Tytułowe opowiadanie Nazwijmy to miłość to mroczna i
kontrowersyjna opowieść o zakazanej namiętności sprzecznej z wszelkimi
normami społecznymi. W kolejnych historiach autor pokazuje, jak pojemnym
słowem jest miłość – jak to, co nią nazywamy, wymyka próbom ścisłego
zdefiniowania. Ta pozornie piękna i spełniona ma niekiedy swoje mroczne
drugie dno, z kolei ta społecznie potępiana – bywa otwarta na
serdeczność, czułość i głębię.
W najnowszej książce Janusza Leona Wiśniewskiego znalazły się jednak
nie tylko chwytające za serce opowiadania, ale również rozważania, w
których autor precyzyjnie i frapująco pisze na przykład o dziedziczności
inteligencji, narcyzmie, biochemii miłości, historii botoksu, medytacji
czy pandemii samotności.
Na początek, muszę się przyznać, że nie czytałam nigdy jakiekolwiek z książek pana Wiśniewskiego. Czytałam i słyszałam o nich sporo dobrego, ale nigdy się nie skusiłam na nie. Gdy zobaczyłam w zapowiedziach jego najnowszą książkę pod tytułem „Nazwijmy do miłość", to stwierdziłam, że to jest dobra okazja do zapoznania się z jego twórczością. Jak przebiegło moje pierwsze spotkanie z panem Wiśniewskim? Ciekawie.
Gdy miałam już w dłoniach książkę „Nazwijmy do miłość", to byłam zaskoczona, że to taka niewielka książeczka. Nie sprawdzałam wcześniej, ile ta pozycja ma stron. Byłam zaskoczona, że tak mało. Spodziewałam się, że będzie więcej. Podczas pierwszego macania książki przeczytałam notkę o autorze, która znajduje się z tyłu na okładce. Dowiedziałam się z niej, że pan Wiśniewski oprócz bycia pisarzem jest także naukowcem. Informacja, że jest doktorem habilitowanym chemii przemówiła do mnie jako chemika i od razu pomyślałam, że to musi być osoba, która tworzy dobre rzeczy. Z pozytywnym nastawieniem zabrałam się do czytania.
Już pierwsze opowiadanie z książki „Nazwijmy do miłość" spodobało mi się. Do kolejnych opowiadań podeszłam więc z jeszcze większym zaciekawieniem. Książka pana Wiśniewskiego jest podzielona na cztery części. W pierwszej, znalazłam dosyć proste historie, które skłoniły mnie do pewnych przemyśleń, trochę nad sobą i też nad tym, co bym zrobiła, gdybym znalazła się w takiej sytuacji. Druga część przemówiła do mojej naukowej strony. Smutne historie znalazłam w trzeciej i czwartej części.
Historie, o których mogłam przeczytać w książce „Nazwijmy do miłość" wydają się być zwyczajnymi, mogącymi przytrafić się każdemu. Jednak są napisane w taki sposób, że chce się o nich czytać i potrafią wywołać emocje u czytelnika. Jestem bardzo zadowolona ze swojego pierwszego spotkania z twórczością pana Wiśniewskiego i mam już ochotę zapoznać się z jego innymi książkami. Polecam!
Historie, o których mogłam przeczytać w książce „Nazwijmy do miłość" wydają się być zwyczajnymi, mogącymi przytrafić się każdemu. Jednak są napisane w taki sposób, że chce się o nich czytać i potrafią wywołać emocje u czytelnika. Jestem bardzo zadowolona ze swojego pierwszego spotkania z twórczością pana Wiśniewskiego i mam już ochotę zapoznać się z jego innymi książkami. Polecam!
Ocena 5/6
Wydawnictwo Literackie
Nie sądziłam, że to będzie tak wciągająca historia :)
OdpowiedzUsuńTej książki autora akurat nie czytałam. Ale mam ją w planach.
OdpowiedzUsuńLubię twórczość Wiśniewskiego i szczerze powiedziawszy nie mogę się doczekać, aż „Nazwijmy to miłość” wpadnie w moje łapki! Skoro wywołuje emocje, jestem jak najbardziej na tak.
OdpowiedzUsuńZ reguły nie czytam niczego, co ma w tytule słowo "miłość", ale Twoja recenzja bardzo mnie zaciekawiła. Po tytule spodziewałam się jakiejś mdłej historyjki milosnej, a tu takie zaskoczenie. Będę ją miała na uwadze.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Biblioteka Feniksa