Rutynę rodzinnych zakupów przerywa uprowadzenie Michelle Spivey,
matki opuszczającej sklep z jedenastoletnią córką. Śledztwo trwa,
policja szuka porwanej, a partner błaga o jej uwolnienie. Bez
powodzenia. Jakby Michelle rozpłynęła się w powietrzu.
Miesiąc później, w senne niedzielne popołudnie lekarka sądowa Sara
Linton jest na lunchu ze swoim chłopakiem, Willem Trentem, agentem
Georgia Bureau of Investigation. Spokój letniego dnia przerywa gwałtowne
wycie syren.
Oboje Sara i Will to profesjonaliści. Ale tego jednego dnia instynkt
zawodzi ich oboje. W ciągu kilku godzin sytuacja wymyka się spod
kontroli: Sara staje się zakładniczką, a Will musi pracować pod
przykrywką. Wydarzenia tego dnia zaprowadzą ich w odległe tereny
Appalachów, ku przerażającej prawdzie o tym, co rzeczywiście stało się z
Michelle Spivey.
Kiedy zobaczyłam książkę „Ostatnia wdowa" to spojrzałam na nazwisko autorki i stwierdziłam, że skądś je kojarzę. Przypomniało mi się również, że czytałam gdzieś pozytywne opinie jej innych książek, więc stwierdziłam, że warto tę przeczytać. Po przeczytaniu kilku stron postanowiłam wejść na lubimyczytać.pl. Dopiero wtedy się dowiedziałam, że właśnie czytam dziewiątą część cyklu o Willu Trentonie. Trochę się przestraszyłam, że będzie trudniej mi zrozumieć fabułę, bo nie znam poprzednich części. Na szczęście, tak nie było.
Już od pierwszych rozdziałów historia opisywana w książce „Ostatnia wdowa" przypadła mi do gustu. Bardzo szybko zaczęło się coś dziać i byłam ciekawa jak rozwinie się sprawa, co planują porywacze Sary, czy Willowi uda się uratować Sarę, o co chodzi w tej całej sprawie, co się działo z Michelle. W mojej głowie bez przerwy pojawiały się pytania, które sprawiały, że jak najszybciej chciałam się zapoznać z całą fabułą, która mnie intrygowała.
Książkę „Ostatnia wdowa" czyta się bardzo szybko. Pióro pani Slaughter sprawia, że historia po prostu płynie przed naszymi oczami. Potrafi utrzymać także zaciekawienie czytelnika, który nie ma ochoty odłożyć książki na bok. Zakończenie także nie zawodzi. Kompletnie się nie spodziewałam takiego końca. Miałam kilka teorii, ale minęły się one z rzeczywistym zakończeniem. To na pewno nie moje ostatnie spotkanie z Willem Trentonem.
Już od pierwszych rozdziałów historia opisywana w książce „Ostatnia wdowa" przypadła mi do gustu. Bardzo szybko zaczęło się coś dziać i byłam ciekawa jak rozwinie się sprawa, co planują porywacze Sary, czy Willowi uda się uratować Sarę, o co chodzi w tej całej sprawie, co się działo z Michelle. W mojej głowie bez przerwy pojawiały się pytania, które sprawiały, że jak najszybciej chciałam się zapoznać z całą fabułą, która mnie intrygowała.
Książkę „Ostatnia wdowa" czyta się bardzo szybko. Pióro pani Slaughter sprawia, że historia po prostu płynie przed naszymi oczami. Potrafi utrzymać także zaciekawienie czytelnika, który nie ma ochoty odłożyć książki na bok. Zakończenie także nie zawodzi. Kompletnie się nie spodziewałam takiego końca. Miałam kilka teorii, ale minęły się one z rzeczywistym zakończeniem. To na pewno nie moje ostatnie spotkanie z Willem Trentonem.
Ocena 5/6
Dla niespodziewanego zakończenia na pewno warto zajrzeć do tej książki.
OdpowiedzUsuńJa niestety nie lubię powieści w takich klimatach, więc minimalne szanse, że kiedyś poznam treść tej książki :(
OdpowiedzUsuń