Kilka lat temu poznałam swoją pierwszą książkę autorstwa Grahama Mastertona. Pamiętam, że bardzo mi się spodobała. Spowodowała, że po raz pierwszy w życiu pojawiłam się na targach książki, gdyż chciałam spotkać się z autorem i uzyskać jego autograf. Przez te lata mój gust czytelniczy trochę się zmienił. Jednak te zmiany nie wpłynęły na to, że od czasu do czasu sięgam po książkę pana Mastertona. Realizuję swój plan poznania jak największej ilości książek tego autora. Ostatnio miałam okazję, aby przeczytać chyba jedną z bardziej znanych książek Grahama, czyli „Manitou”.
Odkąd poznałam twórczość Grahama Mastertona, to chciałam przeczytać książkę „Manitou”. Byłam jej bardzo ciekawa. Zaczęłam więc ją czytać z pewnymi oczekiwaniami i na szczęście zostały one spełnione. Opisywana historia zainteresowała mnie już od pierwszych stron. Wiedziałam, że ma się tutaj pojawić duch indiańskiego szamana, ale nie wiedziałam dokładnie w jakiej postaci, więc zostałam czymś pozytywnie zaskoczona.
Książka „Manitou” jest naprawdę niewielkich rozmiarów. Mimo że ma ponad dwieście stron to w ogóle tego nie czuć. Przez tę historię naprawdę szybko się przechodzi, ale to nie znaczy, że nic się tutaj nie dzieje, a nawet przeciwnie. Dzieje się tutaj niemało. Bohaterowie zaskakują, pojawiają się moce, które wydają się być nie do pokonania. Praktycznie każda strona wprowadzała coś nowego do tej historii.
„Manitou” to książką, która miała swój debiut w latach siedemdziesiątych. To niezwykłe, że historia, która ma kilkadziesiąt lat nadal zaskakuje czytelników i wyróżnia się pośród tylu już napisanych historii przez przeróżnych autorów. „Manitou” nie jest to książka, która kogoś przerazi czy wystraszy, ale ja nie potrafiłam jej nie polubić i z wielką chęcią poznam dalsze części tej historii.
Dom Wydawniczy Rebis
Muszę wreszcie dać szansę twórczość tego autora.
OdpowiedzUsuńNie chce dodawać komentarzy, a chciałem napisać, że Mastertona czytałem w okresie istnienia Imperium Lektur 1. Pozdrawiam :-) .
OdpowiedzUsuńOd czasu do czasu czytam książki tego autora, więc kto wie... Może i tę przeczytam :)
OdpowiedzUsuń