Ścigany przez wysłanników piekła i nieba Desmond próbuje chronić swą narzeczoną i przyjaciół. Musi prosić o pomoc Muriela - byłego egzekutora, teraz zachowującego neutralność - najpotężniejszą istotę na Arenie. Trening, jaki Desmond odbędzie pod jego kierunkiem, pozwoli mu lepiej poznać swe moce i rolę, jaką odgrywa w konflikcie wchodzącym właśnie w decydującą fazę. Odkryje też swoje mroczne strony - czy zdoła się z nimi uporać? Jaką cenę przyjdzie mu za to zapłacić? I czy na pewno może zaufać najpotężniejszemu zabójcy na ziemi?
Książka ,,Równowaga", czyli pierwsza część opowiadająca o losach Desmonda średnio przypadła mi do gustu. Historia, z którą miałam przyjemność się zapoznać nawet mi się spodobała. Czytanie tej pozycji nie należało jednak do najprzyjemniejszych rzeczy. Język jakim posługiwał się autor strasznie przeszkadzał mi w zapoznawaniu się z życiem bohatera. Skąd też wynikła pewna zapora przed sięgnięciem po część kolejną, czyli ,,Zachwianie". Jednak moją głowę nie potrafiły opuścić myśli zaciekawienia ,,co dalej będzie?". Tak więc po pewnym czasie odtrącania tej książki w końcu ją przeczytałam. I jak poszło tym razem?
Początek był naprawdę ciężki do przebrnięcia. Znowu ten język, który przeszkadzał mi w czytaniu. Do tego doszły fragmenty, które po prostu wywoływały śmiech, gdyż były takie ,hmm, dziwne, by nie powiedzieć czegoś brzydkiego. Także miałam wrażenia, że są niedorzeczne. Czytając książkę wyobrażam sobie daną historię, a tu trafia mi się sytuacja, która jest na tyle nieautentyczna, że się nie da. Moim zdaniem książka fantastyczne powinna być na tyle dobra by w głowie czytelnika pojawiło się pytanie: ,,A może to prawda? Te istoty gdzieś żyją, lecz nie jestem tego świadoma.". Tego najbardziej brakowało mi w tej książce. Męczyłam się czytaniem przez jakieś sto stron. Później było już trochę lepiej. Nie wiem czy to naprawdę się poprawiło, czy po prostu się przyzwyczaiłam do stylu autora, lecz czytała mi się już znacznie lżej.
Jedynym wielkim plusem tej książki jest sama historia. Niesamowita, ciekawa historia, którą z wielką chęcią poznawałam. To ona napędzała moją ciekawość, która z kolei sprawiała, że miałam chęć czytać dalej książkę. Była ona tak wielka, że przebrnęłam przez wszystkie wady tej książki i dotarłam do końca. W końcu poznałam dalsze losy Desmonda, z czego bardzo się cieszę, szkoda tylko, że z takimi oporami przychodziło mi czytanie tej książki. Podziwiam autora za pomysł, wyobraźnie i chęć podzielenia się tym z innymi, jednak wysłałabym go na kilka kursów pisania.
Ocena 4,5/6
,,Nazywam się Desmond Pearce, jestem zbawcą i niszczycielem..."