czwartek, 27 lipca 2023

Córka ziemi - Dorota Gąsiorowska


 Weronika ma niezwykły dar – potrafi zobaczyć gotową rzeźbę w jeszcze nieoszlifowanym kamieniu. Jej intuicja i umiejętność wsłuchania się w to, co mówi natura, uczyniły z niej rzeźbiarkę światowej sławy. Kiedy właściciel malowniczego pałacu w Jurze Krakowsko-Częstochowskiej zleca Weronice odtworzenie stojącej niegdyś w pałacowym ogrodzie rzeźby Freyi – nordyckiej bogini miłości i magii, mimo nieokreślonego niepokoju dziewczyna podejmuje wyzwanie. Dzieło ma być gotowe na otwarcie hotelu. Jednak niespodziewanie w studni na terenie posiadłości zostają znalezione ludzkie szczątki. Weronika musi znowu zaufać swojej intuicji.

Kilka lat temu przeczytałam swoją pierwszą książkę Doroty Gąsiorowskiej. Pamiętam, że bardzo mi się spodobała. Na tyle, że chciałam przeczytać wszystkie książki autorki. Po tych kilku latach nie udało mi się jeszcze przeczytać wszystkich, ale kilka historii już za mną. Kiedy nadążyła się okazja przeczytania najnowszej książki pani Gąsiorowskiej, to ani chwili się nie zastanawiałam. Od razu skusiłam się na czytanie „Córki ziemi”.

Byłam ciekawa o czym tym razem będzie książka Gąsiorowskiej. Nie zaskoczyło mnie to, że cała historia nawiązuje do natury. Tym razem historia dzieje się dwutorowo. Mamy okazję poznać historię Weroniki, która świetnie dogaduje się z kamieniami i tworzy z nich niezwykle rzeźby. Otrzymuje zlecenie, aby stworzyć rzeźbę Freyi do niedalekiego pałacowego ogrodu. Poznajemy także ten sam pałac w przeszłości oraz jego mieszkańców. Tam główne skrzypce gra Freya to to właśnie tam widać wielkie przywiązanie bohaterów do natury oraz czuć magiczną atmosferę.

Muszę przyznać, że obie historie były ciekawe. Freya, nasz bohatera z przeszłości, zmagała się z wieloma problemami. W jej życiu pojawiło się kilka zagadek, których rozwiązań byłam ciekawa. Miałam okazję przyglądać się jak z rezolutnej dziewczynki zmienia się w pannę. To właśnie jej historii towarzyszy magiczna atmosfera, czasami trochę niebezpieczna. Polubiłam Freyę, ale zdecydowanie bardziej przypadła mi do gustu historia Weroniki. Wydaje mi się, że była ona trochę prostsza, ale dla mnie bardzo intrygująca. Bohaterka nie zmagała się z tyloma problemami co Freya. W każdym razie nie własnymi. Weronika nie potrafiła nie pomóc osobom w potrzebie, a kontakt z innymi ludźmi doprowadza ją do kilku nieprzyjemnych sytuacji.

Jak można się spodziewać, książka „Córka ziemi” wciągnęła mnie od pierwszych stron. Opisuje dwie interesujące historie, a do tego pojawiają się w niej bohaterki, których trudno nie polubić. Kibicowałam im, aby w ich życiu działo się jak najlepiej, a problemy rozwiązywały się gładko. W książce pojawiło się kilka zagadek, które tylko zwiększały moje zaciekawienie. Zakończenie ani trochę mnie nie zawiodło, mimo że życia bohaterek potoczyły się nie do końca tak jak myślałam.

„Córka ziemi” otwiera nowy cykl pani Gąsiorowskiej po tytułem ,,Córki żywiołów” i już teraz jestem ciekawa czym zachwycą mnie kolejne historie.

Wydawnictwo Znak Literanova

3 komentarze:

  1. Cieszy mnie Twoja pozytywna recenzja tej książki, ponieważ ja również planuję ją przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
  2. Szkoda, że „Córka ziemi” otwiera nowy cykl pani Gąsiorowskiej po tytułem ,,Córki żywiołów”, ponieważ wolę obecnie jednotomowe powieści.

    OdpowiedzUsuń
  3. Brzmi jak coś interesującego. Czytałam już co nieco od autorki. Może i po tę książkę sięgnę. :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję!!