W sekundę mój cały świat legł w gruzach… Chyba tylko babcię Scarlett ucieszył niespodziewany wypad do restauracji w środku tygodnia. Grzegorz, mój ojczym, zaprosił nas wszystkich na obiad i ogłosił, że dostał awans. Mam się cieszyć? Nigdy w życiu!
Nowe stanowisko oznacza przeprowadzkę… na drugi koniec Francji! To jakaś totalna katastrofa: nowy dom, nowa szkoła, a przede wszystkim – bolesne rozstanie z najlepszymi przyjaciółkami – Linami! Zrobię wszystko, żeby do tego nie dopuścić… Zwłaszcza że do naszej paczki dołączyła ostatnio nowa fajowa dziewczyna – Simone. Nie mogę ich stracić.
I wiecie co? Chyba czas na zmiany na głowie. Już nie jestem przecież mała, a ten mój warkocz jest jakiś dziecinny. Chyba że…
Książkę „Lukrecja rusza w świat” zaczęłam czytać z uśmiechem na twarzy. Wiedziałam, że czeka mnie ciekawa przygoda. Lubię czytać o Lukrecji i jej rodzinie. Historie z ich życia wywołują mój uśmiech na twarzy. Potrafią doprowadzić mnie także do śmiechu. Książka jest adresowana do młodszych czytelników, więc ja jako osoba trochę starsza od nich przeczytałam ją bardzo szybko. Pozycja ta zawiera sporo ładnych obrazków oraz tekst jest wydrukowany dużą czcionką.
Z książką „Lukrecja rusza w świat” przeżyłam miłe chwile. Szkoda tylko, że takie krótkie, ale na szczęście nie jest to koniec serii. Widziałam już, że na francuskim rynku w zapowiedziach jest kolejna część. Na pewno po nią sięgnę, aby znów móc świetnie się bawić z Lukrecją. Myślę, że kolejny Goscinny stworzył serię, która może się spodobać ludziom w każdym wieku.
Brzmi naprawdę ciekawie :)
OdpowiedzUsuńŚwietnie, że książka dostarcza wielu pozytywnych emocji.
OdpowiedzUsuńMam już tę książkę w biblioteczce mojej córki.
OdpowiedzUsuń