Ten świat właśnie się kończy. Nikt nie wie, jak będzie wyglądał nowy. W czasie, gdy ciemiężone od stulecia narody Rozkrzyczanych Krain chwyciły za broń i wydały wojnę swym oprawcom, Mads Voorten, daleko od linii frontu, przemierza mroźne guchoborskie góry. Uwikłany w krasnoludzką intrygę, zmaga się z niebezpieczeństwami, by przyjść z pomocą swej kompanii, do której należą między innymi niewidomy uzdrowiciel, zagubiony w ludzkim świecie elf i prostoduszny telepata. Równolegle musi sobie poukładać stosunki z niezmiernie osobliwą smoczycą. Mads Voorten jeszcze nie wie, że przyjdzie mu dokonać niezwykłych czynów, z których każdy wpłynie na losy wojny. Nie wie, że czekają go szaleńcze szarże i zaciekłe boje, a także spotkania z dawnymi przyjaciółmi i nieoczekiwane sojusze. Nie wie, że znów stanie się płomieniem powstania
Nazwisko Marcina Mortki już od
jakiegoś czasu wyskakiwało mi w wielu miejscach. I do tego nie tylko w
Internecie, bo także w czytanych książkach jako tłumacz. Postanowiłam, że muszę
przeczytać coś więcej niż tylko jego tłumaczenie. Chciałam sięgnąć po książkę,
która była konsekwencją jego pisarskich zdolności i pokazem wyobraźni. Gdy
nadarzyła się okazja przeczytania „Mroźnego szlaku”, czyli pierwszej części
cyklu „Straceńcy Madsa Voortena”, to nie czekałam ani chwili. Wzięłam się za
czytanie.
Bardzo szybko się przekonałam, że
podoba mi się styl pisania Mortki. Bardzo łatwo przychodziło mi zapoznawanie
się z opisywaną historią. Spodobała mi się ona i wciągnęła. Byłam ciekawa co
jeszcze spotka Madsa. Z chęcią przypatrywałam się jego sukcesom i porażkom.
Spodobało mi się, że w książce pojawiły się także inne istoty np. elfy i
krasnoludy. Plusa od mnie dostaje też niewymuszony humor, który płynął z
niektórych wydarzeń.
„Mroźny szlak” to było moje pierwsze spotkanie z twórczością pana Mortki i było zdecydowanie udane. Dostałam przyjemną, z dobrze dobranym humorem i ciekawymi postaciami historię fantasy. Przygody Madsa wciągnęły mnie. Podczas czytania z niechęcią odkładałam książkę. Miałam ochotę jak najwięcej czasu spędzić w tym świecie. Poczułam lekki smutek, gdy książka się skończyła. Na szczęście już niedługo będę mogła przeczytać kontynuację, gdyż ukazała się już druga część, czyli „Utracona godzina”.
Wydawnictwo Fabryka Słów
Sporo o Autorze czytałem. Dlatego będę mieć na uwadze, pozdrawiam :-) .
OdpowiedzUsuńNie mój gatunek, ale takie mroźne klimaty teraz by mi się przydały na upały dla ochłody.
OdpowiedzUsuńBrzmi całkiem ciekawie. I recenzja zachęca. :)
OdpowiedzUsuńCzytałam i bardzo mi się podobała :)
OdpowiedzUsuńJa mam w domu "Morza Wszeteczne" i jak ta trylogia mi się spodoba to zapewne sięgnę również po tę książkę.
OdpowiedzUsuńTym razem nie moje klimaty :)
OdpowiedzUsuń