Dwanaście lat temu przeczytałam pierwszą książkę Bernarda Miniera. Był to „Bielszy odcień śmierci”, czyli pierwsza część serii o Martinie Servazie. Przez te kilkanaście lat regularnie sięgam po książki Miniera. Do tej pory było ich już kilkanaście. Żadna z nich nie dorównała objętością do tej pierwszej, ale ciekawą zawartością jak najbardziej. Poznałam już kilka przygód Servaza, jak i innych bohaterów. W tym roku wróciłam do Servaza i najnowszej zagadki kryminalnej, z jaką przyszło mu się zmierzyć w książce „Spirala zła”.
Ani przez moment nie zdziwiło mnie to, że po raz kolejny został wciągnięta do świata Servaza. Autor w książce „Spirala zła” opisał kilka wątków, które od początku się nie łączyły. Mężczyzna zostaje zamordowany w szpitalu. Do przeprowadzenia śledztwa zostaje przypisany Servaz. Jednocześnie poznajemy Judith, która jedzie na spotkanie ze znanym reżyserem horrorów, który od lat stroni od ludzi. Od pierwszych stron zastanawiałam się jak te dwie historie ze sobą się połączą. Żadna z moich teorii się nie sprawdziła, autor po raz kolejny mnie zaskoczył.
Uwielbiam wracać do świata Servaza i jego problemów zawodowych, jak i życiowych. W jednej i drugiej sferze cały czas coś się dzieje. Autor umiejętnie buduje historie i zaciekawił mnie już od pierwszych kilku chwil z bohaterami. Nie spodziewałam się, że sprawa kryminalna zakończy się w ten sposób. A ostatnia scena z książki sprawiła, że już teraz chciałabym sięgnąć po kontynuację. Jednak muszę uzbroić się w cierpliwość. W tym momencie mogę jedynie polecić przeczytanie serii o Servazie i przyłączenie się do mnie w czekaniu na kolejny tom.
Teraz czytam coś innego, ale nie mówię nie. Pozdrawiam .
OdpowiedzUsuńLubię zaskakujące zakończenia więc chętnie skuszę się na tę książkę.
OdpowiedzUsuńZapisałam sobie tytuł na przyszłość.
OdpowiedzUsuńMam w planach tę książkę. Jestem jej bardzo ciekawa. ;)
OdpowiedzUsuńZapiszę sobie ten tytuł.
OdpowiedzUsuń