Dwa lata temu przeczytałam swoją pierwszą książkę Tashi Suri i od początku mi się ona podobała. Powoli zanurzałam się w przedstawiony świat i rozkoszowałam się otrzymaną historią. Nic dziwnego, że z wielką chęcią sięgnęłam po kolejne książki tej autorki. Tym razem miałam możliwość zapoznać się z drugą części serii „Płonące Królestwa”, czyli „Oleandrowy miecz”. Serii, której pierwszą część bardzo polubiłam.
Powróciłam do świata Malini i Priji. Ich historia na początku rozwijała się powoli. Jednak to pozwoliło mi na rozkoszowanie się klimatem tej książki. Nasze bohaterki zmagały się z nowymi problemami. Rozwiązanie ich nie będzie łatwe i będą nieść poważne konsekwencje. Byłam ogromnie ciekawa jaką drogę obiorą nasze bohaterki.
Ogromnie mi się podoba, że w książce „Oleandrowy miecz” główne skrzypce grają kobiety. Polubiłam także czytać o konfliktach między różnymi kulturami. Nie zabrakło tutaj także walki o tron oraz różnego rodzaju poświęcenia.
Moim zdaniem „Oleandrowy miecz” to udana kontynuacja. Znalazłam tutaj kawał dobrej fantastycznej historii. Została ona osadzona w ciekawym świecie. Poczułam tutaj bardzo wyraźnie indyjski klimat. Do tego magia i niełatwa walka o swoje dobro jak i ludności. Jestem ogromnie ciekawa zamknięcia tej trylogii. Mam nadzieję, że poznam ją już niedługo.
Jak wiesz, nie czytam fantastyki, więc tym razem mówię pas.
OdpowiedzUsuńNajważniejsze, że kontynuacja jest udana bo przecież różni z tym bywa.
OdpowiedzUsuńMam tę serię w planach i myślę, że przeczytanie jej będzie ciekawym urozmaiceniem fantastyki, którą czytam na co dzień. Już nie mogę doczekać się przeczytania pierwszego tomu. :)
OdpowiedzUsuń