Lubię od czasu do czasu sięgnąć po lżejszą lekturę. Ostatnio idealnie się złożyło, gdyż moje zapotrzebowanie na lekką książkę spełniła nowa część cyklu „Virgin River”, czyli „Tęcza nad doliną”. Wydarzenia cyklu napisanego przez Robyn Carr skupiają się na miasteczku Virgin River i przede wszystkim na jej mieszkańcach. W każdej części na główny plan wysuwają się inni bohaterowie, ale cały czas mamy możliwość dowiedzieć się co nowego u naszych starych, znanych z poprzednich części postaci. Tym razem przyglądałam się historii Mike’a oraz Brie.
Wspaniale było wrócić do Virgin River. Z wielką chęcią odkryłam co tam zadziało się u bohaterów z poprzednich części, a zmiany zaszły u nich duże. Historia Mike’a i Brie także mnie zainteresowała. Jak w każdej części tego cyklu, tak i w tej, nie odbyło się bez problemów. Mike i Brie przeżyli dużo i z wieloma demonami musieli walczyć, ale wszystko wskazuje, że tych dwoje do siebie ciągnie. Po tej historii nie spodziewałam się niczego innego jak szczęśliwego zakończenia.
Książkę „Tęcza nad doliną” zaliczyłabym do lekkich lektur. Jednak na pewno nie błahych. Jest poruszany w niej temat gwałtu. Autorka pokazała jakie emocje mogą temu towarzyszyć ofiarom w różnym wieku oraz co czuje i w jaki sposób na to reaguje społeczeństwo oraz najbliżsi ofiar. Pokazuje także jak organy ścigania podchodzą do tego tematu. Muszę przyznać, że takie pokazanie emocji wielu bohaterów skłoniło mnie do przemyśleń.
„Tęcza nad doliną” jest trochę przewidywalna. Można się spodziewać, jak się skończy oraz co zadzieje się u bohaterów. Można się domyślić, kto zostanie wysunięty na pierwszy plan w kolejnej części. Pomimo tej przewidywalności porusza także ważny temat, co moim zdaniem jest jej wielkim plusem.
Ciekawi mnie ta książka i chcę ją przeczytać.
OdpowiedzUsuńMyślę, że ta książka mogłaby mnie dość mocno wciągnąć.
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś sięgnę. Serial "Virgin River" znam, całkiem lubię, jest dobry na leniwe popołudnia. ;)
OdpowiedzUsuń