czwartek, 30 grudnia 2021

Żadnych bogów, żadnych panów - Grzegorz Dziedzic

Chicago, rok 1918. Sierżant Teodor Rucki dopiero rozpoczyna karierę w policji, ale brak doświadczenia nadrabia ulicznym sprytem i szybkimi pięściami. W polskiej dzielnicy ktoś podrzuca bestialsko okaleczone zwłoki, a na płocie i w pobliskim kościele maluje farbą anarchistyczny napis. Rucki rozpoczyna śledztwo, które prowadzi go przez najbiedniejsze i najniebezpieczniejsze rejony miasta. Morderca zabija kolejne ofiary w okrutny i teatralny sposób, a na mieszkańców imigranckich dzielnic pada strach przed seryjnym zabójcą, nazwanym przez prasę Diabłem z Michałowa. Szybko okazuje się, że wokół młodego polskiego detektywa toczy się gra pozorów, a on sam musi stanąć ponad prawem i zmierzyć się z demonami przeszłości.

 

Bardzo lubię czytać kryminały. Z wielką chęcią sięgam po książki nieznanych mi autorów oraz debiutantów w tym gatunku. Kiedy zobaczyłam zapowiedź książki pana Grzegorza Dziedzica, to od razu wiedziałam, że muszą ją przeczytać. Uwielbiam retrokryminały, a do tego historia opisywana w „Żadnych bogów, żadnych panów” dzieje się wśród Polonii zamieszkałej w Chicago. Zapowiadało się bardzo ciekawie.

Usiadłam do czytania książki „Żadnych bogów, żadnych panów” z myślą, że dostanę kawał dobrej historii i tak też się stało. Z książki wylewa się fantastyczny klimat Chicago z początku dwudziestego wieku. Do tego znajdziemy tu ciekawą zagadkę kryminalną, która nie jest łatwa do rozwiązania. Na okładce książki pana Dziedzica znajdziemy porównanie do serialu „Peaky Blinders” i rzeczywiście można znaleźć podobieństwo. Podczas czytania miałam ochotę wrócić do tego serialu i poczuć podobny klimat.

„Żadnych bogów, żadnych panów” to udany debiut pana Grzegorza Dziedzica. Z wielką radością zanurzyłam się w niebezpieczne Chicago z początku dwudziestego wieku i z niechęcią opuszczałam ten świat. Teraz, jestem ogromnie ciekawa czym zaskoczy nas autor w kolejnej części, gdyż zapowiada się, że będzie to trylogia chicagowska.

Wydawnictwo Papierowy Księżyc

sobota, 25 grudnia 2021

A ja na Ciebie zaczekam - Magdalena Kordel

Emilia budzi się w szpitalu. Mówi w niezrozumiałym języku, a pamięć podsuwa jej strzępy dawno zapomnianych wydarzeń. Jedyną osobą, która ją rozumie, jest młoda pielęgniarka z Polski. Co stało się przed wielu laty? I dlaczego Emilia nie może przestać myśleć o wypatrzonym w antykwariacie portrecie dziewczyny w granatowym płaszczu? Ernestyna wciąż wraca myślami do rodzinnej Warszawy. Choć może się wydawać, że zapomniała o danej dawno temu obietnicy, wie, że w tym roku będzie inaczej. Zrobi wszystko, by po raz ostatni stanąć w bramie na Nowym Świecie i wypatrywać zbłąkanego wędrowca. Anastazja ma same kłopoty – po raz kolejny nie dostała się na wymarzone studia, okłamuje rodziców, nie ma pracy. Pocieszenia szuka w aromatycznej gorącej czekoladzie i rozmowach z tajemniczym starszym panem przy stoliku u Wedla. Tymczasem święta coraz bliżej, a ona wie jedno: w tę Wigilię nie opuści swojej babci Ernestyny nawet na krok.

Kilka lat temu sięgnęłam po swoją pierwszą książkę pani Magdaleny Kordel. Była to książka o tytule „Wymarzony dom”. Do dzisiaj pamiętam swoje zaskoczenie tym, jak dobrze mi się ją czytało i jak bardzo mnie wciągnęła. Od tamtego dnia z wielką chęcią sięgam po jej kolejne książki. Przeczytałam już wszystko, co tylko mogłam, więc wypatruję nowości i za każdym razem się cieszę, jak pojawia się zapowiedź kolejnej powieści. W tym roku autora mnie nie zawiodła i napisała znowu zimową powieść, które uwielbiam czytać w grudniu.

Do czytania książki „A ja na Ciebie zaczekam” podeszłam pozytywnie nastawiona. Nie wszystkie książki pani Kordel pokochałam, ale nie tracę nadziei, że kolejna znowu mnie zachwyci. Tym razem dopiero jak znalazłam się w połowie czytania książki, to zorientowałam się jak bardzo się wciągnęłam i jak bardzo spodobała mi się ta powieść. Polubiłam głównych bohaterów, ale chyba najbardziej Anastazję, która jest moją równolatką i w jej życiowych problemach odnalazłam swoje, dzięki czemu bardzo dobrze rozumiałam tę postać.

„A ja na Ciebie zaczekam” to zimowa powieść, która wywołała niejeden uśmiech na mojej twarzy, a to wszystko dzięki szalonym pomysłom bohaterów. Autorka kilka scen umieściła w warszawskim Wedlu przez co ma się ochotę tam wpaść, napić się ciepłej czekolady i poczuć się jak bohaterowie tej powieści. Pani Kordel po raz kolejny mi pokazała, że potrafi stworzyć niesamowitą historię. Teraz, pozostaje mi czekać na kolejną.

Wydawnictwo Znak

piątek, 24 grudnia 2021

Kochany Święty Mikołaju - Debbie Macomber

Lindy Carmichael wraca na Boże Narodzenie do rodzinnego domu w niewesołym nastroju. Mężczyzna, którego uważała za „tego jedynego”, zdradził ją z jej najlepszą przyjaciółką. W wymarzonej pracy jest niedoceniana. Nic nie układa się tak, jak powinno, do czasu aż Lindy natrafia na pudełko pełne listów do Świętego Mikołaja, które pisała jako dziewczynka. Zachęcona przez matkę postanawia wrócić do tradycji z dzieciństwa. Nie spodziewa się, że w cudowny sposób jej dorosłe marzenia zaczną się spełniać. 

 

 

 

 

W grudniu bardzo lubię sięgać po świąteczno-zimowe książki. Szukam okładek, które mówią, że treść będzie należała do tego gatunku. Gdy zobaczyłam okładkę książki „Kochany Święty Mikołaju”, to od razu zdecydowałam, że chcę sięgnąć po nią. Do tej pory nie miałam okazji poznać twórczości Debbie Macomber, ale słyszałam już o tym nazwisku. Kojarzy mi się z dobrymi historiami i miałam nadzieję, że na taką natrafiłam.

Książkę „Kochany Święty Mikołaju” zaczęłam czytać pełna nadziei na spotkanie z zimowymi klimatami. Bardzo się ucieszyłam, gdy takie otrzymałam. Znalazłam tu zimową, kapryśną pogodę, przygotowania do świąt, wspomnienia zeszłych świąt i Świętego Mikołaja. Historia idealna na zimowy wieczór. Polubiłam tę książkę od pierwszych stron i trzymałam kciuki za bohaterów aż do ostatniego zdania, jakie znalazłam na ostatniej stronie.

„Kochany Święty Mikołaju” to zimowa, urocza powieść, która sprawia, że aż chce się napisać list to Świętego Mikołaja. Znalazłam w niej wszystko to, co powinna mieć dobra zimowa książka, czyli ciekawą historię w zimowych okolicznościach. Książka umiliła mi dwa wieczory i sprawiła, że przeniosłam się do innego świata, w którym poznałam trochę szalonych bohaterów, których nie dało się nie polubić. Jestem pewna, że to nie było moje ostatnie spotkanie z twórczością pani Macomber, gdyż jestem zauroczona.

Dom Wydawniczy Rebis