszych miejscówek przeszukiwałam Internet przed wyjazdem do nowego miasta. Zawsze się okazywało, że coś przegapiłam, a samo szukanie było dla mnie męczące. Na szczęście pojawiła się książka, która na nowo zachęciła mnie do poznawania polskich miast.

Jak zobaczyłam po raz pierwszy zapowiedź książki „Gdzie w Polsce do miasta?”, to od razu uznałam, że to coś dla mnie. Mam w planach zwiedzić wszystkie większe miasta w Polsce, a ten przewodnik mi to na pewno ułatwi. Mając już go w dłoniach długo nie czekałam, aby go obejrzeć. Od razu mi się spodobał. Krótkie informacje o danym mieście, a do tego treściwe. Wszystkie informacje są przedstawione w bardzo przejrzysty sposób. Ogromnie się ucieszyłam, gdy zobaczyłam, że opisane zostały podziemne miejscówki do zwiedzania. Do nich mam ochotę pójść w pierwszej kolejności.

Od kilku lat mieszkam w Warszawie, a książka „Gdzie w Polsce do miasta?” pokazała mi miejsca, o których nie miałam pojęcia, a które od razu wciągnęłam na listę do zwiedzenia. Przewodnik jest ładny, zgrabny, a do tego zaskakuje nieoczywistymi miejscówkami, o których nigdy wcześniej nie słyszałam.

Dzięki temu, że posiadam już książkę „Gdzie w Polsce do miasta?” nie będę musiała męczyć się z przekopywaniem stron internetowych, aby dowiedzieć się czegoś o nieznanym dla mnie mieście. Swoje najbliższe plany wyjazdowe na pewno będą układać właśnie z tym przewodnikiem. 

Wydawnictwo Znak