środa, 26 sierpnia 2015

Wyspa potępionych - Melissa de la Cruz

Przed dwudziestu laty wszyscy złoczyńcy zostali wypędzeni z królestwa Auradonu na Wyspę Potępionych – mroczne, ponure miejsce strzeżone polem energii, które uniemożliwia im ucieczkę. Pozbawieni swych magicznych mocy, żyją teraz w odosobnieniu, zapomniani przez resztę świata. Jednak w Zakazanej Twierdzy ukryte jest Smocze Oko – klucz do prawdziwego mroku i jedyna nadzieja złoczyńców na ucieczkę. Tylko najsprytniejszy, najbardziej nikczemny i najniegodziwszy łotr zdoła je znaleźć… Któż to będzie? Podczas wyprawy po Smocze Oko potomkowie czarnych charakterów udowodnią, że łotrowskie pochodzenie o niczym nie przesądza, a bycie dobrym wcale nie jest takie złe.


PREMIERA: 26.08.2015



Moją decyzję o sięgnięcie po książkę ,,Wyspa potępionych" wywołał fakt, iż Melissę de la Cruz ogromnie polubiłam za cykl ,,Błękitnokrwiści" oraz to, że w dzieciństwie bardzo lubiłam baśnie, a ta książka mogła mnie przenieść do tych bardzo lubianych przeze mnie czasów. Muszę przyznać, że tej książce prawie się to udało. Znowu miałam nieprzyjemność zobaczyć miedzy innymi Diabolinę, Złą Królową, a oprócz nich do tego nieszczęścia dołączyli potomkowie znanych nam już baśniowych złoczyńców.  

Gdy myślę o książce ,,Wyspa potępionych" to kojarzy mi się ona z lekturą dla dziesięcioletnich gothów (czy też innych lubiących bardziej mroczne klimaty), którzy to niedawno wyrośli z przesłodzonych bajek, gdzie dobro zawsze zwycięża nad złem, i chcieliby poczytać coś bardziej w swoim klimacie, lecz są jeszcze za mali, by mogli zaczytywać się w poważniejszych, straszniejszych lekturach, gdyż prawdopodobnie nie mogliby zasnąć w nocy. 

Czytanie książki ,,Wyspa potępionych" przychodziło mi z lekkością. Została ona napisana tak, aby również młodsi czytelnicy mogli zrozumieć ją bez problemu. Historia została naprawdę ciekawie stworzona, a czasami nawet potrafiła mnie rozśmieszyć. Takie baśniowe, na swój sposób specyficzne przedstawienie zła momentami bywało komiczne. Niewiele czasu spędziłam z naszymi bohaterami, gdyż tę książkę czyta się w ekspresowym tempie, mimo tego zdążyłam ich na swój sposób polubić, co wywołało we mnie ciekawość pod tytułem ,,Co dalej z nimi będzie?". Tak, więc z pewnością zapoznam się z kontynuacją, która pojawi się we wrześniu w postaci filmu na Disney Channel. 

Ocena 4,5/6

poniedziałek, 24 sierpnia 2015

Chodząca katastrofa - Jamie McGuire

Historia trudnej miłości i namiętności, pojawiających się na przekór zdrowemu rozsądkowi. Abby marzy o ustabilizowanej przyszłości. Travis uosabia wszystko to, od czego Abby chce uciec. A jednak dziewczyna godzi się na proponowany przez niego zakład. Czego boi się bardziej? Wygranej czy przegranej? I czego tak naprawdę chce on?

Travis Maddox, wytatuowany twardziel, biorący udział w nielegalnych walkach i zmieniający dziewczyny jak rękawiczki. Wychowany przez ojca wdowca, wśród licznych braci, doskonale pamięta czego przed śmiercią starała się go nauczyć matka: kochać mocno i walczyć jeszcze mocniej. 






Muszę przyznać, że historia, którą poznałam w książce ,,Piękna katastrofa'' była szalona, lecz na swój sposób potrafiła mnie zaintrygować. Po kolejnej części, która opisuje te same zdarzenia tylko z perspektywy Travisa, spodziewałam się, że wyjaśni mi kilka spraw, których nie zrozumiałam do końca podczas czytania poprzedniego tomu. Zajrzenie w jego głowę pozwoliło odkryć mi kilka nowych faktów, a to jest wielkim plusem, gdyż właśnie tego szukałam.

Będąc jeszcze świeżo po lekturze pierwszej części dość dokładnie pamiętałam dialogi, jakie towarzyszyły danej sytuacji. Teraz, czytając drugą część, jak już pojawiały się dialogi, bo część ucięto zapewne z myślą, że przeczytaliśmy je w poprzedniej części, były one nieco pozmieniane. Dla przykładu w jednej książce mówią o klinice, a w drugiej o drogerii. Nie ukrywam, że doprowadzało mnie to czasem to irytacji. Może to jest jakiś mały szczegół, jednak wywołał we mnie negatywne uczucia. 

,,Chodząca katastrofa'' mniej mnie wciągnęła niż jej poprzedniczka. Jednak to mogę uzasadnić tym, że mało rzeczy zaskoczyło mnie podczas czytania, gdyż większość była mi już znana z poprzedniej części. Na pewno odrobinę ciekawości wywoływał fakt, że przyglądałam się, teraz, Travisowi i mogłam zobaczyć, co on wyrabia, jak nie ma obok niego Abby. Największe zaskoczenie wzbudził we mnie epilog, gdyż ani trochę nie podejrzewałam, że autorka zabierze nas w takie miejsce z życia Abby i Travisa. 

Książka ,,Chodząca katastrofa" mniej mi przypadła do gustu niż jej poprzedniczka, lecz na pewno utwierdziła mnie w przekonaniu, że lubię świat wykreowany prze McGuire i mam ochotę na przeczytanie innych pozycji, które opisują losy bohaterów poznanych już przeze mnie w tej serii.

Ocena 4,5/6

czwartek, 20 sierpnia 2015

Uroczysko - Magdalena Kordel

Majka od dłuższego czasu ma wrażenie, że przyciąga wszystkie możliwe nieszczęścia.
Zdradzona i porzucona przez męża, sama musi wychowywać nastoletnią córkę. Nie radzi sobie ze spłatą kredytu, przez co komornik chce odebrać im dom. Dosłownie cały świat wali jej się na głowę.Postanawia wyjechać w Sudety do uroczego Malowniczego. Z dala od wszystkiego chce zastanowić się nad przyszłością.

Czy Majka odzyska w Malowniczem upragniony spokój?
Czy jej córka Marysia zaaklimatyzuje się w zupełnie obcym jej miejscu?Czy obie odnajdą upragnione szczęście i MIŁOŚĆ?





Odkąd przeczytałam książkę ,,Wymarzony czas" pani Kordel z wielką chęcią, jak i również z wielkim uśmiechem na twarzy podchodzę do kolejnych dzieł tej autorki. Tak też, niedawno, podeszłam do kolejnej pozycji pod tytułem ,,Uroczysko". Szczerze powiedziawszy nie wiem, co mi uderzyło do głowy, gdy przed rozpoczęciem jej czytania ułożyłam sobie plan by czytać ją przez kilka dni, aby mieć więcej czasu na robienie czegoś innego, a nie tylko lenić się z książką. Ten plan od początku był nierealny, gdyż jak już zaczęłam czytać ,,Uroczysko" tak i w ten sam dzień skończyły mi się kartki do czytania. Nie potrafiłam oderwać się od lektury. 

Muszę przyznać, że spodobały mi się okładki książek pani Kordel, które wydawane są przez Wydawnictwo Znak. Bije od nich swego rodzaju szczęście, promienieją, mimo że nie wszystkie przeżycia naszych bohaterów są wesołe. W końcu każdy z nas ma jakieś smutki, mniejsze czy też większe, jednak też i szczęśliwsze chwile, którym to właśnie z chęcią przyglądamy się w tej książce. Nie ukrywam, że wielką przyjemność sprawiła mi możliwość przypatrywania się, jak Maja, nasza główna bohaterka, radzi ze swoimi problemami, i jak, z każdym dniem, jej skrzydła coraz bardziej się rozwijają. 

,,Uroczysko" to książka, która zapanowała nad moimi uczuciami i od której nie potrafiłam się oderwać póki nie skończyły mi się słowa przed oczami. Majkę poznajemy, jak jej życie wywraca się do góry nogami przez niemiłe doświadczenia, jednak po dole przychodzi górka. Doświadczenia związane z wprowadzaniem zmian w swoim życiu przez tę kobietę nie pozostały nudne dla czytelnika. Gdy wczytywałam się w jej historię pojawiła się u mnie ciekawość, jak i głupawy uśmiech, gdyż przy niektórych wydarzeniach nie potrafiłam zachować powagi. 

Jeśli chcecie przeczytać historię kobiety, która wprowadzi was w szczęśliwy stan (bo w końcu, kto by się nie spodziewał po takiej książce happy endu?) to polecam przeczytać ,,Uroczysko". 

Ocena 5,5/6

poniedziałek, 17 sierpnia 2015

Piękna katastrofa - Jamie McGuire

Dziewiętnastoletnia Abby Abernathy wybiera uniwersytet jak najdalej od domu rodzinnego, żeby zapomnieć o przeszłości u boku matki alkoholiczki i ojca hazardzisty oraz o własnej głęboko skrywanej tajemnicy. Marzy o ustabilizowanej przyszłości.Travis Maddox uosabia wszystko to, od czego Abby chce uciec: brutalną siłę, fantazję i niefrasobliwość w związkach z dziewczynami, które o dziwo nie mają mu za złe, że zalicza jedną po drugiej. Tylko Abby - choć czuje, że jakaś zupełnie dla niej niezrozumiała siła przyciąga ją do tego chłopaka - nie chce mu ulec. A jednak godzi się na proponowany przez niego zakład: jeśli wygra ona, Travis zostawi ją w spokoju; w razie jego wygranej zamieszka z nim na miesiąc.Czego Abby boi się bardziej? Wygranej czy przegranej?





O książce ,,Piękna katastrofa" swego czasu naczytałam się dużo pozytywnego. Wtedy też zapragnęłam przeczytać tę pozycję. Jak można się domyślić, wymagałam od niej pewnych rzeczy. W tym momencie, muszę przyznać, że po przeczytaniu tej książki, mam mieszane uczucie względem jej. Historia opisana w tej książce okazała się trochę inna niż sobie wyobrażałam. Myślę, że powinnam inaczej się na nią przygotować. Spodziewałam się takiego typowego rozwinięcia uczucia między pozornie grzeczną dziewczynką i wydawało by się niegrzecznym chłopczykiem, którzy na początku rozwoju relacji spotykają różne problemy. Po części nawet tak było, jednak historia opisana w tej książce okazała się być po prostu odrobinę szalona. 

To co się dzieje między naszymi głównymi bohaterami, czyli Abby i Travisem, to istny rollercoaster. Nie raz nie miałam bladego pojęcia co się tak naprawdę stało, że relacje miedzy nimi potoczyły się w takim kierunku, a po niewielkim czasie zaczynają podążać już w inną stronę. Po przeczytaniu tej książki w mojej głowie dalej siedzą pytania, dlaczego w pewnym momencie zaistniała dana sytuacja. Mam nadzieję, że druga część odrobinę rozjaśni mi sytuację i podpowie, co się wtedy stało. 


Jednak pomimo tego, że w pewnych momentach naprawdę nie wiedziałam, co myśleć o tym co działo mi się przed oczami, trudno mi było porzucić tę książkę. Chyba nawet w pewnym sensie uzależniłam się od bohaterów, gdyż mam sporą ochotę poznać, jak ich życie się ułożyło dalej. Mój apetyt został tylko podsycony, gdy wyczytałam w internecie, iż powstały już książki, które przybliżają nam życie prawie każdego młodego bohatera, jaki pojawił nam się w ,,Pięknej katastrofie", więc mam nadzieję, że one także zostaną wydane w Polsce. 

Z książką ,,Piękna katastrofa'' naprawdę nie da się spędzić za wiele czasu, gdyż po prostu ją się czyta w ekspresowym tempie. Scena po scenie miga nam przed oczami, a ty chcesz poznać już kolejną. Bohaterowie mają swoje sekrety, które jako czytacz z chęcią odkrywałam. Na pewno nie można nazwać ich pustymi, bez emocji, gdyż z książki płynie na nas sporo uczuć. Historia opisana w tej pozycji jest trochę zwariowana, lecz i tak ją polubiłam. 

Ocena 5/6

piątek, 14 sierpnia 2015

Z Mgły Zrodzony - Brandon Sanderson

Przez tysiąc lat popiół zasypywał kraj, nie kwitły kwiaty. Przez tysiąc lat skaa wiedli niewolnicze życie w nędzy i strachu. Przez tysiąc lat Ostatni Imperator, "Skrawek Nieskończoności”, posiadając władzę absolutną, rządził i stosował terror, niezwyciężony jak bóg. A kiedy nadzieja została porzucona już tak dawno, że nie pozostały z niej nawet wspomnienia, pokryty bliznami pół-skaa ze złamanym sercem odkrywa ją na nowo w piekielnym więzieniu Ostatniego Imperatora. Tam poznaje moce Zrodzonego z Mgły. Znakomity złodziejaszek i urodzony przywódca, wykorzystuje swoje talenty w intrydze, która ma pozbawić tronu i władzy samego Ostatniego Imperatora. 






Do tej pory książki Brandona Sandersona z jednej strony mnie ciekawiły, gdyż naczytałam się o nich dużo pozytywnego, jednak z drugiej strony odrobinę się ich bałam. Obawiam się, że mi nie przypadną do gustu, a nie chciałabym nudzić się przy takich tomiszczach. Teraz, kiedy jestem już po przeczytaniu pierwszej części z serii ,,Z Mgły Zrodzony", wiem, że nie powinnam mieć więcej już żadnych wątpliwości do książek Sandersona. Czytanie jego dzieła było czymś niezwykle przyjemnym, co z wielką chęcią bym powtórzyła. 

Gdy miałam już w rękach książkę ,,Z Mgły Zrodzony" nie potrafiłam sobie odpuścić, by nie pozachwycać się jej wyglądem. Twarda oprawa z cudowną okładką potrafiła wywrzeć na mnie wrażenie. Gdy już miałam zacząć czytać, przed tekstem znalazłam mapki, które także mnie zainteresowały, taki mały wstęp do poznania świata, który głębiej poznałam przy czytaniu historii. W końcu dopadłam pierwszych słów i tak za pierwszym razem nie potrafiłam nie przeczytać kilkudziesięciu stron. Zaintrygował mnie świat przedstawiony przez Sandersona. Ciężko mi było się od niego odkleić. Nie przepadam za upałami, ciężko jest mi wtedy czytać, jednak nie potrafiłam się opanować, by nie poznać nowych szczegółów na temat świata Allomantów. 

Książkę ,,Z Mgły Zrodzony" czytało mi się dosyć długo. Nie da się po niej skakać czy przyśpieszać tempo czytania, po prostu miałam ochotę wolno i dokładnie przyglądać się całej historii. Wydawałoby się, że po przeczytaniu prawie siedmiuset stron ma się ochotę na jakiś czas odpocząć od świata, z którym niedawno miało się styczność, jednak ja mam ochotę jeszcze raz wkroczyć do tego środowiska i poznać dalsze życie Zrodzonej z Mgły. 

Przez prawie cały czas czytania książki ,,Z Mgły Zrodzony" towarzyszyła mi ciekawość, tyle nowego działo mi się przed oczami, jednak to nie jedyne uczucie, jakie potrafi wywołać ta pozycja. Szok, niedowierzanie, współczucie, chęć pokonania niesprawiedliwości i wiele innych, które należy poznać na własnej skórze. ,,Z Mgły Zrodzony" to zdecydowanie jedna z najlepszych książek, które czytałam w ostatnim czasie. 

Ocena 6/6

wtorek, 11 sierpnia 2015

Wirusy - Kathy Reichs, Brendan Reichs


Młodzi ludzie znajdują ludzkie szczątki na małej wysepce w Karolinie Południowej, nieświadomie uruchamiając całą lawinę zdarzeń. W toku podjętego śledztwa odkrywają niewyjaśnioną zbrodnię sprzed lat. Kiedy wspólnie ratują chorego psa z laboratorium mieszczącego się na wyspie, żadne z nich nie ma już wątpliwości, że te dwie sprawy coś ze sobą łączy. Nie wiedzą jednak, że zwierzę jest nosicielem bardzo niebezpiecznego wirusa… Tory mieszka wraz z ojcem w odizolowanym od świata ośrodku badawczym, spędzając czas w towarzystwie dzieci innych naukowców. Dotychczas nie miała zbyt wielu okazji do wykazania się niezwykłą wiedzą, Aż do tej pory. Ona i czwórka jej przyjaciół są w śmiertelnym niebezpieczeństwie!



Nie będę ukrywać, że po książkę ,,Wirusy" sięgnęłam tylko dlatego, że nazwisko Reichs kojarzy mi się z kreatorką postaci Temperance Brennan, którą bardzo lubię. Tak więc nie mogłam odmówić historii, która wyszła spod tego samego pióra. Postać Tory i jej przyjaciół została także wymyślona przez syna wymienionej pisarki, więc zapowiadał się lekki wietrzyk świeżości. Wszystko mi podpowiadało, że to musi być dobra książka, więc nie zostało mi nic innego jak ją przeczytać.

Książka ,,Wirusy" szybko zdążyła mnie zaskoczyć. Byłam ciekawa, co to za tytułowy wirus będzie się panoszył po świecie bohaterów. Miałam już nawet kilka teorii, lecz żadna się nie sprawdziła. Jednak to nie jedyna rzecz, która potrafiła wprowadzić mnie w zdziwienie. Podczas czytania nie dało się nie snuć własnych hipotez na temat dalszego rozwoju wydarzeń. Niestety prawie nic nie udało mi się odgadnąć (a to pisarze-chytrusy). 

Świetnie się bawiłam czytając ,,Wirusy". Historia, jaką stworzyli autorzy, wprowadziła mnie w niezwykły świat pełen przygód młodych, inteligentnych nastolatków, z której mogłam nauczyć się kilku nowych rzeczy. Nie raz mnie zaskoczyła, nie raz mnie zaciekawiła i nie raz na mojej twarzy pojawiał się uśmiech. A po skończeniu czytania tej książki, od razu miałam ochotę zatopić się w kolejnych przygodach naszej czwórki przyjaciół. Na szczęście będę mogła to zrobić, gdyż ,,Wirusy" są pierwszą części serii, która liczy już kilka tomów. 

Ocena 5,5/6

środa, 5 sierpnia 2015

Strażniczka krwi - Tessa Gratton

Dla Mab Prowd praktykowanie magii jest równie naturalne jak oddychanie. To magia pomaga jej zrozumieć świat. Dziewczyna mieszka na odludnej farmie w Kansas, gdzie z zapałem ćwiczy zaklęcia uzdrawiające, unikając nudnych lekcji algebry czy historii. Pewnego dnia Mab popełnia błąd i jedno z zaklęć przeistacza się w uśpioną klątwę, która dosięga Willa Strangera, chłopaka z pobliskiego miasteczka. Will ceni w życiu to, co racjonalne: uwielbia swoje psy, grę w szkolnej drużynie, a nawet własną nieco zwariowaną rodzinkę. Mimo to pociąga go niezwykłość Mab. Stają się sobie coraz bliżsi, ale i klątwa zaczyna mocniej działać. Wokół nich czai się coś, co próbuje omotać Willa i zdobyć moc Mab…






Rok temu udało mi się przeczytać książkę ,,Magia krwi" Tessy Gratton, którą wspominam bardzo mile. Okazała się być inna niż moje wyobrażenia mi podpowiadały, jednak bardzo przyjemnie się ją czytało. ,,Strażniczka krwi" to drugi tom należący do tej samej serii, co książka już przeze mnie wspomniana. Gdy zaczęłam czytać kolejną część byłam trochę zdezorientowana. Nie wiedziałam, co mi się dzieje przed oczami. Dopiero po pewnej chwili zorientowałam się, że teraz przyglądam się przygodom innych bohaterów, którzy poprzednio nie byli wyciągnięci na pierwszy plan. 

Gdy ten pierwszy szok trochę mi minął, mogłam w spokoju przyjrzeć się z kim tym razem mam do czynienia. Muszę przyznać, że początkowo książka nie zachwyciła mnie. Gdy opadła ciekawość, która pojawiła się na pierwszych stronach, przez dość spory czas nic porywającego się nie działo. W końcu moje oczekiwania w kierunku książki, w której część bohaterów posługiwała się magiczny mocami, zaczęły się spełniać. Pojawiła się magia, którą wykorzystywano w różnych celach, oraz to co mnie najbardziej przyciągnęło, czyli klątwy. Cieszy mnie to, że nie zostały one pobieżnie potraktowane, a nawet w miarę stopniowo ukazane, jak się rozwijają. Zastanawiając się teraz muszę stwierdzić, że jakoś nie polubiłam zbytnio żadnego bohatera z tej książki. Może zostali słabo wykreowani, może zbytnio starałam się skupić na magicznych aspektach, tego nie wiem. Wiem jednak, że większość z nich została mi absolutnie obojętna, a niektórych po prostu nie polubiłam. 

Książka ,,Strażniczka krwi" nie jest może jedną z najlepszych pozycji ze swego gatunku, jednak nie przeszkadza to absolutnie w czerpaniu przyjemności z jej czytania. Bywają w niej słabsze momenty, które po prostu się czyta, jednak ma też i te lepsze, które sprawiły, że nie miałam ochoty oderwać oczu od tego co się przed nimi działo. 

Ocena 5/6

poniedziałek, 3 sierpnia 2015

Gniew aniołów - Sidney Sheldon

Jennifer, młoda zdolna prawniczka, marzy o karierze w Nowym Jorku. Jeden błąd sprawia, że jej marzenia legły w gruzach. Udaje jej się co prawda pozostać w zawodzie, ale może zapomnieć o błyskotliwym debiucie. Powoli odzyskuje dobre imię, zaczyna wygrywać coraz więcej głośnych procesów, zostaje ulubienicą mediów. Jednak coraz częściej dokonuje nie tylko niewłaściwych, ale wręcz niebezpiecznych wyborów, balansując na granicy prawa. Igra z ogniem, podejmując się obrony ludzi z mafii. A oni wymagają bezwzględnego posłuszeństwa i stosują tylko jedną karę – śmierć.








Książkę ,,Gniew aniołów" możemy znaleźć w dziale thrillerów. Spojrzawszy, że jest to prawie sześćset stronicowa lektura pomyślałam sobie, iż zapowiada się ciekawy wieczór, gdyż nie ma nic lepszego jak cegiełka, która potrafi wywołać dreszczyk emocji. Jednak początek, czyli w tym przypadku jakieś kilkadziesiąt stron wprowadzenia w życie głównej bohaterki i ukazanie, jak sobie radzi z popełnionym błędem na początku kariery prawniczej, nie wywołuje zbytnio żadnych emocji u czytelnika. Aby nie było nieporozumienia, nie dzieje się tak przez całą książkę. W końcu pojawiają się ciekawe momenty i to one utrzymują czytelnika w zainteresowaniu. 

W książce ,,Gniew aniołów" znajdziemy naprawdę dużo pomieszanych wątków. Niektóre ciekawią mniej, niektóre bardziej, a niektóre wcale. Historia rozpoczyna się dobrze, pojawia się nadzieja u czytelnika, już myśli, że trafił na porządną książkę. Jednak później zaczyna się dość szczegółowy opis życia naszej bohaterki. Szczerze mówiąc nie przypadł mi do gustu, gdyż byłam nastawiona na żwawe tempo akcji, a takie opisy, które pojawiały się co jakiś czas spowalniały ją. Jej przebieg przypomina trochę wykres cosinusa. Najpierw mamy coś interesującego, później nasza ciekawość spada wraz z każdą stroną, która tylko rozwleka akcje, by powtórnie pokazać nam coś, co bardziej przykuje naszą uwagę. 

Życie Jennifer wcale nie jest nudne. Sądzę jednak, że większą chęć miałabym na przypatrywanie się mu z taką szczegółowością gdybym była nastawiona na inny gatunek niż thriller, który kojarzy mi się z szybką akcją, a jak nie tym to kręceniem się scen wokół czegoś ciekawszego niż życie bohaterki, które przechodziło przez różne etapy, romansów, klęsk i sukcesów zawodowych, dramatów małych i większych w życiu osobistym. Uważam, że gdyby trochę mniej poświęcono na życie bohaterki to książka za wiele by nie straciła, a mnie by się ją przyjemniej czytało. A tak miałam czasem jej dosyć. W sumie co się dziwić, od dawna nie miałam okazji czytania takich gabarytów książki, więc przynajmniej mogłam na coś ponarzekać. 

Mimo wszystko ,,Gniew aniołów" nie jest złą książką. Znajdziemy tutaj sporo ze świata prawników. Przyglądanie się rozwojowi kariery młodej pani adwokat może zainteresować czytelnika, a na pewno to, co potrafiła ona zdziałać na sali sądowej. Pojawia się tutaj także mafia, która dodaje trochę ciekawych wątków. Niektóre dramaty przeżywamy wraz z naszą bohaterką, więc książka potrafi wywołać emocje. 

Ocena 4,5/6