wtorek, 28 lutego 2023

Był sobie psiak - Lizzie Shane


 Czy jeden nad wyraz niesforny pies może połączyć dwoje ludzi, którzy całkowicie się od siebie różnią? Prawnik Connor Wyeth jest świetnie zorganizowany. Ale kiedy adoptuje krnąbrnego Maxa, okazuje się, że ma do czynienia z niszczycielskim żywiołem. Pies słucha tylko Deenie Mitchell, spontanicznej i optymistycznie nastawionej do świata dziewczyny, wolontariuszki ze schroniska „Kosmaci Przyjaciele”. Deenie uważa, że atrakcyjny prawnik mógłby zaimponować jej idealnej rodzinie na zbliżającym się ślubie siostry. Kiedy dowiaduje się, że Connor z kolei potrzebuje osoby towarzyszącej na imprezach firmowych, zawiązują z pozoru niemożliwy sojusz. A gdy tak udają idealną parę, wszystko nagle zaczyna nabierać realnych kształtów... Przeciwieństwa się przyciągają, lecz czy mężczyzna, który wszystko planuje z ołówkiem w ręku, i kobieta kierująca się w życiu własnymi zasadami, rzeczywiście znajdą płaszczyznę porozumienia?

Są takie książki, po które sięgam, gdyż mój wzrok został przyciągnięty przez okładkę. Tak właśnie stało się z książką „Był sobie psiak”. Dopiero później sobie uświadomiłam, że skądś znam nazwisko autorki tej książki. Okazało się, że dwa lata temu czytałam o schronisku w Pine Hollow w pierwszej części cyklu, czyli „Na Święta przytul psa”. Bardzo dobrze wspominam tę uroczą i świąteczną historię. Z jeszcze większą radością sięgnęłam po kontynuację.

W książce „Był sobie psiak” na pierwszy plan zostali wysunięci inni bohaterowie niż w pierwszej części. Ally i Ben się pojawiają, ale już tylko w tle. Na szczęście czytelnik ma okazję dowiedzieć się o największych zmianach w życiu tej dwójki. Jednak główny prym wiedzie Connor i Deenie oraz niesforny i jakże pomysłowy Max. Bardzo podoba mi się, że tak wiele scen skupia się na pokazaniu charakternych psów. Moim zdaniem dodaje to dużo humoru do całej opisywanej historii.

Myśląc teraz o fabule książki „Był sobie psiak” zauważam w niej pewne schematy. Na początku można wyczuć niechęć głównych bohaterów do siebie. Jednak też można się spodziewać, że skończy się to miłością. Taki typowy schemat hate-love. Mi takie motywy w książkach w ogóle nie przeszkadzają i lubię przyglądać się bohaterom, którzy niechęć do siebie stopniowo zmieniają w coś innego. W książce „Był sobie psiak” na relację Connora i Dennie zdecydowanie wpływają ich osobiste problemy oraz psiak Max.

Książkę „Był sobie psiak” bardzo dobrze mi się czytało. Wciągnęła mnie na tyle, że po raz pierwszy od bardzo dawna zabrałam ze sobą papierową książkę w podróż, aby móc ją skończyć jak najszybciej. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś będę miała okazję poznać przygody mieszkańców Pine Hollow.

Dom Wydawniczy Rebis 

8 komentarzy:

  1. Ależ zachęcająco piszesz o tej książce. Uwielbiam taki wątek.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo mocno przekonałaś mnie, że warto przeczytać tę książkę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Brzmi przyjemnie. A okładka: słodka. To corgi? ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. O proszę, wydaje się ciekawa ta książka. A juz myślałam, że nie będzie ciekawa. A tutaj proszę. Może będę czytała:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Cieszę się, że miałaś przyjemną lekturę. Ja jednak nie mam w planach tej książki - jakoś mnie nie ciągnie do tego typu historii.

    OdpowiedzUsuń
  6. Mam na stosiku książkę o psiaku, ale innym ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Mam słabość do tego typu książek, chętnie ją przeczytam.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję!!