niedziela, 31 lipca 2022

Decimus Fate i Talizman Marzeń - Peter A. Flannery

 

Decimus Fate - potężny mag, który wyrzekł się magii, by odpokutować dawne grzechy. Opiekun - łowca demonów, który już na nie nie poluje. Obaj niosą na barkach brzemię popełnionych uczynków, niewyobrażalnej straty i wzajemnej nienawiści. W każdym tli się nadal płomyk dobra i chęć zapłacenia światu za dawne uczynki. Tajemnicza zaraza w klasztorze Tan Jit Su staje się do tego znakomitą okazją. Jednak śmiercionośna choroba, choć przerażająca, zdaje się tylko początkiem problemów, jakie spadną na obu mężczyzn w chwili ich pierwszego spotkania. Niestety, sumienia nie da się oczyścić równie łatwo, co miecza z krwi a skrzywdzeni ludzie nie zapominają tylko dlatego, że ktoś poprosił o wybaczenie.

W ostatnim czasie z wielką chęcią sięgam po książki wydane przez Fabrykę Słów. Nawet jeżeli opis książki nie do końca do mnie przemawia, to ufam pracownikom tego wydawnictwa, że wybrali kolejny dobry tytuł do wydania. Tak też było z książką „Decimus Fate i Talizman Marzeń”. Opis historii napisanej przez Petera V. Flannery’ego nie przekonał mnie do siebie. Jednak zdecydowałam się zapoznać się z tą książką. Czy dobrze zrobiłam, że zaufałam wydawnictwu?

Już po kilku przeczytanych stronach książki „Decimus Fate i Talizman Marzeń” pomyślałam, że będzie ona dobra. Taka myśl pozostała ze mną do końca. Historia mi się spodobała, ale nie zaskoczyła mnie niczym. Miło się ją czytało i bardzo szybko. Myślę, że będzie to dla wielu czytelników książka na jeden wieczór. W moim przypadku pozostawiła po sobie odczucie, że było to ciekawa historia, ale czegoś w niej zabrakło. Bohaterowie nie przywiązali mnie jakoś szczególnie do tej historii. Mam wrażenie, że autor po prostu w pełni nie wykorzystał swojego pomysłu.

Książkę „Decimus Fate i Talizman Marzeń” przeczytałam w błyskawicznym tempie. Nic w tym dziwnego, bo sama historia zmieściła się na trochę ponad trzystu stronach. Trochę się w niej dzieje, co sprzyja płynności czytania. Jednak czegoś mi w niej zabrakło. Nie przywiązałam się do historii tak jak bym oczekiwała. Mam wrażenie, że niedługo zapomnę o tej historii. A szkoda, bo to pierwsza część serii i może być ciężko czytać kolejne bez pamiętania, co stało się wcześniej.

Wydawnictwo Fabryka Słów 

7 komentarzy:

  1. A ja polecam z Fabryki Słów - która faktycznie jest fenomenem - "Rudą Sforę" - Mai Lidii Kossakowskiej - mam papierowe wydanie. Pozdrawiam serdecznie :-) .

    OdpowiedzUsuń
  2. Szkoda, że summa summarum czegoś zabraklo w tej historii.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiem, co czujesz po przeczytaniu tej książki. Ja też ostatnio czytałam coś, co mnie nie do końca usatysfakcjonowało.

    OdpowiedzUsuń
  4. Szkoda, że książka nie do końca ci się spodobała, może dalsze części będą lepsze:)

    OdpowiedzUsuń
  5. W takim razie: bardziej udanej kolejnej lektury! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Czeka w kolejce do przeczytania :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Szkoda, że czegoś zabrakło, ale i tak nie miałam jej w planach :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję!!