piątek, 27 grudnia 2013

Zachwianie - Paweł Leśniak

Ścigany przez wysłanników piekła i nieba Desmond próbuje chronić swą narzeczoną i przyjaciół. Musi prosić o pomoc Muriela - byłego egzekutora, teraz zachowującego neutralność - najpotężniejszą istotę na Arenie. Trening, jaki Desmond odbędzie pod jego kierunkiem, pozwoli mu lepiej poznać swe moce i rolę, jaką odgrywa w konflikcie wchodzącym właśnie w decydującą fazę. Odkryje też swoje mroczne strony - czy zdoła się z nimi uporać? Jaką cenę przyjdzie mu za to zapłacić? I czy na pewno może zaufać najpotężniejszemu zabójcy na ziemi? 









Książka ,,Równowaga", czyli pierwsza część opowiadająca o losach Desmonda średnio przypadła mi do gustu. Historia, z którą miałam przyjemność się zapoznać nawet mi się spodobała. Czytanie tej pozycji nie należało jednak do najprzyjemniejszych rzeczy. Język jakim posługiwał się autor strasznie przeszkadzał mi w zapoznawaniu się z życiem bohatera. Skąd też wynikła pewna zapora przed sięgnięciem po część kolejną, czyli ,,Zachwianie". Jednak moją głowę nie potrafiły opuścić myśli zaciekawienia ,,co dalej będzie?". Tak więc po pewnym czasie odtrącania tej książki w końcu ją przeczytałam. I jak poszło tym razem?

Początek był naprawdę ciężki do przebrnięcia. Znowu ten język, który przeszkadzał mi w czytaniu. Do tego doszły fragmenty, które po prostu wywoływały śmiech, gdyż były takie ,hmm, dziwne, by nie powiedzieć czegoś brzydkiego. Także miałam wrażenia, że są niedorzeczne. Czytając książkę wyobrażam sobie daną historię, a tu trafia mi się sytuacja, która jest na tyle nieautentyczna, że się nie da. Moim zdaniem książka fantastyczne powinna być na tyle dobra by w głowie czytelnika pojawiło się pytanie: ,,A może to prawda? Te istoty gdzieś żyją, lecz nie jestem tego świadoma.". Tego najbardziej brakowało mi w tej książce. Męczyłam się czytaniem przez jakieś sto stron. Później było już trochę lepiej. Nie wiem czy to naprawdę  się poprawiło, czy po prostu się przyzwyczaiłam do stylu autora, lecz czytała mi się już znacznie lżej. 

Jedynym wielkim plusem tej książki jest sama historia. Niesamowita, ciekawa historia, którą z wielką chęcią poznawałam. To ona napędzała moją ciekawość, która z kolei sprawiała, że miałam chęć czytać dalej książkę. Była ona tak wielka, że przebrnęłam przez wszystkie wady tej książki i dotarłam do końca. W końcu poznałam dalsze losy Desmonda, z czego bardzo się cieszę, szkoda tylko, że z takimi oporami przychodziło mi czytanie tej książki. Podziwiam autora za pomysł, wyobraźnie i chęć podzielenia się tym z innymi, jednak wysłałabym go na kilka kursów pisania. 

Ocena 4,5/6

,,Nazywam się Desmond Pearce, jestem zbawcą i niszczycielem..."

środa, 25 grudnia 2013

Pollyanna dorasta - Eleanor H. Porter

Dalszy ciąg losów bohaterki bestsellerowego cyklu, ukazującego się dokładnie w setną rocznicę pierwszego wydania!
Pollyanna jest już dużo starsza i powoli wkracza w dorosłość. Przeprowadzka przynosi ze sobą nowe znajomości i nowe możliwości, ale również nowe tajemnice. Czy miłosne perypetie nie złamią ducha tej uroczej bohaterki? I czy zasady „gry w radość” sprawdzą się w dorosłym życiu?










Po przeczytaniu książki ,,Pollyanna" byłam nią zachwycona. Absolutnie wszystko mi się w niej podobało. Czas spędzony z nią był niesamowitym przeżyciem. Nic więc dziwnego, że pragnęłam zapoznać się z częścią drugą. Pragnienie moje tyczyło się poznania dalszych losów dziewczynki, ponownego zatracenia się w świecie optymizmu. 

Przygodę z książką ,,Pollyanna dorasta" rozpoczynamy, gdy nasza bohaterka jest jeszcze dzieckiem. Dalej rozprzestrzenia swój optymizm, radość i szczęście, które można zobaczyć w każdej rzeczy. Dzięki temu trafiła do Bostonu, aby pomóc nieszczęśliwej pani Carew. Jak można się domyślić dziewczyna zmieniła życie kobiety. Czas wracać do domu. Jednak nie zagrzewa tam miejsca na długo, wyjeżdża. Wraca po sześciu latach. Czy dwudziestoletnia Pollyanna nadal gra w swoją grę?

Z tej książki po prostu bije optymizmem. Rozgadane dziecko niejednokrotnie sprawiło, że się uśmiechnęłam podczas czytania. Byłam bardzo ciekawa, jaką osobą będzie Pollyanna w dorosłości, teraz już wiem. Muszę przyznać, że nie spodziewałam się, wyobrażałam ją sobie trochę inaczej. Jednak to co dostałam było naprawdę interesujące, nowe przeżycie. 

Nie da się czytać książki ,,Pollyanna dorasta" bez wciągnięcia się w historię Pollyanny oraz bez uśmiechnięcia się chociaż kilkakrotnie. Same poznawanie życia bohaterki sprawia, że do czytelnika napływa jej optymizm. Książkę czyta się naprawdę z niesamowitymi przeżyciami i w pełnym skupieniem. Ostrzegam trudno się od niej oderwać. Polecam! 

Ocena 6/6

piątek, 20 grudnia 2013

Mechaniczna księżniczka - Cassandra Clare

Mroczna sieć zaczyna się zaciskać wokół Nocnych Łowców z Instytutu Londyńskiego. Mortmain planuje wykorzystać swoje Piekielne Maszyny, armię bezlitosnych automatów, żeby zniszczyć Nocnych Łowców. Potrzebuje jeszcze tylko ostatniego elementu, żeby zrealizować swój plan. Potrzebuje Tessy Gray, Charlotte Branwell, szefowa Instytutu Londyńskiego, rozpaczliwie stara się znaleźć Mortmaina, zanim ten zaatakuje. Ale kiedy Mortmain porywa Tessę, chłopcy, którzy roszczą sobie równe prawa do jej serca, Jem i Will, zrobią wszystko, żeby ją uratować. Bo choć Tessa i Jem są zaręczeni, Will jest zakochany w niej jak zawsze.









Czytając już ósmy post na temat książek pani Clare nietrudno się domyślić, że jej twórczość bardzo przypadła mi do gustu. Na początku broniłam się rękoma i nogami przed ich czytaniem, lecz w końcu się skusiłam. I to było najrozsądniejsza rzecz, jaką mogłam zrobić. Teraz, będąc po lekturze ósmej książki pani Clare, jestem niesamowicie szczęśliwa, że to zrobiłam. Jej książki przynoszą tyle szczęścia i radości z czytania, ile tylko może przynieść jakakolwiek lektura. 

Nie wiem, co jeszcze można napisać o twórczości pani Clare, tym bardziej o książce ,,Mechaniczna księżniczka". Kiedy mam ochotę wypowiedzieć się na temat tej książki, to po prostu chce mi się dzielić ze wszystkimi treścią książki. Wymieniać te wszystkie fantastyczne fragmenty, jakimi mnie książka obdarowała. Niestety, nie mogę tego zrobić, bo wiem, że bym zdradziła za wiele. 

Książkę ,,Mechaniczna księżniczka", jak i poprzednie części ,,Diabelskich maszyn" czytało mi się z wielkim zaangażowaniem. Gdy tylko usiadłam czytać, przepadłam na jej stronicach. Sądzę, że nie da się czytać tej książki bez zachwycania się tym, co znajdzie się w środku. Ja nie potrafiłam się opanować. Jestem zachwycona! Polecam tę książkę dla każdego. Jeśli jeszcze nie sięgnęliście po serię ,,Diabelskie maszyny" to naprawdę warto. 

Ocena 6/6

poniedziałek, 16 grudnia 2013

Mechaniczny książę - Cassandra Clare

W magicznym podziemnym świecie wiktoriańskiego Londynu Tessa znalazła bezpieczne schronienie u Nocnych Łowców. Jednakże bezpieczeństwo okazuje się nietrwałe, kiedy grupa podstępnych członków Clave zaczyna spiskować, żeby odsunąć jej protektorkę Charlotte od kierowania Instytutem. Gdyby Charlotte straciła stanowisko, Tessa znalazłaby się na ulicy… jako łatwa zdobycz dla Mistrza, który chce wykorzystać jej moc do własnych celów. 










Do cyklu ,,Diabelskie maszyny" podchodziłam z wielkimi nadziejami. Pierwsza część, ,,Mechaniczny anioł" sprostał wszystkim i dodał od siebie jeszcze wiele dobrego. Tak, więc nic dziwnego, że bardzo polubiłam tę książkę i nie mogłam się doczekać, kiedy sięgnę po część drugą. Znalazłam w końcu odrobinę czasu. Z uśmiechem na twarzy zabrałam się za czytanie książki ,,Mechaniczny książę". Po raz drugi przepadłam. 

W książce ,,Mechaniczny książę" spodobało mi się absolutnie wszystko. Czas, bohaterowie, rozwój wydarzeń to wszystko sprawiło, że przepadłam. Wyłączyłam się na kilka godzin ze świata realnego by poznać tę historię. Za nim zaczęłam czytać pojawiła się w mojej głowie myśl, że książka może być trochę gorsza, gdyż już wiem czego mniej więcej mogę się spodziewać. Jednak tak nie było. Autorka zaskoczyła mnie nowymi pomysłami, które z miejsca przypadły mi do gustu. Jestem teraz szczęśliwa, że trafiłam na tak dobrą książkę. 

To niesamowite jak książka ,,Mechaniczny książę" mnie zrelaksowała. Potrzebowałam lektury, która zapanuje nad moimi myślami i nie wypuści mnie do ostatniej strony, i taką właśnie dostałam. Z czystym sumieniem polecam tę pozycję! Teraz zostaje mi już tylko przeczytanie trzeciej części - ,,Mechanicznej księżniczki",

Ocena 6/6

sobota, 7 grudnia 2013

Mechaniczny anioł - Cassandra Clare

Kiedy szesnastoletnia Tessa Gray pokonuje ocean, żeby odnaleźć brata, celem jej podróży jest Anglia za czasów panowania królowej Wiktorii. W londyńskim Podziemnym Świecie, w którym po ulicach przemykają wampiry, czarownicy i inne nadnaturalne istoty, czeka na nią coś strasznego. Tylko Nocni Łowcy, wojownicy ratujący świat przed demonami, utrzymują porządek w tym chaosie. Porwana przez Mroczne Siostry, członkinie tajnej organizacji zwanej Klubem Pandemonium, Tessa wkrótce dowiaduje się, że sama jest Podziemną z rzadkim darem zmieniania się w inną osobę. Co więcej, Mistrz - tajemnicza postać kierująca Klubem - nie zatrzyma się przed niczym, żeby wykorzystać jej moc. Pozbawiona przyjaciół, ścigana Tessa znajduje schronienie w londyńskim Instytucie Nocnych Łowców, którzy przyrzekają, że znajdą jej brata, jeśli ona wykorzysta swój dar, żeby im pomóc. 


Serię ,,Dary Anioła" pani Clare bardzo mi się spodobały. Zostałam wprost oczarowana przez jej książki. Stosunkowo późno po nie sięgnęłam, lecz bardzo szybko je polubiłam. Gdy dowiedziałam się o serii ,,Diabelskie maszyny" byłam bardzo jej ciekawa. Ten sam świat, inni bohaterowie, inny czas wydarzeń. Wszystko to sprawiało, że wykwitła we mnie ciekawość. Kiedy pojawiła się okazji przeczytania tej serii nie wahałam się ani chwili. Teraz, będąc już po lekturze pierwszej części w ogóle nie żałuję, że to zrobiłam. 

Książka ,,Mechaniczny anioł" bardzo szybko mi się spodobała i mnie wciągnęła. Myślałam, że będzie bardziej podobna do ,,Darów Anioła", lecz tak w cale nie było. Mamy tutaj jeszcze ciekawszą historię niż w tamtej serii. Nie spodziewałam się, że mnie aż tak zaczaruje. W bieg wydarzeń bardzo szybko się wciągnęłam i trudno mi było się od niej oderwać. Ciągle się zastanawiałam co będzie dalej, czy wydarzy się to, czy tamto, czy w końcu się dowiem o co dokładnie w tym chodzi i co ukrywają przed nami bohaterowie. Książka zapanowała nad moimi myślami. 

Muszę przyznać, że jestem niezmiernie zadowolona, że przeczytałam książkę ,,Mechaniczny anioł" i cieszę się, że za niedługo będę czytać kolejną część. W książce spodobało mi się absolutnie wszystko. Nie byłam ani razu znudzona, lecz ciągle podekscytowana ciekawymi wydarzeniami. Zostałam ponownie pozytywnie zaskoczona przez panią Clare. Polecam!

Ocena 6/6

sobota, 30 listopada 2013

Iskra - Amy Kathleen Ryan

Po desperackiej ucieczce z Nowego Horyzontu, Waverly wreszcie znalazła się na Empireum. Ale ukochany statek, jedyny dom, jaki kiedykolwiek miała, nie przypomina miejsca, które opuściła. Kieran zmienił się nie do poznania. Z następcy kapitana stał się fanatycznym religijnym przywódcą. Na Empireum trwa cicha, ale wyniszczająca wojna. Kieran kontra Seth. Waverly nie potrafi zaufać do końca żadnemu z nich. Wie, że sytuacja będzie pogarszać się z dnia na dzień, nim nie odbiją ostatnich ocalałych dorosłych członków załogi. Jak jednak tego dokonać?
Nieoczekiwanie Empireum wstrząsa potężna eksplozja. Podejrzenia od razu padają na Setha i spędzającą z nim wiele czasu Waverly. Na statku nie ma miejsca dla zdrajców. Seth i Waverly muszą odkryć sabotażystę, inaczej stracą wolność. Albo życie.



Pierwsza część ,,Gwiezdnych wędrowców" bardzo mi się spodobała. Byłam wprost zachwycona tym, co w niej znalazłam. Z utęsknieniem wypatrywałam premiery drugiej części. Gdy już miałam tę książkę w swoich rękach byłam bardzo ciekawa, co tym razem przyniesie jej zawartość. Teraz, gdy jestem już po przeczytaniu ,,Iskry" muszę przyznać, że jestem odrobinkę zawiedziona. 

Zaczynałam czytać książkę ,,Iskrę" z wielką nadzieją na wyśmienitą przygodę. Jednak już na początku za wiele się nie działa. Było trochę nudnawo. Choć pomimo tego książkę szybko się czytało. Na szczęście cały czas tak samo nie było. Wraz z upływem większej ilości stron zaczynało się coraz więcej dziać i wtedy dopiero poczułam, że jestem w tym miejscu, za którym tęskniłam. Warto było na początku trochę pocierpieć. 

Nie pamiętam jaki stosunek miałam do bohaterów w pierwszej części, lecz tym razem strasznie irytował mnie Kieran. Nie podobało mi się to, co on wyprawia. Jednak muszę przyznać, że to dzięki jego zagrywkom robi się ciekawie. Inni bohaterowie albo przechodzili przed moimi oczami obojętnie, albo wyrabiałam o nich pozytywne zdanie, więc z nimi źle nie jest, a nawet można powiedzieć, że dobrze, gdyż w książce bohaterowie są różnorodni, inni od siebie i nieprzewidywalni.

Mimo początkowych zgrzytów książka ,,Iskra" bardzo mi się spodobała i cieszę się, że jest już za mną. Teraz pozostaje mi czekanie na kolejną część. 

Ocena 5/6

środa, 20 listopada 2013

W pogoni za proroctwem - Brandon Mull

Jason i Rachel nie urodzili się w Lyrianie ani tam nie dorastali. Jednakże po wszystkich bitwach i porażkach, triumfach i przygodach, a przede wszystkim przyjaźniach nawiązanych w tym fantastycznym świecie, Lyrian stał się dla nich domem w stopniu, jakiego nigdy sobie nie wyobrażali.
Teraz więc, uzbrojeni w proroctwo wygłoszone przez umierającą wyrocznię, wyruszają w dwie oddzielne misje, każde w towarzystwie odważnych i potężnych sojuszników. Wiedzą, że szanse na sukces są niewielkie. Są jednak wreszcie gotowi stać się bohaterami, których Lyrian potrzebuje. Bez względu na cenę.








Pierwsza część cyklu ,,Pozaświatowcy" ogromnie mi się spodobała. Wszystko było w niej niesamowicie ciekawe. Wiało od niej świeżością i nowością. Aż trudno uwierzyć, że od jej przeczytania minął rok. Drugą częścią autor także mnie zaskoczył, bardzo pozytywnie. Gdy naszedł czas na czytanie trzeciej części wiedziałam już, że autora stać na wiele. Tak, więc za wiele już mnie nie zaskoczył. Jednak i tak czytanie książki, która wyszła spod jego pióra było dla mnie czystą przyjemnością. 

Książka ,,W pogoni za proroctwem" szybko mnie wciągnęła. Nie wiem czy to przez jej czar, czy też jeszcze ciekawość, która pozostała mi po poprzednich częściach, lecz nie spostrzegłam, kiedy było za mną już kilkadziesiąt stron. Czyta się też ją w miarę szybko, gdyż nie należy do cienkich książek, więc tak czy inaczej trochę czasu trzeba na nią poświęcić. Jednak opłaca się poświęcić na nią każdą minutę, gdyż historia jest bardzo ciekawa i pobudzająca myśli czytelnika. 

,,W pogoni za proroctwem" to już ostatnia część trylogii ,,Pozaświatowcy", co mnie bardzo cieszy, że mogłam poznać każdy wątek jaki autor planował do tej historii. Ta seria przypadła mi do gustu i zaraziłam nawet swą lubością do niej brata, który dość rzadko ostatnio sięga po książki, lecz na tę serię z chęcią się skusił z  mego polecania. W ,,W pogoni za proroctwem" można znaleźć przygodę, niebezpieczeństwo, przyjaźń, straty i jeszcze więcej rzeczy, które tworzą niesamowitą całość. Polecam! 

Ocena 5,5/6

A już od dzisiaj w księgarniach można kupić książkę ,,Mechaniczna księżniczka"!

sobota, 16 listopada 2013

Uratuj mnie - Rachel Gibson

Wszyscy mieszkańcy Lovett, małego miasteczka w Teksasie, wiedzą, że Sadie od zawsze miewała specyficzne pomysły. Po ukończeniu liceum wpadło jej na przykład do głowy, żeby uciec z rodzinnych stron najdalej, jak się da i zostawić swojego biednego tatę własnemu losowi. A teraz, po powrocie, postanawia, że wybierze się na wesele kuzynki z przystojnym nieznajomym o imponującej muskulaturze. Lepszy już ktoś całkiem obcy niż jeden z frajerów, z którymi kiedyś się umawiała.
Vince Haven ciężko zapracował sobie na swój obecny wygląda, służąc w Afganistanie jako marynarz elitarnej jednostki SEAL. Przyjechał do Lovett odwiedzić zwariowaną ciotkę, właścicielkę stacji benzynowej. I zanim udaje mu się uciec z tej dziury, kobieta składa mu propozycję nie do odrzucenia. Może więc zostanie w Lovett trochę dłużej, niż planował…



Wydawnictwo Sonia Draga zachwyciło mnie swoimi thrillerami. Bardzo mi się ona spodobały i z chęcią przeczytam kilka, jakie posiadają w swojej ofercie. Tym razem postanowiłam sprawdzić, czy ich gust książkowy jest równie świetny w innych kategoriach. Takim spodem trafiłam na książkę ,,Uratuj mnie". Należy ona do literatury typowo kobiecej. Do przeczytania jej zachęcił mnie opis, choć na początku miałam pewne obawy, że będzie trochę za słodko. Jednak tak nie było. Książka okazała się interesującą pozycją, a na dodatek bardzo wciągającą. 

W książce ,,Uratuj mnie" mamy dwóch narratorów. Raz jest nim Sadie, innym razem Vince. Kiedy dziejące się wydarzenia miałam przyjemność poznawania z perspektywy Sadie, nie miałam wobec niej żadnych zastrzeżeń. Sprawiała ona, że gładko i szybko poznawało się jej historię. Natomiast między mną, a Vincem zaszło kilka zgrzytów (choć on o tym nie wie). Momentami strasznie mnie wnerwiał. Jednak to jego postać jest bardziej rozwinięta. Choć też poznajemy zakamarki myśli Sadie, to te Vince'a były ciekawsze i bardziej poruszające. Mamy, więc dwójkę bohaterów, którzy różne sytuacje życiowe przeżyli, tym samym bardzo się od siebie różnią. Co do nich nie ma monotematyczności, jest więc ciekawie. 

,,Uratuj mnie" to ciekawa pozycja, która szybko mnie zainteresowała. Czytałam ją dwa wieczory, więc jej przeczytanie nie zajmuje za wiele czasu. Co prawda, zakończenie książki jest przewidywalne od pierwszej strony, a nawet od przeczytania opisu przed zaczęciem czytania. Jednak po tę książkę nie sięgnęłam dla zakończenia, lecz dla relaksu, poznania ciekawych bohaterów oraz uczuć, jakie nimi miotają. Wielbiciele scen łóżkowych (i nie tylko) też znajdą tu coś dla siebie. Do co dostałam od niej bardzo mi się spodobało i mam nadzieję, że w równym stopniu spodoba się kilku innym czytelnikom, więc gorąco polecam!

Ocena 5,5/6

środa, 13 listopada 2013

Cena marzeń - Sherryl Woods

Helen od lat z powodzeniem spełnia wszystkie swoje marzenia. Chciała być prawniczką – dziś ma dobrze prosperującą kancelarię. Marzyła o niezależności finansowej – teraz stać ją na życie w luksusie. Konsekwentnie dąży do celu, zawsze kieruje się logiką, nigdy porywami serca. Ma jeszcze tylko jedno niespełnione marzenie, które powoli przeradza się w obsesję – macierzyństwo. Jest realistką, nie czeka na uśmiech losu, opracowuje dokładną strategię działania…











Do sięgnięcia po książkę ,,Cena marzeń" zachęcił mnie jej opis. Nie miałam pojęcia wtedy, że jest to trzecia część jakiekolwiek serii. Jednak kiedy jeszcze przed zaczęciem czytania o tym się dowiedziałam (tak znalazłam w książce reklamę poprzednich części i wygooglowałam autorkę) to nie zraziło mnie to specjalnie, gdyż każda część opisuje losy innej bohaterki. Z chęcią zabrałam się za czytanie książki. 

Za nim przeczytam książkę ,,Cena marzeń" nie miałam okazji zaznajomienia się z twórczością pani Sherryl Woods. Słyszałam trochę już o niej i jej książkach, lecz jakoś nigdy nie ciekawiło mnie by jakąkolwiek przeczytać. Opis książki ,,Cena marzeń" nastawił moje myśli na tor ,,muszę ją przeczytać". Teraz wcale nie żałuję tej pozycji. Bardzo przypadła mi do gustu. Fajni bohaterowie z ciekawymi przeżyciami, przygodami, pomysłami to główny plus tej książki, który sprawił, że zostałam oczarowana, a przy tym zrelaksowana. Jeśli jesteście ciekawi do czego jest zdolna kobieta, która odniosła sukces w karierze, aby mieć dziecko to musicie przeczytać tę książkę. Mnie ona trochę zaskoczyła, lecz przede wszystkim sprawiła, że trudno było oderwać się od tej niej.

,,Cena marzeń'' to bardzo przyjemna książka, która umiliła mi jeden wieczór i jeden poranek. Książka mnie wciągnęła i to bardzo. Niesamowicie zainteresowała mnie swoją historią. Kiedy zaczęłam czytać tę książkę wieczorem robiłam to póki nie zamknęły mi się oczy. Natomiast zaraz po wstaniu pierwszą rzeczą, jaką chciałam zrobić było doczytanie tej książki. Miałam ochotę na lekką lekturę, która sprawi, że maksymalnie odpocznę, jednak nie sądziłam, że owa pozycja tak mnie wciągnie. Dzięki temu mam ochotę poznać inne książki tej autorki. Na pewno to zrobię. Tymczasem zachęcam was do spędzenia przyjemnego czasu z książką ,,Cena marzeń"!

Ocena 5,5/6

poniedziałek, 11 listopada 2013

Do końca świata - Elizabeth Chandler

Szósta i zarazem ostatnia część cyklu POCAŁUNEK ANIOŁA.

Wydaje się, że sam los jest przeciwny, by Tristan i Ivy mogli się cieszyć wspólną przyszłością. Tristan utknął w ciele ściganego przez policję mordercy, podczas gdy prawdziwy zbrodniarz wciąż jest na wolności. Na domiar złego demon Gregory rośnie w siłę. Zdobywa nowe umiejętności, które, rzecz jasna, wykorzysta przeciwko zakochanym. Ivy jest zrozpaczona, bo dla Tristana, upadłego anioła, śmierć oznacza potępienie. Od jej decyzji zależy, czy zdoła ocalić ukochanego i zapewnić im obojgu wieczność...







Gdy zaczynałam swoją przygodę z serią ,,Pocałunek anioła" bardzo mi się ona podobała. Z wielkim zapałam i niewielką cierpliwością czekałam na kolejne części. Jednak nie sądziłam, że będzie ich aż sześć. Było to trochę dla mnie niespodzianką. Cieszę się, że zakończyłam już tę serię. Będąc już przy czytaniu tej szóstej części miałam chwilami wrażenia jakby trochę to już wszystko za długo się toczy i za dużo wszystkie te wydarzenia są naciągane. Postarałam się jednak jakoś wyprzeć te myśli z głowy by choć trochę mieć przyjemność z czytania tej książki. 

To co zawsze podobało mi się w tej serii to, to że bardzo szybko można się wciągnąć w wir wydarzeń. Nie miałam z tym jakiegokolwiek oporu. Szybko przyszło, szybko poszło. Książka nie tylko pozwala na gładki star, lecz też na szybki koniec. Nie jest to za dużo książka, więc nic dziwnego. Jednakże zawsze warto o tym wspomnieć i zaliczyć sobie to do plusów tej książki. 

Zakończenie książki ,,Do końca świata" trochę mnie zaskoczyło. Nie spodziewałam się, że tak autorka może tak zakończyć nam serię. Cieszę się, że mogłam przeczytać tę serię. Ogólnie wspominam ją bardzo dobrze i taka też zostanie w mojej głowie opinia. Ostatnia część jest dobra, lecz sądzę, że trochę słabsza od poprzednich. Jednak nie zmiana to faktu, że jest to przyjemna, lekka lektura do przeczytania na jeden wieczór. Polecam!

Ocena 5/6

sobota, 9 listopada 2013

Mój Adam - Ewa Nowak

Na początku roku akademickiego Ewa poznaje Artura, z którym szybko zaczyna ją łączyć bardzo intensywna relacja. Beata dostaje propozycję chodzenia od Norberta. Dziewczyna nie jest nim zainteresowana, nie wie jednak, jak odmówić, nie raniąc chłopaka. Seria miętowa to współczesna Polska: aktualne problemy, radości i tematy z życia tu i teraz.












Kiedy spotkałam się z serią miętową pani Ewy Nowak po raz pierwszy od razu ją bardzo polubiłam. Jej książki wywołują niesamowite emocje. Podczas czytania niektórych książek czułam wesołość, radość, zaśmiewałam się co niemiara, niektóre sprawiały, że było mi smutno. Jednak najbardziej w pamięć wbiły mi się pozycje wywołujące szok, zaskoczenie, a nawet przerażenie. Nie można się więc dziwić, że z chęcią sięgam po kolejne książki Nowak machinalnie, bez zastanowienia. 

Tak też bez zastanowienia sięgnęłam po książkę ,,Mój Adam". Zaskoczyło mnie to, że jest to zbiór opowiadań. Na początku się trochę przeraziłam, gdyż nie za bardzo przepadam za opowiadaniami. Najczęściej mam wrażenie, że za szybko się kończą. Jednak, teraz się zastanawiając, mogłam przewidzieć, że opowiadania pani Nowak przypadną mi do gustu. 

Po pierwsze, emocje, jakie miałam okazję odczuwać przy innych książkach należących do miętowej serii, znalazłam tutaj wszystkie. Wcale nie miałam wrażenia, że utwory są za krótkie. Kończą się w idealnym momencie zostawiając czytelnika z przemyśleniami i wnioskami, jakie można wyciągnąć z danego opowiadania. 

Skończywszy już czytanie tej książki, mam wrażenie, że wszystkie utwory są mniej więcej na tym samym poziomie, tym dobrym poziomie. Książkę ,,Mój Adam" świetnie mi się czytało, autorka ze swoimi pomysłami, historiami idealnie trafia wprost do mojego serca. Polecam!  

Ocena 5,5/6

środa, 6 listopada 2013

Miasto zagubionych dusz - Cassandra Clare

Jace stał się sługą zła, związanym na wieczność z ebastianem. Tylko mała grupka Nocnych Łowców wierzy, że można go ratować. Żeby to zrobić, muszą zbuntować się przeciwko Clave. I muszą działać bez Clary. Bo Clary rozgrywa niebezpieczną grę zupełnie sama. Ceną przegranej jest nie tylko jej własne życie, ale również dusza Jace’a. Clary jest gotowa zrobić dla niego wszystko, ale czy nadal może mu ufać? I czy on jest naprawdę stracony? Jaka cena jest zbyt wysoka, nawet za miłość?









Przed długi czas nie sięgałam po serię ,,Dary Anioła". Na początku sądziłam, że to niemożliwe by mi się spodobała, a kiedy, później, się do niej przekonałam, jakoś specjalnie nie szukałam pierwszej części by rozpocząć przygodę. Jednak Wydawnictwo MAG postanowiło wypuścić wydanie drugie tejże serii. To był mój impuls by sięgnąć po książki. Nie spodziewałam się, że ta seria może mnie aż tak oczarować. I jestem tego stuprocentowo pewna już po lekturze piątej części, czyli ,,Miasto zagubionych dusz".

Na początku czwartej części miałam pewien problem z wciągnięciem się wir wydarzeń, w tej części czegoś takiego w ogóle nie doświadczyłam. Jeszcze będąc w lekkim szoku i pełna ciekawości po poznaniu wydarzeń z ,,Miasta upadłych aniołów" dość lekko ,,wbiłam się" w wydarzenia z piątej części. Zobaczywszy ilość stron, jest ich ponad 540, trochę obawiałam się, że nie będę mogła jej przeczytać w tygodniu szkolnym i będzie musiała poczekać do weekendu. Jednak ku mojemu zdziwieniu i zadowoleniu książkę się czyta bardzo szybka, dla mnie wystarczyły trzy wieczory i byłam już zaznajomiona ze wszystkimi stronami i ponownie oczarowana geniuszem autorki. 

Autorka wydarzeniami w czwartej części mnie zaskoczyła, zaszokowała. Nie spodziewałam się, że wydarzenia mogą potoczyć się w takim kierunku. Doznam jeszcze większego szoku, kiedy zorientowałam się, że pani Clare nie zamierza zanudzać swoich czytelników i w piątej części. Tak więc mamy tu jeszcze więcej ciekawych wydarzeń. W tej serii naprawdę dużo się dzieje i za to bezwzględnie uwielbiam te książki. Polecam!! 
Ocena 6/6

niedziela, 3 listopada 2013

Miasto upadłych aniołów - Cassandra Clare

 Miłość. Krew. Zdrada. Zemsta.

 Kto przejdzie na stronę mroku? Kogo dopadnie miłość, a czyj związek nie przetrwa próby czasu? I kto zdradzi wszystko, w co do tej pory wierzył? 

 Czwarta część ekscytującej serii „Dary Anioła”, jeszcze lepsza niż poprzednie.












Długo odkładam moment przeczytania książki ,,Miasto kości", czyli pierwszą część serii ,,Dary Anioła". Jednak szybko mnie ona zainteresowała i wciągnęła. Zaskoczeniem więc nie jest, że nie mogłam się powstrzymać, aby nie sięgnąć po kolejną część, tym razem czwartą - ,,Miasto upadłych aniołów". 

Zaczęłam czytać książkę z zaciekawieniem. Zaskoczył mnie fakt, że nie potrafiłam się wciągnąć w wir dziejących się wydarzeń. Coś mnie w tej książce powstrzymywało. Nie potrafię nazwać co to konkretnie było, lecz czułam opory. Musiałam stopniowo do niech podchodzić. Czytałam po kilkanaście stron, odkładałam na jakiś czas i znów czytałam. Na szczęście nie było tak całą książkę. Gdy przed setną stroną zaczęło się dziać, tak mnie wciągnęło, że zapomniałam, że miałam jakiekolwiek na początku opory. 

Dalej poszło z górki. Nie zwróciłam nawet uwagi, kiedy mi minęła reszta książki. Wydarzenia były tak ciekawe i zaskakujące, że nie potrafiłam się odkleić od stron. Nie spodziewałam się, że autorka może coś takiego wymyślić. Zostałam ponownie oczarowana przez jej geniusz. Zakończenie sprawia, że życie czytelnika może stać się katorgą, gdyż książka kończy się takim wydarzeniem, że koniecznie trzeba sięgnąć po kolejną część. Jestem zachwycona tą książką. Polecam!! 

Ocena 5,5/6

wtorek, 29 października 2013

Love story - Jennifer Echols

Erin wie, że szczęśliwe zakończenia częściej zdarzają się w książkach niż w życiu. I właśnie dlatego chce zostać pisarką, najlepiej autorką romansów historycznych, w których on i ona, za nic mając konwenanse, pokonują wiele przeszkód, by wreszcie paść sobie w ramiona. Koniec. Kropka.
By zrealizować to marzenie, Erin jest gotowa na śmierć pokłócić się z babką i z pustym portfelem szturmować Nowy Jork. Ma nadzieję, że kurs pisarstwa pozwoli jej zapomnieć o tragicznych wydarzeniach z przeszłości oraz o Hunterze - niegdyś przyjacielu, później śmiertelnym wrogu. Szalenie przystojnym, bardzo inteligentnym i obrzydliwie seksownym wrogu... Wzorując na Hunterze bohatera swego opowiadania, Erin nie przypuszcza, że chłopak kiedykolwiek je przeczyta. Jednak niespodziewanie Hunter dołącza do uczestników kursu... Ups! Chłopak nie tylko bezbłędnie rozpoznaje siebie w postaci chłopca stajennego, ale postanawia odpłacić Erin pięknym za nadobne.

Zanim Wydawnictwo Jaguar zaczęło wydawać serią z kolorowymi grzbietami po obyczajówki typowo młodzieżowe coraz rzadziej sięgałam. Kiedyś wypożyczałam wszystkie, jakie znalazłam w bibliotece, jednak z czasem przestałam to robić i przerzuciłam się na czytanie książek innych gatunków. Jednak coś w tej serii mnie przyciągnęło. I dzięki niej poznałam już trzecią książkę pani Echols, która stała się moją jedną z dwóch ulubionych pisarek o nastoletnich problemach.

To tak, zacznę od zalet książki ,,Love story". Świetna historia dwojga nastolatków, którzy ciągle się kłócą i godzą. Ach te kłótnie. Genialny pomysł autorki by ich sprzeczki wyrażać poprzez opowiadania, które pisali by sobie dopiec. Bardzo mi się to spodobało i z wielką chęcią oraz ciekawością czytałam kolejne opowiadania bohaterów. Na początku myślałam, że będą przedstawione tylko streszczenia opowiadań, lecz miło zostałam zaskoczona pełnymi wersjami. Dzięki nim dokładnie wiedziałam o co sprzeczają się bohaterowie na zajęciach i w jaki sposób główna dwójka przekazuje sobie wiadomości. 

Czytając książkę ,,Love story" świetnie się bawiłam. Opisana historia przypadła mi do gustu i z chęcią poznawałam rozwój wydarzeń. Książka idealnie sprawiła się jako lekka lektura umilająca jeden wieczór. Nie wymaga za wiele od czytelnika, lecz jak najbardziej poprawia jego humor, przynajmniej tak było ze mną. Obserwowanie życia Erin i Huntera było ciekawym przeżyciem i z wielką chęcią sięgnę po kolejne książki tej autorki, więc mam nadzieję, że nadal będą w Polsce wydane. Na razie polecam przeczytanie książki ,,Love story"!

Ocena 5/6

sobota, 26 października 2013

Wiedeńska gra - Carla Montero

Hiszpania, rok 1913. Młoda szlachcianka Isabel przeżywa wielki dramat: nie tylko straciła rodziców, ale też na chwilę przed ślubem zostaje porzucona przez narzeczonego. Na szczęście pomocną dłoń wyciąga do niej ciotka, austriacka arystokratka blisko związana z cesarskim dworem Franciszka Józefa. Podróży Isabel do Austrii towarzyszą dziwne i niepokojące zdarzenia, a w pozornie spokojnym Wiedniu coraz wyraźniej czuć narastające napięcie. W powietrzu wisi wojna, której starają się zapobiec prowadzący zakulisowe rozmowy dyplomaci, podczas gdy spotykająca się potajemnie orientalna sekta dąży do jej rozpętania za wszelką cenę. Piękna Hiszpanka wbrew swoim zamiarom rozbudza namiętność kolejnych mężczyzn. Okazuje się, że żadna z osób, z którymi się styka, nie jest tym, za kogo się podaje. Stopniowo dziewczyna staje się elementem twardej męskiej gry, prowadzonej przez agencje wywiadowcze różnych krajów.

Premiera: 5 listopada 2013 roku

Z twórczością pani Carli Montero miałam okazję już poznać dzięki książce ,,Szmaragdowa tablica". Owa pozycja bardzo przypadła mi do gustu i z chęcią wracałam do niej myślami. Gdy zobaczyłam, że ma się ukazać w Polsce druga książka autorki zdecydowałam, że ją przeczytam. I tak się zabrałam za czytanie ,,Wiedeńskiej gry", nawet bez wcześniejszego przeczytania o czym ona jest. 

Na początku wydała mi się ona trochę nudna. Przestraszyłam się wtedy, że będzie tak cały czas. Na szczęście nie musiałam długo czekać na rozbudzenie moje ciekawości. Następne strony czytało mi się bardzo przyjemnie. Czasem miałam wrażenie, że nie za bardzo są to moje klimaty i wtedy pojawiały się nużące fragmenty. Jednak nie było ich aż tak dużo by mogły znacząco wpłynąć negatywnie na odbiór książki. Czytało się miło, lecz bez większych rewelacji. Do czasu. 

Ostatnie sto stron to istna magia. Tak mnie wciągnęły, że nie mogłam się oderwać od książki. Przy nich przeczytane poprzednio strony trochę zbladły, lecz kończąc czytanie książki nawet już o tym nie pamiętałam, gdyż tak byłam oczarowana rozwojem historii w dość zaskakującym kierunku. I myślę, że jeśli będę kiedyś rozmyślała na temat tej książki to przypomną mi się właśnie te ostatnie, zachwycające sto stron. 

Książkę czytałam dwa wieczory, więc nie jest to długo. Mimo, że cała książka nie zachwyca jak jej końcówka, to nie można powiedzieć, że jest nieudana czy też całkowicie nudna. Czyta się ją przyjemnie, może bez wypieków na twarzy, jakie może sprawić ciekawość, lecz nie jest źle. Pisząc o książce ,,Wiedeńska gra" nie mogłabym nie wspomnieć o okładce, która przykuła moją uwagę za nim spostrzegłam nazwisko autorki. Grafik naprawdę się postarał i sądzę, że dzięki jego pracy z książką może zaznajomić się kilka dodatkowych osób. Jak najbardziej polecam przeczytanie książki ,,Wiedeńska gra"!!

Ocena 5/6

środa, 23 października 2013

W otchłani mroku - Marek Krajewski


Do czego może doprowadzić na pozór niewinny spór profesorów? Co pewien filozof z roku 2012 ma wspólnego ze zbrodniami z 1946?  Wrocław 1946. Zło zatacza coraz szersze kręgi.
Tropią dziewczęta. Gwałcą je i zabijają. Trzech żołnierzy Armii Czerwonej spędza sen z powiek Popielskiemu, UB, NKWD i pewnemu szalonemu Rosjaninowi. Każdy z nich ma inne powody. 
Dawny komisarz dostaje zlecenie od profesora filozofii. Wśród uczniów podziemnego gimnazjum jest agent UB. Trzeba go znaleźć i odseparować. Nic trudnego. Jednak ku zaskoczeniu Popielskiego każdy kolejny krok w śledztwie to niespodzianka, za którą kryją się mroczne tajemnice. Zło i sprawiedliwość przestają być tylko tematem debaty filozoficznej – zaczynają decydować o życiu i śmierci.


Kiedy ostatnio czytałam książkę o Edwardzie Popielskim byłam przekonana, że jest to już ostatnia część. Było to ponad rok temu. Aż tu nagle we wrześniu 2013 roku pojawia się kolejna część, ku wielkiemu mojemu zaskoczeniu. Poprzednie części, które przeczytałam, bardzo mi się spodobały. Byłam tym faktem na początku zaskoczona, gdyż nie za często sięgam po kryminały w podobnych klimatach, lecz się przyzwyczaiłam i bez większego już zastanowienia sięgnęłam po książkę ,,W otchłani mroku''. Ale czy i tym razem byłam zachwycona?

Pierwszą rzeczą jaka wpadła mi w oczy było to, że akcja dzieje się w różnych latach. Bardzo spodobało mi się to już w ,,Liczbach Charona". Kiedy zobaczyłam górkę z datami od razu pojawił się uśmiech na mej twarzy, gdyż tym razem mamy cztery różne daty. Uwielbiam odkrywać połączenia między wydarzeniami z różnych lat, a tym razem autor to rozbudował, a ja tym samym miałam większą frajdę oraz ogromnie byłam ciekawa powrotu do roku, od którego zaczynamy czytać książkę, aby dowiedzieć się wszystkiego, co było można.

Najwięcej czasu czytelnik spędza jednak w 1946 roku. Jest to niedługi czas po II wojnie światowej, więc domyślić się można, że niemało tu historycznych szczególików. Osobiście za historią nie przepadam i tym samym za wielkiej wiedzy w tym zakresie nie posiadam, więc na początku za wiele w tej kwestii nie rozumiałam, lecz z czasem pojęłam. Nie mogę jednak tego samego powiedzieć na temat filozofii. Z tych wywodów mało sensu uchwyciłam. Nie będę udawać, że wszystko z nich zrozumiałam, po prostu nie jest to moja dziedzina. Jednak nie sprawiły one, że mój zapał do czytania książki osłabł. ,,W otchłani mroku" to świetna książka, która zaciekawiła mnie od pierwszych stron i nie pozwoliła ulecieć mojej ciekawości do ostatniej strony. Gorąco polecam!! 

Ocena 6/6

sobota, 19 października 2013

Gra o Ferrin - Katarzyna Michalak

Karolina,  lekarka pogotowia, jedzie ratować młodą samobójczynię. Nie przypuszcza, że za chwilę straci wszystkie bliskie osoby i cały jej świat legnie w gruzach. Nie mogąc się z tym pogodzić postanawia uciec do Ferrinu – magicznego świata, który znała z opowieści z dzieciństwa.  Wpada jednak w sam środek krwawej wojny. Karolina, która w Ferrinie zmienia się w Anaelę dell'Iderei, Gwiazdę Ferrinu, Pierwszą z Przepowiedni, staje się zakładnikiem sił dobra i zła. Kto stoi za Wielką Wojną, kto jest sojusznikiem, a kto wrogiem? Prawda, którą dziewczyna powoli odkrywa, mrozi krew w żyłach. Przepowiednia jest prawdziwa, ale jej wypełnienie będzie kosztować Anaelę więcej niż może ona dać. Anaela pozna niszcząca silę uczuć i stanie przed najtrudniejszym wyborem: jak kochać kogoś, kogo się nienawidzi;  jak rozróżnić przyjaciela od śmiertelnego wroga …


Premiera: 24 października 2013 roku


Do tej pory miałam okazję przeczytać kilka książek pani Katarzyny Michalak. Były to pozycje, które ściskały za gardło i potrafiły oczarować swego czytelnika genialnością sposobu opowiadanej historii. Odkąd przeszukałam informacje w internecie i znalazłam wzmiankę o książce ,,Gra o Ferrin" byłam jej ciekawa. Świat fantasy spod rąk Michalak? Z tym musiałam się zapoznać. Trochę czasu od tego momentu minęło, lecz  w końcu jestem już po lekturze. Muszę przyznać, że trochę namieszała mi ta książka w głowie. 

Pierwsze słowo jakie przychodzi mi do głowy, kiedy pomyślę o książce ,,Gra o Ferrin" to dziwna. Nie spodziewałam się takiej historii i mnie ona zaskoczyła. Zaskoczyła i zaciekawiła. Choć nie łatwo mi się ją czytało. Kilka razy ją odkładałam, kilka razy patrzyłam na nią z niechęcią do czytania, ale też kilka razy brałam ją, czytałam i zastanawiałam się czemu wcześniej ją porzucałam. Długo ją czytałam, lecz sam koniec przyniósł mi satysfakcję z tego, że mogłam ją przeczytać. Druga myśl, jak wdziera się do głowy to wizualizacja okładki, która bardzo mi się podoba. 

Zdaje mi się, że dziwnie to trochę brzmi, lecz tak ją odebrałam. Mimo pewnych oporów, trudności książka przypadła mi do gustu. Kiedy miałam fazę czytania to nie mogłam się doczekać, kiedy poznam jak najwięcej szczególików o czytanym świecie, wydarzeniach. Kiedy się ją czyta wszystko w niej fascynuje i zadowala. Niektórych emocji nie da się opisać, lecz jednego jestem pewna po następne części sięgnę na pewno. Polecam!! 

Ocena 5/6

środa, 16 października 2013

poniedziałek, 14 października 2013

Panowie Salem - Rob Zombie, B.K. Evenson

W przeszłości miasto Salem nie cieszyło się dobrą sławą. Miejsce to spowiły mrok i strach. Krąg gorliwych wyznawców szatana rósł w siłę, a oddane mu wiedźmy szerzyły diabelski kult, plugawiąc wszelkie świętości. Łowcy czarownic srodze je osądzili i ukarali. I choć na stosie spłonęła ich ludzka powłoka, zło przetrwało i czekało uśpione... Aż do dziś!

Tajemnicza płyta zespołu o nazwie Panowie odtworzona w radiu przez niczego nieświadomą didżejkę Heidi budzi demony, które w bezlitosnym akcie zemsty zapolują na dusze mieszkańców Salem. Jedno jest pewne - wkrótce otworzy się samo piekło!







Kiedy po raz pierwszy zobaczyłam okładkę książki ,,Panowie Salem" w zapowiedziach wiedziałam, że będę musiała przeczytać tę książkę. Zapowiadało się mrocznie i ciekawie. Czegoś takiego nie mogłam sobie odpuścić. Wydanie książki jak najbardziej wprowadza w mroczny klimat. Okładka, czcionka, zdjęcia w środku jak też samo nazwisko autora podpowiadały mi, że za wiele się nie pomyliłam. Z pozytywnym nastawieniem zaczęłam ową pozycję czytać. 

Pierwsze, co książka uczyniła to zaskoczyła mnie. Zaczyna się ona od jakiś dziwnych wydarzeń z XVII wieku, a później przeskakujemy do współczesności, w której poznajemy jakąś dziewczynę z przeszłością. Taki przeskok zdawał się interesujący i wzbudził moją ciekawość. Jednak czytając tę książkę można odczuwać właśnie tylko ciekawość, zainteresowanie, co mnie trochę zawiodło. Czuć ten mroczny klimat, który się zapowiadał, lecz myślałam, że będzie choć trochę strasznie. Niestety tak nie było. Książka zaciekawia czytelnika, lecz nie starszy. 

Książka ,,Panowie Salem" na szczęście ma jeszcze kilka plusów. Czyta się ją błyskawicznie. Bardzo lubię, kiedy tekst w książce jest w trochę większej czcionce, gdyż wtedy o niebo lepiej mi się czyta. Dzięki niej także mogłam szybko zapoznać się z całą historią. No właśnie historią, jeśli już o niej mowa to muszę przyznać, że jest niesamowita. Bardzo mi się ona spodobała. Nie czytałam jeszcze niczego podobnego, więc z chęcią wszystko poznawałam, dzięki czemu czas z tą książką był udany. Polecam!! 

Ocena 5/6

środa, 9 października 2013

Kobieta, która spadła z nieba - Simon Mawer

Mariane właśnie poznała smak pierwszego pocałunku.
Alice nauczyła się skakać ze spadochronem i zabijać Niemców. Anne-Marie była piękna i przyciągała spojrzenia mężczyzn.
Mariane, Alice i Anne-Marie to jedna osoba. 

Kobieta, która nie cofnie się przed niczym – ani na wojnie, ani w miłości.
Bezkompromisowa kobieta szpieg z elitarnej brytyjskiej jednostki SOE staje się bezbronną dziewczyną, kiedy po raz pierwszy przychodzi do niej miłość. 







Do książki ,,Kobieta, która spadła z nieba" przyciągnęła mnie okładka. Bardzo mi się ona spodobała. Doszło nawet do tego, że kilka razy wchodziłam na stronę Wydawnictwa Znak by popatrzeć sobie na tę grafikę. Jednak miałam pewne opory przed sięgnięciem po te książkę. Temat wojny nie należy do moich ulubionych i po prostu się bałam, że tak piękna okładka może nieść ze sobą historię, która nie za bardzo przypadnie mi do gustu i się przy niej wynudzę. Czy tak było? Nie było, na pewno, źle. 

Na początku muszę stwierdzić, że książka mnie zaskoczyła i to bardzo. Nie spodziewałam się, że aż tak mi się spodoba. Przed sięgnięciem bałam się, że mi nie przypadnie do gustu, lecz o swoim błędzie dowiedziałam się już po kilku stronach. Tak mnie wciągnęło, że ze smutkiem odkładałam ją na bok. A podczas, gdy robiłam inne zadania to ciągle patrzałam na zegarek czy dużo czasu już straciłam bez książki.

Książkę ,,Kobieta, która spadła z nieba" czyta się bardzo szybko. Wtedy, kiedy już znalazłam czas na jej czytanie, to strony znikały szybko. Nie znalazłam w niej jakiegokolwiek fragmentu, który by mnie zanudził. Choć trafiały się takie, które mnie denerwowały, gdyż było za dużo tajemnic, o których nie było można wiedzieć. Ale ogólnie rzecz biorąc książka bardzo mi się spodobała i cieszę się, że ma tak ładną okładkę, która rzuciła mi się w oczy, gdyby nie to nie skusiłabym się na tę książkę. Wtedy miałabym co żałować. Polecam!!  

Ocena 5,5/6

poniedziałek, 7 października 2013

Alchemia miłości - Eve Edwards

Kiedy w 1582 roku młody Will Lacey został hrabią Dorset, czekało go trudne zadanie. Zmarły ojciec zostawił majątek w ruinie i Lacey musiał jak najszybciej ożenić się z posażną panną, aby uratować swój ród. Na dworze Elżbiety I pełno było takich dam, lecz serce Willa biło mocniej tylko dla Ellie – ślicznej, uczonej dziewczyny, która nie posiadała nic poza bezwartościowym hiszpańskim tytułem. Gdy rodzina nalegała, aby Will poślubił lady Jane, piękną i bogatą szlachciankę, której majątek mógłby podnieść ich ród z upadku, młody hrabia stanął przed odwiecznym wyborem – serce czy rozum? Książka Eve Edwards jest mądrą opowieścią o miłości w trudnych czasach, podległych wielkiej polityce. Anglia, której król Henryk VIII narzucił przejście na protestantyzm, pod władzą Elżbiety I żyje obsesją katolickich szpiegów i zagrożenia ze strony Hiszpanii. Szlachcic z dworu królowej, który zakochał się w dziewczynie z hiszpańskim tytułem, wiele ryzykował…

Nie za często sięgam po książki osadzone w przeszłości. Jeśli to robię to musi kierować mną ciekawość. Tak też było w przypadku książki ,,Alchemia miłości". XVI wiek za wiele mi nie mówi, oprócz tego, że był strasznie dawno temu. Nie mam więc pojęcia czy autorka dobrze go nakreśliła, lecz wiem jedno za książkę, którą stworzyła należą się jej oklaski. 

Byłam ciekawa tej książki od jakiegoś czasu, lecz byłam pewna, że mnie nie zachwyci. Bardzo się zdziwiłam, gdyż książka bardzo szybko mi się spodobała. Nie spodziewałam się tego ani po książce, ani po sobie. Z wielkim zainteresowaniem śledziłam rozwój wypadków, kibicowałam dla bohaterów których polubiłam oraz z ciekawością przyglądałam się zwyczajom, jakie panują w świecie Willa i Ellie. 

Nie wciągnęłam się jednak w historię na tyle by galopować przez strony książki, lecz przyjemnie spędziłam czas poznając tę książkę. Godziny może i wolno płynęły, lecz mi się one podobały, więc nie ma na co narzekać. Zakończenie jak najbardziej mnie zadowoliło, choć podejrzewałam, że książka się tak skończy. Cieszę się, że ,,Alchemia miłości należy do trylogii, gdyż będę mogła jeszcze dwa razy powrócić do tego świata, wieku i stylu autorki, który sprawił, że mnie ta książka nie odepchnęła. Polecam! 

Ocena 5/6

sobota, 5 października 2013

Błękitny zamek - Lucy Montgomery

Valancy Striling ma ciężki los. W wieku dwudziestu dziewięciu lat ciągle mieszka z matką i ciotką, które traktują ją jak dziecko. Reszta krewnych dokucza jej z powodu staropanieństwa. Przed szarą rzeczywistością dziewczyna ucieka w świat fantazji – tam, w Błękitnym Zamku, adorują ją najprzystojniejsi rycerze. 
Kiedy Valancy otrzymuje list o krytycznym stanie swojego zdrowia, postanawia zwalczyć nieśmiałość i zacząć żyć pełnią życia. Czy uda jej się usamodzielnić? Czy przeżyje szaloną przygodę rodem z powieści jej ulubionego autora? I czy odnajdzie miłość?

Romantyczna to seria książek, do których wraca się z sentymentu i z zachwytem, które towarzyszą w stawaniu się kobietą, a ponadczasowe wartości przekazują klasycznym językiem dzieł literatury. 




Wydawnictwo Egmont we wrześniu wydało dwie książki należące do serii wydawniczej ,,Romantyczna". Jedną z nich już przeczytałam i byłam nią zachwycona. Przyszła teraz kolej na drugą - ,,Błękitny zamek". Kiedy miałam książkę w rękach i przeczytałam opis, zanim zaczęłam czytać zawartość książki, przeszedł mnie dreszcz niepokoju, że w tej książce za wiele się nie będzie działo. Spodziewałam się, że będzie to przyjemna lektura na odpoczynek, lecz za bardzo mną nie poruszy. Jakże się myliła w tamtym momencie. 

Bardzo szybko polubiłam główną bohaterkę. Taka szara myszka, a jakie ciekawe opinie miała na temat swojej rodziny. Kiedy dowiedziała się o swojej chorobie zmieniła się. Ale jak? Co ona zaczęła wyrabiać? Czytanie o Valancy mnie wtedy tak wciągnęło, że nie potrafiłam się oderwać od tej książki. Przeze mnie przelewały się emocje. Najczęściej był to śmiech, którego nie potrafiłam opanować, ta kobieta potrafi utrzeć nosa swoim bliskim. Jednak bywały także momenty refleksji, zadumy, współczucie wywołane smutkiem bohaterki. 

Oprócz doskonałej bohaterki i historii zakochałam się także w języku. Dzięki niemu książka staje się czytelniczą ucztą. Od początku stawiałam różne hipotezy na temat zakończenia, lecz z czasem się one zmieniały. Samo zakończenie nie wywarło na mnie zaskoczenia, lecz nie sprawiło, że książce można przepisać jakąś wadę. Byłam i nadal jestem tak oczarowana tą historią, że już za nią tęsknie. W tej pozycji spodobało mi się także wydanie, które idealnie oddaje klimat książki. Takie romantyczne i subtelne, na które z przyjemnością się patrzy podczas chwilowych przerw w czytaniu. Jak najbardziej polecam sięgnięcie po książkę ,,Błękitny zamek"!!

Ocena 6/6