Siedmioletnia Sara Crewe trafia prosto z Indii do londyńskiej pensji panny Minchin. Dziewczynce rozpieszczanej przez samotnego ojca ma i tutaj nie zbywać na niczym. Traktowana jest jak księżniczka. Przełożona pensji, będąc pod wrażeniem fortuny kapitana Crewe, pozwala jej na dużo więcej niż innym uczennicom, a kiedy dowiaduje się jeszcze, że jej pupilka ma stać się w przyszłości właścicielką kopalni diamentów, jej zachwyt nie ma granic. Choć z drugiej strony nic nie potrafi zmienić niechęci, jaką w głębi serca czuje do dziewczynki.
Dlatego też, gdy kopalnie okazują się mirażem, jej zawód nie ma granic i panna Minchin postanawia zamienić swoją „wzorową uczennicę” w posługaczkę i to tylko dlatego, że wyrzucenie dziewczynki na bruk mogłoby źle wyglądać.
Książkę pod tytułem „Mała księżniczka” przeczytałam po raz pierwszy będąc jeszcze w liceum. Historia zawarta na stronicach tej książki zachwyciła mnie. Jednak lata upłynęły i już nie pamiętałam tak dobrze tej historii. To przyczynił się do tego, że mogłam sobie pozwolić na ponowne przeczytanie książki i przypomnienie sobie o czym ona była oraz sprawdzenie czy nadal zachwyca. Nowe wydanie stworzone przez Wydawnictwo MG temu sprzyjało i kusiło, aby po nie sięgnąć.
Mając już w dłoniach książkę „Mała księżniczka” nie potrafiłam się oprzeć, aby dokładnie jej nie obejrzeć. To wydanie jest proste i piękne. Dopiero gdy nacieszyłam swoje oczy, to przeszłam do czytania. Bardzo szybko wsiąknęłam w historię. Od razu polubiłam główną bohaterką. Już od pierwszych stron książki zachwyca czytelników swoim zachowaniem, które wszyscy uważają za niecodzienne. Chociaż po zastanowieniu się wydaje się ono normalne. Nikt nie spodziewa się, że dziecko wychowane w bogactwie i przepychu okaże wszystkim najwięcej życzliwości wśród dziewcząt będących w tej samej szkole. W tym tkwi czar Sary, który przeniosła na mnie i przez to nie potrafiłam się oderwać od czytania.
„Mała księżniczka” to niesamowita historia. Potrafi wciągnąć i poruszyć serce. Mam tylko jedno małe ale do tej książki. Według mnie ta książka mogła zawierać więcej ilustracji skoro jest reklamowana jako wydanie ilustrowane. Było wiele scen, do których pasowałby prosty rysunek.
Mam wielki sentyment do tej książki. Na pewno jeszcze kiedyś do niej wrócę.
OdpowiedzUsuńOglądałam film i płakałam, jak dziecko.
OdpowiedzUsuńNie czytałam. Może kiedyś nadrobię :)
OdpowiedzUsuńZapomniałam, że ta książka istnieje. Pamiętam, że oglądałam film pod tym samym tytułem. Definitywnie będę musiała przeczytać! :)
OdpowiedzUsuńCzytałam już tak dawno temu, że chętnie bym ją sobie odświeżyła w pamięci.
OdpowiedzUsuńCudowna. Uwielbiam ją :)
OdpowiedzUsuńWysoko oceniasz, na pewno warto po nią sięgnąć :)
OdpowiedzUsuń