1933. Edward „Łyssy” Popielski na zlecenie swych mocodawców trafia z Ritą i Leokadią ze Lwowa do targanego wojną wywiadów Gdańska. Szybko odkrywa ciemną stronę miasta — jak najdalszą od wyobrażeń o gotyckiej Perle Bałtyku. Portowe zaułki są pełne nędzy i przemocy, a wzburzone fale zimowego morza często zamykają się nad głowami kolejnych ofiar, które wiedziały zbyt dużo. Popielskiego czeka pierwsze, niemal śmiertelne starcie z Abwehrą.
Kiedy na drodze Łyssego staje platynowowłosa piękność, wdowa Irena Arendarska, wszystko wydaje się jasne – ta cyniczna uwodzicielka zastawia nań sidła. Czy Popielski się z nich wyplącze?
Czy łatwiej mu będzie zaufać najzacieklejszemu wrogowi, czy najbliższej osobie?
Dziesięć lat temu przeczytałam swoją pierwszą książkę autorstwa Marka Krajewskiego. Tak bardzo przypadła mi do gustu, że od tej pory z chęcią sięgałam po jego inne książki i mówiłam, że lubię czytać twórczość Krajewskiego. Mimo, że minęło dziesięć lat, a mi nie udało się przeczytać jeszcze wszystkich lektur od tego pisarza, to i tak uważam, że to jeden z moich ulubionych autorów. Swoją przygodę z Krajewskim zaczęłam od serii o Edwardzie Popielskim, która przez te dziesięć lat się rozszerzała i trochę zmieniała. Ostatnio, zaczęły się pojawiać powieści szpiegowskie z Popielskim w roli głównej. Na rynku właśnie ukazała się trzecia taka powieść, która nosi tytuł „Miasto szpiegów”.
Bardzo lubię Edwarda Popielskiego. To dzięki niemu polubiłam twórczość pana Krajewskiego i z taką chęcią sięgam po kolejne części jego przygód. Nie miałam okazji jeszcze czytać powieści szpiegowskiej z Łyssym w roli głównej, a ukazało się już takie trzy. Mimo wszystko miałam nadzieję, że polubię je tak samo jak poprzednie książki mojego ulubionego pisarza. Szybko się przekonałam, że tak się stało. Książka od razu mnie wciągnęła. Nie potrafiłam się od niej odkleić. Opisywana historia bardzo mi się spodobała. Znowu poczułam ten specyficzny klimat, który odnajduję wyłącznie w książkach Krajewskiego, a który tak bardzo uwielbiam.
Mam wrażenie, że książkę „Miasto szpiegów” czytało mi się o wiele łatwiej niż poprzednie książki o Popielskim. Lubiłam je czytać, ale zawsze musiałam się trochę bardziej skupić podczas czytania. Teraz, miałam wrażenie, że pióro pana Krajewskiego stało się lżejsze, mimo że czasami opisuje makabryczne wydarzenia.
„Miasto szpiegów” utwierdziło mnie w przekonaniu, że uwielbiam twórczość pana Krajewskiego. Wszystko, co wyjdzie spod jego pióra ma unikalny klimat, który mnie przyciąga. Już teraz nie mogę się doczekać czytania kolejnej książki i kolejnej przygody Edwarda Popielskiego.
U Ciebie zawsze odkryję coś fajnego do przeczytania :)
OdpowiedzUsuńNie wykluczam, że sięgnę. Pozdrawiam. Jutro mam pierwsze szczepienie :)
OdpowiedzUsuńWezmę pod uwagę lekturę tej książki.
OdpowiedzUsuńWpisuję powieść na moją listę książek do przeczytania.
OdpowiedzUsuńUwielbiam książki z tej serii. Tej jeszcze nie miałam okazji czytać.
OdpowiedzUsuńNie czytałam jeszcze nic autora, ale mój ojciec jest fanem. Może kiedyś sięgnę, bo jestem bardzo ciekawa twórczości tego pisarza. :)
OdpowiedzUsuńZ wielką przyjemnością przeczytam tę książkę :)
OdpowiedzUsuń