Czasem wystarcza mi niewiele, aby poczuć, że muszę
przeczytać jakąś książkę. Czasami jest to przyciągająca wzrok okładka, innym
razem zachęcający tytuł. W przypadku książki „I nadejdzie lato” był to napis na
okładce, który mówi: „Dwadzieścia osiem lat zakazanej namiętności”. Jedno
zdanie, które sprawiło, że musiałam przeczytać tę książkę.
Byłam bardzo ciekawa książki „I nadejdzie lato” i już
pierwsze kilka stron udowodniły mi, że się nie myliłam i warto było po nią
sięgnąć. Historia zaczyna się tak trochę od końca. Poznajemy Mallory po wszystkich
latach spędzonych z Jakiem, a dopiero później cofamy się, aby poznać dokładnie ich
młodość i każde kolejne lata. Muszę przyznać, że przez to byłam jeszcze
bardziej ciekawa jak potoczyła się ich historia. Gdy już ją poznawałam, to
próbowałam ją trochę zrozumieć. W mojej głowie nieraz pojawiło się pytanie
dlaczego tak postąpili. Dlaczego nie zmienili nigdy tego letniego romansu w coś
innego.
Czytając książkę „I nadejdzie lato” przeżywałam każde lato z bohaterami. Trzymałam kciuki, aby udały się ich plany, smuciłam się razem z nimi, gdy działo się coś niewesołego, odczuwałam razem z nimi wielką radość, gdy było to tylko możliwe. Przywiązałam się do Mallory i Jake’a. Smutno mi było się z nimi rozstawać i do tego w tak smutnym dla bohaterów czasie. Jednak skończyłam tę książkę z poczuciem, że takie książki lubię czytać i muszę poznać inne historie, które wyszły spod pióra autorki.
Myślę, że to by była idealna lektura dla mnie na ten moment.
OdpowiedzUsuńMam ochotę na przeczytanie tej książki.
OdpowiedzUsuńJa akurat nie jestem pewna czy to typ książki dla mnie, ale myślę, że mogłabym spróbować :)
OdpowiedzUsuń