Grom Sidorowicz jest policjantem na małym mazurskim posterunku. Początkowo skierowanie go z Warszawy do Orzysza traktuje jak zesłanie, ale wśród przyjaciół: Marka Mistrasa, Jarosława Wesselsa i zielarki Trintawini zmienia zdanie. Zaręczony z siostrą przyjaciela, Suji Mistras, Grom musi niespodziewanie stawić czoło wyzwaniom z przeszłości…Pomimo że akcja powieści rozpoczyna się w Wenecji, jej sercem jest tytułowe Podlasie. Nie oznacza to jednak, że komisarz Gromosław Sidorowicz porzucił ukochane Mazury.Testament dziadka, zagadkowo złożony u podlaskiego notariusza, nakłada na Groma obowiązek wypełnienia jego ostatniej woli – odnalezienia śladów po zaginionych w 1946 roku mężczyznach z okolic Dubicz Cerkiewnych. Równolegle z tymi poszukiwaniami Sidorowicz podejmie się pomocy w ustaleniu losów prawosławnego duchownego, który niespodziewanie zniknął z parafii z dużą sumą pieniędzy.
W przypadku niektórych książek tytuł potrafi zachęcić do sięgnięcia i robi robotę. Tak było w przypadku książki „Tylko nie Podlasie” Sylwii Skuzy. Prawdopodobnie nigdy nie sięgnęłabym po jej twórczość, gdyby Podlasie nie przykuło mojego wzroku. Urodziłam się na Podlasiu i spędziłam tam większość życia. Nic więc dziwnego, że poszukuję go w literaturze. Nie mogłam ominąć książki, która przedstawia moje rodzinne rejony.
Byłam bardzo podekscytowana, że przeczytam książkę, której akcja dzieje się na Podlasiu. Jednak po zakończeniu lektury nie do końca wiem co o niej myśleć. Spodobał mi się sposób przedstawienia Podlasia, gdyż zostało ukazane dokładnie tak jak je znam. Nie pominięto nawet podlaskiej gwary. Autorka naprawdę zawarła w tej książce dużo informacji o tym rejonie. Myślę, że osoby, które nie mają nic wspólnego z Podlasiem będą mogły się dużo o nim dowiedzieć. Wiedza została tutaj przekazana w fajny i przystępny sposób, gdyż jest dodatkiem do całej historii. Sprawa, która sprowadziła policjanta do tego województwa też jest ciekawa. Jednak książka posiada także minusy. Przez długi czas nie mogłam przyzwyczaić się do imion, jakie nadała autorka bohaterom. Przeszkadzały mi one w czytaniu. Drugi minus według mnie to cały wątek z włoskim księdzem. Nie chcę tutaj za dużo zdradzać, ale totalnie mnie on zdezorientował i poczułam, że nie pasuje do tej historii.
Książkę „Tylko nie Podlasie” zdecydowanie polecam osobom, które chciałyby bliżej poznać te wschodnie rejony Polski. Planuję podrzucić tę pozycję rodzicom, aby ocenili swoim starszym okiem odwzorowanie naszych rodzimych terenów. Moim zdaniem autorce to wyszło świetnie. Powoli tocząca się sprawa detektywistyczna dodaje plusów tej historii. Jednak nie potrafię zapomnieć o wątku włoskiego księdza, który niezbyt mi się spodobał.
Ja bym chciała bardziej poznać wschodnie rejony :) Myślę, że książka by mi się spodobała.
OdpowiedzUsuńNapiszę jak Alicja S. - też chciałbym poznać te wschodnie rejony. I też myślę, że książka jest ciekawa. Serdecznie pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńMożliwe, że skuszę się na tę książkę za jakiś czas. Coś mnie w niej intryguje. ;)
OdpowiedzUsuńMnie jakoś ta książka nie kusi.
OdpowiedzUsuńBrzmi całkiem ciekawie, wschodnie rejony wciąż mam jeszcze w dużej mierze do nadrobienia, więc może kiedyś sięgnę po tę pozycję, by dowiedzieć się czegoś więcej. :)
OdpowiedzUsuńMam w planach, ale raczej gdzieś w dalekiej przyszłości :)
OdpowiedzUsuńMożliwe, że jak znajdę kiedyś tą książkę w bibliotece to dam jej szansę.
OdpowiedzUsuńBardzo lubię Podlasie, więc książkę na pewno przeczytam :)
OdpowiedzUsuń