sobota, 28 września 2019

Szczęście dla zuchwałych - Petra Hulsmann

Szczęście nie rośnie na drzewach – czasem trzeba o nie zawalczyć. Zabawna i wzruszająca opowieść o kobiecie, która odważyła się być szczęśliwa.
Stoisz po szyję w wodzie? Głowa do góry! Imprezy, wolność, beztroska − dla Marie nie ma nic ważniejszego. Wszystko zmienia się, kiedy jej siostra Christine zapada na ciężką chorobę i prosi, by na czas terapii zaopiekować się jej dziećmi. Jakby tego było mało, Marie ma przejąć jej posadę w rodzinnej stoczni jachtowej. Zupełnie nie ma ochoty na nowe wyzwanie, a tym bardziej na nowego szefa, sztywnego nudziarza o imieniu Daniel. Podczas gdy jedna katastrofa goni drugą, a życie staje się chaosem, Marie powoli zaczyna pojmować, że są na świecie rzeczy, o które warto walczyć. I że pewne sytuacje – na przykład nowa miłość − dopadają człowieka wtedy, gdy się tego najmniej spodziewa.



Lubię czytać powieści obyczajowe. To przy nich najbardziej się relaksuję. Nie wymagają zbyt dużego skupienia od czytelnika, a dostarczają rozrywkę. Ostatnio, zdecydowałam się na przeczytanie książki „Szczęście dla zuchwałych". Nie oczekiwałam od niej zbyt wiele. Wątpiłam, aby ta książka czymś mnie zaskoczyła. Chciałam po prostu spędzić kilka wieczorów z niewymagającą lekturą. 

„Szczęście dla zuchwałych" to nie jest cieniutka książeczka. Posiada ponad pięćset stron. Patrząc na tę objętość przewidziałam, że przeczytanie tej pozycji zajmie mi kilka wieczorów. Ku mojemu zdziwieniu, po pierwszym wieczorze czytania byłam już w połowie, a po drugim skończyłam. Książkę tę czyta się w ekspresowym tempie. Została napisana bardzo przyjemnym językiem, który ani trochę nie utrudniał odbioru. 

A co z fabułą? Z nią bywało różnie. Na początku, opisywana historia mi się spodobała. Może nie było to coś niespotykanego, szokującego i wiedziałam jak to się skończy to kibicowałam głównej bohaterce. Jednak im dalej tym zaczęły się pojawiać wątki, które średnio mi pasowały do całej książki i które sprawiły, że moja ogólna ocena tej książki się pogorszyła. 

„Szczęście dla zuchwałych" to dobra książka, ale bez fajerwerków. Czyta się szybko i nie wymaga zbyt wiele od czytacza, ale w pewnym momencie mogą wystąpić zgrzyty i irytacja. Jest to książka do jednorazowego przeczytania i myślę, że sięgną po nią wyłącznie fani obyczajówek.

Ocena 4,5/6

2 komentarze:

  1. Mam tę książkę w planach. Czytałam bowiem o niej bardzo pozytywne recenzje.

    OdpowiedzUsuń
  2. Może nie jestem fanką takich historii ale z recenzji wynika, że mogę się zainteresować tematem. Ostatnio poznałam koleżankę z tzw. nowych wyższych sfer, którą na wszystko stać. Szczerze mówiąc jej osobowość wskazuje, że nie zaznała zbyt wiele miłości, za to miała różne udogodnienia. Jestem ciekawa.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję!!